lutego 01, 2021

"W błogiej nieświadomości" JP Delaney

 

Autor: JP Delaney
Tytuł: W błogiej nieświadomości
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Data premiery: 27.01.2021
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller
 
JP Denaley to pseudonim literacki Anthony’ego Capelli, brytyjskiego pisarza pochodzenia afrykańskiego. Pod nazwiskiem Delaney od roku 2017 publikuje thrillery z mocnym aspektem psychologicznym postaci – moim zdaniem są naprawdę bardzo dobre, chociaż nie udało mi się przeczytać jeszcze ich wszystkich (co na pewno w najbliższej przyszłości chcę zmienić!). „W błogiej nieświadomości” to jego czwarty tytuł, tym razem chyba możemy mówić o thrillerze obyczajowym, gdyż główny nacisk fabularny jest położony na problemy rodzinno-społeczne, a znane z thrillerów napięcie schodzi tu raczej gdzieś na dalszy plan. Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że to jak na razie jedna z fajniejszych książek, jakie w tym roku czytałam!
 
Fabuła powieści skupia się na rodzinie Pete’a i Maddie Riley, która dwa lata temu powiększyła się o nowego członka – Theo. Chłopczyk na świat przyszedł przedwcześnie, więc pierwsze jego miesiące cała trójka spędziła w szpitalu. Te wydarzenia mocno się na nich odcisnęły, jednak teraz wygląda na to, że sytuację mają ustabilizowaną – Pete pracuje jako wolny strzelec z domu, gdzie równocześnie opiekuje się Theo, a Maddie wróciła do pracy. Ich codzienna rutyna jednak zostaje mocno zaburzona dnia, gdy w ich drzwiach zjawia się Miles Lambert z detektywem. Mężczyzna twierdzi, że jest biologicznym ojcem ich syna, a tym samym, że ich biologiczny syn od dwóch lat jest wychowywany przez niego i jego żonę Lucy. Jak to możliwe? Czy faktycznie mogło dojść do zamiany niemowlaków? Jak to się stało, kiedy? W szpitalu? No i najważniejsze – co teraz?!
 
Książka składa się ze 112 krótkich rozdziałów. Wydarzenia przedstawione są przez dwójkę bohaterów: Pete’a i Maddie w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, które od czasu do czasu przerywane są dowodami rzeczowymi w sprawie sądowej. Styl powieści jest bardzo przyjemny, skupiony na odczuciach bohaterów – dzięki narracji pierwszoosobowej mamy świetny wgląd w ich myśli, które autor oddał bardzo realnie i solidnie. Całość czyta się bez najmniejszych problemów, za to z największą przyjemnością.
„Osobiście nienawidzę wyrażenia „ojciec zajmujący się domem”. To negatywna, pasywna konstrukcja, której czegoś brakuje. Nikt nie nazywa kobiet w mojej sytuacji „matkami zajmującymi się domem”, prawda? To „mamy na pełny etat”, co od razu ma bardziej pozytywny wydźwięk. Matki totalne, bezkompromisowe. „Ojciec zajmujący się domem” brzmi, jakbyś był za bardzo leniwy albo zbyt przerażony przebywaniem w otwartej przestrzeni, żeby wyjść z domu i poszukać porządnej pracy. Wiele osób skrycie tak myśli.”
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że w powieści poruszane są naprawdę ciekawe tematy i jest ich faktycznie sporo, więc tutaj skupię się na tych najważniejszych. Po pierwsze ten, który wynika z opisu powieści, czyli zamiana dzieci w szpitalu i konsekwencje z jakimi muszą się teraz mierzyć rodzice, a co za tym idzie pytanie, nad którym od dawna zastanawiają się zarówno filozofowie jak i psycholodzy, czyli co jest ważniejsze – geny czy środowisko? Rodziny Riley i Lambertów mocno się od siebie różnią – Pete jest bardzo czułym ojcem i partnerem, razem z Maddie obstają przy twierdzeniu, że nie ma takich problemów, jakich nie można by rozwiązać za pomocą przyjaznego nastawienia i dialogu. Lambertowie z kolei, a szczególnie Miles, podchodzą do życia w sposób bardzo arogancki, biorą to, co ich zdaniem im się należy, nie patrząc na innych. I tu już od początku wychodzi inne zachowanie Theo – chłopczyk bije kolegów, odbiera im zabawki i tym podobne sytuacje. Czy to zwyczajne zachowanie dwulatka czy może już przejaw genów, które odziedziczył po ojcu? I jeśli tak, czy faktycznie chłopczyk jest skazany na życie przepełnione egoizmem czy może wpływ otoczenia, a zatem wychowanie przez współczującego ojca, może zmienić jego uwarunkowania genetyczne i zrobić z niego empatycznego człowieka?
 
Drugi najważniejszy poruszany w książce temat jest oddany chyba jeszcze lepiej niż pierwszy, jednak by niczego tutaj Wam nie zaspoilerować, powiem tylko, że przedstawione są tutaj też przy okazji dwa zaburzenia psychiczne – jedno epizodyczne, krótkotrwałe, drugie stałe. Temu pierwszemu autor poświęcił mniej miejsca, jednak cieszę się, że o nim wspomniał, bo to temat, o którym mówi się ciągle za mało. Takie uświadamianie społeczności o problemach w pełni popieram. Drugie zaburzenie oddane jest za to w pełni – całe spektrum zachowań, po którym można je rozpoznać i jak wpływa ono na otaczających go ludzi. Może psychologiem nie jestem, ale od dawna psychologiczne aspekty budzą moje wielkie zainteresowanie, i myślę, że pod tym względem na książkę naprawdę warto zwrócić uwagę. Autor zaburzenia opisał naprawdę solidnie i szeroko, ale tak, że bardzo zgrabnie wpisuje się to wszystko w fabułę. Dla mnie rewelacja!
 
W książce przedstawione są próby dogadania się obydwu rodzin w tej skomplikowanej sytuacji i to właśnie temu poświęcone jest najwięcej miejsca w fabule. Nie zdradzę chyba za wiele (wnioskując po tym, że już od początku lektury w tekście pojawiają się dowody w sprawie), gdy napiszę, że w końcu problem trafia na salę sądową – oczywiście trzeba mieć na uwadze, że na pewno niektóre sytuacje autor nagiął do fabuły, jednak również aspekt prawniczy w tej książce naprawdę mi się podobał. Czytelnik dowiaduje się jakie podejście do takiej sytuacji ma prawo, jak taki problem może zostać rozwiązany prawnie i dlaczego. Poza psychologią aspekty prawnicze to także mój konik, więc autor z takim osadzeniem akcji nie mógł trafić lepiej.
 
Na koniec wspomnijmy o tym lekkim napięciu, o którym wspomniałam na początku, a które sprawia, że książkę określona jest jako thriller. Po pierwsze, czytelnik przez całą lekturę zastanawia się jak ta sprawa faktycznie się rozwiąże, jaki będzie jej finał – przez różne zaskakujące wydarzenia dosyć ciężko zdecydować się na jedną wersję. Po drugie, z jednej strony Pete przedstawia nam się jako czuły i wyrozumiały ojciec, z drugiej dowody w sprawie sądowej wzbudzają pewne wątpliwości – sytuacje które opisuje Pete, w dowodach opisane są całkiem inaczej. Więc co z tego jest prawdziwe? Czy dowody przedstawione są dla niego niekorzystnie czy może to on przedstawia sytuacje inaczej niż było faktycznie? Oczywiście do tego dochodzi jeszcze kwestia dochodzenia w sprawie zamiany chłopców – jak to się faktycznie stało? Czy to była zwyczajna pomyłka czy może coś więcej? To wszystko powoduje, że lektura nie tylko budzi zainteresowanie poprzez ciekawe tematy, które porusza, ale i trzyma czytelnika w fajnym, lekkim napięciu, przez co książki nie chce się odkładać, póki nie pozna się zakończenia historii.
 
Podsumowując, „W błogiej nieświadomości” to thriller z gatunku tych moich ulubionych – mocny nacisk nałożony jest tu na rodzinę i psychologię postaci, wydarzenia są mało dynamiczne, ale naprawdę zajmujące. Tematy ważne i aktualne, przedstawiają problemy, o których powinno się dużo i głośno mówić. Do tego dochodzi jeszcze aspekt prawny całej sytuacji, co dla mnie jest idealnym dopełnieniem całości. Od tej książki oczekiwałam wiele i dokładnie tyle dostałam, co tylko umacnia pozycję JP Delaney wśród moich ulubionych pisarzy tego gatunku. Jeśli i Wy lubicie tego typu powieści, to gorąco zachęcam Was do zapoznania się z tym tytułem!
 
Moja ocena: 8/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Otwarte!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz