listopada 12, 2022

"Bezimienna" Lisa Regan - recenzja patronacka

Autor: Lisa Regan
Tytuł: Bezimienna
Cykl: detektywka Josie Quinn, tom 2
Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska
Data premiery: 09.11.2022
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 304
Gatunek: kryminał
 
Lisa Regan to popularna amerykańska autorka powieści kryminalnych, znana głównie z serii o detektywce Josie Quinn, która w oryginale liczy już 15 tomów, a każdy jest wysoko oceniany. Częsta bywalczyni list bestsellerów w końcu doczekała się tłumaczenia na język polski. Pod koniec czerwca seria wkroczyła na nasz rynek w chronologicznej kolejności – z tomem pierwszy pt. „Znikające dziewczyny” (recenzja – klik!), a w listopadzie, zaledwie kilka dni temu ukazał się tom drugi pt. „Bezimienna”. Ja jednak mogę zagwarantować, że cyklu nie trzeba czytać w takiej kolejności – sama zaczęłam lekturę od tomu drugiego, któremu Kryminał na talerzu ma przyjemność patronować.
 
Fabuła „Bezimiennej” zaczyna się półtora roku po wydarzeniach tomu pierwszego. Josie jest komendantką posterunku w Denton, miasteczku położonym w centralnej Pensylwanii. Prywatnie przygotowuje się do ślubu z Lukiem, choć tak naprawdę nie do końca jest pewna czy Luke tego nadal chce – od kilku miesięcy, od samobójczej śmierci swojego przyjaciela, zachowuje się dosyć odpychająco, nic w domu nie robi, tylko siedzi na kanapie i śledzi nowinki z procesu Mordercy z Autostrady, który oskarżony jest o popełnienie kilkanastu morderstw. Po kolejnej nieudanej próbie rozmowy, do Josie dzwoni jej współpracownik Noah i wzywa ją na miejsce przestępstwa. Szybko okazuje się, że ofiarą jest Misty Derossi – striptizerka, z którą były mąż Josie ją zdradził. Misty została brutalnie pobita, trafiła nieprzytomna do szpitala. Po przeszukaniu jej domu i przesłuchaniu sąsiadów okazuje się, że Misty w ostatnich dniach musiała urodzić – dla Josie to kolejny szok, nie wiedziała nawet, że dziewczyna była w ciąży. Dziecka jednak w domu nie ma, musiało dojść do porwania. Kto i dlaczego pobił Misty i porwał noworodka?
To jednak nie koniec wrażeń na ten dzień. Kiedy Josie zajeżdża pod dom Luke’a na ganku znajduje ślady krwi… Po wezwaniu techników ostrożnie dom przeszukuje – do brutalnej potyczki musiało dojść w kuchni, sporo tam krwi, jednak jej narzeczonego nigdzie nie ma. Jest za to obca dziewczyna, która nieskutecznie próbowała uciec przed Josie… Kim ona jest? Czy to powtórka z rozrywki i teraz Luke ją zdradza? Dziewczyna niestety na razie nic im nie wyjaśni – twierdzi, że nic nie pamięta, nie wie nawet jak się nazywa… O co w tym wszystkim chodzi?
 
Książka składa się z 72 krótkich rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, podąża przede wszystkim za Josie. Narrator jest wszechwiedzący, zatem zradza nam nie tylko wydarzenia, ale i myśli i odczucia postaci. Rozdziały opisujące toczące się linearnie wydarzenia poprzetykane są krótkimi artykułami prasowymi o dziwnych, przypadkowych śmierciach – wypadkach lub samobójstwach, czytelnik jednak długo nie widzi punktów wspólnych tych wycinków… Styl powieści jest prosty, szybki, bezproblemowy, w książce dużo się dzieje, dialogi są częste i sprawne.
 
Muszę przyznać, że tom drugi zdaje się bardziej dynamiczny niż pierwszy – tu od początku cały czas coś się dzieje, każde kolejne przesłuchanie, wezwanie przynosi nowe tropy, nie ma czasu nawet na moment nudy. Przez to, jak i fakt, że część dochodzenia kręci się wokół postaci striptizerki (mocne skojarzenia z Cobenem) książka wydaje mi się dosyć amerykańska, jednak i tym razem u Regan jest wszystko odpowiednio wywarzone – dzieje się dużo i szybko, ale nie na tyle, by czytelnik nie miał czasu się zastanowić nad własnymi hipotezami. Ponadto intryga spleciona jest z wiarygodnych elementów, więc nie ma się poczucia, że książka jest oderwana od rzeczywistości, tak jak czasem mam przy wspomnianym już Cobenie.
 
Tym razem Josie przychodzi się mierzyć z trudną sprawą, która uderza w nią prywatnie – w końcu zaginionym jest jej narzeczony, co do którego zaczyna mieć wątpliwości. Zatem buzują w niej sprzeczne emocje – z jednej strony jest sparaliżowana strachem o to, czy w ogóle Luke jeszcze żyje, z drugiej jest wściekła, że może dała się znowu oszukać. Nie pierwszy raz, choć pierwszy z tym mężczyzną. Czytelnik, który zna tę parę z tomu pierwszego zauważy, jak mocno ich relacje się zmieniły, przez co zaczyna współczuć Josie – jeszcze chwilę temu była przecież na dobrej drodze do szczęścia, teraz jednak pojawił się po raz kolejny niespodziewany i niepożądany zakręt.
Poza wątkiem z Lukiem, jest jeszcze ten z Misty – i tu też Josie nie czuje się w pełni swobodnie, w końcu do kogo jak kogo, ale do Misty ma prawo czuć żal. Czy kobieta wpakowała się w tę sytuację na własne życzenie? Nie da się jednak nie współczuć matce, której dziecko na chwilę po urodzeniu zostało odebrane wbrew woli. Kto mógł zrobić coś takiego? Sprawa jest trudna, tym bardziej, że nawet nie wiadomo, kto był ojcem dziecka.
 
Oczywiście poza Josie w tomie drugim pojawia się grono postaci znane ze „Znikających dziewczyn”: policjant Noah, Misty, dziennikarka Trinity i siostra Luke’a. Ich nieznajomość oczywiście nie przeszkadza w zrozumieniu tego tomu, ale tym, którzy czytają w kolejności chronologicznej na pewno doda do lektury smaczku. Po wydarzeniach z tomu pierwszego część starych policjantów została zastąpiona nową gwardią, więc pojawiają się też nowe osoby, w tym druga postaci kobieca, z którą Josie będzie miała przyjemność współpracować.
 
„Bezimienna” to jedna z tych książek, z których fabuły trzeba zdradzić jak najmniej, więc nawet nie będę próbować umówić tu tematów, na które wraz z biegiem lektury trafiamy. Jestem jednak pewna, że zagadka Was mocno zaskoczy, mamy sporo twistów fabularnych, które naprawdę ciężko przewidzieć zawczasu. Ciekawość czytelnika podbijają dodatkowo te fragmenty pozornie niezwiązanych z resztą wydarzeń artykułów i ciągła relacja z procesu Mordercy z Autostrady. Tyle tematów, w jaki sposób się łączą?
 
Podsumowując, „Bezimienna” to satysfakcjonująca odsłona amerykańskiego kryminału. To dobra rozrywka, której tempo podkręcone jest tak, że trudno się od książki oderwać, a jednak emocje postaci i tak są dobrze oddane – czujemy niepokój głównej bohaterki, lęk o losy niemowlęcia i Luke’a. Nie jest to może lektura, która zmusi do głębokich refleksji, ale szczerze – przecież nie takie są założenia tego gatunku. Ja jestem lekturą usatysfakcjonowana i z ciekawością sięgnę po kolejny tom tej serii! Josie to bohaterka, do której czytelnik chce wracać.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.

Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz