listopada 14, 2022

Kilka pytań do... Beaty i Eugeniusza Dębskich, autorów cyklu o Tomaszu Winklerze

Jak pisze się książkę we dwoje i czym Dębscy kierują się, gdy podczas procesu twórczego dochodzi do spięć, czy cykl był planowany już w 2014 przy premierze "Dwudziestej trzeciej" i jaka była pierwsza myśl, która skłoniła autorów jej napisania, co wspólnego łączy Dębskich z ich głównymi postaciami i ... dlaczego straż pożarna we Wrocławiu ma teraz kupę roboty? 😉
Zapraszam na rozmowę z autorami!

fot. Łukasz Giza
Beata i Eugeniusz Dębscy notka biograficzna:
Eugeniusz Dębski ma na swoim koncie przeszło 100 opowiadań i ponad 20 powieści, z których część doczekała się przekładów na języki rosyjski, czeski, węgierski i niemiecki. Uhonorowany Śląkfą, był też kilkukrotnie nominowany do Zajdla, najważniejszej polskiej nagrody dla twórców literatury fantastycznej. Beata Dębska jest absolwentką Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, na co dzień prowadzi biuro doradztwa podatkowego. Oboje mieszkają we Wrocławiu, a na Dolnym Śląsku rozgrywa się akcja ich cyklu kryminalnego cyklu o detektywie Tomaszu Winklerze. W 2021 roku ukazały się trzy tomy serii: „Dwudziesta trzecia”, „Zimny trop” oraz „Szwedzki kryminał”.

Kryminał na talerzu: „Śmierć druga” to już czwarty tom cyklu o detektywie Tomaszu Winklerze, który razem ze swoją babcią Romą rozwiązuje zagadki kryminale. Książka właśnie teraz świętuje swoją premierę, więc naszą rozmowę muszę zacząć od tradycyjnego pytania na moim blogu: jak się Państwo czują oddając ten tytuł w ręce czytelników?

Beata i Eugeniusz Dębscy: Zadowoleni i usatysfakcjonowani. Wydaje nam się, że osiągnęliśmy zamierzony efekt: czytelnicy leżą pokotem, honorary leją się szeroką strugą, adrenalina wybija okna od środka mieszkań, straż pożarna we Wrocławiu ma kupę roboty, ale to dobrze, bo już emocje z powodu serialu “Wysoka woda” opadły i strażacy się nudzą. Generalnie - czujemy się standardowo, udało się zrealizować projekt i zrobić to tak, żeby czytelnik emocjonował się na całego - mamy już pierwsze meldunki potwierdzające to. Następnie przestaje on ogryzać paznokcie, lać łzy i pozbywać się rozgryzionego szkliwa, i czeka na kolejny tom. Tak to sobie zamierzyliśmy.


Seria o Winklerze rozpoczęła się książką pt. „Dwudziesta trzecia”, która na naszym rynku wydana była po raz pierwszy w 2014 roku, a dopiero 7 lat później została wznowiona jako początek serii. Czy pisząc „Dwudziestą trzecią” planowali już Państwo stworzyć z niej cykl czy pomysł przyszedł później?

Początkowo miał to być debiut w kryminale. Nie wiedzieliśmy, czy rzeczywiście to gatunek dla nas. Jednak po pierwszym wydaniu, nie czekając jeszcze na opinie czytelników i wydawcy, już powstawał “Zimny trop”. Pokochaliśmy naszych bohaterów i oceniliśmy ich na duży potencjał. Intuicja nas nie zawiodła.


Kolejne tomy serii ukazywały się już stosunkowo szybko, aktualnie na rynku mamy już cztery tomy, a ile ich będzie? Czy cykl jest rozplanowany na konkretną liczbę tomów czy jest to raczej sprawa płynna?

Nie planowaliśmy i nie planujemy elementów cyklu. Ile wytrzyma dysk-papier-klawiatura i nasze umysły. Dopóki będzie zapotrzebowanie, chęć wydawcy, dopóki pod naszymi oknami ciągle będzie stał rozentuzjazmowany tłum czytelników i modlitewnie unosił ręce w błaganiu “Romy! Tomka! Krwi-i!”. No i dopóki pokrętne umysłowe zwoje wydawać będą interesujące, nieszablonowe i intrygujące i nawet, nie bójmy się tej funkcji - pouczające historie, dopóty na półkach księgarskich z literą D będą Dębscy.


Takie pytanie przeważnie zadaję później, ale nie wiem czy na naszym rynku znajdziemy drugie takie małżeństwo jak Państwo, tworzące wspólnie powieści kryminalne. Tak więc wszyscy jesteśmy ciekawi jak wygląda taka wspólna praca, jak pracuje się we dwójkę, mają Państwo ścisły podział obowiązków nad każdą książką? Dochodzi czasem do spięć o to jak potoczyć ma się fabuła czy raczej książka powstaje w pełni pokojowo? 😊

Spięcia i  być muszą, my się ich nie boimy. Cztery tomy zrealizowane i kolejne w zamysłach - raczej nie wskazuje to na jakieś zatory nie do przebycia. Dla obojga z nas sygnał i iskry są znakiem, że należy w tym miejscu zastopować, pomyśleć, przekonać partnera albo siebie, rozważyć problem z wielu stron i wybrać to, co najlepsze nie dla ego Dębskiego czy ego Dębskiej, tylko dla serducha czytelnika.


Na pewno już nieraz byli Państwo o to pytani, ale myślę, że czytelnicy Kryminału na talerzu mogliby mi nie wybaczyć, gdybym i ja nie spytała: skąd w ogóle pomysł na głównych bohaterów serii? Szczególnie nasze myśli kierują się tu ku babci Romie, która jest postacią mocno nieszablonową.

Od postaci się zaczęło. Może o pół cala wyprzedziła ich myśl: “Napiszmy dobry soczysty kryminał, z jajem, emocjami, przygodami. Relaksujący. Sprężmyż się!”. Gdy ochłonęliśmy od tej jakże emocjonującej myśli, zrodziły się nowe: kto, jak, po co? No i tak krok po kroku, jeżdżąc na wywczasy do naszego domku letniskowego, połykając kolejne kilometry, zamiast psioczyć na złośliwych tirowców, podrzucaliśmy sobie przemyślenia: blondyn? Szatyn? Wysoki? Dowcipna? Złośliwa? Karateczka? Baletnica? Tak się wykuwały życiorysy naszych bohaterów. Oczywiście, w miarę rozwijania intryg musiały się pojawiać postacie drugoplanowe, pierwszoplanowe na długo i na chwilę, kandydaci do kostnicy i do medali. I tak dalej…


To teraz chwilę pomówmy o „Śmierci drugiej”. Jest to kryminał, który porusza od kilku lat dosyć głośne zagadnienia społeczno-polityczne. Skąd pomysł na taką fabułę?

Literatura wagonowa, gatunkowa, rozrywkowa i kryminalna zwłaszcza nie musi, a nawet nie powinna być abstrakcyjną. Sherlock Holmes mógł sobie pozwolić na bycie “neutralnym”, świadczyć usługi bogatym, zatrudniając biedotę do prostych działań. Marlowe, chciał tego czy nie, już był krytykiem ustroju i sytuacji społecznej, w jakiej żył i działał. Nasz detektyw nie jest głupkiem, który nie widzi co się dokoła niego dzieje, zwłaszcza, że żyje w dzielnicy ludzi leciwych raczej, z określonymi poglądami i przepisami na życie. Tymczasem życie owo pisze swoje scenariusze i należałoby, jeśli się nie chce być jakimś nieudolnym cherubinem, wziąć się do roboty, choćby cuchnęło i paliło. Winkler jest odmianą rycerza z małymi skazami, skazanym na działania wbrew, często, tak zwanej opinii powszechnej czy społecznej. Skoro dzieją się niedobre rzeczy w bliskiej okolicy - trudno, trzeba się za nie brać!


Czytając tę książkę nie mogłam nie zwrócić uwagi na styl w jakim jest pisana. Mieli Państwo frajdę z jej pisania, prawda? A przynajmniej takie fluidy wyczułam podczas lektury 😊 Ogólnie jest to lektura dostarczająca dużo emocji, miałam nawet moment, w którym zakręciła mi się w oku łezka.

No to coś nam nie wyszło, bo miały się lać słone strumienie, a nie jedna łezka! Może za dużo było naszej przyjemności? Ogólnie i generalnie, piszemy nie dla kasy, dla własnej frajdy, na pewno. Staramy się wydumać coś, czego jeszcze nie było, albo było mało, albo było dawno. Usiłujemy podarować… pardon: sprzedać towar oryginalny Made By Dębscy i nie wstydzić się. Przypominam sobie też powiedzonko z czasów okołodebiutowych swoich: “Tylko grafoman nie cierpi gdy pisze”, my nie cierpimy, my uważamy, że cierpienie autora przenosi się na czytelnika i to wzmocnione. Dlatego się bawimy. To jest nasz najczęstszy wpis nad autografem: “Baw się co najmniej tak dobrze, jak my pisząc”.


Czy w tym tomie jakieś zagadnienie, jakiś fragment przysporzył Państwu trudności?

W każdym tomie są podobne problemy, z zapamiętaniem kto i co. Jakie fajki pali Roma, a jakie Tomasz, jakie ma wykształcenie Iwa, która sąsiadka Winklerów jest najbardziej wścibska… Czytelnik nie zdaje sobie sprawy, ale my musimy trzymać w głowach dość dokładne życiorysy kilkuset osób, te życiorysy w postaci okrojonej wchodzą do akcji, ale żeby postacie były sensowne, krwiste, barwne, wiarygodne muszą mieć więcej za sobą i w sobie niż tylko krótkie info, że Rabek to pospolity złodziejaszek.


Co było najlepsze podczas tworzenia tego tomu, co najlepiej będą Państwo wspominać?

Chyba to, że wiele w tej części jest wynikiem sugestii naszych wiernych czytelników. Bardzo szanujemy ich uwagi i pomysły. Postulat “więcej Romy” został wypełniony. Udało się chyba w nienachalny sposób wspomnieć o kilku bolączkach naszej rzeczywistości, nie ujmując nic kryminalnemu tempu.


W tym tomie, jak i w całej serii, życie prywatne głównych bohaterów odgrywa w fabule istotną rolę. Czy jakieś ich nawyki zaczerpnęli Państwo z własnej codzienności?

Chętnie bym nadal palił Camele, gdybym się nie bał nowotworu. Koniaczek i naleweczki są, jak wiadomo, nieszkodliwe, więc stosujemy, na równi z winem czerwonym. Odżywianie ze smakiem zajmuje sporo miejsca w naszej kuchni i naszym życiu, a poza tym jesteśmy równie urodziwi, odważni, sympatyczni, kompetentni i kochani jak Roma, Tomasz z Iwą i Kropka.


Jak długo powstał ten tom i czy jest to normalny okres czasu jaki poświęcają Państwo na jedną książkę czy odbiega od normy?

Jednoznaczna odpowiedź jest trudna, bo nie prowadzimy notatek, a należałoby zaznaczyć na osi czasu pierwszą myśl, rozdmuchiwanie fabuły, dorzucanie personaży, sytuacji, dialogów, aż po ostatnią kropkę, którą, tradycyjnie u nas, stawia Beata. Myślę, że trwało to rok, plus minus trzy miesiące?


Nad czym teraz Państwo pracują?

Rodzi się kolejna powieść. Nie piąty Winkler, ten jest w dość dokładnych planach i konspektach. To będą okolice Tomasza, ale tylko okolice. Z innym nieco składem osobowym, niekoniecznie ludzkim. I tyle o Tym!


To teraz pomówmy trochę o sprawach bardziej osobistych. Jak lubią Państwo spędzać czas, jaki jest najlepszy przepis na relaks?

Generalnie najlepiej, choć niewystarczająco często, wypoczywamy na swojej ziemi w domku letniskowym. Wypoczynek polega na zbieraniu liści, obcinaniu gałęzi, kopaniu, pieleniu, podlewaniu, naprawach, poprawkach napraw, zbieraniu deszczówki i dystrybuowaniu onej, zbieraniu grzybów i konserwacji ich, spacerach i wydłużonym śnie. Chętnie podróżujemy po Europie, pandemia nieco to zmieniła, ale niedawno udało nam się spędzić tydzień we Francji i pozwiedzać trochę.


Ulubione miejsce na Ziemi?

Właśnie ten Mikorzyn i Madera - wyspa wiecznej wiosny. Tam moglibyśmy mieszkać.


Jak wygląda Państwa biblioteczka, jakich gatunków, autorów znajdziemy tam najwięcej?

Jest regał p.t. “Izba Pamięci Eugeniusza Dębskiego” i są inne półki. Ja czytam głównie beletrystykę, reportaże i ostatnio kryminały polskich pisarzy. Nie żeby podglądać konkurencję, bo okazuje się, że to nie są konkurenci tylko serdeczne koleżanki i koledzy. Diabelnie zdolni, dowcipni i życzliwi. Znajdziecie u nas Anię Rozenberg, Martę Guzowską, Macieja Siembiedę, Roberta Małeckiego, Mieczysława Gorzkę, Marka Stelara, Bartosza Szczygielskiego, Wojciecha Chmielarza i wielu innych  “kryminalistów”, którym kibicujemy. EuGeniusz czyta głównie kryminały i sensację. Oboje zakochaliśmy się w serii Micka Herrona o grupie brytyjskich szpiegów. Czytamy na czytnikach, zatem półki ostatnio to półki wirtualne, nie kurzą się 😉


I teraz już pora na ostatnie, obowiązkowe pytanie na moim blogu – co najbardziej lubią Państwo jeść?

ED: Ja pierogi ruskie, ale mojej żony! I pielmieni. I swoje ragout. czemu daję wyraz na ostatnich stronach “Śmierci drugiej”.
BD: Ja uwielbiam kuchnię mojej mamy z tradycyjną pomidorową - najlepszą na świecie i ragout EuGeniusza w wersji wegańskiej.


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz