marca 23, 2023

"Grób matki" Lisa Regan - recenzja patronacka

Autor: Lisa Regan
Tytuł: Grób matki
Cykl: Josie Quinn, tom 3
Tłumaczenie: Edyta Masełko-Łaciok
Data premiery: 22.03.2023
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 312
Gatunek: kryminał
 
Lisa Regan to amerykańska pisarka znana przede wszystkim z cyklu kryminalnego z Josie Quinn. Debiutowała w 2012 roku i przez sześć pierwszych lat wydała pięć powieści – cztery zaliczane jako dwa różne cykle i jedną powieść osobną. W 2018 roku narodziła się Josie Quinn i od tego czasu autorka zaczęła publikować powieści zdecydowanie częściej – aktualnie ukazują się trzy tomy na rok. Zatem na rynku amerykańskim z Josie czytelnicy mieli okazję spotkać się już aż szesnaście razy! Autorka przyznaje, że pomysłów na dalsze tomy jej nie brakuje i zakłada, że dobije do liczby trzydziestu pięciu. Polski czytelnik z Josie, jak i z piórem Lisy Regan, po raz pierwszy mógł się spotkać dopiero w roku poprzednim – latem ukazał się tom pierwszy serii „Znikające dziewczyny” (recenzja – klik!), jesienią otrzymaliśmy również tom drugi pt. „Bezimienna” (recenzja – klik!). We wiosnę 2023 wkroczyliśmy z tomem trzecim pt. „Grób matki”, na ten rok przewidziana jest także premiera tomu czwartego.
 
Historia „Grobu matki” toczy się pół roku po wydarzeniach z tomu poprzedniego. Josie przywykła już do nowej sytuacji, bardzo przywiązała się do małego Harrisa, dziecka jej byłego męża, więc chętnie pomaga Misty w opiece. W czasie jednej z takich wizyt dzwoni jej telefon – to jakiś mężczyzna odpowiada na anons zamieszczony w internecie… Okazuje się, że Josie od ponad miesiąc nękana jest tego typu dziwnymi sytuacjami, ktoś ewidentnie ją prześladuje. Policjantka łączy to z aresztowaniem miejscowego biznesmena, który okazał się narkotykowym bossem, więc zakłada, że działanie ukierunkowane jest na to, by ją ukarać poprzez uprzykrzenie jej życia. Czy ma rację? Josie nie ma za wiele czasu, by się nad tym zastanawiać, gdyż właśnie dostali nowe wezwanie – w lesie położonym przy parkingu dla przyczep kempingowych dwóch chłopców bawiąc się w wojnę podczas robienia okopów natknęło się na ludzkie kości… Po bliższych oględzinach lekarza sądowego okazało się, że ofiarą była młodziutka dziewczyna, którą ktoś zamordował poprzez uderzenie w głowę. Przez pewną wadę genetyczną szybko dochodzą do tożsamości ofiary – to Belinda Rose. Informacja ta wprawia Josie w osłupienie – przecież tak nazywa się jej matka! Co prawda od lat nie utrzymuje z nią kontaktów, ale jest pewna, że kobieta żyje… Jednak czy możliwe jest, że dwie osoby w podobnym wieku o tym samym imieniu i nazwisku mieszkały w tym samym miasteczku? Wygląda na to, że przed Josie trudne śledztwo, które będzie wiązało się z grzebaniem w przeszłości jej własnej rodziny…
 
Książka składa się z prologu i 82 krótkich rozdziałów, w których wydarzenia toczące się współcześnie przeplatane są z retrospekcjami z dzieciństwa Josie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator podąża za Josie dzieląc się z czytelnikiem nie tylko wydarzeniami, ale również uczuciami głównej bohaterki, choć, jak przystało na amerykański kryminał, nie robi tego w sposób wylewny. Styl powieści jest dynamiczny, dosyć prosty i spójny, dialogi żywe i realistyczne. Całość czyta się szybko, rytmicznie i przyjemnie.
 
Jak podkreśliłam na wstępie, „Grób matki” to trzeci tom cyklu kryminalnego, jednak ważna informacja jest taka, że każdy tom pisany jest tak, by dało się go czytać jako osobną powieść. Ja jednak poprzednie dwa tomy mam przeczytane, więc z pewnością kilka razy będę do nich ten najnowszy porównywać. Porównanie pierwsze – w „Grobie matki” po raz pierwszy tak dokładnie przyglądamy się przeszłości Josie. Dzięki retrospekcjom dowiadujemy się jak wyglądało jej dzieciństwo – a nie były to dobre czasy. Jej matka uzależniona od używek nigdy tak naprawdę się nią nie przejmowała, nigdy nie zapewniła jej ciepłego, pełnego dobrych uczuć domu. Josie od samego początku była więc zdana na siebie, nic więc dziwnego, że teraz jak osoba dorosła nie umie prosić o pomoc, nie potrafi nawet sama przed sobą przyznać, że może takowej potrzebować. Teraz w końcu możemy przyjrzeć się kiedy dokładnie ta skorupa powstała i jakieś źródła mają traumy bohaterki, z którymi do teraz się boryka. Co więcej, teraz, w aktualnych wydarzeniach, Josie znowu musi przejść pewną przemianę – obserwujemy ją w momencie, gdy dowiaduje się, że prawdopodobnie to, co wiedziała o najbliższej (przynajmniej w teorii) osobie, może być jednym wielkim kłamstwem. Całe jej dzieciństwo, mimo że tak traumatyczne, może okazać się czymś innym, niż do tej pory myślała. To jakby wstrząs od postaw, od fundamentów, które były bazą do dorosłej wersji Josie. Czy bohaterka jest na tyle twarda, by to wytrzymać i nadal pozostać tym, kim jest? Mimo że cały czas stara się wszystkim pokazywać od tej niezależnej strony, to jednak przez jej wnętrze przechodzi teraz prawdziwe tornado…
„- Kim była pani matka? (…)
Jedyna osoba, która wiedziała, że jej matka nie była tą, za którą się podawała, zmarła, pozostawiając Josie z niczym.
- Nie wiem – odparła w końcu komendantka. Nie mam bladego pojęcia, kim ona była.”
Oczywiście Josie nie występuje cały czas solo, przy jej boku stoi Noah, jej współpracownik, podwładny, który od początku przejawia do niej słabość. Teraz i tej relacji przyglądamy się trochę bliżej. Jest też dziennikarka Trinity oraz wspominana już Misty z sześciomiesięcznym synkiem i choć obydwie kobiety w tym tomie nie odgrywają specjalnie dużych ról, to są jakby zakotwiczeniem głównej bohaterki, w tym, co jest teraz. Nie da się jednak ukryć, że Josie w tym tomie kradnie cały show.
 
Akcja powieści toczy się dynamicznie, pełna jest zaskoczeń i twistów fabularnych. Tak jak w dwóch poprzednich, tak i w tym tomie dużo się dzieje, tym bardziej, że fabuła skupia się niejako na dwóch sprawach – zamordowanej Belindy, która prawdopodobnie w jakiś sposób wiąże się z matką Josie i prowadzi nas do dzieciństwa bohaterki oraz z prześladowaniem, którego ofiarą pada. Jednak, jak od początku tego cyklu podkreślam, szybkie tempo akcji nie jest tu bezmyślne – nie chodzi o to, żeby zaskoczyć czytelnika jak najczęściej nieważne jak dużym kosztem reszty historii, a o to, by zapewnić świetną, zajmującą rozrywkę, która nie jest pozbawiona kilku momentów skłaniających do refleksji – nad tym, jak mocno dzieciństwo wpływa na człowieka, jaką rolę w życiu odgrywają więzi rodzinne i dlaczego świat ciągle jest tak nieczuły na krzywdy dzieci. Tematów oczywiście jest więcej, ale nie będę Was pozbawiać przyjemności ich samodzielnego odkrycia.
„Owszem, był dla niej dobry, rozumiał też, że matka znęca się nad nią, a jednak nie zdecydował się jej pomóc w tej sytuacji. Na świecie żyło wielu ludzi podobnych do Igły. Ludzi, którzy dostrzegali, że inni mają kłopoty, a jednak instynkt samozachowawczy ostatecznie wygrywał z ich poczuciem sprawiedliwości.”
Podsumowując, fabuła „Grobu matki” mocno, mocniej niż dotychczas, osadzona jest na kreacji postaci Josie Quinn. To ona znajduje się w pełnym świetle, przyglądamy się jej zarówno w czasie dzieciństwa, jak i teraz, kobiecie dorosłej, która nagle atakowana jest z wielu stron równocześnie. To naprawdę udana kreacja postaci – osadzona w ramach detektywa z trudną przeszłością, z problemami emocjonalnymi, a jednak żywa i dynamiczna. Tak samo akcja powieści – dobrze trzyma się ram gatunkowych, intryga jest bogata i poprowadzona naprawdę sprawnie. Całość czyta się naprawdę dobrze, to fajna, zajmująca rozrywka, która niesie z sobą trochę głębszych tematów do przemyślenia po zakończeniu lektury. Rozrywka na poziomie! Przy takich książkach mogę odpoczywać 😊
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz