lipca 13, 2023

"Ataraksja" Tomasz Żak

Autor: Tomasz Żak
Tytuł: Ataraksja
Data premiery: 12.07.2023
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 336
Gatunek: powieść kryminalna / obyczajowa / historyczna
 
Nazwisko Tomasza Żaka stało się znane czytelnikom wiosną 2021 roku, kiedy to na rynku pojawił się jego zaskakujący debiut literacki „Trzydziestka”. Sama miałam w planach tę lekturę, jednak skusiłam się na nią nieco później, latem, po spotkaniu literackim z tym autorem, w jakim brałam udział na Targach Książki w Warszawie. Autor okazał się rozgadanym, zabawnym młodym człowiekiem, który o rzeczach, które go ciekawią, potrafi opowiadać w sposób mocno entuzjastyczny – i takie też są jego książki, pisane dynamicznym, żywym młodzieżowym językiem, w których nie ma tematów tabu. „Ataraksja” to jego trzecia powieść, jednak dosyć różniąca się od dwóch poprzednich. Dlaczego? O tym za chwilę.
 
Akcja „Ataraksji” rozpoczyna się w drodze z Poznania do Jastrzębia-Zdroju. To pierwsza wyprawa do tego miasta Wacława Wolfa, 41latka, który został spadkobiercą ciotki, o której istnieniu nawet nie wiedział. Właśnie jedzie dowiedzieć się co mu zapisała, to ma być szybka, niespecjalnie coś znacząca wyprawa. Wacław w trasie lekko przysypia, dlatego kiedy jakieś auto spycha go z drogi, nie jest pewny czy tak naprawdę do tego doszło – a może po prostu zasnął i sam spowodował wypadek? Na szczęście po nocy w szpitalu może wziąć się do załatwiania spraw. Najpierw wizyta u notariusza – okazuje się, że ciotka Sabina zostawiła mu wszystko. Gdy mężczyzna wraca do hotelu zaczepia go tam 25letnia, wytatuowana dziewczyna – mówi, że ma do niego propozycję. Przedstawia się jako blogerka, która pisze o zmarłych, a ciotka Wacława zaciekawiła ją wyjątkowo mocno – podobno zginęła w wyniku wybuchu butli z gazem, a w ruinach jej domu znaleziony został sejf... Klementyna dzięki znajomościom ma go u siebie w domu, więc namawia Wacława, by razem go obejrzeli. Wacław niechętny, by grzebać w historii rodziny, ostatecznie się zgadza, trochę dlatego, że potrzebuje chyba towarzystwa – ostatnio zdaje mu się, że ciągle go ktoś śledzi, więc może zaczyna popadać w paranoję?
„(..) największymi potworami zawsze są ludzie. Zwykli, najzwyklejsi ludzie.”
Książka rozpisana jest na pięć części, które naprzemiennie przedstawiają czasy współczesne i przeszłe. W sumie składa się z 27 rozdziałów i czterech fragmentów z listami z przeszłości. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który w czasach współczesnych skupia się równie mocno na zdarzeniach, co na emocjach Wacława, a w czasach przeszłych traktuje sprawę szerzej, opowiada w równym stopniu o kilku bohaterach. Styl powieści również dopasowany jest do czasów – w części współczesnej język jest bardzo młodzieżowy, pełen wtrąceń i dygresji na tematy hipotetyczno-filozoficzne (najwięcej o życiu jako symulacji komputerowej), a wypowiedzi Klementyny są mocno nastolatkowe i często dziwnie radykalne. W tych fragmentach sporo jest też wypowiedzi pisanych gwarą śląską, co na pewno dodaje lekturze sporo atrakcyjności. W częściach z historią z przeszłości język jest dużo bardziej uniwersalny, zwyczajniejszy, czytelnik nie będzie miał problemów ze zrozumieniem wypowiedzi. Język listów, które pochodzą z czasów jeszcze dawniejszych niż części z przeszłości, jest delikatnie stylizowany na dawny. Muszę przyznać, że z początku do tego młodzieżowego stylu musiałam się przyzwyczaić, choć przecież już czegoś takiego się spodziewałam – w podobny sposób autor pisał w swoich poprzednich książkach. Z początku wyłapałam też dwa przeoczone przez korektę błędy, co trochę mnie zmartwiło – na szczęście później było już tylko lepiej, a lektura okazała się lekka i przyjemna pod względem stylistycznym.
„(...) czy tym masz udar? Weź nie miej, ja się nie znam na pierwszej pomocy! W sumie to się nie znam na żadnej!”
Bo pod względem fabularnym, to nie jestem pewna, czy można ją określić jako lekką – przedstawia wydarzenia dosyć tragiczne w obydwu czasach. W teraźniejszych postacie obarczone są traumami, o których w końcu nam opowiadają i nie są to wesołe fragmenty. W przeszłości historia skupia się na okresie PRL-u, w szczególności na roku 1981, kiedy to doszło do akcji protestacyjnych w jastrzębskich kopalniach, których finał był tragiczny. My przyglądamy się jednej rodzinie, temu jak te wydarzenia na nią wpłynęły. I to też ciężko zaliczyć do wesołych historii, sama przynajmniej dwa razy miałam łzy w oczach.
No właśnie, ta historia z przeszłości wydaje się mocno osadzona w prawdziwej historii Śląska. Autor dokładnie opisuje losy tego regionu w powojennym okresie, co jest naprawdę ciekawym akcentem. Myślę też, że dobrze, że skupił się głownie na jednym dużym wydarzeniu, bo dzięki temu historia przedstawiona jest dokładnie, szczegółowo, oddaje tragizm zdarzeń.
„Mówić można wiele, słowa to pusta, nieszkodliwa amunicja. Prawdziwa siła, jedyna siła jest w czynach.”
Ogólnie miasto, w którym toczy się historia, odgrywa również bardzo ważną rolę. Przedstawione jest bardzo przyjemne, bohaterowie chętnie korzystają z jego atrakcji, co trochę odczarowuje obraz Śląska jaki zdaje się panować wśród Polaków. Autor podkreśla, że jest przyjemnie, zielono i czysto, a miasto jest przyjazne mieszkańcom. Lubię, gdy miejsce akcji jest dobrze opisane, gdy już równie ważnym elementem powieści co postacie, a tu zrobione jest to bardzo dobrze.
„Przyjechałem tu z głową pełną stereotypów, a większość z nich została bardzo szybko zburzona.”
Nie mogę też odmówić autorowi ciekawych kreacji postaci, choć przyznam, że akurat Klementyna budziła we mnie mieszane odczucia – to bohaterka, która nie boi wyrażać swoich bardzo radykalnych opinii, nie hamuje się i nieraz śmieje się z innych, co czasami budziło mój prywatny sprzeciw. Jest to bohaterka mocno specyficzna również pod względem wyglądu i zainteresowań, na pewno nie zalicza się do postaci bezpiecznych 😉 Wacław z kolei stoi po drugiej stronie charakterologicznej. Jest człowiekiem spokojnym, wycofanym, który wręcz panicznie boi się tego, co myślą o nim inni. On też pod wpływem Klementyny przechodzi pewną przemianę, zaczyna trochę więcej wierzyć w siebie, a trochę mniej przejmować się tym, co myślą inni - i w jego wypadku akurat jest to zmiana na lepsze.
„Wyglądała, jakby każda część jej ciała cieszyła się w inny sposób, jakby miała zaraz wybuchnąć z ciekawości.”
Intryga kryminalna potraktowana jest dosyć spokojnie, pierwsza połowa książki to w sumie bardziej powieść obyczajowo-historyczna niż powieść kryminalna. W drugiej połowie dochodzi trochę wątków sensacyjnych, delikatnie kryminalnych, jednak tym, co historię spaja w całość, jest po prostu rodzinna tajemnica.
„(...) dobrze wiedziała, że dzieci nie kocha się tak samo, w rodzicielstwie nie istnieje równouprawnienie. Zawsze któreś z nich zajmuje więcej miejsca w sercu, zawsze któreś jest tym, które sprawia, że uśmiech sam się pojawia.”
Myślę, że na koniec warto też krótko wspomnieć o tematach, jakie się przez powieść przewijają. Traumy, poczucie winy, niewyjaśnione sprawy z przeszłości to coś, co mocno obciąża bohaterów tej książki. Wacław szuka swojej drogi, zastanawia się kim tak naprawdę jest i co go tak naprawdę określa – to ciekawe zagadnienia, bo czy to gdzie są nasze korzenie i skąd się wywodzimy naprawdę może zaważyć na tym, kim jesteśmy? Ważny jest też wątek fanatyzmu, przesadnej wiary we własną nieomylność, własną wielkość, co przyćmiewa to, co naprawdę ważne i prowadzi do tragicznych konsekwencji.
„Czuł jego strach, a strach potrafi być potężną bronią. Strach i kompleksy. Tak mu zawsze mawiał ojciec. Uważaj na tych, w których zobaczysz choćby namiastkę lęku.”
Podsumowując, „Ataraksja” to powieść kryminalno-obyczajowa, w której ważne jest miejsce akcji i wydarzenia z przeszłości opisujące historie prawdziwe, historię Śląska. To powieść o korzeniach, o poszukiwaniu tego, co nas określa, o miejscu na Ziemi, które przez historię jest dla nas ważne. Pisana lekkim, młodzieżowym językiem, czasem może i uciekająca się do delikatnego banału, który i tak tu dobrze pasuje – sama byłam zaskoczona tym, ile razy się przy tej powieści wzruszyłam! To dobra książka, którą czyta się lekko i przyjemnie, choć tematycznie jest poruszająca. Podobało mi się!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SQN.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz