Autor: J.D. Robb
Tytuł: Cienie i śmierć
Cykl: Oblicza śmierci, tom 51
Tłumaczenie: Bogumiła Nawrot
Data premiery: 17.05.2023
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 448
Gatunek: kryminał
J.D. Robb to kryminalny pseudonim jednej z
najpopularniejszych amerykańskich pisarek – Nory Roberts. Powstał w roku 1995,
wraz z pierwszym tomem serii Oblicza śmierci pt. „Dotyk śmierci”. Mimo że seria
pierwotnie składać miała się z zaledwie trzech tomów, to czytelnicy przyjęli ją
tak entuzjastycznie, że autorka zdecydowała się kontynuować przygodę z Eve
Dallas i jej partnerem Roarke’m. Na ten moment, po niecałych trzydziestu latach
od debiutu, seria liczy już 56 tomów, dwa kolejne mają już zapowiedzianą
orientacyjną datę premiery. Na polskich półkach księgarskich seria zaczęła
ukazywać się dwa lata później niż w oryginale i teraz też dzieli nas podobna
różnica – właśnie świętowaliśmy premierę tom 51., na sierpień zapowiedziany
jest tom 52. Cechą charakterystyczną tego cyklu, jest to, że historia toczy się
w niedalekiej przyszłości, teraz to już jakby alternatywna rzeczywistość do
naszej ze względu na to, że technologia rozwija się nieco inaczej niż autorka
przewidziała rozpoczynając ten cykl.
Sama z serią Oblicza śmierci zapoznałam się dopiero w tym
roku i nie, nie nadrabiałam pięćdziesięciu książek – rozpoczęłam od tomu
jubileuszowego „Złota śmierć” (recenzja – klik!), który spodobał mi się na
tyle, że postanowiłam kontynuować przygodę z tą serią. Zatem bez obaw, sama
sprawdziłam, że można czytać każdy jej tom jak powieść osobną.
Historia „Cieni i śmierci” toczy się w maju 2061 roku w
Nowym Jorku. W Washington Square Park znalezione zostało ciało kobiety w
okolicach trzydziestki, która od razu zostaje zidentyfikowana jako Galla
Modesto, spadkobierczyni włoskiej firmy winiarskiej znanej na arenie
międzynarodowej. Została zaatakowana nożem, widać, że działanie było celowe, a
Roarke, który wraz z Eve zjawił się na miejscu przestępstwa, od razu
zorientował się kto tego dokonał – to Lorcan Cobbe, aktualnie zabójca na
zlecenie, kiedyś dublińczyk, który twierdził, że jest przyrodnim bratem
Roarke’a... Oczywiście Eve wraz ze swoim zespołem śledczych muszą wytropić
tego, kto zabójstwo zlecił, jednak szybko okazuje się, że przed nimi większy
problem – Cobbe został w Nowym Jorku, wygląda na to, że w końcu będzie chciał
wyrównać rachunki z Roarke’m. A czy nie najlepszą formą zemsty jest
skrzywdzenie jego bliskich? Wygląda więc na to, że nie tylko Roarke może być w
niebezpieczeństwie...
Książka składa się z 21 rozdziałów i epilogu. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, podąża w przeważającej
mierze za Eve, jednak zdarzają się fragmenty opowiadające o tym, co dzieje się
z Roarke’m czy z gospodarzem ich domu Summersetem. Narrator skupia się przede
wszystkim na oddaniu tego, co widzi, jednak ewidentnie jest wszechwiedzący,
gdyż w opowiednich momentach przytacza też zdarzenia z przeszłości bohaterów.
Styl powieści jest prosty, zdania krótkie, dialogów jest dużo i prowadzone są
bardzo przyjemnie, momentami nawet z delikatnie uszczypliwym zabarwieniem
humorystycznym. Językowo na pewno jest to książka, przy której można się po
prostu dobrze bawić, nie trzeba się wysilać, ani też obawiać nadmiernych
wulgaryzmów.
W tej serii podoba mi się to, że trzyma się klasycznych
założeń gatunku – historie nie są specjalnie krwawe, a fabuła skupiona jest
mocno na zagadce, szukaniu dowodów i przepytywaniu świadków. Tym razem intryga
jest dużo bardziej personalna, bo uderza w osobę najbliższą dla naszej głównej
bohaterki, zatem teraz Eve nie prezentuje nam się tylko jako policjantka, ale i
potencjalny atak celu, jak i żona, która ma solidne podstawy, by obawiać się o
życie swojego męża. Przez to jej reakcje bywają bardziej emocjonalne, ale
jednak Eve nadal pozostaje solidną, logicznie myślącą policjantką – podoba mi
się w niej to, że zachowuje się w przeważającej mierze racjonalnie,
niepotrzebnie się nie naraża, jak mają to w zwyczaju detektywi w kryminałach. Eve
z Roarke’m połączona jest specyficzną więzią – czuć, że darzą siebie wielkim
uczuciem (często to okazują, jak na Roberts, autorkę romansów przystało), ale
obydwoje mimo to zachowują niezależność. Roarke aktualnie jest bardzo zamożnym
mężczyzną, który może swoje początki biznesowe nie może przedstawić jako
całkiem legalne, za to od kiedy jest z Eve, działa całkowicie zgodnie z prawem.
Teraz działa też charytatywnie – aktualnie otwiera szkołę dla biednych dzieci,
w której liczy, że będzie mógł pomóc tak, jak kiedyś chciałby, by ktoś pomógł
jemu. Pewnie fani serii dobrze znają przeszłość Roarke’a, ja jednak, jako czytelnik
nowy, sporo z tego tomu o jego przeszłości, latach nastoletnich wiele się
dowiedziałam – to człowiek, który stworzył się sam.
Za to jego przeciwnik to postać typowo negatywna – Roarke do
czynienia miał z nim w przeszłości, w latach młodzieńczych, gdy ciągle jeszcze
żył pod dyktando swojego ojca tyrana. Cobbe twierdził, że jest nieślubnym synem
jego ojca, a jako że jest starszy, to należy mu się dziedzictwo. To przekonanie
zrodziło się w obsesję, która teraz, gdy doszło do ponownego spotkania, na nowo
daje o sobie znać... Dzięki temu czytelnik ma szansę zastanowić się nad sprawczością
człowieka – po Roarke’u widzimy, że geny to nie wszystko, że można zdecydować,
by żyć inaczej niż ci, którzy nas stworzyli, można żyć godnie, po swojemu.
Cobbe nigdy od przeszłości się nie uwolnił, przez co stał się postacią nikczemną,
która zagubiła się w swoich złych emocjach na tyle, że powrót wydaje się już
niemożliwy.
Intryga kryminalna skupia zatem się na dwóch wątkach – tym
bardziej klasycznym, czyli dochodzeniu kto zlecił zabójstwo Modesto oraz tym
bardziej dynamicznym, osobistym, czyli poszukiwaniu tropów Cobbe’a, który zdaje
się ukrywać, by przygotować ostateczną zemstę na Roarke’u. W związku z nagromadzeniem
dwóch spraw historia bogata jest w akcję, sporo się w niej dzieje, szczególnie
w drugiej części, gdy wątek osobisty zaczyna w powieści dominować. Tempo jest
więc dosyć szybkie, sensacyjne, a jednak nie brakuje też momentów, w których
bohaterowie zatrzymują się, by przeanalizować motywy obydwu zbrodni.
Jako że „Cienie i śmierć” to była moja druga styczność z tym
cyklem, to już byłam przygotowana na to, że historia toczy się w przyszłości,
co jednak nie zmienia faktu, że to nadal był bardzo fascynujący dla mnie aspekt.
Nie wiem w jakim roku historia tego cyklu się rozpoczęła, zakładam jednak, że
już wtedy autorka musiała wykreować własną wizję przyszłości i teraz
konsekwentnie się jej trzyma. Dlatego to jest takie ciekawe, przyglądamy się
temu jak wyglądała wizja przyszłości około dwudziestu lat temu – a zdaje się
dosyć zbliżona do naszej aktualne, z małymi niuansami, co do przyszłości
jednak, to na pewno jest mniej stechnologizowana niż aktualnie się przywiduje.
Ogólnie biorąc pod uwagę tempo pisania autorki i ilość
wydanych tomów tej serii, czytelnik raczej nie powinien spodziewać się
fajerwerków podczas lektury, a po prostu dobrej rozrywki. Myślę, że z takim
podejściem przy lekturze „Cieni i śmierci” można się dobrze bawić – przyjemnie wykreowani
bohaterowie, niepowtarzalny świat zdarzeń i dynamiczna fabuła zapewniają kilka
godzin solidnego odprężenia. To po prostu szybka, nieskomplikowana,
niewymagająca wiele od czytelnika pozycja rozrywkowa, a takie też przecież od
czasu do czasu są nam potrzebne 😊
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz