października 20, 2023

"Nocami krzyczą sarny" Katarzyna Zyskowska

Autor: Katarzyna Zyskowska
Tytuł: Nocami krzyczą sarny
Data premiery: 14.06.2023
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 400
Gatunek: literatura piękna
 
Katarzyna Zyskowska to autorka, która na naszym rynku działa już od ponad dekady. Ja jednak jej nazwisko zarejestrowałam w pamięci w roku 2022, gdy ukazała się jej powieść „Szklane ptaki”, w której pisała o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim. Książka szturmem podbiła rynek, pamiętam, że trafiła do wielu TOPek tamtego roku. Sama zatem przy kolejnej okazji skusiłam się na lekturę – jej najnowszą książką jest „Nocami krzyczą sarny”. Jak można wyczytać na jej okładce, autorka od zawsze skupia się na losach kobiet, nieraz pełnych tajemnic i trudnych doświadczeń i nie inaczej jest w tym przypadku.
 
Góry Sowie, Maria, pisarka w okolicach czterdziestki przyjeżdża w miejsce, w którym nie była od ponad dwudziestu lat. To tu w malutkiej wiosce żyła jej babka, a ona sama często przyjeżdżała do niej na wakacje. Do czasu tych, które wyryły dziurę w jej pamięci – w wieku siedemnastu lat zaginęła w górach na trzy dni, nikt nie wie co się z nią wtedy działo, ona sama też nic nie pamięta, nie ma jednak wątpliwości - stało się wtedy coś bardzo złego... Właśnie teraz próbując uporać się z przeszłością opisała tę historię w swojej najnowszej książce, nikt jednak nie wie, że historia opowiada o tym, co zdarzyło się naprawdę... W ramach promocji książki wydawnictwo chce, by odbyła dwa spotkania w lokalnych bibliotekach, Maria najpierw odmawia, ale kiedy dzwoni do niej kupiec na dom odziedziczony po babce, jednak decyduje się na przyjazd. Czy raz na zawsze uda jej się zamknąć tę dramatyczną przeszłość? Jakie historie bliskich jej kobiet skrywa ta ziemia, której ona już tak bardzo nie chce posiadać?
„Gdzieś na tym zboczu znajduje się niemiecka osada pochłaniana przez las, paprocie i krzaki dzikiej róży, a w niej zapadnięta piwnica, w której pochowałam pamięć.”
Książka rozpoczyna się epilogiem, czyli historią z momentu odnalezienia nastoletniej Marii. Dalej podzielona jest na krótkie rozdziały opisujące naprzemiennie trzy historie: Marii teraz, Marii w czasie ostatnich wakacji u babci oraz Marii mieszkającej na tych ziemiach w czasach II wojny światowej. Trzy bohaterki, jedno imię w różnych kombinacjach i jedno miejsce łączące ich historie w jedną. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Marię pisarkę i Marię nastolatkę, w trzeciej osobie czasu teraźniejszego, gdy historia sięga czasów II wojny światowej. Styl powieści jest delikatnie dostosowany do każdej narratorki, każda opisuje swoją historię w nieco inny sposób, różnice jednak są bardzo subtelne. Język jest ładny, w większości prosty, choć są momenty, kiedy robi się nieco bardziej liryczny. Całość czyta się doskonale, słowa pasują do siebie idealnie, nie ma w nich nic zbędnego.
„(...) to miejsce i jego historia są fascynujące. Szczególnie że jesteśmy ich częścią. Każde z nas jest niczym zębatka w wielkich trybach czasu. Napędzamy koło zdarzeń. Wszystko wynika z czegoś. Czy tego chcemy, czy nie.”
Mamy tu trzy historie, ale równocześnie jedną, odmienianą tylko przez przypadki, przez różne punkty na osi czasu. Historia najdawniejsza, ta z czasów II wojny światowej przedstawia czytelnikowi mocno skomplikowane dzieje ludności zamieszkującej tamte tereny. Od pewnego czasu trafiam często na takie książki, ale to dobrze, bo jest to historia niezwykle skomplikowana, w której powstał kocioł kulturowy, który przez wojnę i sztuczne podziały przyniósł wiele krzywd. Dolnośląskie, górskie tereny kiedyś zamieszkiwane przez Niemców, później ich wysiedlenie i osiedlenie Polaków na ich miejscu to proces bolesny i skomplikowany, a Zyskowska opisała go przez pryzmat młodej kobiety. To historia bardzo bolesna, o tym, że mimo wychowania, nie każdy Niemiec był zły. Autorka przybliża nam sposób kształcenia dziewczynek, Niemek, które wychowywane były na nazistki, jednak Maria jest tu przedstawicielką tych, które szybko przejrzały na oczy. Okropieństwa wojny, ból straty, krzywdy wyrządzane sobie nawzajem tylko dlatego, że ktoś przypisany jest do innej narodowości, to wszystko tu jest. No i historia miejsca – tajnego niemieckiego projektu i obozów poukrywanych w górach. Wszystko to przedstawione jest solidnie, czuć, że autorka skrupulatnie zgłębiła temat wszystkiego, co działo się wtedy na tamtych ziemiach, czego musieli wtedy doświadczyć ich mieszkańcy.
„Nie wygramy wojny, bo wojen nikt nie wygrywa. Może poza politykami i przemysłem zbrojeniowym. Zwykli ludzie zawsze ponoszą ofiary. Wszystko jedno, po której walczy się stronie.”
Historia Mańki, czyli nastoletniej Marii z kolei przenosi czytelnika w lata 90te. Jest Nirvana, Miasteczko Twin Peaks, nastoletni bunt i nastoletnia wolność, pierwsze miłości i słodkie lata pełne nowych przygód. A jednak cały czas nad tym wisi jakaś niewypowiedziana groza – historie o duchach, niemiecki cmentarz i milcząca babka, która nie chce zdradzić nic ze swojej i swojej córki przeszłości. Coś wisi w powietrzu, tylko co?
„Na szczęście ludziom wystarczą słowa, ze słów można zbudować każdą prawdę.”
No i trzeci, historia dorosłej Marii, która stawia czoło przeszłości, choć gdyby tylko mogła, chciałaby się z tego wycofać. Piękny domek w górach, agroturystyka obok, rozkwit, a zarazem powrót mrocznej przeszłości, która uderza ją mocniej niż się spodziewała. Tych rozdziałów jest mniej, ale są równie ciekawe, równie emocjonujące.
„(...) umrzeć można na wiele sposobów, na wielu poziomach, niekoniecznie wtedy, gdy przestaje się oddychać.”
Ogólnie jest to lektura pełna emocji, to połączenie literatury pięknej z powieścią historyczną, thrillerem psychologicznym, a nawet kryminałem. Od początku czuć, że dążymy do odkrycia jakiejś mrocznej tajemnicy, historii, która w trakcie opowieści nieraz nas zaskoczy. Autorka bardzo sprawnie snuje nić intrygi, wplatając w nią coraz to nowe treści, nowe niespodzianki, które sprawiają, że powstaje obraz pełny, który ostatecznie łączy losy wszystkich kobiecych bohaterek w jedną spójną historię.
„Jesteśmy tymi, które poznały smak przemocy. Mamy ów wstyd wypisany na twarzach.”
No właśnie, bo historia, historia kobiet odgrywa tu najważniejszą rolę. Opowiada o krzywdach, jakich nasz płeć doświadczała i nadal doświadcza, o tym jak nasza psychika stara się przed nimi bronić. To książka o pamięci, o tym, że to, kim jesteśmy zaczyna się dużo wcześniej, o wiele wcześniej przed naszymi urodzinami i nawet kiedy sami nie znamy tej historii, to siedzi ona gdzieś w nas, kształtuje nas, układa nasz los. Autorka często odnosi się do krosna stającego w domu babki, do tego, że nasz los, los kobiet, los ziemi snuty jest jedną nicią od dawien dawna...
„Jestem przędzą na szpuli. Czas przewija się przez mnie. Jestem lnianą kanwą, utkaną z wielu różnych nici: tych wysnutych moimi placami, ale i palcami kobiet, które były przede mną.”
„Nocami krzyczą sarny” to powieść głęboka, opowiadająca o tym, kim jesteśmy, kształtowana przez jak historia miejsca, rodziny, przodków. O tym jak działa pamięć i jak wpływają na nas doznane krzywdy. To historia zajmująca, porywająca, przejmująca, i choć fikcyjna, to bardzo prawdziwa, bardzo realnie opisująca losy ziem dolnośląskich, a przede wszystkim ludzi, kobiet ich zamieszkujących na przestrzeni ostatniego wieku Trzy kobiety, trzy czasy, jedna historia.
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz