grudnia 16, 2023

"Na domowym froncie" Kristin Hannah

Autor: Kristin Hannah
Tytuł: Na domowym froncie
Tłumaczenie: Anna Zielińska
Data premiery: 22.11.2023
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: literatura piękna / obyczajowa
 
Mimo że Kristin Hannah publikuje już od ponad 30 lat, to ja z jej prozą zapoznałam się względnie niedawno - w 2017 roku przeczytałam “Słowika”, książkę, która chyba najmocniej rozsławiła jej nazwisko na świecie, która wstrząsnęła ogromną masą czytelników. Jest to powieść historyczna, której fabuła toczy się w czasie II wojny światowej. To też trochę odstępstwo od tego, co autorka zwykła serwować swoim czytelnikom - znana jest głównie z powieści obyczajowych. I inne jej książki, po które sięgnęłam właśnie takie były - dobre, poruszały ciekawe, ważne tematy, najczęściej w odniesieniu do szeroko pojętej rodziny i miłości, jednak pozostawały w strefie powieści obyczajowej, po którą czasem mogę sięgnąć, ale też nie zostaje w mojej głowie na długo. Zaznaczę też, że nie czytałam jej książek wiele, raczej kilka, a autorka na koncie ma ponad 20 tytułów. Ale w końcu teraz trafiłam na coś, co poruszyło mnie równie mocno, co pierwsze spotkanie z jej prozą. Książkę “Na domowym froncie” raczej trudno zaliczyć do powieści historycznych, bo jej fabuła toczy się w miarę współcześnie, w 2005 roku, a jednak jest podobnie przejmująca, podobnie emocjonalna, co ta, która ją rozsławiła… Powieść wydana została po raz pierwszy w 2012, chwilę po tym, gdy wojska amerykańskie zostały wycofane z Iraku, u nas dwa lata później w momencie, gdy wojska tam wróciły… Teraz, w 2023 wydana W Polsce ponownie w nowej szacie graficznej, która nie tylko pięknie prezentuje się na półce, ale dzięki której po tę powieść sięgnęłam, za co jestem naprawdę wdzięczna!
 
Kwiecień 2005 rok, USA. Jolene i Michael Zarkades to małżeństwo z kilkunastoletnim stażem. Ich życie jest solidnie poskładane, kręci się wokół domu, dzieci i pracy. Jolene to zawodowy żołnierz, teraz służy w Gwardii Narodowej, Michael to prawnik, z własną firmą. Jemu praca zajmuje cały czas, powoli zaczyna się wypisywać z życia rodzinnego - nie pojawia się na eventach szkolnych swoich dwóch córek, coraz mocniej odsuwa się od Jo. Coraz mocniej zaczyna odczuwać jak bardzo się od niej różni, jak niewiele mają ze sobą wspólnego. W końcu zirytowany po kolejnych wyrzutach za swoją nieobecność oznajmia Jo, że jego miłość się wypaliła… I ucieka z powrotem w pracę, w której dostał właśnie skomplikowaną sprawę - został wyznaczony do obrony młodego mężczyzny, który zamordował swoją żonę. Teraz oskarżony milczy, a Michael dopiero po czasie dowiaduje się, że to były żołnierz, który niedawno wrócił z drugiej tury z Iraku… W tym czasie Jo dostaje wezwanie - wraz z jej najbliższą przyjaciółką mieszkającą po sąsiedzku, jak i z 70 innymi żołnierzami zostają powołani - teraz to ich wysyłają do Iraku. Na misję pokojową, która tak naprawdę jest polem wojennym, na którym nie ma chwili odpoczynku. Jo, jako żołnierz, odmówić nie może, zresztą jej poczucie obowiązku by na to nie pozwoliło. Zatem leci, zostawiając córki i męża, który przecież nie chce już być jej mężem. Co się z nią stanie? Jak rodzina poradzi sobie bez niej? I co się stanie, gdy wróci? Jeśli w ogóle wróci...
“Znam ból, który przenika człowieka aż do kości. I wiem, co to rezygnacja. Nie tędy droga.”
Książka podzielona jest na dwie części, tytułowane, opatrzone cytatami. Składa się z prologu, 29 rozdziałów i epilogu. Rozdziały podzielone są na kilka fragmentów, tak zwane scenki, więc mimo że rozdziały nie są za krótkie, to czyta się je komfortowo. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Jo i Michaela, jedynie epilog pisany jest w czasie teraźniejszym. Styl powieści skupiony jest na emocjach postaci, na przeżyciach, które zaprzątają Jo i Michaela. Przez tekst przewijają się listy i maile, wpisy w dzienniku. Całość czyta się świetnie, jedynie mam małe uwagi co do polskiego tłumaczenia, a może do korekty, nie wiem na którym etapie taki błąd powinien został zniwelowany - kilka razy trafiłam na niepełne sformułowania, lekkie ich przekręcenia, coś jakby kalkę z angielskiego - nie jest to coś wielkiego, ale zawsze w takim momencie podświadomie coś w tekście mi nie pasowało, przez co na chwilę musiałam się zatrzymać, żeby zlokalizować problem. Takich sytuacji było zaledwie kilka - trzy, może cztery - więc nie wpływa to na ogólny odbiór powieści, którą poza tym wypadkiem, czyta się niezwykle płynnie.
 
W tej historii uwaga czytelnika skupia się na dwóch sprawach: trudach życia razem, trudach małżeńskich, partnerskich, wieloletnich, w których wraz z biegiem nudnej codzienności zaczyna zapominać się o uczuciach oraz na bezsensie wojny, na niewyobrażalnych sytuacjach, jakich ludzie na nie wysłani doświadczają, które zmieniają ich życie na zawsze. Jednak zagadnieniem najważniejszym, a przynajmniej tak mi się wydaje, jest uświadomienie czytelnikowi co to jest PTSD, czyli zespół stresu pourazowego. Teraz, w latach 20tych XXI wieku wiemy o tym więcej niż dekadę, czy dwie temu i mam głęboką nadzieję, że te zaburzenie jest szybciej rozpoznawalne i szybciej leczone niż kiedyś, że żołnierze wracający z misji (a przecież znowu wojna jest tak blisko nas…) dostają potrzebną opiekę psychologiczną. To tylko jednak nadzieja, za to Hannah w sposób bezlitosny odsłania braki systemu, problem, z jakim mierzyły się Stany (i pewnie nie tylko) dotyczący wsparcia i opieki nad weteranami. I jest to obraz przerażający, zobrazowany choćby na przykładzie mężczyzny, jakiego Michealowi przyszło bronić - wrócił z wojny, jego rany na ciele dawno się zagoiły, jednak nikt nie zadbał, by rany na psychice opatrzyć, nie dostał odpowiedniej opieki, ba, nawet nikt poprawnie go nie zdiagnozował, co nie tylko sprawiło, że po powrocie z wojny nadal przeżywał piekło, w które wciągnął też swoich bliskich, ale w końcu to doprowadziło do tragedii. Hannah tą powieścią zwraca uwagę, jak poważne jest to zaburzenie, jak ludzie po tak traumatycznych przeżyciach są bezsilni, zmienieni, nie radzą sobie w normalnym życiu, bo co chwilę coś przypomina im o tym, co działo się na wojnie, coś tak strasznego, że odbiera im na chwilę rozum. Jest to obraz głęboko zasmucający, tym bardziej, jak uświadomimy sobie jak długo był ignorowany i jak ciężko pomóc osobom się z tym zaburzeniem zmagającym.
“Chociaż nie potrafimy tego wyjaśnić, wiemy, że masakra, ciągła niepewność i strach odciskają stałe piętno na ludzkim umyśle. Nikt nie wraca z wojny taki sam.”
Oczywiście wojna to też nie tylko PTSD, a raczej coś je poprzedza - to codzienne życie w strachu, to patrzenie na śmierć najbliższych rozrywanych na strzępy przez kule czy miny. Coś, czego nikt nie powinien oglądać, a nieustannie żołnierze są na takie doświadczenia narażeni. Wraz z Jo czujemy ten strach, ten niepokój o własne życie, a może przede wszystkim obawę, że nie będzie jej dane wrócić do swojej rodziny, że jej córki zostaną bez niej, będą musiały żyć z piętnem matki, która zginęła na wojnie… To straszne, to uświadamia po raz kolejny całkowity bezsens wojny, ale z drugiej strony pokazuje w jaki sposób funkcjonują żołnierze, czemu w ogóle jadą na wojnę, czemu bez skargi wystawiają się na śmierć, narażają życie.
“Za młody, żeby pić piwo, lecz dostatecznie dorosły, aby umrzeć za kraj.”
Sama do wojny mam podobne nastawienie co Michael - nie rozumiem po co, nie widzę w niej sensu, tylko chęć zysku jednej czy w sumie obydwu stron w wojnie uczestniczących. Stawiając się w roli Michaela dokładnie tak jak i on nie rozumiałabym dlaczego osoba mi najbliższa opuszcza rodzinę i idzie walczyć za kraj. Ale Jo pozwala nam na to spojrzeć z innego perspektywy - ona idzie walczyć i bronić tego co kocha, idzie ramię w ramię ze swoją drugą rodziną, ludźmi, którzy są jej bliscy i formacji, która nadała jej życiu sens, w momencie, gdy nie miała nic. Nadal pozostaje żoną i matką, ale żołnierza w sobie uciszyć nie może.
“Samotnie zdecydowanie różni się od osobno.”
No i na koniec coś bardziej uniwersalnego - trudy życia rodzinnego, trudy partnerstwa. Obserwujemy jak Jo i Michaelowi ciężko dogadać się ze zbuntowaną nastolatką, której problemy autorka oddaje rewelacyjnie. Jak szybko zapomina się o tym, co cenne, co ważne, gdy głowa zaprzątnięta jest rachunkami, obiadem, pracą i milionem innych sprawunków. Jak wykonując w kółko te same obowiązki druga strona zaczyna ich nie dostrzegać, zakłada, że tak jest i już - dopiero gdy zabraknie osoby je wykonującej, gdy trzeba samemu przejąć obowiązki, okazuje się, że życie drugiej osoby, żyjącej zaraz obok, wcale nie było tak proste, jak się zakładało, a pretensje wcale nie były tak całkiem nieuzasadnione... Jak łatwo można zapomnieć o uczuciu, które zostaje gdzieś pogrzebane przez rozżalenie, pretensje narosłe przy codziennych życiowych frustracjach. Na przykładzie ich rodziny przypominamy sobie jak ważna jest rozmowa, mówienie o swoich uczuciach i emocjach, wyjaśnienie nieporozumień. Jak cenne jest to co się ma i jak warto to cenić i dostrzegać zanim będzie za późno.
“Wszyscy jesteśmy głupcami, gdy w grę wchodzi miłość.”
“Na domowym froncie” to książka, która już na pierwszych stronach zaczyna budzić w czytelniku ogromne emocje. Historia wciąga, niepokoi, zasmuca, ale nie pozwala się od niej oderwać - razem z bohaterami przeżywamy ich trudy, traumy, jakie przyniosła im wojna pomiędzy krajami, ale i ta pomiędzy nimi. To powieść głęboka na wielu poziomach, mądra i poruszająca. Obnażająca po raz kolejny bezsens wojny, która na zwyczajnego człowieka sprawdza tylko traumy i nieszczęścia, a tych, którzy ją wywołali, to nie obchodzi - nawet nie zapewniają wracającym z niej właściwej opieki. To książka ważna, bo tłumacząca wiele, o kodeksie żołnierza, o tym, z jakimi trudnościami przyjdzie mu się mierzyć po powrocie - bo powrót z wojny nie równa się powrotowi z piekła przeżyć. To książka, przy lekturze której trzeba mieć pod ręką spory plik chusteczek, bo kąsa dokładnie i rozrywa na poziomie emocjonalnym na strzępy. Hannah przypomniała mi tym tytułem za po pokochałam jej prozę już przy pierwszym naszym spotkaniu.
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz