marca 12, 2024

"Pięć martwych psów" Michal Sýkora - patronacka recenzja premierowa

Autor: Michal Sýkora
Tytuł: Pięć martwych psów
Cykl: Marie Výrová, tom 3
Tłumaczenie: Krzysztof Wołosiuk
Data premiery: 12.03.2024
Wydawnictwo: Afera
Liczba stron: 440
Gatunek: kryminał
 
Michal Sýkora najpierw interesował się stroną teoretyczną literatury kryminalnej - to wykładowca ołomunieckiego uniwersytetu, napisał wiele publikacji naukowych m.in. na temat brytyjskiego kryminału. I właśnie z tej fascynacji zrodził się pomysł, by samemu spróbować stworzyć to, o czym pisze w teorii. W 2012 roku na rynku czeskim pojawił się jego kryminał debiutancki, pierwszy tom serii ze śledczymi skupionymi wokół Marie Výrovej - ten tytuł nie ukazał się w Polsce, ale w Czechach zyskał sporą popularność. W kolejnych latach autor wydał jeszcze cztery tytuły serii oraz doczekał się ekranizacji na małym ekranie. W Polsce wydawany jest od 2021 roku, od “Człowieka pana ministra” (klik!). Rok później doczekaliśmy się kolejnego tomu “To jeszcze nie koniec” (klik!), który miałam przyjemność objąć opieką patronacką, przy okazji której ukazał się też króciutki wywiad z Sýkorą (klik!). Dzisiaj świętujemy premierę tomu trzeciego w Polsce tj. “Pięciu martwych psów”. Cechą charakterystyczną autora jest to, że nie pisze cały czas w tym samym stylu - był już kryminał polityczny, był skupiony na tajemnicy rodzinnej sprzed lat, teraz ten najnowszy opowiada o wydaje się, że szczególnie trudnym temacie - w krzywdach wyrządzanych zwierzętom.
 
 Główna części historii toczy się w czerwcu 2013 roku. Do ołomunieckiego zoo zostaje wezwana policja - ktoś w nocy zabił portiera i porwał z lecznicy trzy niedźwiedzie. Sprawa trafia do Marie Výrovej i jej ekipy, która szybko zbiera się na miejscu. Wygląda na to, że złoczyńcy przeprowadzili ściśle zaplanowaną akcję, portier raczej był po prostu przypadkową ofiarą, a celem były zwierzęta. Tylko po co komu potrzebne trzy duże, dorosłe niedźwiedzie?
W tym samym czasie Kristýna przeniesiona na posterunek małej wioski, gdzie odbywa swoją karę, wpada na trop dziwnej afery - w lesie znajduje zakopane pięć ciał martwych psów. To ta sama rasa, wygląda na to, że umarły tego samego dnia. Zatem ciężko zakładać, że ktoś im w tym nie pomógł… Kristýna, traktowana przez lokalnego komendanta bardzo lekceważąco, dostaje pozwolenie, by przyjrzeć się sprawie, choć z tego powodu na komendzie śmieją się z niej jeszcze bardziej. Jednak szybko okazuje się, że faktycznie może być to gruba afera, której Kristýna zdecydowanie nie zamierza odpuszczać… Gdzie ona ją zaprowadzi? Może dzięki niej udowodni swoją wartość i będzie mogła wrócić do starej ekipy kierowanej przez Výrovą?
 
Książka rozpisana jest na pięć tytułowanych części i epilog. Pierwsza z nich toczy się w czasie przeszłym, na dużo przed faktycznymi wydarzeniami będącymi szkieletem powieści. Cztery kolejne toczą się w czerwcu 2013 roku, przedstawiają dwa tygodnie, w czasie których trwa śledztwo. Epilog toczy się chwilę później, w sierpniu tego samego roku. Części składają się w sumie z 68 rozdziałów, raczej krótkich, które jeszcze dodatkowo podzielone są na scenki, najczęściej przedstawiające wydarzenia naprzemiennie - spoglądamy na sytuację ze strony śledczych, ekipy Výrvovej, osobno ze strony Kristýny oraz kilku innych postaci w różny sposób połączony z tymi dwoma aferami - jest pracownik zoo, jest lokalny gangster, jest też weterynarz. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, a styl powieści jest przyjemny, skupiony na śledztwie i postaciach, utrzymany w klasycznym tonie - język jest lekki, dobrze wyważony, raczej pozbawiony przekleństw. Książkę czyta się bardzo płynnie, bardzo przyjemnie.
“Aspirantce przeszło przez myśl, że praca policji byłaby o niebo trudniejsza, gdyby nie ci wszyscy zawistni ludzie, których nic tak nie cieszy, jak krzywda sąsiada.”
Historia powieści zdecydowanie zalicza się do tych poważnych. Może gdzieś tam w dialogach pojawia się trochę nieco uszczypliwie-zabawnych komentarzy, jednak czytelnik szukający tu czeskiego humoru, raczej go nie znajdzie. To nie jest jednak minus powieści, to solidny, pisany w spokojnym stylu kryminał, z gatunku tych skupionych na zagadce i dedukcji, tych, co bardzo lubię.
“Posiadanie władzy to najsilniejszy narkotyk i najlepszy afrodyzjak (...).”
Postaci w tej powieści jest sporo, czytelnik z ciekawością przygląda się im wszystkim - mamy tu pracowników zoo czy lokalnych bandziorów, a każdy z nich to ciekawa, przyjemnie wykreowana osobowość. Najwięcej uwagi jednak przyciąga Kristýna, która przez oddelegowanie do lokalnego komisariatu czuje się wyobcowana, choć równocześnie z zesłaniem jest pogodzona. Szczerze przyznam, że sama już nie pamiętam, co ta bohaterka zrobiła w poprzednim tomie, że zasłużyła na karę - tym samym mogę potwierdzić, że książkę da się czytać niezależnie od pozostałych. Wróćmy jednak do Kristýny - to bohaterka, która w końcu ma czas, by zająć się sobą, by pomyśleć o swoich motywacjach, swoich decyzjach. Wygląda na to, że zesłanie dobrze jej robi, choć koledzy z nowego posterunku mają bardzo zaściankowe podejście do kobiet w policji. I tak, chyba trochę przez to, jak i przez chęć udowodnienia Marie, że jednak warto mieć ją w swoim zespole, nieustannie drąży w temacie martwych psów. Wykazuje się głębokim poczuciem sprawiedliwości, ale i upartością, czasami nierozwagą. Jest to jednak bohaterka szczera, którą bardzo łatwo można polubić.
“Niespodziewane odkrycie sensu własnej pracy w zwyczajnej, banalnej pomocy słabszym wynagrodziło Kristýnie monotonię powtarzalnych, rutynowych zadań i codziennych dojazdów z Ołomuńca. Przede wszystkim jednak dowiedziała się o sobie czegoś nowego: dotarło do niej - choćby tylko w formie przeczucia - że siła, która ją napędza, nie bierze się z chorej ambicji i pragnienia kariery, ale z zapału i idealizmu. Z chęci bycia potrzebną.”
Zdaje się jednak, że to jeden z tych kryminałów, w których ważna jest przede wszystkim historia. A ta zabiera nas w rejony praw zwierząt, a raczej ich łamania. Mówi o okrucieństwie człowieka, które jest tym bardziej wstrząsające, bo popełniane na niewinnych istotach, które to my, ludzie, stwierdziliśmy, że powinny nam być podległe. Ale czy na pewno? Czy na pewno możemy je bezlitośnie wykorzystywać do swoich celów? Chyba jednak nie, opisy cierpień zwierząt, jakie autor to opisuje, są prawdziwie wstrząsające.
“Każdy, kto zajmuje się zawodowo hodowlą i ochroną zwierząt jak ja, musi się mierzyć z przypadkami, które przechodzą wszelkie pojęcie. Ludzkie okrucieństwo wobec zwierząt nie zna granic. Aż dziw bierze, że po tylu stuleciach trzebienia przyrody ciągle jeszcze mamy jakąś faunę.”
Oczywiście w kontraście do ludzi krzywdzących bezlitośnie zwierzęta, są ci prawdziwie je kochający - to większość pracowników zoo, która pracuje tam z pasji, nie dla marnej wypłaty. I na nich autor też się skupia, to ich przejawy opiekuńczości, miłości do swoich podopiecznych przywracają wiarę w człowieka, a i są fragmentami trochę redukującymi napięcie wynikające z intrygi kryminalnej - tutaj faktycznie jest kilka całkiem zabawnych scen.

“(...) w lewej części podwórza przylegały woliery; przy pierwszej z nich stał Adam Kubik i z pełnym służbowym zaangażowaniem przesłuchiwał białego kakadu, ptak zaś powtarzał po nim każde zdanie, rezolutnie przechylając łebek raz w jedną, raz w drugą stronę.”
A jak już przy tym jesteśmy, to intryga kryminalna prowadzona jest doskonale. Od początku tak, że czytelnikowi trudno wpaść na jakąkolwiek hipotezę co do rozwiązania zagadki, im dalej w lekturę, tym pomysłów więcej, ale autor tak kluczy, tak sprytnie prowadzi akcję, tak miesza jej ścieżki, że finał jest trudny do przewidzenia, ba! kilka razy tak mnie historia zaskoczyła, że nie mogłam uwierzyć w to, co tam się dzieje! Więc mimo iż nie jest to kryminał, w którym ważna rola przypisana jest brutalności czy makabrze, nie ma też jakoś bardzo szybkiej akcji, to jednak całość i tak zaskakuje, szokuje i wciąga ogromnie. Dobra zagadka, rewelacyjne mylenie tropów i zaskakiwanie czytelnika w momencie, gdy ten się tego totalnie nie spodziewa to coś, z czego autor w tym tytule nieustannie korzysta.
“Zbiór banalnych powodów, gmatwanina przypadków, których nagromadzenie prowadzi do tragicznych konsekwencji.”
“Pięć martwych psów” to powieść kryminalna, która nie tylko zajmuje swoją fabułą, świetnie zbudowaną intrygą kryminalną, ale i tematem, jaki porusza - to temat trudny, o którym ciężko jest czytać - temat krzywdzenia zwierząt. Nie martwcie się jednak, autor potraktował go z dużym wyczuciem i choć momentami szokuje i budzi prawdziwy sprzeciw, to równocześnie jest też pełen troski o zwierzaki - ukazuje równocześnie te bardzo złe oblicze, jak i te faktycznie dobre. Sama zagadka zbudowana jest świetnie, początek toczy się dosyć spokojnie, ale całkiem szybko zaczynamy czuć tę ciekawość, napięcie temu typu powieściom towarzyszące. Do tego dostajemy jeszcze ciekawy przegląd postaci i historię, która stawia na solidne śledztwo i podążanie nowymi tropami. Bardzo mi się podobało, to prawdopodobnie najlepsza odsłona Sýkory z tych trzech, jakie się na naszym rynku pojawiły. Fani kryminałów, w których ważna jest przede wszystkim zagadka i postacie, będą nią mocno usatysfakcjonowani!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Afera.

Książkę możesz kupić na stronie wydawcy (klik!) oraz w księgarniach internetowych:


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz