Autor: Stuart
Turton
Tytuł: Morderstwo
u kresu świata
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Data premiery: 21.05.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 418
Gatunek: postapo
/ sci-fi / kryminał
Stuart Turton to autor, który na początku
swojej literackiej drogi obiecał, że każda jego książka będzie inna od
poprzednich. I podobno na razie mu się to udaje! Jego debiutem było “Siedem
śmierci Evelyn Hardcastle”, która, jak sam autor ją określa, była kryminałem z
motywem Dnia świstaka, druga “Demon i mroczna toń”, która ukazała się dwa lata
po pierwszej (na rynku anglojęzycznym w 2020, w Polsce rok później) to powieść
historyczna o nawiedzonym statku, a w “Morderstwie u kresu świata” dominuje
klimat postapokaliptyczny oparty o kryminalną zagadkę. Na ten tytuł jednak
czytelnicy sporo się naczekali - aż cztery lata zajęło autorowi jego
stworzenie, a to dlatego, że, jak przyznaje w posłowiu, pierwszą gotową wersję…
wyrzucił do kosza. Miejmy nadzieję, że z powieścią numer cztery tak nie będzie
- już teraz autor zapowiada ją jako współczesną powieść z dreszczykiem. Jego książki,
mimo iż wydawane w sporych odstępach czasowych za każdym razem trafiają na
listy bestsellerów, już pierwsze dwie na rynku UK i USA sprzedały się w liczbie
ponad miliona egzemplarzy. Tłumaczone są na około 30 języków, są też
śmiałkowie, którzy chcieliby podjąć się ekranizacji…
Poza tworzeniem niebanalnych historii,
aktualnie Turton mówi o sobie, że jest dziennikarzem, choć w swoim życiu parał
się wieloma zajęciami. To typowo brytyjsko-artystyczna dusza: kocha herbatę i
nigdy nie dotrzymuje swoich planów… Jedyna stała w jego życiu to książki i
ludzie, którzy się nimi otaczają.
Kilkaset lat w przyszłości - ludzkość
ogranicza się do małej osady położonej na jednej z greckich wysp. To tam
odseparowana przez elektroniczne zabezpieczenia od śmiercionośnej mgły żyje
ponad setka mieszkańców. Ich wioska ogranicza się do niewielkiej części
wysepki, ich życie płynie stałym rytmem - praca na roli, rozwój własnych
zainteresowań, wspólne posiłki i jedna pora spania. Życie ograniczone jest do
lat sześćdziesięciu, później zwyczajnie się umiera… Nie dotyczy to jednak
trójki nestorów, którzy żyją już od ponad stu lat, urodzili się jeszcze w czasach
sprzed mgły… To oni rządzą wioską, to im mieszkańcy są poddani, to oni dbają,
by mgła trzymała się z daleka, a mieszkańcom żyło się dobrze. Oni i Abi, głos,
który słyszą w swoich głowach. A jednak pewnej nocy coś idzie kompletnie nie
tak. Dochodzi do morderstwa, a zabezpieczenia przed mgła zostają zdjęte.
Zostają im zatem dosłownie trzy dni życia… Chyba że? Abi sugeruje, że może uda
jej się zabezpieczenia przywrócić, jeśli tylko znaleziony i ukarany zostanie
morderca… W śledztwo angażuje się jedna z mieszkanek wioski, Emory, która już
od dzieciństwa wykazywała się nadzwyczajną dociekliwością. Czy jednak uda jej
się tak sprawnie przeprowadzić śledztwo, by zdążyć przed śmiercionośną mgłą?
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że pamięć wszystkich mieszkańców z kluczowej
nocy została wymazana…
“Przed dziewięćdziesięcioma laty skończył się świat, ponieważ ludzie na to pozwolili (...). Mieli szansę zmienić bieg rzeczy, stworzyć dla siebie inną przyszłość, ale zamiast tego popadli w zobojętnienie. Wmówili sobie, że zadanie ich przerasta i nie ma sensu ryzykować porażki. Ale właśnie tak się to robi. Tak się ratuje świat (...). Porażka to nie tragedia, jeśli zmierzasz we właściwym kierunku.”
Książka rozpisana jest na spis postaci,
prolog, kilka części odliczające czas do końca świata oraz epilog. Każda część
podzielona jest na kilkustronicowe rozdziały, w sumie jest ich osiemdziesiąt.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Abi,
która ma wgląd w myśli każdego mieszkańca wyspy, jednak na potrzeby tej
opowieści oddaje nam kilka perspektyw: Emory, jej córki i jej ojca,
przyjaciółki i jej ojca oraz nestorów. Imię każdego z nich jest tak różne od
innych, że czytelnik od początku nie ma problemów, by połapać się w tym, kto
jest kim. Styl powieści jest oszczędny, narratorka raczej stara się oddać to,
co się dzieje i wnioski, do jakich postacie dochodzą, bo przecież teraz
działanie jest najważniejsze. A jednak mimo wszystko udaje się jej oddać dość
zaskakujące zachowanie mieszkańców, którzy nadal w obliczu bardzo bliskiej
śmierci skłonni są oddać swoje życie w ręce nestorów. Poprzez krótkie zdania i
całkiem inną rzeczywistość w porównaniu do naszej własnej, chwilę trwa zanim do
opowieści się przyzwyczaimy - warto dać jej te kilkadziesiąt stron, bo jak już
wpadnie się w jej rytm, to trudno się od niej oderwać.
“- Dlaczego nikt niczego nie kwestionuje?- Bo ludzie lubią być zadowoleni - pada prosta odpowiedź.- Nie próbuję tego zmienić.- Ty może nie, ale odpowiedzi niemal zawsze prowadzą do zmian.”
Na początku musimy się przecież zaznajomić ze
światem, który zastaliśmy w rzeczywistości po apokalipsie, która zgładziła
potężną część ludzkości. Do katastrofy doszło dziewięćdziesiąt lat temu - wtedy
ludzkość była mocno podzielona, choć klasowo raczej podobna do tego, co znamy,
jednak ocieplenie klimatu i zaawansowanie technologiczne były zdecydowanie
bardziej posunięte. Na wysepce, która teraz jest ostatnią ostoją ludzkości, był
ośrodek badawczy, który prowadziła Niema, nastrasza z nestorek, a pozostała
dwójka z nią pracowała. Niestety nie udało im się na czas wypracować ochrony
przed mgłą, a wraz z nią przyszedł koniec technologii, jakie znali - wszystkie
sprzęty przepadły, a na wysepce nie ma ich z czego zbudować. Niema zdążyła
tylko stworzyć zapory wokół wyspy, które od dziewięćdziesięciu lat zapewniały
im bezpieczeństwo. Mieszkańcy wioski poza nestorami już nie pamiętają życia
sprzed zamknięcia, to trzecie pokolenie żyjące w ten sposób. Ich codzienność
jest prosta i całkiem przyjemna - nie kwestionują nadrzędności nestorów,
traktują ich trochę jak półbogów, a siebie z prawdziwą życzliwością - to zawsze
dobro wioski jest stawiane na pierwszym miejscu.
“Wyobraź sobie miliony ludzi żyjących na tej planecie jak równy z równym (...). Nie ma biedy, nie ma wojen, nie ma przemocy. Wyobraź sobie, że budzisz się ze świadomością, że nic ci nie grozi i możesz bez przeszkód dążyć do celu, który sama sobie wyznaczyłaś.”
Z tej uległości wyłamuje się Emory, która od
dzieciństwa zadawała za dużo pytań. Jej mąż zginął podczas misji badawczych
jednej z nestorek, a jej córka poszła właśnie w jego ślady, przez co teraz ze
sobą nie rozmawiają. Ojciec również się z nią nie dogaduje, nie potrafi zrozumieć
jej braku podporządkowania się, on sam służy Niemie od lat. I tak Emory z
wyrzutka staje się wymarzoną postacią w chwili, gdy potrzebny jest ktoś
dociekliwy, ktoś, kto pójdzie swoją drogą i nie da się zwieść innym. Na to
Emory całe swoje niedopasowane życie czekała - by stać się detektywką, by
chronić wyspę przed zagładą.
“Na tej wyspie tajemnice mają ostre kły i nie lubią być wywlekane na światło dzienne.”
Sama intryga rozwija się powoli, istotną rolę
odgrywa w niej sposób funkcjonowania wioski i zachowanie mieszkańców. Poznajemy
ich zwyczaje, ich rytm życia, który różni się od naszego. W tym czasie Emory
stara się po śladach iść do celu, choć nie jest to łatwe, kiedy nikt nic nie
pamięta, motywów zabójstwa brak, a Abi, która wie wszystko, również nie potrafi
pomóc - i jej pliki z tej nocy zostały skasowane. Nierozerwalne powiązanie
intrygi z postapokaliptyczną wizją daje spokojną, zaskakującą i zmuszającą do
refleksji mieszankę.
“Bywa, że jedyny pewny sposób na wygraną to pozwolić pionkom trwać w przekonaniu, że same sterują własnymi działaniami.”
Bo dla mnie właśnie ten aspekt refleksyjny był
tutaj najciekawszy - jasne, kreacja świata i zagadka są ciekawe, ale nie jest
to nic, czego w prozie fantastycznej by jeszcze nie było, zgrabna historia
podana w ciekawy, zajmujący sposób. Jednak to, co między wersami się kryje,
daje więcej niż rozrywkę. Przede wszystkim zastanawiamy się na
człowieczeństwem, nad ludzkim zachowaniem w obliczu katastrofy. Czy naprawdę
ludzkość skazana jest na egoizm? Czy kiedy dochodzi do sytuacji zagrażających
życiu zawsze myślimy tylko o sobie kosztem innych? Dlaczego? A może w końcu jak
mieszkańcy wioski powinniśmy się kierować dobrem ogółu?
“Najbardziej przerażające we mgle było to, jak szybko obudziła wszystko, co najhaniebniejsze w ludzkich sercach. Powiedz, Emory, jak można z czystym sumieniem ratować gatunek, który będąc świadkiem brutalności mgły, postanawia zawstydzić ją własnym okrucieństwem?”
No i właśnie, czy ważniejsze jest dobro ogółu
czy indywidualne potrzeby - czy możemy się dla ludzkości poświęcać? A co z
postępem - jeśli wszyscy będą ulegli tak jak mieszkańcy wioski, to przecież
nigdy ludzkość nie pójdzie do przodu. Ale czy to faktycznie jest jej cel?
Autor pyta nas również o okrucieństwo, czy
nierozerwalnie związane jest z człowieczeństwem. A zatem czy człowiek z
założenia ma predyspozycje do zła? Bardzo dużo pytań, na które wraz z
postaciami szukamy odpowiedzi, ale czy je znajdziemy? Albo czy znajdziemy
odpowiedzi w takiej wersji, jaką jesteśmy w stanie przyjąć? Bardzo podoba mi
się to, o co autor pyta, bo są to pytania ważne, szczególnie dla fanów powieści
kryminalnych, gdzie okrucieństwo i przemoc są bazą do całej intrygi naszego
ulubionego gatunku literackiego.
“Czy po sprowadzeniu siebie do roli biernych świadków czegoś tak okropnego będziemy mogli uważać się za dobrych?”
Na powieść również można spojrzeć jak na
metaforę władzy. Ile już było w historii takich jednostek, które głosiły, że w
imię dobra i lepszego bytu, chcą zmieniać ludzkość? Komunizm, równość dla
wszystkich, a może nazizm i nadrzędność jednej rasy nad inną? Religie,
polityki, klasy społeczne - do wszystkiego można znaleźć tu odniesienie.
“Nie rozumie, że osada jest częścią maszynerii, a ludzkie życie - jej trybami i przekładniami. Człowiek przetrwa dopóty, dopóki mechanizm będzie działać sprawnie. Dziś w nocy umrze wielu mieszkańców, ale da się ich zastąpić. Zrobię to nie po raz pierwszy. Najważniejsza jest maszyna.”
“Morderstwo u kresu świata” jest powieścią,
która pod warstwą dobrej rozrywki, skrywa ważne pytania o istotę
człowieczeństwa. O wartości, o systemy prawne, o religie i wyznania. Świat
przedstawiony, postacie w nim żyjące są zbudowane solidnie, choć nie są mocno
oparte o odkrycia technologiczne - autor nie tłumaczy nam tutaj funkcjonowania
wyspy, zabezpieczeń i innych wynalazków od strony technicznej, one po prostu
są, a my nie dociekamy - bo nie robią tego mieszkańcy wyspy. To sprawa tych nad
nami, nestorów, tych mądrzejszych, których mieszkańcy wioski oddają się w
opiekę. Bo czy to nie jest najłatwiejsze? Czy nie to przynosi spokój ducha?
Intryga kryminalna jest spoiwem, dzięki któremu możemy poznać wioskę i jej
sposób funkcjonowania, jak i zacząć zadawać pytania, które, mimo że powstają sprowokowane
postapokaliptycznym światem, to jednak bardzo brutalnie odnoszą się do tego, w
którym faktycznie żyjemy. Mimo znajomych chwytów fabularnych, nie jest to
powieść oczywista, więc jako niespecjalna fanka wątków fantastycznych, mogę
przyznać, że ta opowieść mi się podobała.
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Albatros.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz