Autorka: María Oruña
Tytuł: Złodziej fal
Cykl: Valentina Redondo, tom 3
Tłumaczenie: Joanna Ostrowska
Data premiery: 04.06.2025
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 414
Gatunek: powieść kryminalna
“Złodziej fal” to trzeci tom hiszpańskiej serii kryminalnej, która na polskim rynku ukazuje się w stałym tempie jednej książki rocznie - zaczęliśmy więc w 2023 od “Ukrytego portu” (recenzja - klik!), a rok później ukazało się “Miejsce przeznaczenia” (recenzja - klik!). Na szczęście na trzecim tomie pt. “Złodziej fal”, który właśnie trafił na nasz rynek, możemy mieć nadzieję, że się nie skończy - na ten moment seria w oryginale liczy sześć części! A każda pisana jest tak, że można ją również traktować jak powieść osobną i do serii dołączyć w dogodnym do siebie momencie.
Jest to seria łącząca pasje jej autorki Maríi Oruñy - bo to nie tylko kryminały, ale również powieści, które w jakimś stopniu bazują na prawdziwych opowieściach, jak i prawdziwych miejscach. Oczywiście same intrygi kryminalne są fikcyjne, ale już ich otoczka tak świetnie łączy prawdę z fikcją, że nie da się samodzielnie zorientować co jest prawdziwe, a co nie - wyjaśnienie dostajemy w posłowiu.
Cykl ten, rozpoczęty “Ukrytym portem”, który na rynku hiszpańskim ukazał się w 2015 roku, to debiut autorki w gatunku kryminalnym, ale nie pierwsza książka w ogóle - wcześniej pisała opowiadania, jak i w czasie swojego urlopu macierzyńskiego wydała powieść mocno opartą o zawód prawnika - sama praktykowała go przez dekadę.
Północ Hiszpanii, rejon Kantabrii, czasy współczesne. Zespół Gwardii Cywilnej pod przewodnictwem porucznik Valentiny Redondo zostaje wezwany do rezydencji Quinta del Amo, gdzie w godzinach porannych zostało znalezione ciało ogrodnika. Nie jest pewne czy ktoś w jego śmierci nie uczestniczył, ciało nosi pewne ślady wskazujące, że było ruszane. Przede wszystkim trzeba więc porozmawiać z właścicielem i gosposią, którą zaalarmowała resztę, jednak ją właśnie odwiozła karetka. Zostaje zatem tylko właściciel. A jest nim Amerykanin Carlos Green, który dom odziedziczył po swojej zmarłej niedawno babce. Jako że jest pisarzem, to swoje miejsce pobytu może określać według własnych potrzeb, a ten wyjazd miał mu dobrze zrobić - w końcu bez rozpraszaczy dużego miasta, w którym mieszka w Stanach Zjednoczonych, łatwiej jest się skupić po prostu na tworzeniu. Ale coś w tym przeszkadza - nocą po rezydencji roznoszą się dziwne dźwięki, sama włącza się szafa grająca, a co najdziwniejsze - Carlos budzi się z siniakami na ciele, których jest pewny, że sam sobie nie nabił. Ale to chyba nie duchy? Przecież racjonalny człowiek w nie nie wierzy, musi być więc inne wytłumaczenie, tylko jakie? Na te pytanie i Valentina chce poznać odpowiedź.
“Ludzie nie poddają się chaosowi (...). Staramy się za wszelką cenę przewidzieć przyszłość: nasza kora mózgowa analizuje każdy bodziec, żeby uporządkować rzeczywistość, której musimy stawić czoło. We wszystkim, co postrzegamy, dopatrujemy się znanych obrazów i dźwięków, bo daje nam to poczucie bezpieczeństwa.”
Książka rozpisana jest na piętnaście rozdziałów, które opisują to, co teraz się w Kantabrii wydarza, jednak to nie cała opowieść - rozdziały przeplatane są fragmentami powieści, którą pisze Carlos (mamy więc coś na kształt powieści szkatułkowej, powieść w powieści) oraz wykładami profesora Machína specjalizującego się w neurokognitywistyce, a dotyczącymi próby wyjaśnienia doświadczeń paranormalnych przez naukę. Zarówno wykłady, jak i fragmenty książki są jasno w tekście wyróżnione, a rozdziały, poza tym, że są numerowane, to dodatkowo opatrzone są cytatami, każdy jednym, ale pochodzącym z różnych źródeł, nie znalazłam w nich klucza (ale ucieszyłam się z przytoczenia biografii Agathy Christie!). Rozdziały są dodatkowo dzielone na krótsze scenki, więc lektura jest wygodna. Narracja rozdziałów pisana jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z trzech perspektyw: Valentiny, jej partnera Olivera oraz pisarza Carlosa. Styl powieści jest dobrze zbalansowany, niespieszny, jest w nim miejsce na opisy miejsc, wydarzeń i przemyśleń postaci, z którym perspektywy właśnie opowieść poznajemy. Język jest codzienny, przyjemnie użyty, dialogi soczyste - czasami gdzieś zdarzy się przekleństwo, ale tylko w dialogach i odpowiednich momentach. Stylistycznie książka wypada płynnie.
“Wierzył jednak, że niektóre osoby zostawiają po sobie ślad w miejscu, gdzie oddychały, gdzie czerpały z życia pełnymi garściami.”
María Oruña jest autorką, która przede wszystkim skupia się na dobrej historii, choć nie znaczy to, że cierpią na tym kreacje postaci - ich portrety psychologiczne nie przodują, ale są spójne i realistyczne. Valentinę spotykamy już po raz trzeci i możemy zaobserwować jak ta bohaterka się rozwinęła, wygładziła - wpuściła do swojego życia Olivera, otworzyła się na dobre emocje, co pomogło jej też w pracy. Sama dostrzega, że jest teraz bardziej dla swoich współpracowników wyrozumiała, podchodzi do nich z bardziej ludzkim podejściem. Ci czytelnicy, którzy obserwują jej rozwój na pewno też docenią to, jak dobrze układa się jej życie osobiste - miło widzieć postać śledczej, która nie musi boryka się z prywatnymi problemami. Zresztą jej partner jest uroczy, to taki trochę fajtłapa - przynajmniej na desce surfingowej, którą teraz próbuje opanować. Ma też w sobie nutkę detektywistyczną, więc zdarza mu się wplątywać w intrygę, choć (co znowu warte jest podkreślenia w porównaniu do innych kryminałów!) Valenitina nigdy nie zdradza mu tajemnic śledztwa.
W tym tomie pojawia się nowa postać, Carlos. On też surfuje, ale zdecydowanie na innym poziomie niż Oliver. To postać enigmatyczna, przynajmniej z początku powieści, kiedy poznajemy raczej historię jego domu, a nie jego samego - ta wiedza przychodzi dopiero później, wraz z rozwojem jego własnej książki.
“Nikt nie jest wieczny, ale niektórzy… Jaki jest ich sekret, jaką energią promieniują, jaka drzemie w nich siła? Dlaczego o niektórych ludziach pamiętamy mimo upływu lat? Co odróżnia ich od reszty? Odwaga, zapał, potęga, szaleństwo? Ci mężczyźni i te kobiety podróżują w czasie, czyniąc magię, igrając z przemijaniem, drwiąc z zapomnienia.”
Za to dom, w którym mieszka Carlos, dodaje powieści nieco gotyckiego charakteru. To stara rezydencja, piękna, z cudownym ogrodem i figurką stojącą pośrodku kwiatów, ale sam budynek jest przykurzony, potrzebujący remontu. Stare deski skrzypią, nocą słychać jakieś dźwięki - ale czy kroki naśladujące czyjś chód może wydawać dom sam z siebie? Babcia Carlosa była kobietą ciekawą, szanowaną w miasteczku - zapalona bibliofilka, która czytała na potęgę i zbierała stare księgi - zresztą z jedną z nich pojawia się wątek, dzięki któremu trafiamy do biblioteki, klubu książki i nawiązań do jednej z powieści Agathy Christie. Babcia miała też inne hobby, lubiła starocie, a szafa grająca, która sama się włącza, to jeden z nich - a włącza się sama, bo jest stara, czy jednak faktycznie w domu dzieje się coś nadprzyrodzonego? Autorka świetnie oddaje ten klimat rodem ze starych powieści grozy, ale przecież to kryminał, prawda? Szukamy zatem logicznego wyjaśnienia.
“Duch jest iluzją umysłu. Nie istnieje poza umysłem obserwatora.”
Intryga kryminalna zatem balansuje na granicy tego, co realne, a co nie. Oczywiście szukamy wyjaśnienia zagadki śmierci, ale jeśli w domu straszy, to może i za to odpowiedzialny jest duch i nie ma kogo ścigać? Autorka doskonale bawi się z czytelnikiem, raz sugerując jedno, raz drugie, ale stale utrzymując przyjemne napięcie na odpowiednim poziomie. Tak naprawdę mnie samą bardziej fascynował ten wątek związany z dziwnymi zjawiskami zachodzącymi w domu niż typowa zagadka kryminalna, przede wszystkim ze względu na to, jak autorka do niego podeszła - poza tym, co dzieje się w domu, mamy też przecież wykłady profesora, który tłumaczy to, co wydawałoby się niewytłumaczalne. Czy zatem i na to, co w Quinta del Amo znajdzie logiczną odpowiedź? Dodatkowo w fabule tego tomu są zawarte pewne nawiązania do tomu pierwszego, ale przyznam, że sama po dwóch latach od jego lektury niewiele z niego pamiętam, więc naprawdę nie mają znaczenia dla czerpania przyjemności z tej książki, a będą stanowić dodatkowy smaczek dla tych czytających serię jednym ciągiem. Patrząc na zagadkę całościowo muszę przyznać, że autorka miała na nią bardzo niebanalny pomysł i bardzo ciekawie poprowadziła ją od początku do końca, cały czas utrzymując ten przyjemnie niespieszny rytm.
Poprzez zagadkę kryminalną zostajemy też zmuszeni do rozważań - postacie, czy to rozmyślając we własnych głowach czy dyskutując z innymi poruszają ciekawe pod kątem psychologicznym zagadnienia – o to, po co nasza świadomość tworzy duchy i zjawiska paranormalne, o to jak działa nasz mózg i jak zapisuje wspomnienia. O wydarzenia, które już przeżyte, nadal nami kierują. O los, o sprawczość, o własne tworzenie historii. Przez to, że niektóre pytania padają wprost, książka nabiera charakteru refleksyjnego, który przyjemnie dopełnia ją, tworząc coś szerszego niż kryminał i to również w warstwie stylistycznej – fragmenty refleksyjne pełne są ciekawych metafor, przenośni, dzięki czemu nadają powieści poetyckości.
“Wszystko ma swój początek. To, kim jesteśmy, nasze zalety i wady, są elementami rusztowania, które sami zbudowaliśmy. Decyzje, wybory, ścieżki. Wydają się bez znaczenia, chcemy, żeby takie były, ale wystarczy jedna iskra, żebyśmy dostrzegli, że jesteśmy sumą wiązek światła, własnych odbić w lustrze.”
Przyznam, że rozpoczynając lekturę “Złodzieja fal” nie byłam przekonana, czy historia ta ma szansę spodoba mi się tak pomóc jak tom poprzedni. Bo przecież kryminał i duchy? To się nie zgrywa. A jednak María Oruña właśnie tego dokonała, podeszła do zagadnienia od całkowicie innej strony, tej logicznej, ale nadając jej głębi psychologicznej i refleksyjnej, dzięki czemu nagle książka o duchach okazuje się książką o człowieku, jego doświadczeniach i demonach. To już jest bardzo kryminalne, prawda? Stały rytm powieści, przyjemne wątki prywatne, lekkie dialogi, delikatna poetyckość języka - wszystko to sprawia, że osadzamy się w świecie przez autorkę tworzonym coraz bardziej i coraz bardziej się nam tam podoba. Jestem pod wielkim wrażeniem połączenia wątków i gorąco polecam tytuł tym, którzy w kryminałach szukają spokojnego tempa akcji i dobrych pytań.
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mando.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz