czerwca 24, 2025

"Niewolnica wolności" Ildefonso Falcones

Autor: Ildefonso Falcones
Tytuł: Niewolnica wolności
Tłumaczenie: Joanna Ostrowska
Data premiery: 04.06.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 640
Gatunek: powieść historyczna
 
Ildefonso Falcones to aktualnie jeden z najbardziej poważanych autorów powieści historycznych. Z zawodu jest adwokatem, jednak już od prawie dwudziestu lat zajmuje się pisaniem - debiutował w 2006 roku głośną powieścią “Katedra w Barcelonie”. Mimo iż była to książka wtedy autora nieznanego nazwiska, to rozeszła się szerokim rozgłosem po świecie - ukazała się w 40 krajach, utrzymywała się ponad rok na liście bestsellerów, zdobyła ogromną liczbę nagród… nic dziwnego, autor pracował nad nią 6 lat i zgłębił nią ogromne obszary historyczne średniowiecznej Hiszpanii, a dokładnie Katalonii. Kolejne książki już nie zajmowały mu aż tyle lat, ale każda kolejna faktycznie pojawia się i tak z kilkuletnią przerwą, którą autor poświęca na research. Jego szósta powieść pt. “Niewolnica wolności”, która na rynku jego rodzimym, czyli w Hiszpanii ukazała się w 2022 roku, jednak nie skupia się tylko i wyłącznie na tym jednym kraju, jak było do tej pory, wplata w nią też historię Kuby, wyspy, która jeszcze tak niedawno była kolonią hiszpańską.
 
Rok 1856, ostatni zryw handlu niewolnikami, ten najgorszy, bo najliczniejszy. 11-letnia Kaweka wraz ze swoją młodszą siostrą znajduje się na statku, który uprowadza je na Kubę, do kolonii Hiszpanii, by tam zostały sprzedane do pracy na plantacjach trzciny cukrowej. Jej siostra ginie już w czasie podróży, a Kaweka trafia na wielką plantację markiza Santadoma, jednego z najbogatszych osadników na wyspie - niestety jego bogactwo nie wynika z dobra i mądrości, a z brutalności, wyzysku i po prostu wielu, wielu żyć czarnoskórych, których używa jako narzędzi do pracy - jeden padnie, zostanie zastąpiony drugim. Kaweka to widzi i narasta w niej złość. Złość, którą wspierają jej bogowie.
161 lat później, w Madrycie Regla Blasco zwana Litą rozpoczyna pracę w banku, którą dostała dzięki znajomościom z rodziną Santadoma. Jej matka, a wcześniej jej babka były służącymi tej rodziny, ona sama też wychowała się pod ich opieką – zapewnili jej pierwszą szkołę, pomogli uzyskać stypendium. A jednak Lita niespecjalnie czuje wdzięczność - od dziecka na każdym kroku spotyka się nieustannie z piętnowaniem ze względu na kolor jej skóry i to, czym jej matka się zajmuje. Współczesna Hiszpania wcale nie wydaje się być tak wolna od rasizmu, jak mogłoby się wydawać, a choć Lita nauczona jest, by pokornie to znosić, w końcu jedno zdarzenie przelewa jej czarę goryczy. A kiedy przypadkowo odkrywa coś, co faktycznie wiąże jej życie zarówno z niewolnikami Santadomów, jak i tą rodziną, decyduje się podjąć walkę - w imię swojej matki, w końcu także w imię wszystkich tych, którzy cierpią do teraz w konsekwencji niewolnictwa. Czy jednak jedna, nic nieznacząca kobieta, jest w stanie coś zdziałać, kiedy naprzeciw stoi taki gigant jak Santadom?
 
Książka rozpisana jest na 32 rozdziały, których akcja toczy się naprzemiennie - raz na XIX -wiecznej Kubie, raz we współczesnym Madrycie. Im bliżej końca, tym rozdziały stają się krótsze. Oczywiście jeden rozdział podzielony jest na mniejsze, kilkustronicowe fragmenty, niemniej jednak same rozdziały są faktycznie długie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego głównie z perspektywy obydwu kobiet, choć nie tylko - w czasie XIX-wiecznym czasami pojawia się perspektywa innych uwikłanych w historię postaci. Jednak bezsprzecznie, to opowieść Kaweki i Lity jest przewodnia. Styl powieści jest spokojny, uważny, autor raczej nie rozróżnia językowo dwóch czasów, co tłumaczy w posłowiu przyznając, że nie chciał umniejszać językowo XIX-wiecznym niewolnikom, dlatego też nie zmieniał sposobu ich wypowiedzi próbując naśladować ich dialekt będący wynikiem połączenia mowy hiszpańskiej z językami afrykańskimi. Mimo że brak rozróżnienia z początku może zaskakiwać, to po takim wytłumaczeniu wydaje się być dobrą decyzją. Sam język jest bogatszy o nazwy religijne czarnoskórych Kubańczyków, jak i zwroty podkreślające arystokratyczność hiszpańskich rodów. Opisy są dokładne, autor dba, by oddać odpowiednie faktury, kolory. Książkę czyta się niespiesznie, ale płynnie, bez potknięć.
 
A historia, jaką tym językiem oddaje, jest tak bogata, ale też tak bolesna, że sama nie wiem od czego zacząć. Zatem od początku - pierwsze sceny naznaczone są ogromną brutalnością, autor od razu rzuca nas w świat grozy pracy niewolniczej. Razem z Kaweką od razu czujemy ból, wycieńczenie, widzimy do czego zmuszani byli ludzie, których ktoś uznał za swoją własność. Nieludzka praca na plantacji, ciągła przemoc, niewielkie porcje jedzenia, jak i to, co na narażone są przede wszystkim kobiety - gwałty. Autor w żadnym razie nas nie oszczędza, opisuje każdą z tych scen bardzo dokładnie. Ta proza boli, przyprawia o mdłości. Aż w głowie się nie mieści, że jeden człowiek drugiemu jest w stanie coś takiego uczynić.
Gdy mija pierwszy szok, autor zaczyna nam rysować ten świat szerzej. Obserwujemy, co robili niewolnicy po zbiorach - i to też nie jest piękne, bo i tam można znaleźć i przemoc, i brutalny seks. Ale oczywiście to tylko jeden odcień życia niewolników. Kaweka odkrywa w sobie dar, został wybrana przez bogów, którzy chcą przez nią przemawiać. Uczy się jak pomagać, jak leczyć, ma mądrą mentorkę, a jej hardość, która zawsze była na wysokim poziomie, tylko zrasta. Czytelnik obserwuje, jak z dziewczynki rodzi się kobieta ze swoimi pragnieniami, nawet i marzeniami… Aż w końcu przyjdzie jej wybierać - czy wybrać własne szczęście czy walczyć o szczęście wszystkich czarnoskórych niewolników?
“Pieszczoty były dozwolone jako mniej wiążące niż słowne deklaracje, bo płynęły ze zmysłów, z instynktu, podczas gdy słowa rodziły się w mózgu przy udziale woli i rozumu.”
Autor zabiera nas w podróż po Kubie, w przegląd tego niewielkiego kawałka jej historii, dosłownie połowy wieku XIX. Poznajemy życie na plantacjach, jak i życie czarnoskórych niewolników, którzy od swoich “panów” uciekli. Sporo miejsca autor poświęca na opis tego, jak wyglądała tam wojna dziesięcioletnia, w której walczono o wyzwolenie Kuby spod władz Hiszpanii, jak i wyzwolenie wszystkich niewolników. Te drugie najmocniej nas interesuje - to czas, kiedy już część państw zabroniła handlu niewolnikami, tak naprawdę ostatnie dekady, kiedy i w Hiszpanii było to legalnie, walki więc bywają zacięte. Doświadczamy też po prostu miejsc, tego, jak wtedy żyło się czarnoskórym w różnych zakątkach Kuby - na plantacjach, ale i też w wielkiej kolorowej Hawanie. Przyglądamy się, jak się wtedy poruszano, co się jadło, w co wierzono, a ich wierzenia są dużo inne niż nasze.
“Jakieś nieznane bóstwo wzięło ją za rękę i wprowadziło pomiędzy te istoty, które biali uznali za niższe, i dlatego zamienili ich życie w coś banalnego, drugorzędnego, uzupełniającego.”
Oczywiście ciągle pomiędzy historią XIX-wiecznej Kuby, przewija się i historia całkowicie współczesna. Jej bohaterką jest młoda Lita, która ma w sobie tego niepokornego, hardego i podżegającego ją do walki o swoje ducha, co Kaweka. Poznajemy ją jednak w momencie, gdy tak naprawdę nie zna swojej historii, razem z nią zaczynamy ją odkrywać obserwując jej przemianę.
W kontraście do tej bohaterki stoi jej matka, o której dobro Lita walczy. Wydaje się kobietą uległą, cichą, tak naprawdę zadowoloną z tego co ma - ale czy jest to faktycznie jej decyzja czy po prostu lata przyzwyczajeń? Skąd wynika jej uległość? Autor świetnie oddaje te starsze pokolenie, które w postaci matki Lity jakoś nie jest skłonne walczyć o swoje, uważa, że skromne życie jakie prowadzi jest wystarczające. Czy to jednak nie są następstwa tego, co przeżywały wcześniejsze pokolenia? W porównaniu do nich na pewno żyje jej się lepiej, ale czy to znaczy, że faktycznie na poziomie, na jaki zasługuje? Różnica pokolenia pomiędzy Litą a jej matką jest znacząca, ale i te różnice widać też z perspektywy Kaweki.
“Najważniejsze, że w jej dzieciach zakiełkowało ziarno wolności. Już nic ich nie powstrzyma. Dbajmy o nie, bo do zguby białych doprowadzą właśnie młodzi ludzie, którzy nie darzą się stłamsić tak łatwo jak ich rodzice.”
Historia Lity i jej matki przywodzi z początku na myśl cykl “Siedem Sióstr” - tu też opowieść opiera się na poznawaniu przeszłości. Szybko jednak przybiera inne kształty - obrazuje, coś o czym chyba większość z nas woli nie myśleć: że jednak historia wcześniejszych pokoleń ma znaczenie. Ma znaczenie to, skąd się wzięły fortuny teraz bogatych, rządzących światem rodzin, ma znaczenie to, czym te pieniądze zostały okupione. Bo choć mówi się, że pieniądze nie mają znaczenia, to jednak one rządzą światem, to one budują naszą rzeczywistość w postaci takich dóbr czy innych. Współczesne bohaterki stają przed wieloma trudnymi moralnie wyborami, a autor ich dylematy oddaje bardzo ludzko, równocześnie zmuszając nas do własnych przemyśleń.
 
Przede wszystkim jednak jest to opowieść o wolności. O tym, że każdy człowiek na ziemi ma do niej prawo. Bez względu na to, jakie różnice nas dzielą, nikt nie ma prawa określać, kto jest lepszy, a kto gorszy, kto ma większe prawa do czegoś, a kto mniejsze - wszyscy jesteśmy równi, wszyscy mamy (albo powinniśmy mieć) równe szanse. Na właśnie, bo współczesny Madryt obrazuje, że wcale takiej równości jeszcze nie ma, a rasizm czy inne formy dyskryminacji ciągle mają się bardzo dobrze.
“Poczuła złość bóstwa, które nie zdołało uchronić swoich wiernych, które musiało patrzeć, jak ludzie mający takie samo prawo do życia jak wszystko są zamieniani w zwierzęta.”
Poprzez swoje bohaterki autor oddaje hołd roli kobiet w historii, ale także pokazuje coś jeszcze - wystarczy jeden człowiek, by coś zmienić. Jedna osoba, która się nie złamie, która będzie walczyć o swoje ideały, która coś w innych zakorzeni, może zapoczątkować rewolucję na skalę światową. Ważne tylko, by tej siły używać dobrze, bo choć w wypadku „Niewolnicy wolności” właśnie takie przykłady dostajemy, to z historii wiemy też jak łatwo jeden zły człowiek może zdominować całe kraje.
 
Świat, jak Ildefonso Falcones oddaje nam w “Niewolnicy wolności” jest bogaty, jest żywy, jest jak najbardziej prawdziwy. Bo choć jego bohaterki są fikcyjne, ich prywatne historie również, to już wszystko, co je otacza, to historia prawdziwa. I XIX-wieczna Kuba i XXI-wieczny Madryt rysowane są z rozmachem może nie aż tyle wizualnym, co życiowym i ideologicznym. Jego bohaterki są pełnokrwiste, są pełne życia, pełne pragnień, których nie boją się spełniać, choć nieraz na swojej drodze spotykają cierpienia. Doświadczają miłości, przyjaźni, zdrady, bólu fizycznego i psychicznego. Autor nie oszczędza ich i nie oszczędza swoich czytelników, ale dzięki temu daje nam pełny obraz tego, co było, skupiając się na niewolnictwie i rasizmie, który jest jego konsekwencją. Po raz kolejny autor stworzył powieść pełną, powieść prawdziwą, niespieszną, ale pozwalającą naprawdę poczuć życie, jaki opisuje. A przy okazji pyta, pyta, pyta. O to co ważne, o to co sprawiedliwe. O wolność.
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz