Autor: Jędrzej
Pasierski
Tytuł: Bogowie
małego morza
Cykl: inspektor
Leon Szeptycki, tom 1
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść
kryminalna
Jędrzej Pasierski na rynku książki działa od
roku 2018 - wtedy debiutował kryminałem “Dom bez klamek” (recenzja - klik!),
który był pierwszym tomem cyklu z policjantką Niną Warwiłow. Teraz, siedem lat
później cykl liczy osiem tomów, na koncie autora jest też jedna powieść osobna
“W imię natury” (recenzja - klik!) oraz dwie superprodukcje przygotowane dla
Audioteki w gwiazdorskiej obsadzie lektorów, z których pierwsza również została
wydana w wersji książkowej. Książki te przyniosły mu sporą liczbę nominacji do
ważnych gatunkowo nagród literackich, a w 2019 został posiadaczem statuetki Nagrody
Wielkiego Kalibru. Do tej pory książki autora znaleźć można było w Wydawnictwie
Czarnym, zmiana nastąpiła teraz - “Bogowie małego morza” czyli pierwszy tom
nowego cyklu kryminalnego z Leonem Szeptyckim ukazał się pod szyldem
Wydawnictwa Literackiego.
Jezioro Sławskie, turystyczna miejscowość
Sława, początek czerwca. Po piętnastu latach nieobecności ponownie do domu ojca
wrócił Leon Szeptycki - teraz już z tytułem inspektora policji, z nastoletnią
córką Hanią. Jeszcze nie zdążył ponownie się rozgościć, a już przychodzi mu
zmierzyć się z dziwną sprawą - pewien wędkarz odkrył, że na dryfującej po
jeziorze stacji hydrologicznej znajduje się ciało. To mężczyzna w okolicy
60-tki, nagi, z ewidentnie wgniecioną czaszką - jasne jest więc, że nie umarł z
przyczyn naturalnych. Kim jednak jest? Brak ubrania równa się z brakiem
dokumentów, jednak ofiara ma pewien znak szczególny, dzięki któremu
identyfikacja nie powinna sprawić większych problemów. Na początek jednak
trzeba znaleźć świadków - Szeptyckiemu towarzyszyć w tym ma młoda policjantka
Maria Pełka, która od urodzenia mieszka w tej miejscowości, zna ją zatem, i jej
mieszkańców jak własną kieszeń. Czy uda im się rozwiązać sprawę zanim do miasteczka
zjadą się turyści? I jak Sława przywita z powrotem Leona?
“Każde pokolenie powiela schematy… i dlatego tak dobrze jest wiedzieć, co już się wydarzyło.”
Książka rozpisana jest na 48 kilkustronicowych
rozdziałów, których akcja toczy się w dwóch czasach - przede wszystkim
współcześnie, od czasu do czasu jednak pojawiają się rozdziały zatytułowane “trzej
nurkowie”, które rozgrywają się latem 1980 roku. Narracja prowadzona jest w
trzeciej osobie czasu przeszłego w rozdziałach współczesnych z perspektywy
Leona Szeptyckiego i choć narrator chętnie dzieli się myślami postaci, to
jednak nie skupia się na jego charakterze, przez co tak naprawdę nie możemy
Leona do końca poznać. Narracja z roku 1980 skupia się na tytułowych trzech
nurkach i jest historią z wyraźnym wątkiem obyczajowym. Styl powieści jest
bardzo spokojny, bardzo refleksyjny, dygresyjny, autor chętnie posługuje się
idiomami i podobnymi do nich zabiegami mającymi na celu ubarwienie tekstu,
sprawienie, że będzie niepowtarzalny. I pewnie jest, choć w nie do końca w pozytywnym
znaczeniu tego słowa - momentami dygresji, powtórzeń, rozważań było po prostu
za dużo, co niekorzystnie wpłynęło na mój odbiór powieści, a przecież jestem z
tych czytelników, którzy naprawdę mocno cenią sobie spokojnie prowadzone akcje!
Dialogi z kolei składają się z bardzo szybkiej wymiany zdań - i znowu trochę:
za szybkiej, bo czytelnik ma wrażenie, jakby wpadał na postacie już w środku
rozmowy. Mimo więc sprawnego operowania językiem pod kątem gramatycznym,
książka wymaga od czytelnika wysiłku, koncentracji, by odsiać dygresje od tego,
co dla fabuły istotne.
“Może nieodwracalne można było jakimś cudem odwrócić?”
Skupmy się jednak na tym, co w powieści dobre.
Na pewno jest to miejsce akcji i sposób jego przedstawienia. Niewielka
turystyczna miejscowość położona przy Jeziorze Sławskim, w którym zderzają się
tanie atrakcje turystyczne z mrukliwością i skrzętnie skrywanymi tajemnicami
mieszkańców. Przy jeziorze toczy się tak naprawdę inne życie - skupione wokół
wody, pomostów, wędkarstwa, miejsce, w którym ludzie żyją od lat dokładnie tak
samo i którzy między sobą bardzo dobrze się znają, wypracowali zależności i
relacje - tu każdy wydaje się z resztą w jakiś sposób związany. Niektórzy są
przyjezdni, inni mieszkają tu od pokoleń, ale wszyscy na tyle długo, bo
wiedzieć, że milczenie będzie dla całej wioski korzystniejsze…
“Właśnie tak to się dokonywało - ofiara była wybierana poprzez milczenie innych i każdy był katem. Milczenie również bywało zbrodnią, prawda?”
Tuż obok miasto przygotowuje się na napływ
turystów - budki z jedzeniem już stoją, trwają prace remontowe starego
pałacyku, które zaburzają przejrzystość jeziora. Panuje więc swoje rodzaju
rozdźwięk - miasteczko przecież w dużej mierze żyje z turystów, ale są oni
czymś obcym, czymś niekoniecznie chcianym.
“Nikogo nie spotkał: był weekend, a deszcz wykurzył jak na razie wędkarzy. Może od dawna ich tu nie było. Pomarli, a i ich synowie musieli osiągnąć pewien wiek. Tak do razu nie zostaje się wędkarzem, prawda?”
I to w te miejsce powraca Szeptycki, który
teraz już nie jest swój, ale też nie jest całkowicie obcy. Dla niego miejsce te
też nie jest w pełni pozytywne - w jego dzieciństwie doszło do wielu tragedii,
które położyły się cieniem na jego życiu. Leon powoli stara się w miasteczku
odnaleźć, odwiedza stare znajome miejsca, spotyka starych znajomych, którzy
reagują na niego tak, jakby nigdy nie wyjechał, a już na pewno jakby od tego
czasu nie upłynęło 15 lat…
I tu zaczynają się schody, bo Leon jest
postacią zbudowaną dość niekonsekwentnie. Lubi działać niekoniecznie zgodnie z
protokołem, nie stosuje się specjalnie do zasad zabezpieczania dowodów czy
meldowania swoim zwierzchnikom o postępach w sprawie. Czy to zatem nie dziwne,
że ma wysoki stopień inspektora?
Podobnie jest w jego życiu prywatnym, które
trudno jest zrozumieć, bo zamiast rozwiązywać problemy, Leon bardzo lubi je
sobie mnożyć i udawać, że to nie jego wina, że działa w celu dobra innych. A
problemów i zagadek wymagających wyjaśnienia ma naprawdę dużo, a więc i w
książce sygnalizowanych jest wiele takich wątków, które w tym tomie nie zyskują
rozwiązania. To wnioski, które udało mi się wyciągnąć na podstawie jego myśli i
zachowania, bo tak naprawdę charakter postaci jest dla nas niedostępny, nie
jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego bohater zachowuje się tak, a nie inaczej,
a dla mnie, osoby, która bardzo przywiązuje wagę do psychologicznych portretów
postaci, było to coś, co wzbudzało moją irytację, bo Leon nie był tajemniczy, a
po prostu wydawał się zachowywać irracjonalnie.
“(...) to nie był wcale akt odwagi, ale może źle pojmowanej władzy.”
Sama intryga kryminalna prowadzona jest tempem
powolnym, raczej z naciskiem na warstwę obyczajową. Zagadka jest
wielowarstwowa, ładnie wpisuje się w miejsce i jego historię (pojawia się wątek
skarbów z II wojny światowej) i w ułożenie terenu. Dzięki tego, jak jest
prowadzona, dobrze poznajemy te okolice, jak i mentalność mieszkańców
miasteczka. Rozwiązanie zagadki mocno bazuje na dedukcji i jest dość
nieoczekiwane, kieruje się w stronę, której chyba przewidzieć się do końca nie
da.
“Kiedy człowiek jest młody, wydaje mu się, że ma jakieś nieograniczone możliwości i świat stoi otworem, prawda? A potem się okazuje, że to nie otwór, a tylko jakaś dziura od szpilki, która się zwęża. I zwęża.”
Czy historia zawiera jakieś przesłanie? Pewnie
te samo, co wszystkie osadzone w małych miejscowościach - mówi o zamkniętej
społeczności, w której żyje się tak samo od lat, w której przeszłość jest
równie żywa, co teraźniejszość, a grzechy kiedyś popełnione, nie przemijają.
“Zawsze ktoś coś widział, takie już było życie w tych małych miejscowościach, gdzie ludzie się obserwowali. Między innymi dlatego niegdyś stąd wyjechał, ale teraz miał nadzieję, że przyda się to niezdrowe wręcz zainteresowanie drugim człowiekiem, bo sąsiad był tu znacznie mniej anonimowy niż we Wrocławiu.”
“Bogowie małego morza” to powieść, która
pozornie zawiera wszystko to, co lubię w kryminałach: zagadkę opartą o
zdarzenia z przeszłości, której rozwiązania szukamy przez rozmowy i grzebanie
we wspomnieniach mieszkańców małej miejscowości. Jest ciekawe miejsce, spokojne
tempo, w którym jest czas również na refleksje. Jest i śledczy, który stara się
w tym miejsce odnaleźć. A jednak coś tutaj się ze mną nie zgrało. Myślę, że
sporo w tym winy w kreacji psychologicznej postaci, która według mnie jest po
prostu niespójna i nie do końca zrozumiała, a przez to po czasie zaczęła
wzbudzać irytację, a to stanowiło pewien dysonans z tym, jak traktowali ją
mieszkańcy (a raczej mieszkanki) miasteczka. Dopracowania wymaga też styl,
który w tej powieści niestety momentami był tak bardzo dygresyjny, że czytelnik
tracił oczu kryminał - a to przecież cały czas ten gatunek literacki, prawda?
Nie przekreślam jednak autora, bo wiem, że ma swoje wzloty i upadki - w serii z
Niną też moje oceny wahały się od 8 do 6/10. A ten tom polecam czytelnikom,
którzy nie mają nic przeciwko bardzo spokojnym historiom z mocnym wątkiem
obyczajowym, ale też dla których psychologia postaci nie jest tym, co czego
przywiązują dużą uwagę.
Moja ocena: 6/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Literackim.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz