Autorka: Michelle
Frances
Tytuł: Plac
zabaw
Tłumaczenie: Maria Gębicka-Frąc
Data premiery: 13.08.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller
psychologiczny / obyczajowy
Mimo że Michelle Frances to angielska autorka
thrillerów psychologicznych, to polscy czytelnicy nie mają na co narzekać -
choć rok czy dwa musieliśmy na to poczekać, to jednak wszystkie jej powieści
dostępne są na naszym rynku! A jest ich sześć - pierwsza pojawiała się w 2017
roku (w Polsce w 2018) pt. “Ta dziewczyna”, która szybko zyskała przychylność
czytelników, znalazła się w topkach bestsellerów, jak i otworzyła autorkę na
rynek zagraniczny. W tym roku, we wrześniu właśnie ten tytuł jako serial będzie
miał swoją premierę na Prime Video, a za kamerą, jak i w roli głównej wystąpiła
Robin Wright. Pozostałe książki tej autorki również zainteresowały środowisko
filmowe, nic dziwnego - Michelle Frances, zanim rozpoczęła karierę pisarską,
przez piętnaście lat pracowała w filmie i telewizji, jak i kształciła się w tym
kierunku. Jej najnowsza powieść “Plac zabaw” z 2023 roku, teraz właśnie ukazała
się w Polsce, a i już teraz prawa do jej ekranizacji zostały sprzedane. Nic
dziwnego, to faktycznie książka na miarę “Wielkich kłamstewek” Moriarty!
Początek września, Darbyshire, niewielka
wioska Ripton położona tuż przy jeziorze Heron Water. To właśnie tam sprowadza
się Nancy Miller, która chwilę temu kupiła tu spory kawałek ziemi, na którym
stoi przestronny dom. I już po wyjściu z auta, gdy ze swoją dziesięcioletnią
córką po raz pierwszy przekracza próg ich nowego domu, czuje, że to dobra
decyzja, że mogą się w końcu tutaj poczuć wolne i szczęśliwe, a Lara może
wrócić do zdrowia - jej astma w Londynie wykluczała ją z życia, jakie dzieci
wiodą w tym wieku. W ich nowym domu od razu oddycha się jej inaczej. To Nancy
cieszy, w końcu po ostatnim roku nieszczęść, jakie ich spotkały, mogą zacząć
proces leczenia… Jednak nie przewidziała tego, że dom, który kupiła, automatycznie
narobi im w miasteczku wrogów, a jej kochana, w końcu nieco bardziej energiczna
córeczka już pierwszego dnia przypadkowo narazi się najpopularniejszej
dziewczynce w klasie. A to będzie miało dla nich obydwu naprawdę znaczące
konsekwencje.
Książka rozpisana jest na 112 króciutkich
rozdziałów i epilog składający się z dwóch części. Akcja powieści toczy się od
września do marca, a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego przez narratora obserwującego Nancy i Larę, jak i przeciwniczkę Lary
-Rosie oraz kilka kobiet z miasteczka. Dodatkowo część rozdziałów to zapis z
czatu grupowego mam z Ripton oraz artykuły prasowe miejscowej gazety. Język
powieści mieści się w codziennym zakresie, sporo w książce jest dialogów, które
prowadzone są zgrabnie, naturalnie. Opisy dotyczące przyrody w Ripton są z
kolei bardzo kojące, choć oczywiście to tylko dodatek, tło powieści, które za
zadanie ma wprowadzić w sielski nastrój stojący w kontraście z egoistycznym
zachowaniem mieszkańców. Całość czyta się bardzo płynnie (choć raz czy dwa
potknęłam się na błędzie jak np. pomylone imię), a perspektywa zamieniająca się
w kluczowych momentach sprawia, że napięcie w czasie lektury cały czas
utrzymane jest na wysokim poziomie.
“- (...) Wszyscy tutaj są cudowni.To statystycznie niemożliwe, pomyślała Nancy, ale miło słyszeć. Dobrze było wiedzieć, że przeprowadziła się w przyjazne miejsce.”
Miejsce, do którego przeprowadza się Nancy z
córką, na pierwszy rzut oka wydaje się sielskie - wokół pełno przyrody i
pasących się na pastwiskach zwierząt, cisza, spokój i dom -duży, ale
przestronny, z dużą liczbą okien, balkonem i ogrodem pełnym drzew owocowych.
Jednak wystarczy zejść trochę niżej, do miasteczka, by odkryć, że każde
miejsce, nawet tak piękne jak te, potrafią zniszczyć ludzie. I nie chodzi o
samo niszczenie krajobrazu, a o relacje, ich sztuczność, toksyczność. To tak
naprawdę wada widoczna doskonale w takich miejscach jak te - bo tu nikt nie
jest anonimowy, na pewno nie tak, jak w wielkim mieście. I choć może to być
zaletą, to niestety równie często bywa i wadą. Szczególnie, gdy w konflikt
uwikłane zostają ambitne matki dbające o dobro swoich dzieci.
Bo właśnie w środowisko zaborczych matek tutaj
wkraczamy. Matek, które zrobią wszystko, by ich dzieci dostały to, co według
nich najlepsze. Ich kreacje zasługują na pochwałę - autorka doskonale balansuje
na granicy niepewności, bo choć szybko czytelnikowi wydaje się, że jest w
stanie stwierdzić z jakim rodzajem człowieka ma do czynienia, to jednak ciągle
z tyłu głowy pozostaje pytanie: a co jeśli się mylę i sytuacji postaci wygląda
całkowicie inaczej? Obserwujemy Nancy, która chce po prostu dla siebie i swojej
córki spokoju, poznajemy lokalną plotkarę i lokalną gwiazdę. Ich charaktery
zdają się przenosić na dzieci, które w szkole prowadzą ze sobą małe wojenki.
Czy to nie dziwne, że już w tak młodym wieku potrafią być takie przebiegłe?
“Dlaczego mężczyźni nigdy nie dźwigają ciężaru rodzinnym zmartwień? Dlaczego porządkowanie, organizowanie, planowanie i zmienianie czegoś na lepsze zawsze należy do kobiet?”
Autorka całą opowieść opiera na jednej relacji
matek z dziećmi – tej więzi najsilniejszej, która sprawia, że jesteśmy w stanie
zrobić wszystko. Tutaj jednak sytuacja jest o tyle dziwna, że tak naprawdę nie
wiadomo co robić. W szkole dochodzi do nękania, ale takiego, o którym wiadomo
tylko z opowieści - jak temu przeciwdziałać? Jak ma się zachować matka dziecka
prześladowanego, jak je uchronić? Autorka doskonale oddaje te poczucie
bezsilności, tego braku pola do manewru, jakiekolwiek ruchu, który zapewnić
bezpieczeństwo dziecku, ale równocześnie zwyczajnie przed problemem nie uciec.
Jednak relacja więzi matki z dzieckiem
przedstawiona jest szerzej, nie ogranicza się tylko do wątku nękania. Jest też
to, z czym zmagają się każde rodzicielki - próba zapewnienia swojemu dziecku
najlepszego z możliwych startu w życie. Tylko co to tak naprawdę znaczy? Dobre
wykształcenie, dobre wychowanie, dobre miejsce do życia? Czy jeśli któregoś
składnika zabraknie, to równa się to ze startem z niższej pozycji?
Jest też i relacja matki i córki już dorosłej,
choć przedstawiona tylko na podstawie dwóch postaci. Ten wątek zadaje pytanie -
czy matka na zawsze związana jest ze swoim dzieckiem, czy to je, a później
także jego dzieci powinna stawiać na miejscu pierwszym?
Poza ogólnie pojętymi wątkami matczynymi, tym
co skupia naszą uwagę, jest wątek nękania. To tak naprawdę on nas pochłania, bo
nie jesteśmy pewni jak daleko strona nękająca będzie się w stanie posunąć, jak
i w ogóle nie mamy pewności czy ta strona, której wierzymy, jest na pewno tą dobrą.
To problem nękania psychicznego, takiego, którego nikt nie widzi. Czy jednak
naprawdę jest to możliwe, gdy mówimy o dziesięciolatkach? Czy dziecko w tym
wiek może być tak przebiegłe i tak złe? Autorka bada te granice, równocześnie
nie pozwalając nam ciągle uzyskać pewności, jak i każe się zastanowić jak
radzić sobie z takim problemem w życiu prawdziwym. Czy w ogóle jest jak?
“(...) była pewna tylko tego, że utknęła w systemie. W systemie opracowanym i zarządzanym przez szkołę. W systemie, którego jako rodzic nie miała możliwości zmienić.”
Na pokrętnych manipulacjach i toksycznych
relacjach autorka opiera wątek, który odpowiedzialny jest za kreowanie napięcia
w powieści. I choć akcja nie toczy się w zawrotnym tempie, to swój cel osiąga -
dawno żadna z powieści nie pochłonęła mnie tak chorobliwie jak ta. Odpowiednio
dawkowane, ale ciągle wysokie napięcie, niepewność, jak i coraz większe
okrucieństwo, w którym szukamy jakiś granic - jego samego czy człowieczeństwa? To
sprawia, że zwyczajnie chcemy wiedzieć - czy sprawca zostanie ukarany? Do czego
posunie się zanim tak się stanie, jak wiele może mu ujść na sucho?
Obok tego głównego wątku, autorka zapewniła
czytelnikowi jeszcze kilka pomniejszych pytań, na które wraz z biegiem lektury
szukamy odpowiedzi. Jest tajemnica przeszłości Nancy i Lary, jak i zagadka
lokalna dotycząca podejrzanych śmierci zwierząt… A równocześnie to nie tylko
dodatkowa zagwozdka dla czytelnika, ale i kolejny temat, który podburza
społeczność lokalnych matek.
Michelle Frances w “Placu zabaw” zabiera nas w
miejsce, gdzie spotykamy matki i ich dzieci - do szkoły i miasteczka, w którym
wszyscy razem mieszkają. Taka ilość charakterów musi powodować tarcia, jednak w
chwili, gdy zjawia się pomiędzy ktoś nowy, sytuacja ulega przetasowaniu - w
którą stronę? Czytelnik wciąga się w te gierki dorosłych, które gnane własnymi
motywacjami, w towarzystwie udają empatyczne i ciepłe osóbki. Patrząc na fałsz
dorosłych, jak mają się zachowywać dzieci? Oczywiście i wśród nich dochodzi do
konfliktów, które szybko mogą przerodzić się w coś poważnego… ale kiedy dorośli
mogą sobie po prostu wytoczyć sprawę w sądzie, uwikłać w to odpowiednie służby,
to dzieci mogą tylko polegać na dyrekcji szkoły. Autorka nie tylko doskonale buduje
napięcie, który mimo dość obyczajowego, psychologicznego wydźwięku powieści,
jest ciągle utrzymane na wysokim poziomie, doskonale oddaje też tę bezsilność
matki dziecka krzywdzonego. Bezsilność, kiedy miejsce, które miało być idealne,
okazje się koszmarem. Ale… czy na pewno patrzymy na to wszystko od właściwej
strony?
Moja ocena: mocne 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Albatros.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz