października 24, 2025

"Nie całkiem martwa" Holly Jackson

Autorka: Holly Jackson
Tytuł: Nie całkiem martwa
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Data premiery: 15.10.2025
Wydawnictwo: Must Read
Liczba stron: 456
Gatunek: thriller kryminalny / obyczajowy
 
Holly Jackson to brytyjska autorka powieści kryminalnych, która do tej pory znana była z książek skierowanych do nastoletniego czytelnika, tak zwanych YA (young adult, czyli po polsku: młody dorosły). Debiutowała w 2019 pierwszym tomem serii Przewodnika po zbrodni według grzecznej dziewczynki, który szybko stał się światowym bestsellerem i doczekał się kolejnych trzech tomów - jednego prequela i dwóch kontynuacji. Książka szybko została też dostrzeżona przez twórców seriali, z czego powstał kilkusezonowy serial na Netflixie o tym samym tytule. W rok 2022 Jackson jednak zdecydowała się na coś innego, napisałam swoją pierwszą osobną powieść, która również skierowana była do czytelników YA. Trzecią jej osobną książką jest tegoroczna nowość “Nie całkiem martwa”, ten tytuł jednak jest dla autorki wyjątkowo ważny - to jej debiut dla dorosłego czytelnika, choć w polskim tłumaczeniu jakoś ta informacja zaginęła, a sama książka została wydana przez wydawnictwo Must Read, które specjalizuje się w powieściach YA.
 
Halloween, 31 października 2025 roku. Jet, a dokładniej Margaret Mason właśnie dotarła na jarmark halloweenowy urządzany w jej rodzinnym miasteczku Woodstock. Obiecała pomóc rodzicom na ich stoisku, choć tak naprawdę wcale nie chce tego robić, nie chce tu być, nie chce mieszkać z rodzicami w wieku 27 lat. Niestety, życie, a raczej jej choroba nerek utrudniająca normalne funkcjonowanie nie za bardzo dała jej inny wybór. I tak jest tutaj, spędza dnie na myśleniu co zrobić, bo stanąć na nogi. Na jarmarku spotyka starych znajomych, ale i to niespecjalnie ją cieszy - w końcu olewa obowiązki rodzinne, przecież jej matka i tak jest z niej wiecznie niezadowolona, i wraca do domu. A tam ktoś na nią czeka… Jet dostaje w głowę, po czym budzi się dwa dni później w szpitalu. To tam dowiaduje się, że nie zostało jej wiele życia - bez operacji może pożyć z jakiś tydzień, a sama operacja nie daje nawet dziesięciu procent szans na przeżycie… Lepiej zatem podjąć próbę skazaną na porażkę i umrzeć już teraz, czy zostawić sobie siedem dni na zrobienie czegoś, co w końcu doprowadzi do końca - znalezienie własnego mordercy? Jet wybiera to drugie.
“- Wybieram siedem dni. Chcę czasu. Potrzebuję go.
- Na co, Jet? - warknęła mama.
To nie słowa zabolały, ale kontekst, ich prawdziwe znaczenie. Mama uważała, że w ciągu dwudziestu siedmiu lat Jet nie zrobiła nic ważnego, więc kolejny tydzień nie miał żadnego znaczenie.
A przecież miał, i to olbrzymie.
- Wreszcie zamierzam coś zrobić, mamo, coś ważnego. I doprowadzę sprawę do końca. Tym razem będzie inaczej. Musi być inaczej, bo to moja ostatnia szansa.”
Książka podzielona jest na dni akcji, główna oś fabularna zostaje zamknięta w ośmiu dniach życia Jet (każdą część otwiera grafika z okładki, co daje bardzo fajny efekt wizualny). Części rozpisane są na rozdziały, w sumie jest ich trzydzieści trzy, każdy dzielony jest także na krótsze fragmenty, scenki. Główna oś fabularna przedstawiona jest z perspektywy Jet w narracji trzecioosobowej, historię zamyka jednak ktoś inny. W stylu, w jakim książka jest pisana, czuć, że dotychczas autorka tworzyła książki skierowane do nieco młodszych czytelników - stawia na barwne postacie i ich skraje emocje, realność stawiając raczej na dalszym miejscu. Język, jakim historia jest oddana, jest lekki, codzienny, główna bohaterka nie unika, a wręcz czasami nadużywa wulgaryzmów, co przyznam, że przeszkadzało mi na początku lektury - później i Jet trochę stopuje, i czytelnik już do jej formy wyrażania się przywyka. Warto też zaznaczyć, że dialogi i same spostrzeżenia głównej bohaterki często ubarwione są dość czarnym, chwilami nawet gorzkim humorem (bo jaki inny pozostaje, gdy ma się świadomość, że właśnie się umiera?). Dialogów jest bardzo dużo, to głównie one posuwają akcję do przodu.
“Jet właściwie nie zamierzała żartować. Dopóki nie zaczęła umierać, nie dostrzegała, że język jest pełen śmierci.”
Dorosłego czytelnika z początku może uwierać nie tylko język, jakim posługuje się Jet, ale też sama jej forma bycia, warto jednak dać jej chwilę, bo pod dość nastolatkową pozą, kryje się dobra i uwiarygadniająca wszystko warstwa psychologiczna. Z pozoru Jet to postać bardzo beztroska, o tak zwanym słomianym zapale - szybko zapala się do różnych projektów, jednak żadnego z nich nie kończy. Nie skończyła studiów, nie podołała pracy w banku, nie uskuteczniła pomysłów na biznes. Jet nie cierpi, gdy wytyka się jej własną nieudolność, reaguje w bardzo sarkastyczny, dziecięcy sposób. Ale im głębiej w historię wchodzimy, tym lepiej rozumiemy, dlaczego bohaterka reaguje w ten sposób, dlaczego jej pomysły na życie nigdy nie zostają zrealizowane, dlaczego mając lat 27 żyje na garnuszku rodziców i jest za to obrażona na cały świat. Zresztą podczas tego tygodnia, w którym jej towarzyszymy, ona sama zaczyna rozumieć się lepiej, odkrywa, co ją przez całe życie stopowało, co kazało jej żyć w niejakim zawieszeniu, dając poczucie, że marnuje życie. Bo to wiadomość o perspektywie bliskiej śmierci staje się dla niej powodem do zmiany - z początku przekornie upiera się, że znalezienie swojego mordercy będzie tym, co w życiu dokona, a co z czasem staje się zdecydowanie czymś więcej niż tylko przekorą.
“(...) w tym tygodniu tak naprawdę nie umierałam, myślę, że wręcz przeciwnie. W końcu zaczęłam żyć (...).”
Obok Jet występuje kilka postaci: jej rodzice, brat, jego żona, a także przyjaciel Jet z dzieciństwa - Billy. To on staje się jej towarzyszem pomagającym rozwikłać zagadkę śmierci, to ta postać wprowadza cieplejsze nuty - to on Jet się opiekuje, po cichu dba o jej bezpieczeństwo. To dość szablonowa, ale urocza postać.
“Myślałam o nas, o tobie i o mnie, o naszym dorastaniu. Czy na pewno rozumiemy, jak powinno wyglądać szczęście. Chodzi mi o Emily, o to, co się stało. Zawsze nas do niej porównywano, mówiono nam o tym, co zamierzała. To się działo tak często, że być może naszym zdaniem życie polega na nieustannym porównywaniu. Do Emily, do siebie nawzajem, do innych.”
Bazą powieści jest intryga kryminalna, która już z założenia brzmi nieco nieprawdopodobnie, więc od początku jasne jest, że mamy do czynienia z powieścią, w której nie chodzi o realizm śledztwa kryminalnego. Powiedzmy sobie szczerze - osoba po takim wypadku jak Jet, raczej nie biegałaby po mieście, piła alkoholu i robiła połowy rzeczy, które robi bohaterka. Do książki zatem warto podejść inaczej - kryminalna intryga jest tutaj tym, co akcję napędza, ale nie ona sama w sobie jest ważna: liczy się dobra zabawa czytelnika i dobre przesłanie, dobre refleksje, jakie ta historia niesie. Śledztwo Jet prowadzi jak laik (bo przecież laikiem jest), ale nieustępliwie, co mimo wszystko wywołuje w czytelniku zaciekawienie, a i tropy, do których ją to prowadzi okazują się zaskakujące.
“(...) nie znosiła, kiedy mama żądała, żeby był z niej jakiś pożytek. Wtedy nie czuła się pożyteczna, tylko bardzo mała.”
Ale skoro nie chodzi o intrygę, to o co? O życie. O to, by go nie przespać, by nie pozwolić, by oczekiwania innych odebrały nam umiejętność cieszenia się małymi rzeczami. By słuchać swojego wnętrza, by próbować podążać za głosem serca i się tego nie bać - bo kiedy coś robi się z miłością, sama droga do celu staje się tym, co ważne. Autorka skupia się przede wszystkim na relacjach z najbliższymi, na tym, że coś, z czym jesteśmy od zawsze, wydaje się nam naturalne, nawet kiedy w gruncie rzeczy jest toksyczne. To przede wszystkim brak szczerej rozmowy jest temu winny, brak odwagi, by zamiast wykręcania się i sarkazmu obnażyć swoje prawdziwe odczucia przed drugim człowiekiem. Mimo smutnego wydźwięku powieść ma pozytywne, umacniające przesłanie, pozwala czytelnikowi uwierzyć w sobie, dać siłę i odwagę, by nie marnować żadnego dnia swojego życia, by nie odkładać tego, co chce się zrobić, na później…
“Myślę, że za dużo czasu spędziłam na czekaniu, żeby wszystko się zaczęło, i umknęło mi to, o co naprawdę chodzi. (...) Chodzi o te wszystkie chwile, które przegapiłam, czekając.”
“Nie całkiem martwa” mimo niełatwego początku okazała się lekturą taką, jakiej się po niej spodziewałam - szybkim, dobrym do relaksu thrillerkiem, w którym nie muszę przejmować się wpatrywaniem realności detali i sytuacji, a po prostu się dobrze bawić. Fabuła jest przyjemnie zajmująca, główna bohaterka, a raczej jej przemiana, jaką można zaobserwować na przestrzeni jednego tygodnia, inspirująca, przypomina co tak naprawdę jest w życiu ważne, ale też nieco oswaja z tematem niewygodnym, jakim jest własna śmiertelność. Bo choć w przeciwieństwie do Jet nie znamy daty swojej śmierci, to warto pamiętać o tym, by życia nie marnować, by cieszyć się nim, by wykorzystać w pełni to, co nam daje, co sami sobie w nim tworzymy. To ważne przypomnienie, niezależnie od wieku czytelnika.
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Must Read.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz