Autorka: Anna
Kańtoch
Tytuł: Wiara
Data premiery: 17.09.2025
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 472
Gatunek: powieść
kryminalna
Anna Kańtoch pisać zaczynała już w podstawówce,
jednak musiało upłynąć jeszcze trochę czasu, zanim zdecydowała się coś wydać.
Debiutowała w pierwszych latach tego tysiąclecia, przez pierwszą dekadę jednak
trzymała się gatunku fantastyki - pisała opowiadania i powieści. Dopiero w 2016
przyszła pora na gatunkowy skręt w stronę kryminału - to wtedy po raz pierwszy
ukazała się “Łaska”, pierwszy kryminał, a zarazem powieść otwierająca tak zwany
tryptyk kryminalny. Rok później ukazała się “Wiara”, po kolejnych dwóch latach “Pokuta”.
Książki fabularnie nie są ze sobą powiązane, łączy je za to czas akcji. Dwa
pierwsze tytuły od razu zostały nagrodzone, pierwsza otrzymała Nagrodę Kryminalnej
Piły, druga Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej (przyznawaną w ramach
Nagrody Wielkiego Kalibru). Obydwie też doczekały się ostatnio nowych wydań -
“Łaska” wydana została ponownie w 2024 roku, “Wiara” kilkanaście dni temu.
Początek lipca 1986 roku, niewielka
podbeskidzka miejscowość Rokitnica. Ksiądz Jerzy Marczewski, proboszcz lokalnej
parafii wraca na rowerze od jednej ze swoich schorowanych parafianek, mimo
porannej pory zmęczony narastającym upałem. Kiedy wjeżdża na nasyp kolejowy coś
dostrzega - na torach coś leży. Nie coś. Ktoś. Młoda dziewczyna w bluzce
zalanej krwią. Nie żyje. Co z nią zrobić? Przecież nadjeżdża pociąg! Na
szczęście maszynista w porę zaczyna hamować, by nie staranować ciała ani
księdza… Sześć dni później do wioski przyjeżdża milicyjne wsparcie w postaci kapitana
Andrzeja Witczaka. Śledztwo stoi w miejscu, lokalni policjanci nie zdołali
odkryć nawet tożsamości dziewczyny. Czy Witczak będący osobą z zewnątrz tej
społeczności będzie w stanie zdziałać więcej?
Książka rozpisana jest na prolog, dziewięć
tytułowanych części i epilog. Części nie są dzielone na tradycyjne rozdziały, a
rozpisane według daty, przez co czytelnik może łatwo zaobserwować jak długo
trwa śledztwo i co w danym dniu się wydarzyło. Każdy dzień śledztwa dzielony
jest na krótsze scenki, czasami kilkustronicowe, czasami krótsze. Narracja
powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku
postaci, dominują trzy osoby: Witczak, Marczewski i milicjantka Hania. Styl
powieści jest spokojny, uważny, dialogi prowadzone są sprawnie, z wyczuciem,
tak samo jak opisy, których stosunek do dialogów jest porównywalny. Język
powieści jest dopasowany do postaci - jest młody jąkający się milicjant, są
mieszkańcy Rokitnicy, którzy mówią gwarą, jest mocno pijany mężczyzna -
wszystkie te zniekształcenia autorka w piśmie naśladuje, co daje bardzo ciekawy
efekt. Czytało się to świetnie!
“Sprawiała wrażenie osoby, której emocje płyną bardzo płytko, tuż pod skórą, gotowe w każdej chwili wytrysnąć na zewnątrz.”
Naśladownictwo słowotwórcze jest jednak
częścią czegoś większego - to jeden ze składników odpowiadających za realizm
powieści. Autorka mocno skupia się na tym, by jak najwierniej oddać klimat
małej PRL-owskiej, podgórskiej miejscowości, by czytelnik poczuł te wszystkie
zależności międzyludzkie, wpływy, tajemnice. Rokitnica to miejsce, do którego
latem zjeżdżają się letnicy, kolonie, gdzie często przebywają młodzi nocujący w
namiotach. Jasny jest podział pomiędzy tych przyjezdnych a miejscowych, którzy
żyją tam na stałe. Jednak w tym czasie w Rokitnicy jest ktoś jeszcze -
protestujący przeciwko elektrowni, która właśnie tuż obok lokalnego jeziora
powstaje, jak i ci, którzy ją budują. I ta zmienna rodzi konflikty, gdyż
czasowo akcja osadzona jest na chwilę po katastrofie w Czarnobylu. Teraz zatem
elektrownia budzi jeszcze większy strach niż wcześniej, a przerażeni mieszkańcy
zwracają się do księdza o pomoc, o mszę, o coś, co uchroni ich przed powstaniem
funkcjonującej na tych ziemiach elektrowni.
“Była przyzwyczajona do wiejskich nocy, nieraz przecież chodziła po polach, kierując się tylko światłem księżyca. Ale to było dawno, (...). Zanim starsza szeregowa uświadomiła sobie, jakie potwory czają się w ciemności.”
Jednak Rokitnica to nie tylko aktualne
protesty. To też po prostu zamknięta społeczność, która przed obcymi strzeże
swoich sekretów z przeszłości. I tak się składa, że wszystkie trzy postacie,
które wraz z narratorem obserwujemy, to postacie mniej lub bardziej z zewnątrz.
Witczak z zewnątrz jest najbardziej z całej trójki, mieszka w Bielsku-Białej,
Rokitnica jest mu kompletnie nieznana. Hanka to milicjantka, która mieszka w
Żywcu, jednak wioskę jako tako zna, tu mieszka jej rodzina, tu spędzała lata
dzieciństwa. No i ksiądz, który parafię objął kilka lat temu, ale jakoś do tej
pory czuje, że nie znalazł tak naprawdę z mieszkańcami wspólnego języka… czy to
przekleństwo tego stanowiska?
Wszystkie te postacie, jak i te drugoplanowe
pokazujące się w powieści, są bardzo skrupulatnie opracowane. Każdy też coś
sobą reprezentuje, każdy coś za sobą ciągnie.. Wydaje się jednak, że grzechy
przeszłości każdego z nich wynikają z własnej niepewności, z własnych,
skrzętnie skrywanych kompleksów.
Bo i sama przeszłość odgrywa w tej powieści
ważną rolę. I ta dalsza w postaci krzyża tuż przy torach, którego intencji nikt
zdaje się nie znać, jak i ta bliższa, wynikająca z katastrofy w Czarnobylu, ale
i prywatnych decyzji postaci. Przeszłość, która zostaje i dorasta wraz z
człowiekiem, co doskonale widać na postaciach zarówno młodych, jak i tych
wiekowych. Przeszłość często niełatwa, której wspomnienie boli. Wiele tu
bohaterów, którzy chcieliby cofnąć czas, w kluczowym momencie podjąć inną
decyzję… Ale czy złe decyzje nie działają jak kula śnieżna?
“Chciałbyś, żeby to było on, pomyślała Hanka. Wszyscy byśmy chcieli, bo tak byłoby najwygodniej. Ktoś z zewnątrz, kogo nie znamy. Tylko że rzeczywistość nie zawsze jest taka uprzejma, żeby dostosowywać się do naszych życzeń.”
Poprzez rozpisanie perspektywy pomiędzy
milicją a duchownego czytelnik może przyjrzeć się działaniu dwóch władz w
małej, PRL-owskiej miejscowości. Rozpatrując ten podział pod kątem kryminału
czytelnik obserwuje swoisty mecz - kto dowie się więcej, milicjant czy ksiądz?
Jednak ważny jest też kąt społeczny, w którym przyglądamy się oczekiwaniom
mieszkańców co do każdej z tych władz, a zarazem ich wpływów. Warto zaznaczyć,
że w czasach PRL-u obydwie stały po dwóch przeciwnych stronach barykady, więc
już poprzez rozłożenie perspektywy powstaje pewien konflikt.
A co z tytułową wiarą? Można rozpatrywać ją
pod kątem kościelnym, ale również ogólnym. Autorka świetnie oddaje wierzenia
panujące w tak małej wiosce, w której z jednej strony mieszkają osoby mocno
chrześcijańskie, w drugiej jednak nadal wierzące w przesądy… przesądy głęboko
zakorzenione, które choć nielogiczne, jednak nie pozwalają się wyplenić.
Jest i trzecia wiara - wiara w człowieka,
wiara w sprawiedliwość, wiara, że odkrycie prawdy pozwoli pogodzić się z tym,
co się stało… a może odwrotnie?
“Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć, i zawsze potrafią zinterpretować fakty tak, żeby się zgadzały.”
Cała powieść prowadzona jest bardzo spokojnym
tempem w klasycznym nurcie - nie ma tu dzikich pościgów, strzelanek. Jest
rozmowa, jest dedukcja, jest obserwacja. Dzięki temu możemy bardzo dobrze
poznać całe otoczenie, przesiąknąć tylko rokitnickim klimatem niewypowiedzianej
tajemnicy… Sama intryga zbudowana jest dobrze, choć myślę, że części
rozwiązania można się domyśleć. Nie jest to minus, bo tutaj przede wszystkim
ważny jest powód zbrodni, zrozumienie intencji, co prowadzi do dość smutnych
refleksji…
“Z łagodności uczyniła broń groźniejszą niż ta, której używali aresztowani przez Witczaka bandyci.”
“Wiara” to kryminał bardzo kameralny, w którym
zło skrywa się tuż pod powierzchnią, ale też jest po prostu bardzo ludzkie. Tu
w centrum stoi człowiek, zarówno ze swoimi zaletami, jak i wadami, zdolny do
największych poświęceń, ale i do niewyobrażalnego okrucieństwa. Jak rozróżnić,
które intencje są prawdziwe? Które działanie podyktowane wiedzą, a które wiarą?
Wiarą, która nawet i podszyta dobrymi intencjami, może jednak prowadzić do
złego? Historia jest spójna, spokojna i na tyle uniwersalna, że mimo akcji
osadzonej czterdzieści lat temu, wiele pochodzących z niej refleksji jest
ciągle nad wyraz aktualne. I to w tym wszystkim jest takie smutne…
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Marginesy.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz