października 01, 2025

"Wiara" Anna Kańtoch

Autorka: Anna Kańtoch
Tytuł: Wiara
Data premiery: 17.09.2025
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 472
Gatunek: powieść kryminalna
 
Anna Kańtoch pisać zaczynała już w podstawówce, jednak musiało upłynąć jeszcze trochę czasu, zanim zdecydowała się coś wydać. Debiutowała w pierwszych latach tego tysiąclecia, przez pierwszą dekadę jednak trzymała się gatunku fantastyki - pisała opowiadania i powieści. Dopiero w 2016 przyszła pora na gatunkowy skręt w stronę kryminału - to wtedy po raz pierwszy ukazała się “Łaska”, pierwszy kryminał, a zarazem powieść otwierająca tak zwany tryptyk kryminalny. Rok później ukazała się “Wiara”, po kolejnych dwóch latach “Pokuta”. Książki fabularnie nie są ze sobą powiązane, łączy je za to czas akcji. Dwa pierwsze tytuły od razu zostały nagrodzone, pierwsza otrzymała Nagrodę Kryminalnej Piły, druga Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej (przyznawaną w ramach Nagrody Wielkiego Kalibru). Obydwie też doczekały się ostatnio nowych wydań - “Łaska” wydana została ponownie w 2024 roku, “Wiara” kilkanaście dni temu.
 
Początek lipca 1986 roku, niewielka podbeskidzka miejscowość Rokitnica. Ksiądz Jerzy Marczewski, proboszcz lokalnej parafii wraca na rowerze od jednej ze swoich schorowanych parafianek, mimo porannej pory zmęczony narastającym upałem. Kiedy wjeżdża na nasyp kolejowy coś dostrzega - na torach coś leży. Nie coś. Ktoś. Młoda dziewczyna w bluzce zalanej krwią. Nie żyje. Co z nią zrobić? Przecież nadjeżdża pociąg! Na szczęście maszynista w porę zaczyna hamować, by nie staranować ciała ani księdza… Sześć dni później do wioski przyjeżdża milicyjne wsparcie w postaci kapitana Andrzeja Witczaka. Śledztwo stoi w miejscu, lokalni policjanci nie zdołali odkryć nawet tożsamości dziewczyny. Czy Witczak będący osobą z zewnątrz tej społeczności będzie w stanie zdziałać więcej?
 
Książka rozpisana jest na prolog, dziewięć tytułowanych części i epilog. Części nie są dzielone na tradycyjne rozdziały, a rozpisane według daty, przez co czytelnik może łatwo zaobserwować jak długo trwa śledztwo i co w danym dniu się wydarzyło. Każdy dzień śledztwa dzielony jest na krótsze scenki, czasami kilkustronicowe, czasami krótsze. Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku postaci, dominują trzy osoby: Witczak, Marczewski i milicjantka Hania. Styl powieści jest spokojny, uważny, dialogi prowadzone są sprawnie, z wyczuciem, tak samo jak opisy, których stosunek do dialogów jest porównywalny. Język powieści jest dopasowany do postaci - jest młody jąkający się milicjant, są mieszkańcy Rokitnicy, którzy mówią gwarą, jest mocno pijany mężczyzna - wszystkie te zniekształcenia autorka w piśmie naśladuje, co daje bardzo ciekawy efekt. Czytało się to świetnie!
“Sprawiała wrażenie osoby, której emocje płyną bardzo płytko, tuż pod skórą, gotowe w każdej chwili wytrysnąć na zewnątrz.”
Naśladownictwo słowotwórcze jest jednak częścią czegoś większego - to jeden ze składników odpowiadających za realizm powieści. Autorka mocno skupia się na tym, by jak najwierniej oddać klimat małej PRL-owskiej, podgórskiej miejscowości, by czytelnik poczuł te wszystkie zależności międzyludzkie, wpływy, tajemnice. Rokitnica to miejsce, do którego latem zjeżdżają się letnicy, kolonie, gdzie często przebywają młodzi nocujący w namiotach. Jasny jest podział pomiędzy tych przyjezdnych a miejscowych, którzy żyją tam na stałe. Jednak w tym czasie w Rokitnicy jest ktoś jeszcze - protestujący przeciwko elektrowni, która właśnie tuż obok lokalnego jeziora powstaje, jak i ci, którzy ją budują. I ta zmienna rodzi konflikty, gdyż czasowo akcja osadzona jest na chwilę po katastrofie w Czarnobylu. Teraz zatem elektrownia budzi jeszcze większy strach niż wcześniej, a przerażeni mieszkańcy zwracają się do księdza o pomoc, o mszę, o coś, co uchroni ich przed powstaniem funkcjonującej na tych ziemiach elektrowni.
“Była przyzwyczajona do wiejskich nocy, nieraz przecież chodziła po polach, kierując się tylko światłem księżyca. Ale to było dawno, (...). Zanim starsza szeregowa uświadomiła sobie, jakie potwory czają się w ciemności.”
Jednak Rokitnica to nie tylko aktualne protesty. To też po prostu zamknięta społeczność, która przed obcymi strzeże swoich sekretów z przeszłości. I tak się składa, że wszystkie trzy postacie, które wraz z narratorem obserwujemy, to postacie mniej lub bardziej z zewnątrz. Witczak z zewnątrz jest najbardziej z całej trójki, mieszka w Bielsku-Białej, Rokitnica jest mu kompletnie nieznana. Hanka to milicjantka, która mieszka w Żywcu, jednak wioskę jako tako zna, tu mieszka jej rodzina, tu spędzała lata dzieciństwa. No i ksiądz, który parafię objął kilka lat temu, ale jakoś do tej pory czuje, że nie znalazł tak naprawdę z mieszkańcami wspólnego języka… czy to przekleństwo tego stanowiska?
Wszystkie te postacie, jak i te drugoplanowe pokazujące się w powieści, są bardzo skrupulatnie opracowane. Każdy też coś sobą reprezentuje, każdy coś za sobą ciągnie.. Wydaje się jednak, że grzechy przeszłości każdego z nich wynikają z własnej niepewności, z własnych, skrzętnie skrywanych kompleksów.
 
Bo i sama przeszłość odgrywa w tej powieści ważną rolę. I ta dalsza w postaci krzyża tuż przy torach, którego intencji nikt zdaje się nie znać, jak i ta bliższa, wynikająca z katastrofy w Czarnobylu, ale i prywatnych decyzji postaci. Przeszłość, która zostaje i dorasta wraz z człowiekiem, co doskonale widać na postaciach zarówno młodych, jak i tych wiekowych. Przeszłość często niełatwa, której wspomnienie boli. Wiele tu bohaterów, którzy chcieliby cofnąć czas, w kluczowym momencie podjąć inną decyzję… Ale czy złe decyzje nie działają jak kula śnieżna?
“Chciałbyś, żeby to było on, pomyślała Hanka. Wszyscy byśmy chcieli, bo tak byłoby najwygodniej. Ktoś z zewnątrz, kogo nie znamy. Tylko że rzeczywistość nie zawsze jest taka uprzejma, żeby dostosowywać się do naszych życzeń.”
Poprzez rozpisanie perspektywy pomiędzy milicją a duchownego czytelnik może przyjrzeć się działaniu dwóch władz w małej, PRL-owskiej miejscowości. Rozpatrując ten podział pod kątem kryminału czytelnik obserwuje swoisty mecz - kto dowie się więcej, milicjant czy ksiądz? Jednak ważny jest też kąt społeczny, w którym przyglądamy się oczekiwaniom mieszkańców co do każdej z tych władz, a zarazem ich wpływów. Warto zaznaczyć, że w czasach PRL-u obydwie stały po dwóch przeciwnych stronach barykady, więc już poprzez rozłożenie perspektywy powstaje pewien konflikt.
 
A co z tytułową wiarą? Można rozpatrywać ją pod kątem kościelnym, ale również ogólnym. Autorka świetnie oddaje wierzenia panujące w tak małej wiosce, w której z jednej strony mieszkają osoby mocno chrześcijańskie, w drugiej jednak nadal wierzące w przesądy… przesądy głęboko zakorzenione, które choć nielogiczne, jednak nie pozwalają się wyplenić.
Jest i trzecia wiara - wiara w człowieka, wiara w sprawiedliwość, wiara, że odkrycie prawdy pozwoli pogodzić się z tym, co się stało… a może odwrotnie?
“Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć, i zawsze potrafią zinterpretować fakty tak, żeby się zgadzały.”
Cała powieść prowadzona jest bardzo spokojnym tempem w klasycznym nurcie - nie ma tu dzikich pościgów, strzelanek. Jest rozmowa, jest dedukcja, jest obserwacja. Dzięki temu możemy bardzo dobrze poznać całe otoczenie, przesiąknąć tylko rokitnickim klimatem niewypowiedzianej tajemnicy… Sama intryga zbudowana jest dobrze, choć myślę, że części rozwiązania można się domyśleć. Nie jest to minus, bo tutaj przede wszystkim ważny jest powód zbrodni, zrozumienie intencji, co prowadzi do dość smutnych refleksji…
“Z łagodności uczyniła broń groźniejszą niż ta, której używali aresztowani przez Witczaka bandyci.”
“Wiara” to kryminał bardzo kameralny, w którym zło skrywa się tuż pod powierzchnią, ale też jest po prostu bardzo ludzkie. Tu w centrum stoi człowiek, zarówno ze swoimi zaletami, jak i wadami, zdolny do największych poświęceń, ale i do niewyobrażalnego okrucieństwa. Jak rozróżnić, które intencje są prawdziwe? Które działanie podyktowane wiedzą, a które wiarą? Wiarą, która nawet i podszyta dobrymi intencjami, może jednak prowadzić do złego? Historia jest spójna, spokojna i na tyle uniwersalna, że mimo akcji osadzonej czterdzieści lat temu, wiele pochodzących z niej refleksji jest ciągle nad wyraz aktualne. I to w tym wszystkim jest takie smutne…
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Marginesy.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz