Autor: Jakub Relewicz
Tytuł: Więzień fantazji
Cykl: Więzień fantazji, tom 1
Data premiery: 01.09.2025
Wydawnictwo: Asterysk
Liczba stron: 532
Gatunek: thriller prawniczy
Jakub Relewicz to poznański adwokat, który
prowadzi własną kancelarię prawną, a jego specjalizacją jest w prawo cywilne,
gospodarcze i karne. Na rynku działa od ponad dwudziestu lat, w tym czasie
stoczył setki batalii sądowych, był świadkiem licznych dramatów rodzinnych i
niesprawiedliwych wyroków, doświadczył też wielu absurdów polskiego prawa.
Jeden szczególnie wyrył mu się w pamięci, a jego skala podziałała motywująco -
by temat nagłośnić, obnażyć przez zwyczajnym człowiekiem skalę
nieprawdopodobnych sytuacji, które mimo to mają w Polsce miejsce, napisał
powieść. “Więzień fantazji” to jego debiut wydany nakładem grupy FNCE
oferującej wsparcie w całym procesie wydawniczym. Książka inspirowana jest
prawdziwymi wydarzeniami i jest początkiem serii.
Poznań. W sylwestrowy wieczór Marek Deja
zostaje zamknięty w areszcie. Dwa dni temu policja zapukała do jego drzwi, by
aresztować go za… fantazję. Mianowicie Marek, któremu od dłuższego czasu nie
układało się w małżeństwie, w święta Bożego Narodzenia zobaczył oczami
wyobraźni jak strzela do swojej żony, a później do siebie. Skąd przyszła mu ta
wizja? Sam nie wie, to nie tak, że ma w stosunku do żony myśli mordercze, ba!
cały czas ma nadzieję, że małżeństwo uda im się naprawić. A jednak jego żona
musiała o tym komuś opowiedzieć, bo tylko ona mogła złożyć na niego
doniesienie, które poskutkowało aresztem. Ale czy to naprawdę możliwe, by nie
za czyn, a same słowa zostać skazanym? Gdzie tutaj leży tak naprawdę wina? I
jak udowodnić, że to, co pojawiło się w jego wyobraźni, nie jest w żadnym razie
zapowiedzią przyszłych wydarzeń?
Książka rozpisana jest na sześć części i
epilog. Każda z części dzielona jest na krótkie, kilkustronicowe rozdziały,
które najczęściej dzielone są na krótsze fragmenty. Numeracja rozdziałów jest
osobna dla każdej części, ich liczba nie jest stała, w zależności od części jest
ich kilka bądź kilkanaście. Każdy rozdział otwiera imię i nazwisko osoby, o
której lub z perspektywy której historia jest w danym momencie opisywana,
ułożenie ich jest naprzemienne. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie
czasu przeszłego, narrator ma wgląd w emocje postaci, jednak nie strona
psychologiczna zaprząta go najmocniej. Styl powieści jest codzienny, język bywa
potoczny, czasami pojawiają się też przekleństwa, nie ma ich jednak w
nadmiarze. Książkę czyta się szybko, jednak za to raczej odpowiada sposób
rozmieszczenia tekstu na stronie, a nie sam styl, w którym czuć, że nie
przeszedł odpowiedniej redakcji i korekty - zdania bywają dość toporne jak na
dzieło literackie. Zaznaczę jednak, że jak na debiut prawnika, który na co
dzień pisze wnioski i inne pisma sądowe, i tak tekst wypada całkiem nieźle, a
sam sposób prowadzenia narracji jest zaskakująco lekki.
“- Wiesz, Piotr, w sumie mam tylko jedno życzenie - żeby tam, gdzie pójdziemy, nie było… no, sam wiesz kogo.- Spoko, aresztujemy gościa i będzie spokój (...).”
Fabularnie historia jest trudna do uwierzenia,
w tym wypadku to jednak dowodzi tego, że nieraz rzeczywistość jest bardziej
absurdalna od naszej wyobraźni i to ten absurd, który nie mieści się w naszej
głowie, faktycznie ma uświadomić. W tym wypadku fantazja została potraktowana
jak groźba, a odgórne przykazy sprawiły, że główny bohater “poszedł siedzieć”.
I tu rusza cała machina - zaczynamy przyglądać się jak funkcjonują adwokaci i
prokuratorzy, jak rozpatrywanie spraw wygląda w sądach. I nie jest to obraz
napawający optymizmem… Tu każdy gra na siebie, we własnym interesie, przede
wszystkim patrząc na statystyki i budowanie własnej marki, a kolejne prowadzone
sprawy traktowane są … no cóż, jak po prostu sprawy, a nie zdarzenia
personalne. Dla prawników to przecież po prostu praca, dla osób aresztowanych i
ich rodzin, to życie, które wali się w jednym momencie. Sądy nie są tak
niezawisłe jak być powinny, a przygotowanie do sprawy, odrzucanie wniosków czy
ich zatwierdzenie nie zawsze zależy od sprawiedliwości. Adwokaci, nawet ci z
naprawdę dobrymi opiniami, niekoniecznie zawsze kierują się dobrem klienta, a
wręcz odwrotnie - takich można ze świecą szukać. Jak więc zwyczajny człowiek ma
się w tym zagmatwanym świecie odnaleźć?
"Ten świat jest strasznie zagmatwany. Jak sobie w tym wszystkim poradzić?”
Absurdy prawa jednak nie rozgrywają się w
niesprecyzowanej przestrzeni, a są dokładnie osadzone w poznańskich i
wrocławskich budynkach. Miejsce ma w tej powieści znaczenie, to ono częściowo
nadaje ponury klimat całej powieści. Poruszamy się przede wszystkim pomiędzy
więzieniem, prokuraturą, a prywatnymi mieszkaniami, choć i restauracje, a nawet
kościoły są ważnym punktem na mapie przystanków zaangażowanych w intrygę
postaci.
“(...) w większości spraw kryminalnych w Polsce policja nie musi się wcale wysilać. Wystarczy tylko siedzieć, słuchać i patrzeć.”
Sama intryga jest wielowątkowa i trudna do
przewidzenia, ba!, sięga zdecydowanie głębiej niż można by się spodziewać. Poza
samym wątkiem aresztu za fantazję, znajdziemy tu także wątek szantażu, tajnego
śledztwa policyjnego i prywatnej intrygi, za którą stoją osoby Markowi
najbliższe. Przytoczone zostają też zbrodnie aresztantów siedzących wraz z
Markiem, co można traktować w formie kolejnych absurdalnych anegdotek. Wielość
wątków jednak na samym końcu, choć faktycznie ich nagromadzenie się zagęszcza, nie
przynosi finalnego rozwiązania - na te trzeba będzie poczekać do premiery tomu
drugiego, a kto wie, czy nie dalej… Przyznam, że brak tak wielu wyjaśnień nieco
mnie rozczarował.
“- (...) światem rządzą siły szczęścia i pecha - zauważył programista.- Zdecydowanie tak jest - dodał Roman. - Nawet nie wiesz, ilu prawdziwych i poważnych przestępców w życiu spotkałem, którzy nigdy nie mieli żadnych problemów z prawem, bo zawsze dopisywało im szczęście.”
W powieści postaci, których losy obserwujemy,
jest sporo. Marek, jego żona, wspólnik, siostra, aresztanci zamieszkujący z
Markiem jedną celę, prawniczka, prokuratorka, jej przełożony i tak dalej… A
jednak ich narracje się nie mieszają, każdy pełni tak wyraźną funkcję
fabularną, że nie sposób ich pomylić. Są postacie pozytywne, które wprowadzają
w fabułę nieco radości i swego rodzaju beztroski, są i negatywne, które irytują
brakiem empatii i pilnowaniem tylko i wyłącznie swojego dobra. Najwięcej jednak
postaci jest zagubionych, które zwyczajnie nie wiedzą, jak się w tej sytuacji
zachować, co powinny zrobić…
“Aspirant wiedział, że czasem młodzi ludzie popełniają błędy. Szkoda, że nikt nie próbuje im pomóc w powrocie do praworządnego życia. System, niestety, od dawna nastawiony był głównie na karania, a nie ma wychowywanie młodocianych. Kolejne reformy zmieniały to wszystko tylko na gorsze.”
I w moim odczuciu to te kreacje postaci, które
ciągną za sobą osobiste wątki, są słabym punktem powieści. Widać w nich lekki
schematyzm i powierzchowność, przede wszystkim tyczy się to postaci kobiecych.
Widać, że psychologiczny aspekt ich kreacji nie został odpowiednio zgłębiony, a
przez to niektóre ich czyny wydają się czytelnika po prostu niezrozumiałe, a
zatem ich reakcje dają wrażenie przesadzonych. Najmocniej jest to widoczne w
postaci żony Marka, Weroniki, której wykluczające się decyzje wprowadzają
poczucie nierealności – nie wykluczam, że i ona oparta jest o postać prawdziwą,
a jednak jej kreacja w swojej naiwności i wyglądającym na przesadzony lęku,
dała wrażenie mało realistyczne. To częsty problem debiutantów skupionych na
oddaniu historii, a nie samych postaci, niemniej jednak to przez niego postacie
są płaskie i nie wywołują w czytelniku głębszych emocji.
“Komendant czuł, że jego praca ma sens i że dba on o dobro społeczne. Zrozumiałe dla niego było, że nie wszystkie sprawy są możliwe do rozwiązania, a bywają i takie, których nawet nie należy rozwiązywać.”
Oczywiście możemy przy tej powieści mówić
także o tematyce bardziej uniwersalnej niż prawna. Przyglądamy się przecież
najbliższemu otoczeniu Marka, szczerości osób, tego jak wiele z nich, okazuje
się niewartych zaufania, jak wiele z nich w sytuacji kryzysowych rozczarowuje.
Niektórzy robią to przez własny egoizm, który wypiera moralność, niektórzy
stają się marionetkami w rękach innych. Fanatyzm i podjęcie działania w imię różnie
pojętego dobra mają bardzo wiele oblicz.
“Każdy ma swój grajdołek i każdy robi to, co akurat mu pasuje. Nikt nie myśli horyzontalnie. Każdy tylko gada i robi, co mu pasuje i co daje mu dobry wynik (...).”
“Więźnia fantazji” warto potraktować przede
wszystkim zgodnie z celem, jaki przyświecał autorowi, podczas jego tworzenia -
jako historię odsłaniającą absurdy polskiego prawa, która uświadamia, że
człowiek uwikłany przypadkowo w system, traci wszelką moc sprawczą, całą swoją codzienność
i pewność, którą w życiu bierzemy za pewnik. Traci faktyczną szansę na
skuteczną, odpowiednio szybką obronę, bo przecież system toczy się rytmem
swoim, który jest naprawdę powolny… To sytuacja straszna, ale czy nie lepiej
mieć tego świadomość? Niemniej jednak przyglądając się książce pod kątem powieściowym,
jej budowy, stylu kreacji świata i postaci można zauważyć wiele niedociągnięć,
które sprawiają, że czytelnik bardzo szybko czuje, że ma do czynienia z książką
napisaną przez osobą literacko mało doświadczoną. Zarówno postacie, jak i
sytuacje przez brak odpowiedniego ukierunkowaniu uwagi czytelnika, dają
wrażenie nie do końca jasnych i zrozumiałych. To jednak coś, nad czym można
popracować, coś co dobry redaktor może być w stanie wyprowadzić. Tę książkę
autora polecam tym, którzy przede wszystkim cenią sobie zaskakujące, ocierające
się o absurd intrygi, ale nie przywiązują dużej wagi i do stylu powieści, jak i
kreacji psychologicznych postaci.
Moja ocena: 6/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Jakubem Relewiczem.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
.jpg)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz