czerwca 17, 2019

"Nigdzie indziej" Tommy Orange


Autor: Tommy Orange
Tytuł: Nigdzie indziej (ang. There there)
Tłumaczenie: Tomasz Tesznar
Data premiery: 04.06.2019
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 392

„Nigdzie indziej” to debiutancka powieść Tommy’ego Orange, amerykańskiego autora indiańskiego pochodzenia. Jest to debiut zachwycający, który odbił się naprawdę głośnym echem w USA, a najlepszym dowodem tego jest nominacja książki do Nagrody Pulitzera. Otrzymała też kilka ciekawych nagród literackich, innych nominacji również było kilka. Książka jest współczesną rozbudowaną powieścią o aktualnej kondycji rdzennych Amerykanów żyjących w amerykańskich miastach. O ich współczesnym życiu, problemach, rozterkach na tle tradycji i historii tego ludu. Powieść wielka i ważna.
Autor, tak jak bohaterowie powieści, wychował się w mieście Oakland w Kalifornii i należy do grupy plemion Czejenów i Arapahów z Oklahomy. Trzy lata temu ukończył studia na Instytucie Sztuk Indian Amerykańskich, w czerwcu 2018 roku „Nigdzie indziej” ukazało się na rynku amerykańskim. Autor jest w trakcie pisania kolejnych powieści, miejmy nadzieję, że szybko uda mu się skończyć, bo ja już ustawiam się do nich w kolejce!
„To miasto to jedyny dom jaki znam. Nigdzie indziej nie dałbym rady.”
„Nigdzie indziej” opowiada historię 12 osób. Każda z nich wybiera się na wielki zjazd plemienny w Oakland. Ale nie tylko to ich łączy. Każda z tych osób ma swoje korzenie w plemieniu Czejenów, a ich historie przeplatają się ze sobą, łączą się w jedną całość. Czytelnik poznaje jak wygląda aktualne życie miejskich Indian, jak sobie radzą i z jakimi problemami się borykają. Wszystko to sprawdza się do wielkiego finału, który ma miejsce właśnie na stadionie w Oakland podczas wspomnianego zjazdu...
„... w tej chwili Manny nie jest ani tu, ani tam; jest gdzieś pośrodku, pomiędzy dwoma światami; gdzieś, gdzie człowiek może przebywać tylko wtedy, kiedy nie może być nigdzie indziej.” 
Kompozycyjnie książka podzielona jest na prolog, gdzie autor przybliża nam pokrótce i dosyć wyrywkowo całą historię Indian, począwszy od kolonizacji aż po aktualne czasy. Część główna powieści podzielona jest na 4 części, a każda z nich na osoby, za którymi podąża narracja. W drugiej części znajduje interludium, przerywnik opowiadający historię i znaczenie zjazdów plemiennych. Każda z części oraz interludium opatrzone są cytatami oraz grafiką łapacza snów. Z kolei każda osoba zaznaczona jest grafiką piórkiem. Od razu wspomnę też ogólnie o wydaniu – książka została wydana w twardej oprawie, jej wydanie, jak zresztą zawsze u Wydawnictwa Zysk i S-ka, jest bardzo staranne. Tak wydaną książkę czyta się z ogromną przyjemnością.
Książka zaliczana jest do literatury pięknej, jej język jest poetycki, dużo w niej przemyśleń i świetnie uchwyconych spostrzeżeń, które aż proszę się o cytat. Narracja dostosowana jest do każdego z bohaterów, prowadzona jest w sposób bardzo różny, głównie jest trzecioosobowa, ale znajdziemy też miejsca z narracją w pierwszej i w drugiej osobie. Czasy narracji też są różne, opowieść toczy się zarówno w czasie teraźniejszym jak i przeszłym. Na pewno nie wpływa to negatywnie na odbiór, myślę, że jest wręcz odwrotnie. Całość jest naprawdę dobrze i rzetelnie przemyślana.
„Nic jednak nie jest pierwotne i oryginalne, wszystko wywodzi się z czegoś, co było wcześniej; z czegoś, co kiedyś też nie istniało. Wszystko jest jednocześnie nowe, a zarazem skazane na zapomnienie. Dzisiaj przemierzamy więc autobusami, pociągami i samochodami wielkie równiny z betonu; jeździmy ponad nimi i nawet pod nimi. W byciu Indianinem nigdy nie chodziło o to, by wracać do swojej ziemi. Ta ziemia jest wszak wszędzie – lub nigdzie.”
Jak już wspomniałam przy opisie książki, bohaterów powieści jest wielu. Każdego z nich poznajemy dosyć dobrze, mimo że wypowiadają się tylko kilka razy. Bohaterowie są różnej płci, różnego wieku. Zajmują różne stanowiska, mają różne doświadczenia. Poprzez każdą z nich poznajemy dokładniej życie miejskich Indian, w każdej historii znajdziemy doświadczenia całego ludu, który przeżył i dalej przeżywa naprawdę dużo. Poznajemy intelektualistów, artystów, alkoholików, dilerów, starców, którzy walczyli w amerykańskich wojnach, a nawet dzieci, które pomimo braku nauk o swoim pochodzeniu, gdzieś w głębi siebie mają je wyryte. Każda z tych postaci tchnie dużo życia w karty powieści, każda z nich mocno zapada w pamięć.
„Może którego dnia zrobię coś takiego, że wszyscy o mnie usłyszą. Być może dopiero wtedy zacznę naprawdę żyć. Być może wtedy wszyscy będą w stanie na mnie patrzeć, bo nie będą mieli innego wyjścia.”
Poprzez historię postaci autor podkreśla główne problemy nękające miejską rdzenną ludność Ameryki. Przez większą część bohaterów przewija się problem alkoholizmu. W każdej z tych rodzin ktoś albo jest uzależniony, albo ponosi konsekwencje takiego uzależnienia (jak np. chłopiec cierpiący na alkoholowy zespół płodowy).
„Niektórzy z nas przez cały czas mają takie poczucie, jakby zrobili coś złego. Jakbyśmy to my sami byli czymś złym. Jakbyśmy się bali, że zostaniemy ukarani za to, kim jesteśmy gdzieś w głębi duszy; tą istotą, którą chcielibyśmy nazwać, ale nie potrafimy. Właśnie dlatego się ukrywamy. Pijemy alkohol, ponieważ on pomaga nam czuć się tak, jakbyśmy mogli wreszcie być sobą i niczego już się nie bać. Ale pijąc go, karzemy też samych siebie.”
Równie poważnym problemem są narkotyki. Część z nich albo jest uzależniona tak jak od alkoholu, albo diluje. Wiąże się to oczywiście z różnymi porachunkami, ludzie tracą życie, bo ktoś wziął i nie zapłacił, zużył czy ukradł.
Trzecim poważnym problemem są samobójstwa. Nie tylko wśród dorosłych, a szczególnie wśród nastolatków. Dzieci, które nie widzą dla siebie przyszłości, które patrząc na swoich rodziców i otoczenie, nie widzą w takim życiu sensu. Cześć historii rozgrywa się na konferencji dotyczącej właśnie tego problemu, pada tam kilka naprawdę mocnych słów.
Czwartym istotnym problemem jest bezrobocie. Niewielu z bohaterów udało się zrobić w życiu karierę, większość z nich to kierowcy, sprzątacze, dozorcy itp. Często też tracą pracę przez nałogi i tak zatacza się błędne koło... Książka mocno naświetla wszystkie te problemy, autor potrafi naprawdę dogłębnie poruszyć czytelnikiem i otworzyć oczy wiele kwestii.

 

Ciężko jest opisać taką powieść. To co tutaj napisałam, nie porusza nawet w połowie tego, co książka naprawdę oddaje. Poprzez te historie, powieść porusza w czytelniku najgłębiej ukryte struny emocji, wzrusza, otwiera oczy, daje do myślenia. Jest pełna emocji, nie tylko tych smutnych, ale i tych pozytywnych. Znajdziemy tu przyjaźń, miłość, wiarę, nadzieję. Ale jest też rozczarowanie, depresja, walka z własnymi demonami. Całkowicie zgadzam się z Atwood, która na okładce głosi, że jest to „zachwycający debiut!”. Jest to powieść kompletna. Nic dodać, nic ująć.

Moja ocena: 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz