września 02, 2019

"One płoną jaśniej" Shobha Rao - recenzja przedpremierowa


Tytuł: One płoną jaśniej
Tłumaczenie: Joanna Jurewicz
Data premiery: 04.09.2019
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 384

Książka „One płoną jaśniej” jest promowana jako ważny głos odnośnie feminizmu. O autorce Shobha Rao mówi się, że jest jedną z najbardziej obiecujących pisarek współczesnych. Urodziła się w Indiach, gdzie spędziła pierwsze 7 lat swojego życia, po czym przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Przed swoją debiutancką powieścią wydała jeden zbiór opowiadań.
O swojej książce „One płoną jaśniej” mówi, że jej celem nie było udzielenie odpowiedzi na pytania o los i współczesne życie kobiet, a właśnie samo to zadanie pytań, które prowokują, zmuszają do większej refleksji, zastanowienia się, do rozszerzenia swojej świadomości. Dobra powieść według autorki to taka, która porusza czytelnika, narusza jego równowagę. Czy o „One płoną jaśniej” możemy tak powiedzieć?

Historia przedstawiona w powieści skupia się na dwóch postaciach, młodych indyjskich dziewczynach – Sawithy i Purnimy, które żyją w głębokiej biedzie. Purnima, młodsza, jest córka tkacza, jej matka zmarła kilka miesięcy temu i od tego czasu Purnima cały dzień zajmuje się domem (chatą wręcz), rodzeństwem i ojcem. Sawitha jest niewiele starsza, jej rodzina jest jeszcze biedniejsza. Zatrudnia się u ojca Purnimy do pomocy przy krosnach i produkcji sari. Tak dziewczyny się poznają, łączą swoje życia i światła, rozpoczynają nierozerwalną przyjaźń i głębokie uczucie. Niestety los szybko je rozdziela, rzuca im coraz cięższe przeżycia, ogromne przeszkody pod nogi. Każdego dnia dziewczyny stają przed pytaniem – walczyć dalej? Czy nadal brnąć w to wszystko? Czy się poddać? Na szczęście nasze bohaterki są silne, nie ustają w walce, mimo że nie jest to łatwa i prosta droga. Przemierzają kraje, domy i wiele dróg, by z powrotem połączyć swoje losy.

Kompozycyjnie książka podzielona jest na obydwie bohaterki – raz poznajemy losy jednej, raz drugiej dziewczyny, naprzemiennie. Każdy z tych działów podzielony jest na krótkie rozdziały. Książkę zamyka trzy stronicowy słowniczek indyjskich słów – muszę przyznać, że podczas lektury nieraz się do niego uciekałam, był bardzo pomocny. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator jest wszystkowiedzący, ale też surowy dla czytelnika. Pozwala nam spojrzeć przez dziurkę od klucza do innego świata, niczego przy tym nie tłumacząc – czytelnik po prostu ma prawo obserwowania zastałych sytuacji. Styl narracji jest spokojny, narrator często zwraca uwagę na przeżycia i odczucia bohaterek, które nieraz są mocno porywające. Język powieści jest zarazem łatwo przyswajalny i trochę poetycki, bogaty i skory do rozważań.

Jak już wspomniałam bohaterki mamy dwie. To dziewczyny, nastolatki, które urodziły się w świecie zdominowanym przez mężczyzn, gdzie dla rodziny najważniejsi są chłopcy, dziewczyny to tylko i wyłącznie problem, wręcz zniewaga. Dobrze tę sytuacje obrazuje fakt, że narodzin dziewczyn nawet się nie rejestruje, a w chwili, gdy Punima jako dziewczynka weszła do rzeki – ojciec nie zamierzał jej ratować. Pracy kobiet w tym kraju nikt nie szanuje, samych kobiet nikt nie szanuje. Kobieta to rzecz należąca do męża, z którą może robić co chce.
„Mężczyźni trzymający zapałki przy twoich tęczówkach z benzyny. Płomienie, wokół ciebie wszędzie płomienie, liżące twoje świeżo rozkwitłe piersi, twoje pierwszomiesięczne ciało. I czeluście piekieł. Piekieł rozległych jak świat. Czekających, by cię obedrzeć, by zmienić cię w popiół i nawet wiatr, nawet wiatr... Nawet wiatr, moja miła, pomyślała, patrzy, jak płoniesz, chce tego, przelatuje nad tobą i przez ciebie. Rozsypując cię, bo jesteś dziewczyną i jesteś popiołem.”
 Książka przedstawia naprawdę przerażający obraz indyjskiej kobiety. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że takie rzeczy faktycznie jeszcze ciągle w naszym współczesnym świecie mają miejsce. Niewyobrażalne, naprawdę.
„tym zostanie zawsze w oczach mężczyzn – rzeczą do otworzenia, do zamieszkania na chwilę, by zaraz potem ją opuścić.”
Mimo ciężkiego losu, obydwie dziewczyny mają w sobie wewnątrz światło, płomień, który nie gaśnie. Już nawet same ich imiona są ze światłem nierozerwalnie złączone – jedno oznacza słońce, drugie księżyc. Ma to bardzo metaforyczne znaczenie nie tylko odnośnie wspomnianego światła ale i nierozerwalności dziewczyn, jedno przecież nie może istnieć bez drugiego, mimo całkowicie innych charakterów.
„Czy wiesz, że są na świecie miejsca, gdzie ludzkie imiona nie mają znaczenia? Naprawdę tak jest. Możesz to sobie wyobrazić? Cóż to mogą być z miejsca? Puste, ot co. Puste i smutne. Imię bez znaczenia jest jak noc bez dnia. Są takie miejsca, sam słyszałem.”
 Ogólnie cała powieść pełna jest światła, a co nierozerwalne, również mroku, czerni. Dużą uwagę narrator zwraca na kolory, właśnie tę grę światła z cieniem.
„Chata się wypełniła, ale nie ciałem, nie zapachem czy obecnością: tym wypełniał ją jej ojciec, siedzący prze drugim krośnie. Nie, dziewczyna wypełniła ja nagłą świadomą jasnością, poczuciem przebudzenia, choć słońce przecież wzeszło już dawno temu.”
O czym to nam mówi? Że znowu – jedno nie może istnieć bez drugiego, jest dzień i noc, światło i cień, dobro i zło. To tylko od nas, naszych wyborów zależy co wybierzemy.
„...gdybym tylko umiała brać rzeczy, które nie są dla mnie przeznaczone. Gdybym tylko miała odwagę.”
Książka porusza ogrom ważnych tematów. Los kobiet w Indiach, handel żywym towarem, prostytucja, gwałty – to wszystko w powieści jest na porządku dziennym. Straszne, ciężkie tematy, jednak ważne, trzeba o nich mówić i uświadamiać świat, bo tylko w taki sposób można liczyć na poprawę. Ciężko o tym pisać, to naprawdę wstrząsające, a kontrast jest tym większy, że narrator przedstawia to jako normę, życie codzienne.
„Szklanka z mlekiem, którą trzymała w dłoniach, ostygła. Spojrzała w dół i zobaczyła kożuch na jego powierzchni. Pojawił się znikąd: cienki, pomarszczony, lekki. Przebiegłe. Jak mleko to zrobiło, skąd wiedziało, jak to zrobić, zastanawiała się. Żeby się ochronić? Skąd umie być tak silne?”
Oprócz tego w książce zwróciłam też dużą uwagę na ten ‘inny’ świat. Inne obyczaje, inna kultura, inne jedzenie – wszystko to bogato (jak na ten sposób narracji) opisywane znajdziemy w powieści. Byłam wręcz zafascynowana tymi kolorami, zapachami – niesamowite jak w te doznania jest tam bogato. I tutaj właśnie najbardziej przydał się słowniczek – mogłam sobie sprawdzić co znaczą nazwy potraw😊 Tak samo z fragmentami opisującymi kwestie tkackie – od bawełny do nici, od nici do krosna, od krosna do sari. Niesamowite opisy, uświadamiające co mamy, co możemy. Bardzo poruszające.
„Zapomnij, co mówiłem o kobiecie, które nie jest posłuszna. Najgorsza rzecz to kobieta, która wie, czego chce.”
Podsumowując, „One płoną jaśniej” to ważna książka, już choćby przez sam fakt nagłaśniania sytuacji kobiet żyjących w Indiach. Porusza ważne, istotne i ciężkie tematy, o których trzeba głośno mówić. To też historia dająca nadzieję, mimo przeciwności losu, mimo zależności kobiet od mężczyzn, bohaterki nie tracą swojej mocy, dalej prą do przodu. Książka wzruszająca i wstrząsająca. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i mam nadzieję, że będzie takich książek więcej.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz