marca 04, 2020

"Irma" Marcin Gryglik


Autor: Marcin Gryglik
Tytuł: Irma
Data premiery: 28.01.2020
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 464
Gatunek: kryminał

„Irma” to druga wydana książka w dorobku Marcina Gryglika. Autor debiutował w 2016 roku powieścią grozy pt. „Chwile ostateczne”, prze którą przeplatały się wątki kryminalne. Przy „Imie” autor postawił kryminał na pierwszym miejscu – jak mu się to udało?

Historia „Irmy” toczy się na początku lat 60tych XX wieku w środowisku filmowców. Po zamknięciu ostatniego dnia zdjęć do najnowszego filmu, kolejnej dumy polskiego PRL-u, tylko razem o życiu narodowego wieszcza Mickiewicza, zamordowany zostaje reżyser – Zygmunt Weber, najbardziej ceniony i wielbiony przez władzę polski filmowiec. Morderstwo było czyste, ewidentna egzekucja. Policja twierdzi, że podąża kilkoma tropami, jednak szybko orientują się, że nikt z przesłuchiwanych nie mówi im całej prawdy... Co prawda policjanci dostali rozkaz, by aresztować kogoś, kto mógłby zostać uznany mordercą, a niekoniecznie prawdziwego sprawcę, ale by poznać nastroje w tym specyficznym, artystycznym środowisku policjanci potrzebują wtyki. Zostaje nią Irma Rawska, aktorka, a zarazem morfinistka. Dziewczyna zostaje zmuszona do współpracy, w innym wypadku zostanie aresztowana za używanie narkotyków. Czy Irma znajdzie prawdziwego sprawcę? Kto odważył się podnieść rękę na dumę polskiej kinematografii?

Książka składa się z 4 tytułowanych części, 12 rozdziałów i epilogu. Każdy z rozdziałów podzielony jest jeszcze na kilka podrozdziałów, książka składa się z krótkich scen, czyta ją się szybko. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, główną bohaterką jest tytułowa Irma.

Irma to dziwna postać. Nie mogę powiedzieć, żebym ją polubiła. To młoda aktorka, która łapie się każdej fuchy – pracuje trochę w teatrze, trochę w radiu, a trochę w krótkich propagandowych filmach. Ewidentnie męczą ją jakieś demony z przeszłości – by się od nich uwolnić co tydzień uczestniczy w seansach morfinicznych. Prócz tego kobieta lubi się zabawić, często bywa w klubach jazzowych i często wplątuje się w romanse.

Ciekawą postacią jest za to zamordowany Zygmunt Weber. Już pierwsza scena z jego udziałem jest intrygująca. Mężczyzna nosi się modne, wie że dużo osiągnął i teraz może wszystko. Jest porywczy i wybuchowy, trzęsie całym polskim światem filmowym – jeśli ktoś mu podpadnie może pożegnać się z karierą. Zygmunt w czasie wojny mieszkał w Anglii, gdzie zdobył światową wręcz sławę. Niedawno wrócił do Polski, gdzie traktowany jest przez władzę jak świętość. Kto odważył się zabić taką postać?

Podobały mi się też postacie dwóch policjantów, którzy zajmują się śledztwem. Inspektor Witold Szalota to doświadczony śledczy. Już jego wygląd jest bardzo charakterystyczny – jest bardzo wysoki, łysy, jedynie boki głowy ma okolone długimi ciemnymi włosami. Szalota zna swój fach, jest spokojny i zdystansowany. Ma rodzinę, jednak nie jest szczęśliwy, praca jest jego ucieczką.
Towarzyszy mu porucznik Damian Rzepa. To młody chłopak o dziecięcej twarzy. Jest bardzo entuzjastyczny, ale zna już sposób działania partnera – ich współpraca wygląda na owocną.

Na plus muszę też na pewno zaliczyć kilka tematów, które autor porusza. Znajdziemy tu kontrasty pomiędzy tym co mówi się oficjalnie, a tym co tylko w gronie zaufanych przyjaciół – w końcu komunizm oficjalnie jest najlepszym systemem na świecie, prawda? Czytelnik jednak może dostrzec ten kontrast, w zwyczajnym życiu jednak okazuje się, że nie wszystko jest takie kolorowe, a system to tylko bańka mydlana.
Podobało mi się też osadzenie akcji w środowisku artystycznym – lubię historie powiązane z filmem, teatrem czy inną formą sztuki, tutaj miałam mały wgląd w te środowisko w czasach PRL-u.
Bardzo na czasie jest też wątek molestowania seksualnego przez mężczyzn, którzy są u władzy. Dostajemy tu takie #metoo, ale w drugiej połowie XX wieku.

Teraz trochę o tym, co mi się nie podobało. Po pierwsze uważam, że książka jest bardzo nierówna. Raz dialogi są zgrabne i nawet zabawne, napisane z wyczuciem, raz kulawe i okropnie sztuczne. Akcja to rusza z kopyta, by zaraz stanąć w miejscu na kolejne sto stron. Sama zagadka kryminalna rozwiązana jest na kilkunastu stronach powieści – pomiędzy tym czytelnik zagłębia się w życie Irmy, prywatki i jej romanse. Trochę mnie to denerwowało – skoro książka określana jest jako kryminał, to akcja powinna kręcić się wokół kryminalnej intrygi, prawda? A tu niestety trochę to było niepełne. Szkoda, że potencjał tematu i w ogóle książki nie został wykorzystany, gdyby autor nie chciał złapać tyle wątków, tematów, pomysłów na raz, to mogłoby z tego wyjść coś naprawdę dobrego.
Były też w książce momenty, gdzie wulgaryzm poganiał wulgaryzm – kilka osób co drugie słowo wplata przekleństwo, co według mnie było całkowicie zbędne i nieuzasadnione. To też bardzo kłuło mnie w oczy.

Ogólnie ciężko mi ocenić tę książkę. Chwilami mi się podobała, chwilami się nudziłam, a chwilami irytowałam. Potencjał jest, ciekawe tematy są, tło społeczne tym bardziej, ale jakoś styl i sposób przedstawienia nie trafiły w mój gust. Szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze.

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz