czerwca 10, 2020

"Powódź" Paweł Fleszar


Autor: Paweł Fleszar
Tytuł: Powódź
Data premiery: 24.10.2019
Wydawnictwo: Księżny Młyn Dom Wydawniczy
Liczba stron: 212
Gatunek: kryminał

„Powódź” to debiut literacki Pawła Fleszara na rynku wydawniczym. Wcześniej tylko w formie ebooka autor udostępnił książkę pt. „Wyśniona jednostka”, a w grudniu 2019 roku ukazała się antologia opowiadań kryminalnych wydana z okazji konkursu „Kryminał na 100-lecie AGH”, gdzie można było znaleźć jego opowiadanie.
Na co dzień autor jest dziennikarzem sportowym, prowadzi także stronę internetową sportkrakowski.pl.

Akcja powieści „Powódź” rozpoczyna się, gdy Kris, około 40letni żołnierz dowiaduje się o samobójstwie swojego przyjaciela z młodości. Razem z jego ojcem wybiera się do Krakowa, by rozmówić się z policją i zidentyfikować zwłoki. Po przyjeździe policjant prowadzący sprawy pokazuje im list Kuby, który spisał na odwrocie zdjęcia dziewczyny – prawdopodobnie zaginionej Zuzy, o której na wstępie wspomina. Kris czując, że jest coś przyjacielowi winny postanawia odnaleźć Zuzę i dowiedzieć się co przez te lata bez kontaktu się z nim działo. Zostaje w Krakowie na kilka dni, próbuje szukać na własną rękę, bardzo szybko też zyskuje dwóch pomocników… Gdzie zaprowadzi ich to śledztwo? A wszystko to toczy się na tle coraz mocniej zalewanego deszczem Krakowa…

Książka podzielona jest na 7 dni śledztwa. Każdy z nich otwiera kartka z kalendarza, później kilka (najczęściej 3) fragmentów z artykułów prasowych dotyczących zagrożenia powodziowego w Krakowie oraz tematów powiązanych ze śledztwem – o samobójstwach, darknecie czy filmach snuff. Później zaczyna się część właściwa – akcja powieści rozpisana na krótkie rozdziały. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, przedstawiona jest z punktu widzenia Krisa. Ze stylem powieści mam problem – niby wszystko jest ok, wszystko jest poprawne, jednak nie czułam tu żadnej, że tak powiem, chemii. Zabrakło mi tu jakiegoś pisarskiego polotu, a zdania wydawały mi się trochę sztuczne.

Co zatem na plus? Na pewno tematy, które autor sygnalizuje w powieści – zagrożenia jakie niesie ze sobą internet, nielegalna sprzedaż w darknecie, handel ludźmi, samobójstwa. To sprawy poważne, o których ciągle wie mniej osób niż powinno.
Ciekawy pomysł miał też autor na głównego bohatera – Kris to wojskowy, który był swego czasu na misji, jednak został z powrotem odesłany do jednostki. Ma kilkuletniego syna i żonę, z którą chwilowo mu się nie układa. Gnany wyrzutami sumienia za grzechy przeszłości, po których rozsypała się jego przyjaźń z Kubą, za wszelką cenę chce dowiedzieć się co się stało z dawnym przyjacielem, dlaczego skoczył z okna…
Co do innych bohaterów, to tak jak Kamil, haker, jest również przyzwoitą postacią, tak postać kobieca Mariki jakoś mi się nie zgrywała. Raz zachowywała się jak 12letnia dziewczyna, raz jak 30letnia kobieta, przez co jej obraz mam trochę niespójny, a przez to wzbudzający irytację.

Podczas śledztwa Kris często wraca myślami do dzieciństwa – zabawy w Indian, która przerosła w coś większego, duże zainteresowanie tym tematem u obydwu chłopców, dzięki któremu mieli swój tajny kod. Jest tu też trochę o koncertach, muzyce czy tekstach Beksińskiego.

Trzeba tu też wspomnieć o Krakowie i powodzi. Kraków został przez autora bardzo dokładnie oddany – nie tylko miejsca, ale i smaki, zapachy. Im dalej sięga śledztwo, im mroczniej się robi, tym zagrożenie powodzią miasta jest coraz większe – już zalewa mosty, już woda wtarga na ulicę. Dopiero po finalnej scenie woda zaczyna się cofać – to takie dosyć symboliczne znaczenie.

Niestety mimo tych wszystkich plusów ja jakoś nie umiałam odnaleźć się w historii, podejrzewam, że głównym winowajcom jest tu wspomniany wcześniej styl. Książka nie wzbudziła we mnie żadnych emocji prócz lekkim niesmakiem przy miłosnych uniesieniach głównego bohatera. Było mi raczej obojętne co się stanie, historia mnie nie wciągnęła, mimo że potencjał był. Zakończenie wydawało mi się też trochę za bardzo wydumane. Gdyby nie moja obietnica dana autorowi, że książkę przeczytam – raczej bym jej nie skończyła. Jednak ja jestem pod tym względem bardzo wybredna, książka ogólnie zbiera pozytywne recenzje, a i wcześniejsze przykłady książek, których ja doczytać nie umiałam („Szlam” czy „Zatrutka”), a które naprawdę są chwalone przez innych czytelników, mogą dać nadzieję, że może akurat Wam książka do gustu przypadnie. Ja jednak mówię jej mimo wszystko ‘nie’.

Moja ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz