kwietnia 06, 2023

"Małe przyjemności" Clare Chambers

Autor: Clare Chambers
Tytuł: Małe przyjemności
Tłumaczenie: Magdalena Sommer
Data premiery: 22.03.2023
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 384
Gatunek: literatura piękna / obyczajowa / historyczna
 
„Małe przyjemności” to pierwsza książka Clare Chambers, która ukazała się w Polsce, nie znaczy to jednak, że jest to pierwsza książka autorki w ogóle. Na swoim koncie ma już osiem tytułów, zaczęła pisać jeszcze w przed rokiem 2000, swoją pierwszą książkę wydając w czasie pobytu w Nowej Zelandii. Po powrocie do Wielkiej Brytanii zaczęła już stałą przygodę z literaturą, wcześniej jednak pisała powieści z humorem. „Małe przyjemności” to już poważniejsza proza, choć ciągle jest to lektura lekka. Tytuł ten podbił rynek wydawniczy, wiele znanych brytyjskich literackich czasopism okrzyknęło go książką roku, zyskał również nominację do Women’s Prize for Fiction.
 
Historia toczy się w Londynie w 1957 roku. Jean, 39letnia dziennikarka pracująca w „Echo Północnego Kentu” po publikacji na temat dzieworództwa u pewnego gatunku ryb i królików, dostaje list kilku kobiet, które twierdzą, że ich dzieci poczęły się bez udziału mężczyzny. Najbardziej obiecujący zdaje się ten nadesłany przez Gretchen Tilbury, więc za zgodą wydawcy, Jean planuje zgłębić temat i przeprowadzić małe śledztwo, w wyniku którego powinno udać się orzec czy kobieta faktycznie mówi prawdę. To przecież byłby świetny materiał na pierwszą stronę gazety! Jednak ta znajomość przyniesie Jean wiele więcej niż tylko dobry artykuł. Kobieta dzięki niej pozna życie, które do tej pory wydawało się być poza zasięgiem… Tylko jak duże pociągnie to za sobą koszty?
 
Książkę otwiera artykuł z gazety, w której pracuje Jean, z 6 grudnia 1957 roku donoszący o wstrząsającej katastrofie kolejowej. Dalej tekst podzielony jest na 40 rozdziałów, pierwszy i ostatni opatrzone zostały określeniem czasowym. To jednak nie koniec fragmentów dziennikarskich – od czasu do czasu rozdziały przetykane są króciutkimi artykułami, poradami zaczerpniętymi z gazet prawdziwych. W samych rozdziałach z kolei przytaczane są listy, którymi wymieniają się bohaterowie. Historię zamyka posłowie od autorki, w którym opisuje pomysł na powieść oraz zdradza, co w tej historii jest zgodne z prawdą historyczną. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, która w pełni skupia się na odczuciach i poczynaniach Jean. Styl powieści jest przyjemny, płynny i lekki, dialogi poprowadzone sprawnie, delikatnie stylizowane na sposób wysławiania się tamtych czasów.
 
Myślę, że w tym momencie trzeba zaznaczyć, że wszystko, co autorka wprowadza w swojej powieści, jest przedstawione delikatnie, tak że nie dominuje nad całością, a jest przyjemną częścią składową, które razem tworzą ciekawą, ciepłą lekturę. Tak jest w tłem historii – Londyn połowy XX wieku oddany jest prosto, ale uważny czytelnik wyłapie kilka ciekawostek. Przede wszystkim skupiamy się na społecznym podejściu do problemów, przyglądamy się co dyktują obyczaje. Oczywiście w tamtych czasach dużo łatwiej było o skandal niż współcześnie, a i obowiązki kobiet były bardziej konserwatywne.
O tym jednak więcej nie zdradzę, ale za to możemy się przyjrzeć głównej bohaterce. Jean mieszka na przedmieściach Londynu, do pracy jeździ rowerem, a w domu opiekuje się matką, która kilka lat temu stała się mocno aspołeczna. Jej życie więc toczy się stałym, choć dosyć nudnym rytmem. Jednak moment poznania rodziny Tilbury jest dla bohaterki przełomowy – uświadamia jej za czym w swoim życiu tęskni. Przyjaźń, miłość, rodzicielstwo, wspólne rozrywki czy po prostu przebywanie w przyjacielskim gronie to coś, o czym nasza bohaterka zdołała już zapomnieć. Teraz przypomina sobie, że na świecie może istnieć coś więcej niż jej ciasne cztery ściany, lecz to na dłuższą metę nie sprawia jej radości, a raczej powoduje, że sama czuje się jak w więzieniu. Jednak mimo ograniczeń może warto cieszyć się wykradzionymi momentami? Małymi przyjemnościami? Jean to postać, w której, mimo różnych czasów, każda z czytelniczek znajdzie coś, z czym może się utożsamiać, dzięki czemu może z tej historii wyłuskać uniwersalne przesłanie.
„Nigdy wcześniej nie brała pod uwagę, że wszystkie te przeżycia, które niemal ją zniszczyły, sprawiły także, że stała się lepszą osobą.”
Tempo powieści jest charakterystyczne dla powieści obyczajowych – nie za szybkie, nie za wolne, takie, by czytelnik mógł się lekturą rozkoszować. Ciekawość podsycana jest głównie zagadką, którą Jean podjęła się rozwiązać – czy córka Gretchen faktycznie poczęta została bez udziału mężczyzny? Jean towarzyszy paniom Tilbury w badaniach, jak i szuka osób, które mogłyby się o tej historii wypowiedzieć. Trop prowadzi do niedziałającego już szpitala, w którym dziesięć lat temu leczyła się Gretchen. Co Jean tam znajdzie?
 
Miejsca, w którym toczy się akcja, są bardzo klimatyczne – londyńskie zamglone ulice, przyjemnie domki na przedmieściach, sklep jubilerski, kilka eleganckich restauracji, jak i całkiem dynamiczna redakcji gazety, w której pracuje Jean. Widać, że każde z tych miejsc oddane jest ze skrupulatnością – i znowu, jest raczej w tle, ale czuć, że autorka naprawdę wie o czym pisze.
 
A jak z tematami? Już trochę wspomniałam o tym pisząc o samej Jean. Autorka świetnie oddała codzienność, problemy, z którymi borykają się zwyczajnie żyjący ludzie – troska o bliskich, ale i poczucie, że może dajemy innym w zamian za wiele samych siebie? Próba pogodzenia obowiązków z małymi radościami z życia, tego że się jest, czuje i może decydować o sobie. To też trochę historia o walkach z przeciwnościami losu, których przecież życie nam nie szczędzi i podjęciu prób, by jednak te walki wygrać. No właśnie, i o tej walce, która przynosi małe chwile szczęścia, pokazuje, że jeśli choć trochę się człowiek otworzy na świat, to ten może przynieść coś dobrego.
„Chęć znalezienia akceptacji i miłości nie mija z wiekiem. Starzejące się ciało to tylko zewnętrzna skorupa.”
Clare Chambers stworzyła powieść bardzo codzienną, co jednak nie jest ani zarzutem, ani nie sprawia, że lektura jest nudna. Lekki styl, ciekawa kreacja postaci, dziwna zagadka i dziennikarskie śledztwo w tle sprawiają, że kolejne losy Jean poznaje się z prawdziwą przyjemnością. Świetnie, choć delikatnie zaznaczone tło historyczne i postać kobiety, która równocześnie podnosi za duchu, jak i delikatnie smuci – to w końcu coś, co każdego z nas spotyka w prawdziwym życiu, życiu codziennym, prawda? Ciepły język jednak delikatnie osładza porażki. To przyjemna lektura, ciekawa wycieczka do Londynu połowy XX wieku.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Jednym Słowem.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz