grudnia 01, 2023

"Ostatni świt" Mieczysław Gorzka

Autor: Mieczysław Gorzka
Tytuł: Ostatni świt
Cykl: Wściekłe psy, tom 3
Data premiery: 22.11.2023
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 424
Gatunek: kryminał
 
Mieczysław Gorzka w przeciągu czterech lat na rynku książki zyskał sobie spore grono fanów wśród czytelników powieści kryminalnych. Debiutował latem 2019 roku książką “Martwy sad” (recenzja -klik!), pierwszym tomem trylogii Cienie przeszłości i pierwszym tytułem, w którym pojawia się postać nadkomisarza Marcina Zakrzewskiego. Seria została ukończona w roku 2020, jednak po rocznej przerwie nadkomisarz Zakrzewski powrócił - w serii drugiej, trylogii Wściekłe psy. “Ostatni świt” to jej zakończenie i przyznam, że choć da się czytać go oddzielnie (ja tak zrobiłam), to jednak zdecydowanie łatwiej będzie czytelnikom połapać się w historii, jeśli będą znać losy bohaterów z dwóch poprzednich tomów: “Polowanie na psy” i “Dziewięć”. Wydawnictwo dodatkowo zachęca do tego poprzez ponowne wydanie ich w dniu premiery „Ostatniego świtu” - w jednej szacie graficznej, ze złoto-pomarańczowymi wstawkami, co bardzo ładnie prezentuje się na półce.
Poza tymi dwoma seriami, autor w międzyczasie wydał jeszcze trzy osobne powieści (choć w “Liliach” - recenzja klik! - Zakrzewski też się pojawia!) oraz pierwszy tom nowej serii zaczynającej się od “Poszukiwacza Zwłok” (recenzja - klik!).
 
Historia “Ostatniego świtu” rozpoczyna się w Bytowie, pewnym kaszubskim mieście, a dokładnie w lesie do niego przynależnym - tam, na jednej z dróżek zostaje znaleziony zabity z broni mężczyzna. Na miejscu zjawia się Adrian Szot, który na ten dzień planował odejście z posterunku policji z tego względu, że miał poczucie, że nikt nie traktuje go tam poważnie. I oto w dniu rezygnacji dostaje pierwsze poważne śledztwo. A przynajmniej przez chwilę tak mu się wydaje, gdyż szybko okazuje się, że góra ma na nie swój własny pomysł. Adrian jednak na własną rękę odkrywa, że może chodzić o naprawdę grubą aferę kryminalną.
W tym samym momencie we Wrocławiu nadkomisarz Marcin Zakrzewski dochodzi do siebie po ostatniej aferze w towarzystwie Renaty, z którą zaczyna myśleć, że mógłby się związać na stałe. Plany prywatne jednak zostają zakłócone przez prokuratora Falewicza, który obiecuje, że pociągnie za sznurki, Zakrzewski zostanie przywrócony do służby po to, by pomóc mu w tajnym dochodzeniu dotyczącym klubu szych, które łączy jedno - kaszubskie polowanie na młode dziewczyny… Czy wspólnie uda im dotrzeć do ludzi, którzy organizują tak bestialskie sporty? I kim są ci, którzy korzystają z tych atrakcji?
 
Książka rozpisana jest na początek, trzy tytułowane części i koniec. Części składają się z numerowanych, w miarę krótkich, ale ciągle jeszcze podzielonych na scenki rozdziałów, każda część numerowana jest osobno. Część pierwsza tyczy się wydarzeń w Bytowie, druga skupia na śledztwie, w które wikła się Zakrzewski, a w trzeciej wszystkie wątki się łączą. Dodatkowo w części pierwszej historia toczy się naprzemiennie współcześnie oraz w roku 1993. Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który chętnie mówi też o odczuciach postaci obserwowanych, z perspektywy których oddaje historię. Oczywiście skupia się na Zakrzewskim, Szocie, ale nie tylko - są też fragmenty z perspektywy postaci drugoplanowych, prokuratora czy innych śledczych zamieszanych w tę historię. Styl powieści momentami wymaga od czytelnika większego skupienia - jest bardzo dużo wątków, dużo opisywanych postaci i detali, a tym samym samych opisowych części. Nie jest to minus historii, bo podobała mi się jej zawiłość, ale to coś, co trzeba mieć na uwadze podczas siadania do lektury - dobrze czytać tę powieść w warunkach ułatwiających skupienie. Język, jakim posługuje się autor, jest prosty, gdzieś tam czasem pojawią się jakieś przekleństwa, ale mają one uzasadnienie w sytuacji, w której padają, więc w oczy na pewno nie kłują. Całość czyta się sprawnie.
 
Jaka osoba, która po “Ostatni świt” sięgnęła bez znajomości tomów poprzednich, na pewno sporo straciłam na kreacji postaci tej serii. Ten tom był mocno dynamiczny i dało się momentami odczuć, że wskakiwałam w środek akcji, która gdzieś tam kiedyś wcześniej miała swój początek. Z postaciami było podobnie, choć oczywiście te, które odgrywały tu większą rolę i tak udało mi się całkiem nieźle poznać. Jest to oczywiście Zakrzewski, który od początku podkreśla, że w końcu chciałby zacząć żyć inaczej, wydaje się zmęczony pracą w policji, poświęcaniu jej całej swojej uwagi, teraz chciałby zacząć budować swoje życie prywatne, opanować trochę emocje, które chyba w przyszłość popychały go do mocno spontanicznych i skrajnych decyzji. Czy jednak podjęte raz postanowienie przy boku nowej ukochanej nadal będzie miało siłę, gdy ponownie zostanie wplątany w kryminalną aferę?
Na mnie mocno pozytywne wrażenie w pierwszej części wywarł Adrian Szot, policjant z Bytowa, który zdaje się tam być jedynym praworządnym człowiekiem na posterunku. Jest zdeterminowany i uparty, dosyć sprytny i dociekliwy, ale i podchodzi do życia lekko ironicznie, przez co fragmenty, w których on się pojawia, nabierają nieco humoru, lekkości dzięki uszczypliwym komentarzom, które pojawiają się w jego mowie i myślach.
Naprzeciwko tym dwóm dociekającym sprawiedliwości postaciom, stoi jednak cała zgraja psychopatów. Ludzi, którzy znajdują przyjemność w krzywdzeniu innych, którzy zdają się czuć władcami marionetek. To postacie trzymające się w cieniu, wysoko postawieni psychopaci, którzy przez podsycanie u innych ognika zła, zyskują coraz więcej - władzę i wpływy. Im głębiej wchodzimy w tę aferę, im lepiej poznajemy ich poczynania i siatkę kontaktów, tym mocniej jesteśmy przerażeni - może dlatego, że po części dostrzegamy punkty wspólne z życiem prawdziwym?
“Remigiusz zawsze myślał, że wojny wybuchają z przyczyn politycznych i dlatego, że ktoś chce na nich zarobić. Nigdy by mu nie przyszło do głowy, że wojna może wybuchnąć dlatego, że jakiegoś dyktatora, prezydenta czy wpływowego polityka po prostu podnieca zabijanie.”
Intryga kryminalna jest wielowątkowa, jak już wspomniałam, w książce dużo się dzieje, pojawia się wiele nazwisk. Sama akcja od części drugiej mocno przyspiesza i tempo rośnie do samego końca, kiedy to nabiera już zabarwienia mocno sensacyjnego. Są strzelanki, pościgi i inne tego typu sceny, które znamy z kina akcji - i z tego chyba autor trochę się podśmiewa, nawet nieraz wspominając najpopularniejszych w tym gatunku aktorów. Mimo ilości pozornie niezwiązanych ze sobą wątków, ostatecznie okazuje się, że każdy jest puzzlem w jednej dużej, ogromnej układance. Każda nitka ostatecznie zostaje połączona i zdaje się, że i wszystkie wątki serii zamknięte - zdaje się, bo nie czytałam przecież poprzednich tomów, ale tu bieg fabuły dal mi takie podskórne wrażenie. W części trzeciej dzieje się najwięcej, najdynamiczniej, wychodzą te tytułowe Wściekłe psy - pozbawione kagańców i smyczy, skupione tylko i wyłącznie na jednym celu.
 
Tym jednak, co podobało mi się w tej historii najmocniej, to tematy jakie zdaje się poruszać. I niestety nie są to tematy wesołe, a raczej krytycznym okiem spoglądające na to, jak wygląda polityka, układy na najwyższych szczeblach władzy. Mimo że to fikcja literacka, to nie da się nie odnieść tego do naszej rzeczywistości, przebijają się tu wątki, które tak dobrze z mediów znamy. Jak więc liczyć na sprawiedliwość, na uczciwość, kiedy na każdym kroku spotykamy się z działaniami na własną korzyść czy kumoterstwem, wymuszonymi przysługami dla innych, dla nabicia własnych kieszeni? Pod koniec w ogóle pojawia się krótka refleksja na temat funkcjonowania państwa - bo jak państwo, czyli wspólnota kilkudziesięciu milionów ludzi ma działać poprawnie, gdy większość obywateli nie myśli globalnie, a jednostkowo, skupiając się tylko i wyłącznie na własnych korzyściach? Bardzo ciekawe tematy do rozważenia!
“Ile było już takich tragicznych zdarzeń z przeszłości, które na kilka dni spajały społeczeństwo w bólu, a kiedy przemijały, podziały stawały się jeszcze wyraźniejsze? Ból niczego ani nikogo trwale nie połączy. Na bólu niczego się nie zbuduje.”
Ogólnie muszę przyznać, że trochę szkoda mi, że po “Ostatni świt” sięgnęłam jak po powieść osobną, gdyż wyłapałam w książce wiele sygnałów, że wątki tu poruszane, to kontynuacje tego, co już się w poprzednich dwóch tomach wydarzyło. A jednak nawet w tej sytuacji udało mi się z lektury wyciągnąć dobrą rozrywkę i ciekawe tematy do przemyśleń. Szybka akcja, stawianie postaci naprzeciw ciągłych dylematów, kiedy nie mają za wiele czasu do zastanowienia i zagadka, która ma tyle odnóg, tyle nici, że samodzielnie nijak nie da się ich połączyć w jedno, sprawiają, że książka od samego początku wzbudza w czytelniku dużą ciekawość. To coś, co na pewno zadowoli fanów wielowątkowych kryminałów pełnych akcji - czyli z jednej strony historii mocno rozrywkowych, ale i niewykluczających myślenia - w końcu trzeba się tu nieco skupić, by zrozumieć pełną intrygę, którą autor tak skrupulatnie odmalował. To kryminał tematycznie nieco obciążający, bo wizja świata, jaką nam rysuje, kolorowa nie jest, ale dzięki temu zdaje się przerażająco realna, przerażająco bliska temu, co znamy z naszego życia prawdziwego. Może w tej bliskości do realności tkwi jej sedno, to, co przyciąga i równocześnie przeraża najmocniej?
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Bukowy Las.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz