czerwca 21, 2025

"Fundacja" Donna Leon

Autorka: Donna Leon
Tytuł: Fundacja
Cykl: komisarz Brunetti, tom 31
Tłumaczenie: Marek Fedyszak
Data premiery: 11.06.2025
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 320
Gatunek: powieść kryminalna
 
Nazwisko Donny Leon i jej już teraz ikonicznego komisarza Brunetti zna cały świat. Co ciekawe, weneckiego komisarza nie stworzyła Włoszka, a Amerykanka, która w od lat 80-tych mieszkała i wykładała na uczelni w Wenecji. I to właśnie ten czas stał się inspiracją do powstania cyklu, który po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 1992 roku. Trzydzieści trzy lata później autorka na koncie ma 33 tomy serii, która co ciekawe - cały czas trzeba wysoki poziom! Mogę to stwierdzić dlatego, że tydzień temu czytałam jeden z pierwszych tomów - 10. pt. “Morze nieszczęść” (recenzja – klik!), a dzisiaj sięgnęłam po ten na polskim rynku najnowszy - 31. pt. “Fundacja”. Obydwie książki czytamy w ramach maratonu #brunettinatalerzu (szczegóły IG – klik!FB – klik!), w którym na talerz bierzemy wszystkie trzy książki autorki, które na naszym rynku świętowały premierę 11 czerwca. O trzeciej - autobiografii autorki pt. “Wędrówka przez życie” - w przyszłym tygodniu!
 
Wenecja, czasy współczesne, świat powoli dochodzi do siebie po pandemii koronawirusa. Wenecja ciągle jeszcze świeci pustkami, turystów brak, a wenecjanie nie są pewni czy powinni nadal nosi maseczki czy nie. Wiele biznesów zostało w tym czasie zamkniętych, powstało też wiele firm, które wyłudzały odszkodowanie, zapomogę od państwa. Jak zawsze przekręty i korupcja mają się dobrze. W tym czasie życie na posterunku policji toczy się nad wyraz spokojnie, więc gdy do komisarza Brunettiego przychodzi stara znajoma - jeszcze z lat dziecięcych - ten ma czas, by zająć się jej problemem. Bo problem nie jest zgłoszony oficjalnie, kobieta chce, by Brunetti przyjrzał się mu bez zostawiania po sobie jakichkolwiek śladów. Dlaczego? To rozumie się samo przez się - to bogata rodzina, więc każde najmniejsze podejrzenie o nielegalne działania może przyczynić się do skandalu. Jednak jako dama nie mówi tego na głos. Problem jest jej zięć - ostatnio córka zwierzyła się, iż jej mąż nie jest sobą, późno wraca do domu, a kiedy dociekała, powiedział, że może im grozić niebezpieczeństwo. Czy faktycznie? Jak poważne niebezpieczeństwo? Enrico to przecież bardzo zdolny księgowy, który nawet niedawno pomógł ich rodzinie - mąż kobiety chciał założyć zagraniczną funkcję. Co więc Enrico mógł takiego zrobić?
 
Książka rozpisana jest na 31 rozdziałów - każdy liczy co najmniej kilka-kilkanaście stron, dłuższe dzielone są nie nieznacznie krótsze scenki. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator oddaje świat oczami Brunettiego i robi to w sposób bardzo skrupulatny, uważny, nie umyka mu nic z otoczenia, nic z zachowania rozmówców bohatera, jak i jego własnych przemyśleń. Styl powieści jest więc dokładnie taki - spokojny, uważny, jest w nim czas, by przyjrzeć się detalom otoczenia, jak i na chwilę refleksji. Język jakim powieść jest pisana, jest przyjemnie elokwentny - czuć, że warstwa językowa jest dla autorki ważna. Pojawiają się od czasu do czasu włoskie wtrącenia, jednak są na tyle oczywiste, że raczej nie potrzeba do nich tłumaczenia. Książkę czyta się bardzo gładko.
“Czytelnicy lubią wiedzieć, co czytają inni ludzie, więc Brunetti zapytał:
- Co pani czytała?”
Dzięki temu, że historię oglądamy oczami komisarza Brunettiego, to automatycznie możemy się o nim dowiedzieć wiele już na podstawie jednego tomu. To mężczyzna o prostych wartościach, ceni sobie szczęście rodzinne, choć w tym tomie nie jest to tak eksponowane. Tutaj prezentuje się nam jako doskonały, uważny rozmówca - jest spostrzegawczy, zna się na ludziach, równocześnie jest bardzo taktowny, dba o maniery. Myślę, że jest to warte podkreślenia we współczesnym świecie. A jednak i komisarz nie jest całkowicie odporny na ludzką manipulację, z czym przyjdzie mu się właśnie w “Fundacji” przekonać.
W pracy towarzyszą mu postacie znane z całej serii, jak sierżant Vianello i sekratarka Elettra - obydwoje świetnie wyszkoleni w “kopaniu”, choć to ta druga wyszkoliła tego pierwszego. Pojawia się też dla mnie nowa bohaterka - komisarz Griffoni, o której, poza tym, że jest młoda, ładna, bystra i dyskretna, nie dowiadujemy za wiele.
 
W tym tomie autorka zanurza nas w klasie wyższych sfer - kobieta, która zgłasza się do Brunettiego na brak luksusów w swoim życiu narzekać nie może. Brunetti zatem przechadza się w środowisku starej weneckiej arystokracji, wśród admirałów i innych wysokich stopniem emerytowanych panów i ich nadal pięknych żon. A jednak, mimo uroku, ich mieszkania tchną tęsknotą za tym, co było - pełne są wspomnień, pamiątek z już prawie przeżytego życia.
“Niewymuszony sposób bycia młodzieńca sprawił, że Brunetti zastanawiał się, czy pewien rodzaj towarzyskiej ogłady jest cechą dziedziczną, przekazywaną przez pokolenia, czy też przychodził wraz z posiadaniem obytych jedwabiem foteli w pokoju gościnnym?”
Warto podkreślić też powiązania Brunettiego z kobietą, która się do niego zgłasza, bo dzięki niemu poznajemy dzieciństwo komisarza. Które do łatwych nie należało, nie wywodzi się on z bogatej rodziny, a dzięki matce kobiety, która wynajdowała każdy możliwy pretekst, by przynieść im jedzenie, było im trochę lżej.
“- Nie miała prawa z panem rozmawiać (...).
- Nie jestem pewien, czy matki myślą w kategoriach praw (...).”
W powieści snujemy też refleksję nad przemijalnością i funkcją pamięci. Często autorka odwołuje się do zabawy w głuchy telefon - ktoś coś mówi, a trzecia z kolei osoba powtarza już coś innego. W kategorii wspomnień o te przeinaczenia zdecydowanie łatwiej - nie dość, że dawni my zawsze będą bardziej naiwni niż my teraz, to sama pamięć nieraz zaciera nam wspomnienia, a nawet i je nadpisuje… Oczywiście głuchy telefon odnosi się też do tego, co teraz - doskonale obrazuje jak działa plotka.
“- Co pani ma na myśli?
- To właśnie się dzieje, gdy mówi się coś ludziom. Przedstawia się im jedną wersję i gdy dwie lub więcej osób przekazuje ją dalej, jest już całkowicie inna.”
Przy okazji autorka porusza jeszcze temat ludzi starszych, a przede wszystkim tych najstraszniejszych bolączek - demencji i choroby Alzheimera. Jeden z bohaterów właśnie się z nią boryka, Brunetti też dobrze zna ten temat - chorowała na nią jego matka. Dzięki temu możemy przyjrzeć się jak wygląda rozwój choroby, jak reagują na nią chorzy i ich toczenie - szczególnie ci, którzy nie chcą zaakceptować, że z ich bliskimi dzieje się coś złego.
“Zdał sobie sprawę, że onieśmiela go milczenie mężczyzny i poczucie, że ten bez względu na swoją fizyczną obecność nie zawsze jest obecny mentalnie. Dokąd oni odchodzili? Czy w ogóle gdzieś odchodzili? Co słyszeli i co widzieli?”
Donna Leon sporo miejsca poświęca tutaj też na refleksję nad kondycją Wenecji po pandemii. Doskonale oddaje nam to, z czym miastu przyszło się mierzyć, jak mocno brak turystów wpłynął na jej funkcjonowanie. Wydaje się, że ten czas obudził w ludziach to, co najgorsze, nie tylko wymusił dystans, ale i stał się pretekstem do wielu niechwalebnych zachowań, które dodatkowo spotęgował obfity deszcz powodujący wystąpienie wód z kanałów - kiedy wszyscy zajęci byli powstrzymywaniem wody, tak zwane gangi dziecięce bawiły się w okradanie lokalnych biznesów. Wenecja jest smutna, jest wyludniona, pełna pozamykanych lokali i ludzi donoszących na siebie nawzajem. Czy ma szansę wrócić do tego, co było wcześniej? Jak odnieść biznes po miesiącach stagnacji, kiedy pieniądze z rządu, które miały pomóc, trafiły w inne, nie tak uczciwe ręce?
“Obeszli budynek Cassa di Risparmio, którego brzydotę zmniejszyła - lecz nie wymazała - ciemność, i szli wzdłuż budynków z lewej strony campo. Brunettiemu, choć nie powiedział tego Paoli, przypominało to udział w sekcji zwłok lub też, dokładnie, wejście do kostnicy przy Ospedale. Na Campo Manin ciała martwych sklepów leżały wzdłuż drogi do kanału. Był tam martwy lewantyński bar szybkiej obsługi, martwy sklep z artykułami sportowymi, martwy sklep odzieżowy z dwoma martwymi manekinami na wystawie, oraz, w końcu, martwe biuro podróży. Na szczęście sklepy nie miały stóp, bo wtedy każdy z nich miałby przywieszkę na paluchu z nazwiskiem, wiekiem i przypuszczalną przyczyną zgonu. Te tutaj, przy campo, wszystkie zmarły na covid.”
Bo i o pragnieniu władzy i pożądaniu pieniądza jest tutaj sporo. Przyglądamy się bliżej tej tytułowej fundacji, działaniom zięcia znajomej Brunettiego, jak i tego, jak postrzegają go ludzie. Brunetti robi szerokie rozpoznanie, a wraz z nim wychodzą na wierzch potencjalnie dziwne sytuacje, które mogą nie znaczyć nic, bądź znaczyć bardzo wiele…
Intryga więc prowadzona jest bardzo subtelnie, w spokojnym, klasycznym, detektywistycznym stylu. Autorka uważnie spogląda na ludzi i ich poczynania, nie boi się budować fabułę skrupulatnie, z miejscem na dygresje - bo robi to tak, że po prostu chce się to czytać! Podejrzewam, że spora w tym zasługa trafnych spostrzeżeń, zarówno co do miejsca, jak i ludzi, które wypadają bardzo uniwersalnie. Sprawę kryminalną badamy powoli, z miejscem na wszystko, co potrzeba, choć muszę przyznać, że w tym tomie zaskoczyło mnie, jak mało było wzmianek o jedzeniu! Choć może to też przejaw zmiany po pandemii? Autorka w intrydze skupia się na aspektach psychologicznych, nie ma w niej brutalności, a choć tempo jest spokojne do samego końca, to finalny twist mocno zaskakuje.
“Bywa czasami tak, że chodniki są popękane lub źle położone i stopa ląduje parę centymetrów niżej niż przy poprzednim kroku. Nie ma niebezpieczeństwa upadku, równica zawsze jest niewielka. Zawsze jednak pojawia się szok wywołany tym, co niespodziewane, nierówne. I potem człowiek zdaje sobie sprawę z tej nierówności.”
Mimo tego, że ‘Fundacja” okazała się delikatnie inną lekturą od „Morza nieszczęść” to jednak doskonale utrzymuje rytm cyklu - nada otacza czytelnika swoim spokojem, swoim weneckim klimatem. Teraz Wenecja stoi na skraju załamania, co niektórzy tak chętnie wykorzystują… ale na szczęście są i tacy jak komisarz Brunetti, którzy będą uparcie drążyć tylko na podstawie przeczuć, aż w końcu znajdą to, co faktycznie uwiera. Bardzo cenię sobie współczesne spokojnie, ale napisane tak dobrze, że nie można się od nich oderwać kryminały - i to był jeden z nich. Do lektury nie przyciąga jednak napięcie, czy pełna twistów fabuła, a po prostu przenikliwość spostrzeżeń i doskonały styl autorki. Zdecydowanie chcę Brunettiego więcej!
“Zwolnił kroku, by dostosować się do tempa hrabiny, i szli bez wahania, gdzie skręcić i który wybrać most - tylko albatros przewyższa przeciętnego wenecjanina umiejętnością odnajdywania drogi bez udziału świadomości.”
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach #brunettinatalerzu we współpracy z Oficyną Literacką Noir sur Blanc.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz