Autor: Adam
Cesare
Tytuł: Klaun
w pol kukurydzy
Cykl: klaun
Frendo, tom 1
Tłumaczenie: Andrzej Goździkowski
Data premiery: 16.07.2025
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 352
Gatunek: horror
Adam Cesare to znany amerykański autor
horrorów, który na rynku rodzimym tworzy już od ponad dekady, jednak w Polsce
pojawia się dopiero teraz - i to kilka miesięcy później niż ekranizacja jednej
z jego książek! Bo już w maju na ekranach polskich kin można było zobaczyć
horror “Frendo”, którego pierwowzorem jest powieść “Klaun w polu kukurydzy”. To
pierwszy tom serii z tytułowym klaunem Frendo, książka, za którą autor otrzymał
Nagrodę Brama Stokera - i choć jest to jedna z jego nowszych pozycji w dorobku artystycznym,
to właśnie nią debiutuje właśnie na rynku polskim.
W stanie Missouri jest wiele takich miejsc jak
Kettle Springs - małych miasteczek, którym kiedyś powodziło się dobrze, przede
wszystkim dzięki lokalnym uprawom, a teraz pozostają w tyle, żyją dawną
świetnością, którą widać już tylko na starych zdjęciach. To miejsca podzielone
- młodzi czują, że nic tam na nich nie czeka, starsi pamiętający o tym, jak
było kiedyś, nie chcą odpuścić, ciągle żyjąc nadzieją, że czasy chwały wrócą. I
właśnie do żyjącego na takich zasadach Kettle Springs sprowadza się Quinn
Maybrook ze swoim ojcem. Ich przeprowadzka nastąpiła bardzo szybko, ojciec
praktycznie od ręki przyjął posadę lokalnego lekarza, a Quinn nie oponowała -
po śmierci matki zmiana była im do życia niezbędna, a ona sama już za rok
będzie mogła przenieść się z powrotem do Filadelfii na studia. Na razie jednak
trzeba zagospodarować dom, tata musi otworzyć praktykę, a ona zapoznać się z
rówieśnikami w nowej szkole. Od pierwszego dnia wszystko to toczy się pod okiem
klauna Fendo, który z sąsiadującej z ich domem fabryki, spogląda prosto w jej
okno… Ale to przecież tylko rysunek, prawda? Nie ma się czego bać…
“Dziewczyna spojrzała ku horyzontowi, nad oceanem kolb poruszających się w podmuchach wiaterku. Wyglądało to tak, jakby kukurydza machała jej na powitanie albo oddychała. Missouri było niczym olbrzym śpiący pod progiem ich nowego domu.”
Książka rozpisana jest na prolog, 30
kilkustronicowych rozdziałów i epilog. Narracja prowadzona jest w trzeciej
osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który większą część
akcji przedstawia z perspektywy Quinn, choć nie tylko - zdarzają się rozdziały,
w których bacznie przyglądamy się innym mieszkańcom miasteczka, jak i jej ojcu,
pozostają one jednak w mniejszości. Styl powieści jest prosty, codzienny, ale
mimo iż sporą części historii obserwujemy z perspektywy nastolatków, to nie
jest zauważalnie młodzieżowy, dorosły czytelnik może zatem po nią sięgać bez
obaw. Język nie jest usiany przekleństwami, trzeba jednak podkreślić, że autor
nie szczędzi opisów obrzydliwych, makabrycznych - nie upaja się nimi, ale
jednak są takie fragmenty, przy których nie zalecałabym spożywania posiłków…
Całość wypada prosto, spójnie i zgrabnie, autor ma dobre wyczucie zarówno w
dialogach, jak i w swobodzie budowania narracji, przez co książkę czyta się
naprawdę lekko, bez wysiłku i jakkolwiek dziwnie brzmi to przy historii, w
której opisy bywają makabryczne - przyjemnie.
Warto też wspomnieć o detalach wydania - każdy
jeden rozdział oznaczony jest grafiką klauna na tyle delikatną, że wygląda jak
znak wodny. Detal, a jednak bezsprzecznie dodaje klimatu lekturze!
Główną bohaterką historii jest nastoletnia
Quinn - dziewczyna u progu dorosłości, choć mentalnie już raczej go
przekroczyła, w końcu niedawne doświadczenie śmierci matki wymusiło na niej
szybkie dojrzewanie. Jak na nastolatkę jest bardzo wyrozumiała i troskliwa w
stosunku do swojego ojca, zresztą nie tylko do niego, jej spojrzenie na świat,
na innych jest podszyte stoicyzmem. W porównaniu do jej rówieśników ta postawa
jest zaskakująca, ale naprawdę dobrze sprawdza się w tej powieści - dzięki temu,
mimo że czytamy o nastolatce, nie mamy wrażenia, że czytamy powieść
młodzieżową.
Towarzystwo, w które wkracza Quinn w Kettle
Springs oczywiście jest dość stereotypowe, choć wydaje się tak tylko na
pierwszy rzut oka - autor raczej się tymi stereotypami bawi. Nie brakuje
bogatych, popularnych dzieciaków, jak i pociągających outsiderów, jest groźny
szeryf i zabiegający o kolejną kadencję burmistrz. Każdy z nich po części
zachowuje się dokładnie tak, jak od niego oczekujemy, ale jednak jest też i
druga warstwa, tak nieco głębsza, która wyjaśnia powody ich zachowania,
sprawia, że postacie ze schematycznych stają się bardziej realne i żywe.
“Prawdę mówiąc, do nikogo nie pałała nienawiścią. Dzieciaki z Kettle Springs okazały się całkiem spoko, nie licząc paru głupich sytuacji na dziedzińcu szkolnym, głównie w pierwszych latach nauki. Wszystkie interesowały się kwestiami sprawiedliwości społecznej. Przynajmniej do pewnego stopnia. W każdym razie bardziej od swoich rodziców.”
Quinn ze swoim ojcem patrzą na miasteczko
oczami obcych, dzięki czemu my możemy jasno dostrzec granicę - podział
przechodzi w linii wieku, jest pokolenie młodych, którzy nieustannie patrzą w
telefony, chcą się bawić i robić psikusy, jest i pokolenie starszych, którzy
niespecjalnie tolerują takie zachowanie, gdyż to według nich właśnie ono odsuwa
potencjalnych inwestorów i powrót do dawnej świetności. My tej granicy
przyglądamy się z dwóch stron, a przede wszystkim zrozumieć tę, której
potencjalnie nie rozumiemy – czyli stronę młodych, poznać ich aspiracje i
racje, ich punkt widzenia.
“Tak bardzo się przejmujesz tym, że z dziećmi jest coś nie w porządku. A przecież to wy sprzedajecie broń palną, wy powtarzacie, że lepiej było, gdy mężczyźni byli prawdziwymi mężczyznami, że globalne ocieplenie to ściema. To wy obracacie nienawiść w sport drużynowy.”
Warto przyjrzeć się też samemu miejscu – małe podupadające
amerykańskie miasteczko, w którym panuje klimat zamkniętej społeczności, co
dyktuje książce odpowiednia atmosferę, a również nam dalej wgląd w to, jak
faktycznie teraz życie wygląda w tego typu miejscowościach.
Akcja powieści gdzieś do sto dwudziestej
strony pozostaje raczej historią obyczajową o zmianie, o dopasowaniu się do
nowego życia, później jednak zaczyna się dziać, a my zostajemy osadzeni w samym
środku wielkiej imprezy, która przemienia się w wielką masakrę. To kolejny
znany motyw, ale i wydaje się, że w ostatnich latach jeden z największych
strachów Ameryki - kiedy uzbrojony napastnik zaczyna bez powodu wyżynać niewinne
dzieci. Tutaj oczywiście potraktowane jest to w konwencji gatunkowej. horroru
zwanego slasherem, niemniej jednak groza takiej sytuacji jest mocno odczuwalna
- może dlatego, że obserwujemy ją z kilku stron. Autor dobrze tę opowieść
prowadzi, trzyma odpowiednio wysokie napięcie, przez co czytelnik kibicuje
młodym zamkniętym w pułapkę, a choć kolejne twisty fabularne są w popkulturze
znane, to jednak prowadzone tak, że mimo wszystko zaskakują.
Mimo makabry, mimo szybkiej akcji i
stereotypów latających dookoła, książka posiada zaskakującą warstwę
psychologiczną i społeczną wartą podkreślenia. Poza wspomnianym, jakże częstym
w naszym świecie brakiem zrozumienia pomiędzy światem dorosłych a młodych,
które przede wszystkim wynika z braku odpowiedniej komunikacji, autor swoich
dorosłych czytelników pozbawia złudzeń - nie ma co patrzeć w przeszłość, chcieć
powrotu tego co było. To przecież przeszłość, to już nie wróci, warto zatem
spojrzeć w drugą stronę, bo zawsze ta druga strona jest – to właśnie
przyszłość. Ale żeby móc w nią psychicznie wejść, trzeba się na taką możliwość
otworzyć. Wątek uzależnień, wzajemnych pretensji, traum z przeszłości, żałoby
staje naprzeciw temu, co jasne - miłości, zrozumieniu, otwartości na drugiego
człowieka. Nie są to może tematy nowe, ale w czasach współczesnych tak pełnych
podziałów bardzo ważne do powtórzenia, ponownego podkreślenia.
“Musiała spojrzeć prawdzie w oczy: spotkało ją coś strasznego. Trudno było oczekiwać, że takie doświadczenie nie odciśnie się piętnem na jej psychice.”
Podsumowując, “Klaun w polu kukurydzy” to
umiejętnie skonstruowany horror, który na bazie motywów i schematów już
znanych, tworzy coś współczesnego, coś pochłaniającego, co jest świetnym
odbiciem podziałów pokoleniowych naszych czasów - poprzez tę powieść autor
wprowadza w te podziały dialog. Mądrze wykreowane postacie i fabuła, która choć
momentami obrzydza, równocześnie dziwnie do siebie przyciąga. Sama jestem tą
pozycją zaskoczona - w końcu makabra, nastolatki i bawienie się w ciuciubabkę
na polu to nie moje ulubione części składowe historii, a tutaj jednak
sprawdziły się wyśmienicie. Odpowiednie proporcje, lekkość stylu i dobre
uzasadnienie psychologiczne mogą z wiele razy już odgrzewanego pomysłu, zrobić
coś naprawdę ciekawego!
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Akurat.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz