września 04, 2025

"Sekrety domu Wintera" Alicja Czarnecka-Suls

Autorka: Alicja Czarnecka-Suls
Tytuł: Sekrety domu Wintera
Cykl: Ludwika Rekucka, tom 2
Data premiery: 27.08.2025
Wydawnictwo: Mięta
Liczba stron: 432
Gatunek: powieść przygodowa / cozy mystery
 
Alicja Czarnecka-Suls w swoim życiu podejmowała się przeróżnych prac zawodowych, jednak miłość do literatury i historii była w niej od zawsze. Już jako dziecko wolała czas spędzać z książkami niż w towarzystwie, a jej wielkim marzeniem była własna maszyna do pisania. Pisała wiersze i opowiadania, które doczekały się wydania w kilku magazynach. Na studia wyjechała z Rabki do Krakowa, a potem jeszcze dalej, do Warszawy, gdzie mieszka do tej pory. Ostatnie lata spędziła na pracy w telewizji, gdzie była producentką wykonawczą różnych programów rozrywkowych, a później dyrektorką zarządzającą. W roku 2024 w końcu spełniła swoje marzenie - debiutowała na rynku książki tytułem “Dziewięć kołatek Troya”, w którym po raz pierwszy czytelnicy mogli spotkać się z czwórką przebojowych, żądnych przygód seniorów. W “Sekretach domu Wintera” spotykamy się z nimi po raz drugi, choć również można po książkę sięgnąć jak po powieść osobną.
 
Wiosna, czasy współczesne, wyspa Fuerteventura. Na obrzeżach miasteczka Morro Jable Lula, czyli Ludwika Rekucka z swoim partnerem Gabrysiem i przyjaciółmi Adą i Krisem na sześć tygodni wynajęli wygodną willę. Znaleźli się tam za sprawą Luli, która właśni tyle czasu ma na opracowanie konceptu do swojej nowej książki, a pisać chce o Fuerteventurze i domu Wintera, wokół którego krążą niejasności i podejrzenia o tajną współpracę z nazistami w czasach II wojny światowej, jak i chwilę po. Towarzystwo więc zamierza pozwiedzać i dowiedzieć się jak najwięcej o lokalnej historii związanej z Gustavem Winterem. Przypadkowo dom, który wynajmują, jest własnością pewnego starca, który może nawet jeszcze tamte czasy pamiętać… Jednak nie jest on przyjaźnie usposobiony, a pierwszy nabytek Luli - stary dziennik jakiegoś Ricarda - dodatkowo wywołuje jego irytację. Dlaczego? Jakie tajemnice może skrywać stary dziennik?
“(...) choć zbrodnia ginie wraz ze zbrodniarzem, to przekleństwo i wina przechodzą na kolejne pokolenia.”
Książka rozpisana jest na 48 kilku - bądź kilkunastostronicowych rozdziałów i epilog. Otwiera ją spis postaci, szczegółowy, z podziałem role i reprezentacje, a każdy rozdział rozpoczyna się cytatem, najczęściej wycinkiem z tekstów piosenek, które pewnie wszyscy znamy. Wizualnie start rozdziałów robi przyjemnie wrażenie - ładna czcionka i grafika łodzi podwodnej jasno sugerują czytelnikowi, że ma do czynienia z powieścią humorystyczną. Rozdziały toczą się naprzemiennie w dwóch czasach: współcześnie, oczami Luli, która relacjonuje przygody jej i przyjaciół w narracji trzecioosobowej oraz w przeszłości poczynając od roku 1936, gdzie zaczyna się relacja Ricarda zamieszczona w jego dzienniku, jednak wraz z biegiem lektury dołączają się do niego inne głosy w tę historię zamieszane. Fragmenty z perspektywy Ricarda pisane są w pierwszoosobowej narracji, pozostałe w trzecioosobowej czasu przeszłego. W czasach współczesnych kilka razy pojawiają się też protokoły z przesłuchania na policji. Te różne formy budowy opowieści połączone w jedną historię dają czytelnikowi przyjemne urozmaicenie, a zarazem dobrze podkreślają w jakich czasach aktualnie się znajdujemy. Styl powieści jest więc odpowiednio do formy narracyjnej dostosowany, nie da się jednak nie zauważyć, że autorka lubi budować długie zdania, nie tylko w opisach, ale i dialogach, co w tych drugich momentami daje mało realistyczne wrażenie. Czasami wydaje się, że dialogi nie są przytoczone w pełni, a skupiają się mocniej tylko na jednej stronie dialogu. Są w nich wtrącenia hiszpańskie, ale większość jest od razu tłumaczona na polski (w tekście, nie przypisach), więc czytelnik nie ma problemu ze zrozumieniem co się dzieje. Uwaga narratora skierowana jest przede wszystkim na zdarzenia, nie poświęca on raczej specjalnie uwagi na to, by zgłębić się w emocje opisywanych postaci (chyba że forma narracyjna zakłada inaczej, jak np. pamiętnik). I może właśnie dlatego kiedy już przywykłam do stylu powieści, to jednak nadal nie byłam w stanie wczuć się w emocje, jakie wydarzenia, których doświadczali bohaterowie, przyniosły, a zatem do historii podeszłam dość neutralnie.
“Kiedyś musi być postawiona granica pretensji i roszczeń, inaczej narody i ludzie będą zawsze w stanie wojny.”
Towarzystwo, w które zaprasza nas autorka, jest specyficzne. Cała czwórka przyjaciół to osoby w okolicach 60-tki - panie trochę młodsze od panów. Lula to pisarka i reżyserka filmów dokumentalnych, kobieta samodzielna, ale jednak licząca też na wsparcie swoich bliskich. Jej przyjaciółka Ada to ruda piękność, która na wyspie zamierza przeżyć płomienny romans, chyba trochę jako odskocznię od trudnego związku, w którym tkwiła przez lata. Kris to człowiek inteligentny, ale niewylewny, a Gabryś jest dobrym wsparciem dla wszystkich. Jednak, mimo że postacie są tym elementem historii, który ją wymusza i popycha naprzód, to nie wydają się specjalnie ważne - nie czuję, żebym ich dobrze poznała, zrozumiała i się z nimi związała. To prawdopodobnie wynik braku analizy ich reakcji, przez co bywały momenty, w których ich zachowanie wydało mi się po prostu dziwne.
“Nie możemy uciekać od tego, kim byliśmy, lub od przeszłości naszej rodziny, ale możemy zdecydować, kim chcemy być teraz.”
Ciekawsze wydaje się towarzystwo, które poznajemy na wyspie, choć i ono nie zawsze wydaje się spójne charakterologicznie. Niemniej jednak dzięki ich historii, którą z biegiem lektury poznajemy, książka wzbogacona zostaje o element powieści historycznej z czasów II wojny światowej.
“Czasami wydaje się, że tragedie, które nosimy w sobie, są jak wielkie kamienie. Ciężar, którego nie sposób unieść. Ale gdy patrzymy na świat wokół nas, na to, jak powstają i upadają miasta, jak wybuchają kolejne wojny, jakby historia niczego nas nie nauczyła, jak szybko nowe pokolenia zastępują stare, widzimy, że te nasze kamienie to tylko drobne okruchy w ogromnym mechanizmie czasu.”
Bo tym, co w książce jest punktem centralnym (a może zapalnym?) jest tytułowy dom Wintera. Teraz ruina, którą ciągle można zwiedzać, o której mieszkańcy niespecjalnie chcą mówić, kiedyś wielka willa, w której… no właśnie co? To w niej mieszkał człowiek, który zrobił wiele dobrego dla wyspy na tamte czasy - dał ludności miejskiej ziemię, otworzył szkołę. Jednak krążą też plotki o tym, że była to tajna baza nazistów, do której przypływały łodziami podwodnymi ładunki pełne skarbów. I te legendy Lula z przyjaciółmi bada, równocześnie odkrywając przed czytelnikiem ciekawą historię Ricarda, który wyłamał się ze swojej hiszpańskiej rodziny i jako Niemiec po ojcu dołączył do wojska. To jemu towarzyszymy w szkoleniach, później w wyprawach łodziami podwodnymi i tak naprawdę to właśnie ta historia z przeszłości, mimo iż bardziej obyczajowa niż kryminalna, jest w powieści tym, co budzi emocje.
“Nie możesz pozwolić, żeby tajemnice z przeszłości zdominowały twoje życie (...).”
Wydarzenia współczesne to z kolei połączenie powieści przygodowej z cozy mystery - nie crime, bo choć na początku faktycznie pojawia się trup, to ma on znaczenie marginalne, a właśnie mystery, zagadka, bo to na zagadkowości zdarzeń oparta jest intryga współczesna. Jesteśmy świadkami przestępstw, albo prób ich popełnienia, co nadaje lekturze lekko kryminalnego wydźwięku, a jednak pisanego w lekkim stylu, w którym skupiamy się raczej na zabawnych efektach ubocznych zbrodni. I choć sama nie śmiałam się w głos podczas lektury, to dobrze mnie ona odprężyła.
“Dość niebezpieczna ta wasza wyspa szczęśliwa, ja to mówię bez sarkazmu.”
Alicja Czarnecka-Suls w “Sekretach domu Wintera” łączy w lekkim stylu prawdziwe miejsca i faktyczne przypuszczenia z przygodową fikcją literacką, gdzie nie brak też chwili na refleksję. W poszukiwaniu tego, co przyniosła przeszłość, a co do teraz pozostało nieodkryte, zadaje pytania o wagę poczynań naszych przodków - czy ma znaczenie z jakich korzeni wyrastamy? Czy grzechy, złe uczynki przechodzą z pokolenia na pokolenie i determinują nasze własne zachowanie? Sporo wiedzy o dawnych czasach, czasach II wojny światowej równoważone jest nie całkiem poważnymi poczynaniami czwórki seniorów, którzy przyjechali na wyspę, by raz po raz pakować się w kłopoty. Nie jest to powieść bez wad, ale mimo wszystko stanowi ciekawe połączenie gatunkowe, przy którym zaznałam przyjemnego relaksu. Nie wykluczam więc, że w przyszłości z Lulą i jej przyjaciółmi będę chciała spotkać się ponownie.
Nasze życie nie jest wiatrem historii, lecz małym, jedynym ogniskiem, które rozpalamy, by ograć tych, którzy są najbliżej.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mięta.



Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz