września 03, 2025

"Śladami zatartych wspomnień" Katarzyna Wolwowicz

Autorka: Katarzyna Wolwowicz
Tytuł: Śladami zatartych wspomnień
Cykl: Rupert Ogrodnik, tom 2
Data premiery: 27.08.2025
Wydawnictwo: Zwierciadło
Liczba stron: 320
Gatunek: thriller obyczajowy
 
Rok 2025 Katarzyna Wolwowicz rozpoczęła książką “Śladami twojej krwi” (recenzja - klik!), pierwszym tomem serii thrillerów psychologicznych z Rupertem Ogrodnikiem. To był dobry start płodnego roku, bo teraz w sierpniu, cztery książki później doczekaliśmy się już kontynuacji przygód tego bohatera. “Śladami zatartych wspomnień” dobrze czytać już po lekturze tomu pierwszego, choć autorka na tyle jasno wyjaśnia zdarzenia, jakich w nim Rupert doświadczył, że i bez tego czytelnik nie powinien czuć się pogubiony. Może jednak dylematy głównego bohatera rozumieć trochę mniej, a to one stanowią esencję tomu drugiego.
Poza serią z Rupertem, Katarzyna Wolwowicz jest też autorką trzech innych serii kryminalnych: z Olgą Balicką, z Tymonem Hunterem i Carmen Rodrigez. Poza tym na koncie na też dwa osobne thrillery, a przed karierą w gatunku kryminalnym wydała też jeden romans (tylko w wersji cyfrowej).
 
Szklarska Poręba, od wydarzeń ze “Śladami twojej krwi” minęło kilka miesięcy. Rupert w tym czasie odbył terapię i doszedł do siebie, pogodził się ze śmiercią żony i dziadka, dopuścił też do siebie w końcu myśl, że jego córka Roksana posiada osobowość psychopatyczną. Te otwarte na własne emocje, własne przeżycia pozwoliły mu na powrót do życia, zaczął wychodzić z domu, ponownie spotykać się z przyjaciółmi, choć nostalgia nadal zdaje się mu czasem towarzyszyć. I pewnego dnia, gdy siedzi w domu dziadka przypadkiem znajduje tajną skrytkę, a w niej start list, w którym jakiś mężczyzna przyznaje się do zabicia jego rodziców. Czy to może być prawda, a on całe życie żył w kłamstwie przekonany, że zginęli w wypadku samochodowym?
„Nie przypominam sobie naszych wspólnych zabaw ani tego, jak wyglądała nasza codzienność. Przechowuję jedynie kilka zatartych wspomnień.”
Książka rozpisana jest na nienumerowane rozdziały podzielone na trzy perspektywy i epilog. Rozdziały pisane oczami Ruperta w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego są najdłuższe, często dzielone są na krótsze scenki. Pozostałe dwie postacie, którym autorka oddaje głos w rozdziałach, to Monika, matka Ruperta, której narracja trzecioosobowa osadzona jest w przeszłości oraz Roksana również w trzeciej osobie czasu przeszłego, która opowiada o wydarzeniach toczących się równolegle z narracją Ruperta. Styl powieści jest lekko nostalgiczny, skupiony na refleksjach dotyczących życia, na wspomnieniach, bardziej opisowy niż tom pierwszy. Język subtelnie dopasowany jest do każdej z perspektyw - np. Roksana używa dosadniejszego słownictwa niż Rupert czy Monika. Całość czyta się płynnie, acz bardzo spokojnie.
“To nie znaczy, że ich nie doceniam ani że ich nie kocham. Kocham, doceniam, podziwiam. Od zawsze. Po prostu kiedy człowiek żyje w pięknym miejscu, to traktuje je jak normę. Ale tak naprawdę nigdy nie chciałbym mieszkać gdzie indziej.”
W tomie pierwszym Rupert był bohaterem, który nie dopuszczał do siebie emocji, żył w swojej bańce wyobrażeń i nagle musiał zmierzyć z rzeczywistością. W tomie drugim przeszedł radykalną przemianę - teraz skupia się tylko na emocjach, uczuciach, cały czas tłumaczy sobie swoje relacje tak, jak robił to z terapeutką. Przez to książka zdaje się napakowana złotymi myślami na temat stoickiego, spokojnego życia pełnego zrozumienia dla świata, ale przede wszystkim dla siebie. Nie zdarza mu się już raczej (są wyjątki 😉) reagować impulsywnie, stara się przyjmować zdarzenia racjonalnie i po prostu żyć. Przez te mocno analityczne podejście do codzienności Rupert jest bohaterem męskim raczej niespotykanym, choć równocześnie może wydawać się czasami wręcz nierealne.
Bohaterki kobiece wypadają ciekawiej. Na pewno Roksana bez wątpliwości stoi po stronie czarnych charakterów – to ona dodaje książce tego zabarwienia typowego dla thrillera, to ona cały czas coś knuje, cały czas realizuje jakiś niecny plan. Dodaje pikanterii, tego przeciwieństwa, z którym trzeba walczyć, podoba mi się zresztą też sposób, w jaki autorka podchodzi do zamknięcia jej wątku w tym tomie – z przyjemną nutą nieszablonowości. A czy jej kreacja zgadza się z prawdziwym rysem psychopatycznym? Wystarczająco jak na potrzeby thrillera rozrywkowego.
Monika z kolei przenosi nas w czasie, do życia wcześniejszego pokolenia. Choć nie jest to postać rozwinięta, to oddana na tyle dokładnie, by czytelnik wyczuł jej emocje, jej niepokój, to ona tłumaczy nam co faktycznie z rodzicami Ruperta się stało.
 
Intryga powieści oparta jest o dwa pytania: co się stało z rodzicami Ruperta? i co knuje Roksana?, nie ona jednak zajmuje najwięcej miejsca w powieści - przewodzi Rupert, który swoim nostalgiczno-terapeutycznym podejściem nadaje lekturze spokojnego, obyczajowego tempa. Intryga zdaje się tu tylko dodatkiem, ciekawym, ale nie dominującym, wyraźniejsza jest w drugiej połowie książki, wtedy tempo zostaje lekko podkręcone, jednak nadal nie jest typowe dla thrillera psychologicznego - w tej powieści przede wszystkim czuć nostalgię i pytania o wagę przeszłości a nie typowe dla thrillera napięcie.
“Jakaś część mnie zaczyna się zastanawiać, czy jeśli ruszę naprzód, nie zatrę pielęgnowanych dotąd wspomnień.”
No właśnie, waga przeszłości. Rupert żył ponad czterdzieści lat przekonany, że jego rodzice zmarli w wypadku samochodowym, teraz odnajduje list, który sugeruje inaczej. Co to zmienia w jego teraźniejszości? Czy warto grzebać w tematach, które są już przez prawo przedawnione, których wyjaśnienie tak naprawdę nic nie zmieni? Ludzie mają tendencje do zamartwiania się, do szukania odpowiedzi na pytania za wszelką cenę, ale czy czasem nie lepiej jest po prostu odpuścić?
 
Katarzyna Wolwowicz bez wątpliwości tworzy powieści rozrywkowe, a zatem oparte o znajome rozwiązania. Tu wygląda na to, że chciała pójść w inną stronę i dobrze, choć równocześnie wydaje się, że momentami straciła balans, straciła z oczu oś fabularną, która pod ciągłymi złotymi myślami Ruperta nieco się rozmywa. I tego żałuję, bo początkowo jego spokojne usposobienie w tym tomie bardzo mi odpowiadało, jednak aż tak duży nacisk na nie w całej powieści spowodował przesyt, a to zaburzyło mój całościowy odbiór lektury. Nikt w powieściach rozrywkowych nie lubi być pouczany, a analizy Ruperta ostatecznie dają takie wrażenie i niestety nie łagodzi tego ciekawie poprowadzona jego relacja z córką. Nie znaczy to oczywiście, że serię już skreślam (dalej ma potencjał!), ale bez wątpliwości mogę przyznać, że tom pierwszy przypadł mi do gustu bardziej.
“Skoro jesteśmy razem, powinniśmy się sobie z nich zwierzać. A może ona chciała mówić mi o wszystkim, tylko ja wtedy nie potrafiłem słuchać? Cholerka, jaki mądry zrobiłem się po przejściu terapii!”
“Śladami zatartych wspomnień” jest lekturą całkowicie inną od “Śladami twojej krwi” – skupia się na tych tytułowych wspomnienia, które czasami lepiej właśnie lekko zatrzeć, by móc normalnie żyć. Książka jest mocno nostalgiczna, mocno obyczajowa, a jej główny bohater przedstawia mocno analityczno-terapeutyczne podejście, przez co sama intryga zajmuje w tej powieści niewiele miejsca - jest co prawda utrzymana w przyjemnym rozrywkowym rytmie charakterystycznych dla tej autorki, jednak warstwa obyczajowa mocno ją rozmywa. Myślę więc, że lepiej podejść do książki jako historii obyczajowej z dodatkiem thrillera, jako do historii o wspomnieniach i relacjach, niż jak do typowego thrillera psychologicznego, którego zwyczajnie nie ma tu za wiele. To powinna zagwarantować, że lektura okaże się przyjemną rozrywką.
 
Moja ocena: 6,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz