Autorka: Lucinda Riley
Tytuł: Ballada o miłości
Tłumaczenie: Anna Esden-Tempska
Data premiery: 29.10.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Gatunek: powieść obyczajowa
Lucinda Riley to irlandzka autorka tworząca w
nurcie literatury kobiecej, której powieści podbiły cały świat. Tłumaczone są
na 37 języków, ich sprzedaż przekroczyła już 70 milionów egzemplarzy, a
najpopularniejszy cykl Siedem Sióstr wkrótce ma zostać
zaadaptowany na serial składający się z co najmniej siedmiu sezonów. Jest proza
to historie jedyne w swoim rodzaju, podbijające serca nawet tych na co dzień
nie czytających książek z gatunku powieści obyczajowych (to ja!), więc śmierć
ich autorki w 2021 wstrząsnęła całym światem literackim. Teraz nad jej
powieściami pieczę roztacza jej najstarszy syn Harry Whittaker, który w jej
imieniu dokończył ostatni tom serii Siedem Sióstr, a teraz redaguje jej starsze
powieści od nowa…
I “Ballada o miłości” właśnie do nich się
zalicza. W latach 90-tych XX wieku Lucinda jeszcze pod nazwiskiem Edwards
wydała osiem powieści, po czym na kilka lat zamilkła, by wrócić w 2010 roku już
jako Lucinda Riley i rozpocząć karierę literacką na miarę światową. “Ballada o
miłości” to jeden z jej pierwszych tytułów, wydany pod nazwiskiem Edwards w
1997 roku w Anglii (w Polsce nie był wcześniej wydany) jako “Losing you”. Teraz
książka po redakcji mającej na celu dopasowanie stylu do powieści ukazujących
się pod nazwiskiem Riley, została wydana pod nowym tytułem “Ballada o miłości”,
w Polsce dodatkowo ozdobiona pięknymi, barwnymi brzegami. Jak podkreśla
Whittaker w przedmowie, ten tytuł jest zarówno dla niego, jak i jego matki
wyjątkowo ważny, gdyż oddaje charakter życia w niewielkiej irlandzkiej wiosce,
podobnej do tej, w której spędzili lata jego dzieciństwa.
Hrabstwo Cork, Irlandia, rok 1964. 16-letnia
Keira O’Donovan wraz z przyjaciółkami wybiera się na koncert, na którym gra
chłopak będący obiektem westchnień większości dziewczyn w ich wieku - Con Daly,
odludek, który po stracie rodziców zamieszkał w chacie na plaży. A jednak to
właśnie Keirę wypatrzył w tłumie, to na jej punkcie oszalał… Jednak Con nie
widzi dla siebie życia w tym miasteczku, on żyje po to, by tworzyć, by grać, a
na to nie ma tam miejsca. Chce wyjechać, tylko jak przekonać do tego pomysłu Keirę?
Dwadzieścia dwa lata później cały świat huczy
od plotek - już za chwilę na stadionie Wembley ma odbyć się wielki koncert
Music for Life, w którym udział mają wziąć najwięksi popularni muzycy. Tym
jednak, co zaprząta wszystkich, jest zapowiedziany występ The Fishermen,
zespołu, którego sława i rozpad przypadły na burzliwe lata 60-te. Zespołu,
którego jeden z członków siedemnaście lat temu zapadł się pod ziemię… I to
właśnie nim jest Con Daly.
Książka rozpisana jest na prolog, trzy części
(początki, rozpad, powrót) i epilog. Części rozpisane są na rozdziały, w sumie
jest ich 56, często dzielone są na krótsze fragmenty. Narracja powieści
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku postaci,
z których najważniejsze są trzy: Keira, Con i Helen, kuzynka Keiry. Styl
powieści jest przepiękny, staranny, skupiony na postaciach i ich emocjach, a
dialogi prowadzone są bardzo naturalnie. Język odpowiednio wyważony, jest
doskonałym nośnikiem emocji postaci. To jedna z tych historii, które czuje się
całą sobą, która pochłania tak, że nie liczy się nic innego.
Bo to emocje są tym, co tutaj najważniejsze.
Emocje bardzo ludzkie, emocje z rodzaju tych, które często biorą nas sobie pod
władanie. To opowieść o pasji, o miłości, ale nie tylko i wyłącznie szczęśliwej
- Lucinda Riley miłość oddaje bardzo realistyczne. Rozpoczyna się w formie
młodzieńczego zauroczenia, w czasie, gdy głowy pełne są ideałów i marzeń, które
tak naprawdę niewiele mają z prozą życia wspólnego. I choć chciałoby się, bo ta
właśnie miłość była tym, co przez całe życie najważniejsze, to jednak autorka
nie mydli nam oczu - w prozie codzienności, w której dba się o to, by
realizować swoje cele i pragnienia, tak łatwo jest te uczucie zgubić. Postacie,
które w tej powieści poznajemy są podatne na zmiany - trudno się dziwić, w
końcu w momencie poznania wszyscy są jeszcze nastolatkami. Czytelnik zatem
towarzyszy im w dojrzewaniu, a ich dojrzewanie nie przebiega tak, jak u
większości z nas - bo Con i Keira muszą mierzyć się z najpierw w przytłaczającą
biedą, a zaraz potem w ogromną, światową sławą… Nikt nie byłoby na takie zmiany
gotowy, niezależnie od tego, jak bardzo o nich marzył.
Autorka doskonale oddaje więc zmiany, jakim
jej postacie się poddają, a wszystko to opiera o motyw muzyczny, wszystko to
toczy się na tle rozwoju i upadku zespołu. Marzenia, które nagle się ziściły,
upadły, tylko jak do tego doszło? To ta ścieżka dojścia do sławy jest
szkieletem, na którym opiera się cała opowieść, to te zdarzenie biedy z nagła sławą
jest tutaj zapalnikiem prywatnych konfliktów, nie do końca rozumianych przez
bohaterów emocji. Autorka doskonale wybrała czas akcji powieści, czas, kiedy
faktycznie wiele do teraz znanych zespołów muzycznych w taki sposób powstawało.
Co więcej, koncert, który wydaje się być wielkim finałem opowieści, został
zainspirowany faktycznym wydarzeniem, które odbyło się w podobnym czasie, w tym
samym miejscu. Dzięki osadzeniu historii na muzycznym szkielecie mamy możliwość
w krótkim czasie skumulować wiele emocji, wielkie zmiany i życie, które ciągle
przybiera inne formy. Teraz, czytając tę książkę w 2025, mocno kojarzy mi się
ona z genialną “Daisy Jones & The Six”, która jednak powstała w stosunku do
pierwotnej wersji tej opowieści, dużo później… Ciekawe czy Taylor Jenkins Reid
się właśnie tą powieścią inspirowała! Mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego.
Niemniej jednak, jakkolwiek porywający byłby
motyw muzyczny tej powieści, to najważniejsze są w niej emocje. To przecież
opowieść o miłości, o jej przeróżnych odcieniach. Tu każda postać kieruje się
tą emocją, potrzebą jej pielęgnowania czy po prostu otrzymania. Autorka
obrazuje wiele odcieni zatracenia się w miłości, tego, jak łatwo może stać się
wręcz toksyczna, jak może stać się obsesją, czy po prostu źródłem nieszczęścia.
To nie jest słodki obrazek miłości jak z bajki, to powieść, która choć osadza
nas w dość ekstremalnym środowisku, a równocześnie bardzo realistycznie oddaje
kolejne etapy tego uczucia. To z jednej strony obraz osób, które dla miłości poświęcają
tak naprawdę wszystko, z drugiej tych, którzy traktują te uczucie bardzo
egoistycznie.
Poza muzyką i miłością “Ballada o miłości”
jest też opowieścią o kobietach i choć osadzona w latach 60-tych XX wieku,
niekoniecznie bardzo mocno odbiega od obrazu życia kobiet dzisiaj. Dostajemy
dwie bohaterki: Keirę i Helen, które są jak ogień i woda. Keira nieustannie
staje przed pytaniem co jest ważniejsze: ona sama czy miłość, nieustannie musi
wybierać. Helen miłości jest pozbawiona, to postać bardzo samotna, która tę
samotność postanawia przekuć w sukces. Na nikim nie polega, choć mimo wszystko
szybko przekonuje się, że jednak potrzebuje drugiej osoby, by móc choćby
uwierzyć w siebie.
“(...) samotność daje ci siłę. Możesz spędzić życie, obserwując innych, patrzeć na nich z zewnątrz. W ten sposób człowiek dowiaduje się wiele o naturze ludzkiej.”
Co zaskakujące, w tej powieści jest nawet
miejsce na wątek kryminalny, który spina całą opowieść w całość. Wątek zbrodni,
przez którą ktoś trafił do więzienia, wątek, który otwiera tę opowieść, niejako
zdradzając część zakończenia, ale w taki sposób, że ciekawość czytelnika przez
całą fabułę jest utrzymana na wysokim poziomie. Cała intryga, tajemnica,
zagadka, na której oparta jest powieść, prowadzona jest z dużym wyczuciem, a co
ciekawe, bardzo nieszablonowo. Autorka nie sięga po łatwe rozwiązania, nie robi
z tej historii słodkiej opowieści, a bardzo mocno upodabnia ją do realnego, nie
zawsze sprawiedliwego życia. To odważny krok literacki, wyjście poza schemat
powieści obyczajowej.
“Ballada o miłości” to powieść o pasji, o
muzyce, o marzeniach i miłości, które tak niewiele mają w życiu codziennym
wspólnego z naszymi wyobrażeniami. I to autorka oddaje doskonale, ukazując jak
łatwo można się przez pęd życia w emocjach zagubić, jak szybko można doznać
nieodwracalnej straty. To opowieść, która porywa, którą przeżywa się całą sobą
dlatego, że tak doskonale oddaje te emocje, które wszyscy znamy. Tu, poprzez
oparcie historii o karierę zespołu muzycznego, kumulacja i rozwój emocji
odbywają się bardzo szybko, bardzo skrajnie, ale mimo to na realności nie
tracą. To opowieść bogata, która budzi emocje ciepłe, ale i ogromny smutek,
która wymusza wręcz łzy nie tylko wzruszenia, ale i rozpaczy. Powieść bogata i
porywająca, okropnie prawdziwa, a równocześnie świetnie oddająca realia branży
muzycznej, jak i życia w Londynie i Irlandii w latach 60 i 80-tych XX wieku.
Jedna z najlepszych powieści Lucindy Riley!
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Albatros.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
.jpg)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz