Autorka: Leslie Wolfe
Tytuł: Szpital
Tłumaczenie: Agnieszka Szmatoła
Data premiery: 12.11.2025
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny /
obyczajowy
Leslie Wolfe na rynku amerykańskim jest znaną
z dobrego suspensu autorką thrillerów i powieści kryminalnych. Na koncie ma
cztery kilkutomowe serie oraz parę tytułów oddzielnych, co daje jej już prawie
trzydzieści powieści na koncie. Tworzy od roku 2011 i od tego czasu jej książki
rozeszły się w milionach egzemplarzy na całym świecie. Na polskim rynku jednak
nadal jest to autorka mało znana - “Szpital” to dopiero druga jej książka
przetłumaczona na nasz język, która podobnie jak “Tajemnica lekarki” (recenzja- klik!), osadzona jest w środowisku medycznym, co raczej nie jest typową cechą
charakterystyczną autorki - jej powieści kryminalne osadzane są w różnych
nurtach i zagadnieniach. “Szpital” to jedna z jej najnowszych pozycji, na rynku
anglojęzycznym wydana została w roku 2024.
Emma Duncan odzyskuje świadomość, a jej własne
imię to tak naprawdę jedyne, co pamięta. Nie może otworzyć oczu, nie może się
ruszyć, wokół niej ciemność, zaczyna się panika… Gdzie jest, co się z nią
dzieje? Wdech, wydech, spokojnie. Może przecież słuchać. I słyszy pikanie,
stłumiony szum, jest pewna, że leży i jest jej ciepło. To musi oznaczać, że
jest w szpitalu. Ale dlaczego? Od razu w jej pamięci pojawia się uczucie
przerażenia, potrzeba ucieczki - ktoś ją gonił, ktoś ją zaatakował. Ale kto i
dlaczego? Tego nie wie, wie jednak, że teraz jest bezbronna - ktokolwiek to
był, jeśli będzie chciał dokończyć swoje dzieło, ona nie będzie miała się jak
obronić…
“Wszystko, co mam, to żal. I strach.”
Książka rozpisana jest na czterdzieści sześć
krótkich rozdziałów. Większość z nich pisana jest w narracji pierwszoosobowej
czasu teraźniejszego przez Emmę, jednak w kilku pojawia się inny narrator - to
ktoś, kto Emmę obserwuje, ktoś, kto zdaje się przejawiać cechy stalkera. I jego
perspektywa oddana jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, czytelnik ma
zatem wgląd w jego umysł. Obydwie narracje prowadzone są przekonująco, dobrze
oddają emocje narratorów, a język, jakim się posługują, jest codzienny,
pozbawiony wulgarności, nie wymagający od czytelnika nadzwyczajnego skupienia.
Mam jednak wrażenie, że polskie tłumaczenie momentami jest za dosłowne -
niektóre sformułowania brzmią na tyle dziwne, nienaturalnie, że kilka razy z
rytmu lektury mnie wybijały. To jednak pojedyncze sytuacje, większą część
lektury przebiega bardzo gładko.
“Czy jestem sama? Do szału doprowadza mnie to, że nie wiem tego na pewno. Zawsze traktowałam jak rzecz oczywistą, podstawową to, że wiedziałam, kto jeszcze jest w pomieszczeniu i czy w ogóle ktoś jest w nim wraz ze mną. Wiele innych rzeczy też przyjmowałam za pewnik. Sięgnięcie po wodę, gdy byłam spragniona. Zjedzenie czegoś. Poruszanie się.”
Całą opowieść można podzielić na dwie części -
pierwsza nosi wyraźne znamiona powieści obyczajowej, to czas, kiedy główna
bohaterka czuje ogromną dezorientację, kiedy próbuje sobie coś przypomnieć,
złożyć swoją przeszłość w całość. I tak czytelnik wraz z nią odkrywa pojedyncze
wspomnienia, uczy się tego, kim sama była, kim tak naprawdę jest, jaka jest jej
historia. Druga część powieści przybiera cechy nieco bardziej dynamiczne,
momentami wręcz zahaczające o wątki sensacyjne, które spinają całą opowieść w jedno.
I choć od początku autorka nie skąpi nam twistów fabularnych, to jednak jej
druga część ich natężenie mocno zagęszcza.
“Niepewność jest nie do zniesienia. Jest też najgłupszą formą zwodzenia samej siebie. Nawet nie niepewność jako taka, ale to, jak ludzie do niej lgną, jak nazywają ją nadzieją i odmawiają przejrzenia na oczy, ujrzenia prawdy.”
Punktem wyjścia tej historii są bardzo ciekawe
zagadnienia. Odbierając swojej bohaterce pamięć, wspomnienia i wzrok, autorka
zadaje ważne pytania o to, co tak naprawdę sprawia, że my to my. Gdzie kryje
się nasza tożsamość, nasze pojęcie o nas samych? Jak dużą wagę dla własnej
świadomości mają wspomnienia, możliwość ułożenia ich we właściwej chronologii?
I jak żyć w świecie, który nagle jest czarną dziurą, w świecie, kiedy nagle
samodzielność zostaje nam odebrana, a każdy najmniejszy gest jest teraz zależny
od kogoś innego. W codziennym życiu raczej nie skupiamy się na darze, jakim
jest możliwość widzenia, poruszania się, więc zmiana perspektywy Emmy, której
nagle te dwie umiejętności zostały odebrane, mocno na czytelnika oddziałuje.
“Nic, kompletna pustka.Choć ciemnej otchłani w mojej głowie nie można nazwać pustką. Pustką jest dla mnie biała nicość, a nie czarna otchłań.”
Cała opowieść oparta jest o tym, co
niewiadome, startujemy w punkcie, w którym tak naprawdę wszystko dookoła
dopiero czeka na odkrycie. Nie jest to więc książka, w której można fabułę
analizować, bo im mniej czytelnik przed lekturą wie, tym więcej frajdy ta
historia przyniesie. Możemy jednak przez chwilę pomówić o emocjach, bo to tak
naprawdę one są tutaj najważniejsze. Autorka doskonale oddaje główną bohaterkę pod
kątem psychologicznym, czytelnik czuje jej panikę, jej zagubienie, dezorientację
i strach. Jak znaleźć coś pewnego w sytuacji, w której się znalazła, w
sytuacji, w której po prostu nie widzi? Przecież każdy, kto zjawia się przy jej
łóżku, tak naprawdę może ukrywać złe intencje. I ten strach czuć tu na każdej
karcie powieści, tę niemoc i podejrzliwość w stosunku do wszystkich, która tak
łatwo może nabrać cech paranoi.
“Wszyscy myślą, że opowieści tworzą słowa czy fakty, wydarzenia, tego typu rzeczy, ale się mylą. To emocje. To na nie odpowiadamy.”
Autorka zatem osadza nas tutaj między
realnością, racjonalnością a szaleństwem. Bo tak naprawdę co w naszym odbiorze
rzeczywistości jest tym, co faktycznie jest, co jest obiektywne, a jak dużo
zależy od naszej własnej interpretacji? Jak tak naprawdę odbieramy świat?
Poprzez narrację pierwszoosobową sami nie wiemy w którym punkcie się z bohaterką
znajdujemy, czy jej podejrzliwość jest uzasadniona, czy może jest to wytwór jej
obitego, spanikowanego umysłu…
„Cała moja rzeczywistość to plątanina strzępów wspomnień, na których nie mogę polegać, domysłów, wątpliwości, założeń. I czarnych dziur w materii czasu, w których zniknęła większa część mojej przeszłości.”
Czytelnik jednak wie nieco więcej niż
narratorka. Dlatego, że czasami pojawia się narrator drugi, stalker, człowiek,
który żywi bardzo niezdrowe emocje do głównej bohaterki. Jaka jednak jest jego
rola w całej tej opowieści? Autorka wiedziała co robi wprowadzając tę postać
już na samym początku, dzięki niej wiemy, że coś na pewno jest w tej historii
nie tak, a przerażenie, jakie momentami Emma odczuwa, nie jest tak do końca
nieuzasadnione. Jednak w jaki sposób odkryć kim tak naprawdę jest ten bohater?
„Jak można stracić tak wiele i o tym nie wiedzieć? Nie czuć straty?”
Leslie Wolfe w “Szpitalu” daje czytelnikowi
thriller, który jest połączeniem motywów obyczajowych, psychologicznych,
medycznych i dynamicznych w odpowiednich proporcjach, by nie stracić jego
zainteresowania ani na moment. Przyznam, że tematyka, jaką ta powieść niesie,
refleksje do jakich zmusza i po prostu świetny pomysł na historię sprawiły, że
mimo kilku potknięć językowych i samej intrygi nabierającej cech sensacyjnych,
typowo rozrywkowych, uważam ten tytuł za warty uwagi. To coś, co doskonale
sprawdzi się w jesienno-zimowe wieczory - powieść, która wciąga od pierwszej
strony, budzi niepokój, który nie ustaje aż do samego końca, a równocześnie
jest tak skonstruowana, że nie wymaga od czytelnika wiele, można się przy niej
po prostu dobrze bawić. A czy thriller nie jest zaliczany do literatury
rozrywkowej, a zatem nie taki ma cel?
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała w ramach współpracy
patronackiej z Wydawnictwem Mando.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
.jpg)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz