listopada 18, 2025

"Krwi nie odmówi nikt" Ryszard Ćwirlej

 Autor: Ryszard Ćwirlej
Tytuł: Krwi nie odmówi nikt
Cykl: wojenny z Antonim Fischerem, tom 2
Data premiery: 29.10.2025
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 328
Gatunek: powieść kryminalna
 
Ryszard Ćwirlej zaczął pisać kryminały osiemnaście lat temu, wychodzi więc na to, że w tym roku świętujemy pełnoletność jego twórczości! Na koncie ma ponad trzydzieści powieści, z czego każda należy do jakiegoś cyklu, jednak każdą z nich można czytać od pozostałych niezależnie. To autor poważany i nagradzany, twórca podgatunku powieści neomilicyjnej, który równie dobrze czuje się w kryminałach retro. I jego bohater Antoni Fischer właśnie do tego drugiego podgatunku się zalicza - w 2015 ukazał się tom pierwszy serii międzywojennej z tym bohaterem, która na ten moment zakończyła się na ośmiu tomach, a w roku poprzednim autor rozpoczął nowy cykl mu dedykowany (recenzja tomu pierwszego!) - cykl wojenny, której “Krwi nie odmówi nikt” to tom drugi. I jak każdy, tak i ten można czytać od poprzedniego niezależnie.
 
20 grudnia 1939 rok, okolice Poznania, który teraz, za okupacji niemieckiej został przemianowany na Posen. Jest noc, obowiązuje zaciemnienie, a to znaczy, że nawet samochody i pociągi muszą jeździć z przysłoniętymi światłami. O ile w mieście nie jest to aż tak uciążliwe, to już na drogach wiejskich mocno utrudnia poruszanie. Ten problem mocno odczuwają Niemcy, którzy wiozą syna oficjela do domu jego ojca, by razem mogli spędzić święta. Niestety nigdy nie docierają na miejsce - wjeżdżają na tory kolejowe akurat na moment przed pojawieniem się na nich pociągu… Wypadek to jednak dobra okazja dla cwaniaków - Anatol Grubiński wyskakuje z pociągu i kradnie z samochodu piękną teczkę, taką, o której zawsze marzył… Nie wie jednak, że tym, co naprawdę cenne, są dokumenty, który się w niej znajdują, a których już wkrótce będą szukać nie tylko Niemcy… Śledztwo w sprawie potencjalnego zamachu na niemiecki samochód przypada Antoniemu Fischerowi, który oficjalnie piastuje urząd w niemieckiej policji, a tak naprawdę jednak działa na rzecz Polski. Czy uda mu się znaleźć teczkę zanim wielu niewinnych Polaków straci za nią życie?
 
Książka rozpisana jest na prolog, dziesięć rozdziałów i epilog, a zamyka ją słowniczek gwary poznańskiej, z której autor w powieści chętnie korzysta. Każdy z rozdziałów dzielony jest na krótsze fragmenty, które rodzielone są godziną i datą zdarzeń - akcja główna rozgrywa się w przeciągu czterech dni, a zarówno prolog, jak i epilog to zdarzenia o kilka dni późniejsze. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora, który oddaje zdarzenia z kilku perspektyw - Fischera, polskich działaczy podziemia, lokalnych cwaniaczków, ale i funkcjonariuszy niemieckich. I choć narrator nie ignoruje emocji postaci, to jednak tym, co go przyciąga najmocniej, są ich gesty i słowa. Styl powieści jest bardzo charakterystyczny dla autora. Dialogi usiane są gwarą poznańską i słowami, które w użytku codziennym były w czasach, w których toczy się akcja. Mimo wszystko stylizacja stworzona jest tak, że czytelnik nawet bez pomocy słowniczka nie będzie miał problemu ze zrozumieniem wymiany zdań pomiędzy postaciami. Co więcej, będzie się przy tym naprawdę dobrze bawił, gdyż autor posiada umiejętność tworzenia języka bardzo plastycznego, bardzo swobodnego, a momentami wręcz humorystycznego. Naśladowanie stylu wypowiedzi mówionych jest doskonałe, okrzyki, wykrzykniki - to wszystko zawarte jest w dialogach. To daje poczucie swobody stylu, a zarazem dużego realizmu w oddaniu codzienności postaci.
“- A komu żeście powiedzieli dzień dobry, jak żeście wyszli na pole.
- Ja nie wychodziłem na pole. Myśmy wyszli na dwór.”
Bo tak naprawdę tym, co w powieści wydaje się najważniejsze, jest właśnie ta codzienność poznaniaków na chwilę po rozpoczęciu II wojny światowej. Już za moment święta Bożego Narodzenia, a pod okupacją niemiecką niewiele, by godnie świętować dostać można. Ludzie martwią się o produkty spożywcze na Wigilię i święta, o to, jak zadbać o nastrój w tak trudnych czasach. A jednak trudnych tylko przez moment, bo ciągle wierzą w to, że wojna i okupacja zaraz się skończą, a Poznań znowu będzie polski.
Zresztą sama skomplikowana historia Poznania odgrywa tu ważną rolę. To miasto, które raz jest polskie, raz niemieckie, przez co jego mieszkańcy są mocno wymieszani. Wielu z nich uważa się za Polaków, ale przecież w ich żyłach też płynie i niemiecka krew. I Fischer też znajduje się na tym pograniczu - niemieckie nazwisko, żona Niemka, a on przecież służy Polsce. Ten rozdźwięk, ten problem z określeniem narodowości i stron konfliktu jest w powieści oddany bardzo wyraźnie, a równocześnie przypomina, że narodowość to tak naprawdę twór sztuczny, a przede wszystkim każdy z nas jest po prostu człowiekiem.
“- Niemieckie z ludźmi wew środku. Ponoć trzy trupy niemieckie na miejscu.
- A, jak Niemce, to bardzo dobrze im tak. Za naszą krzywdę ich Pan Bóg ukarał. Tyle ludzi te łobuzy wytrąciły, że aż strach. I za co to, panie Jabłoński, za co? Za to, że są Polakami? A bo to kto wybiera, kim się rodzi, Polakiem czy Niemcem? Kary na nich nie ma, to się Pan Bóg wziął za robotę i spuścił na nich polską lokomotywę.”
Jednak, choć to święta Bożego Narodzenia zaprzątają teraz głowę mieszkańców Poznania, to wśród przedstawionego towarzystwa znajdują się i ci, którzy na tym czasie planują skorzystać - to ci wspomniani cwaniacy, rzezimieszki czy uliczni złodzieje, ba! złodziejki nawet, wśród których zabawna kreacja Łucji wiedzie prym. Kombinatorstwo, pijaństwo, bójki w pubach - i tego w tej powieści nie brakuje, to nadaje jej stylu lekko awanturniczego, stylu, który sprawia, że groza wojny nie wydaje się aż tak mocno przytłaczająca, choć oczywiście przecież właśnie taka w swojej istocie jest.
“Najlepsza złodziejska robota bierze się ze strachu. Im bardziej się człowiek boi wpadki, tym lepiej wszystko planuje.”
Bo obok drobnych przestępstw, rozgrywa się historia wielka. Bezprawne działania gestapo, bezprawne więzienie, karanie, a nawet zabijanie Polaków jest tu na porządku dziennym. Brutalne przesłuchania, pobicia - to wszystko to norma dla tych, którzy wpadną w łapy niemieckich funkcjonariuszy. A wśród nich jest przecież Fischer, który musi udawać, że jest jednym z nich. Jak się nie wyróżniać, a równocześnie nie uczestniczyć w tak barbarzyńskich praktykach? Fischer cały czas zdaje się balansować na granicy, cały czas podejmuje ryzyko zdemaskowania, a jednak w próbach czynienia tego, co według niego właściwe, nie ustaje.
“Nie chciałem ich zabijać, ale w końcu była wojna, która podsuwała nam co dzień proste decyzje. Albo oni, albo ja. Wybrałem, rzecz jasna, siebie.”
Sama intryga kryminalna wydaje się być tylko tłem dla całej społeczno-awanturniczej opowieści. Jest wypadek na torach, jest śledztwo i poszukiwania dokumentów, później pojawia się też pewien plan faktycznego zamachu. Jednak mam wrażenie, że to nie zagadka zaprzątała głowę autora, przez co nacisk na nią jest bardzo subtelny, a stopień jej skomplikowania niewielki. Przyznam, że tym razem trochę żałuję, że intryga rozmyła się na tle codzienności poznaniaków, zabrakło jej tego ciekawego dynamizmu, który tak świetnie spinał książkę w całość i wzbudzał nieustanną ciekawość w tomie pierwszym.
„Jeśli nie masz ochoty czytać żydowskich książek, to po prostu ich nie kupuj. Niech sobie je czytają Żydzi. Niemcy mają swoją piękną literaturę, która jest sto razy lepsza od tej żydowskiej. Ludzie kulturalnie dokonują wyborów, a nie palą książki. To zabawa dla motłochu, a wiadomo, że motłoch pozyskuje się tanimi, kuglarskimi sztuczkami.”
Podsumowując, “Krwi nie odmówi nikt” to powieść, w której aspekt społeczny i historyczny podszyty sporą dawką żartu sytuacyjnego wysuwają się wyraźnie na plan pierwszy. Głównym bohaterem staje się więc codzienność poznaniaków na początku wojny, w czasie, kiedy nadzieja na szybką interwencję Francji i Anglii jest jeszcze żywa, która zapewnia, że okupacja niemiecka nie potrwa już długo. W takiej perspektywie jedne święta Bożego Narodzenia da się jakoś przeżyć, prawda? To budzi w czytelnik rezonans, to budzi smutek, bo przecież wiemy, że wcale tak nie będzie, a brutalność z jaką teraz mierzą się poznaniacy, to tylko początek tego, co wydarzy się już za chwilę. Na szczęście nawet w tych okolicznościach Ćwirlej nie traci humoru, pozwala czytelnikowi rozerwać się przy humorystycznie przedstawionych barowych awanturach i drobnych przestępstwach, którymi ofiarami padają najczęściej funkcjonariusze niemieccy. Mimo to nie tracimy z oczu tego, co ważne - bezsensu wojny, która stawia po dwóch stronach barykady ludzi, którzy jeszcze chwilę temu mieszkali w jednym mieście ramię w ramię.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Agora.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz