Autorka: Maryla Szymiczkowa
Tytuł: Szaleństwo i śmierć spłyną z gór
Cykl: Śledztwa profesorowej
Szczupaczyńskiej, tom 6
Data premiery: 26.11.2025
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść kryminalna / kryminał
retro
Maryla Szymiczkowa to autorka serii kryminałów
retro z profesorową Zofią Szczupaczyńską, która debiutowała w roku 2015. Dwa
pierwsze tomy ukazały się z rocznym odstępem, kolejne już premierę miały co dwa-trzy
lata. W najbliższą środę (po dwóch latach oczekiwania) oficjalnie na rynku
pojawi się tom szósty, od którego sama zaczynam przygodę z tą serią. Każdy jej
tom jednak napisany jest tak, że można czytać go od reszty niezależnie.
Nazwisko autorki serii tak naprawdę jednak
powstało w tym samym roku, co pierwsza część przygód profesorowej. Jest to
pseudonim małżeństwa Piotra Tarczyńskiego i Jacka Dehnela. Obydwoje piszą pod
własnymi nazwiskami - Tarczyński tworzy non-fiction, Dehnel jest zarówno
prozaikiem, jak i poetą, obydwoje również zajmują się tłumaczeniami. Zresztą
ich wspólny cykl z profesorową Szczypaczyńską również doczekał się
zagranicznych przekładów, pierwsze dwa tomy były nawet nominowane do EBRD
Literature Prize. Obydwoje też angażują się w inne projekty kulturowe - piszą artykuły
do magazynów, Dehnel współtworzył program kulturowy dla telewizji, a Tarczyński
podcast. Są również współzałożycielami i członkami Unii Literackiej.
Lato, rok 1905. Zofia Szczupaczyńska właśnie
siedzi w pociągu do Zakopanego i jest zachwycona tym, jak ten środek lokomocji
skrócił czas podróży - z Krakowa do Zakopanego w niecałe siedem godzin! A choć
miejsce destynacji niespecjalnie ją ekscytuje, to jednak powód podróży już tak!
Dwa dni temu dostała telegram od znajomego sędziego śledczego, w którym
informował ją o popełnionej w Zakopanem zbrodni i prosił o przyjazd. Zofia ani
myślała się zastanawiać - w końcu od ostatniej rozwiązanej zagadki kryminalnej
minęły już dwa lata. Nakłamała zatem mężowi i służce, że jej zdrowie wymaga
podreperowania górskim powietrzem i tak oto właśnie zmierza do celu… Szybko
jednak okazuje się, że jej ekscytacja była przedwczesna, a na miejscu nim nie
jest takie, jakie być miało.
“Zbrodnia to oczywiste morderstwo, choć na razie mamy tylko zaginięcie.”
Książka rozpisana jest na prolog, 31
rozdziałów, epilog i kilka słów od autorki, w których wskazuje skąd czerpała
swoją wiedzę wykorzystaną do zbudowania świata tu przedstawionego. Rozdziały
poprzedzone są skrótowym streszczeniem tego, co się w nich wydarzy, jednak jest
ono pisane tak, by nie oszukać, a równocześnie nic nie zdradzić - bardzo
sprytnie przeprowadzony zabieg! Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie
czasu przeszłego z perspektywy Zofii, która skupia się nie tylko na zbrodni,
ale wszystkim tym, co widzi wokół. Ale to sam styl powieści jest prawdziwym
majstersztykiem! Stylizowany na język literacki, jakim posługiwano się na
przełomie XIX/XX wieku - szyk zdań jest nieco inny, język barwny, a słowa nam
znajome przeplatane takimi, które teraz wyszły już z użytku. Co więcej, jako że
historia toczy się w Zakopanem, a Zofia podążając za tropami musi kontaktować
się z jego mieszkańcami, w tekst wpleciona jest też tamtejsza gwara, która w
zapisie może nie jest najłatwiejsza do szybkiej lektury, a jednak daje powieści
niesamowity klimat. Tekst pisany gwarą nie jest tłumaczony, przez co czytelnik
czuje się tak jak Zofia - niewiele z niego rozumie. To daje naprawdę zabawny
efekt!
“Tu, w Zakopanem, była zupełnie obca, i to obca w dwójnasób, bo tak naprawdę nie znała nawet języka, którym władali tutejsi - każda rozmowa z góralem czy góralką wymagała od niej istnego taternictwa cierpliwości i samozaparcia, żeby zrozumieć, co się do niej mówi.”
Słowa polskie, które już wyszły z użytku
również nie są tłumaczone, ale można się domyśleć ich znaczenia z kontekstu.
Może brzmi to skomplikowanie, ale autorzy posługują się młodopolskim językiem
tak sprawnie, że czuć w nim naturalność i realizm, a przez to czyta się świetnie!
Częściowo z pewnością odpowiada też za to humor, lekko sarkastyczny, lekko
ironiczny, który znajdziemy i w opisach, i dialogach, który korzysta i z
sytuacji, i po prostu z zabawy słowem. Odniosłam wrażenie, że autorzy doskonale
się przy pisaniu tej powieści bawili! Warto też wspomnieć, że tekst usiany jest
nawiązaniami literackimi do twórców Młodej Polski, jednak jest to raczej
dodatkowa gratka dla tych zafascynowanych tym okresem literackim, niż
przeszkoda dla tych, co kojarzą z niego tylko nazwiska - które zresztą też się
w tej historii pojawiają!
“(...) Chałubiński wmówił Polakom, jakoby to podgiewontowe osiedle było krynicą zdrowia dla suchotników i stawiało ich na nogi niczym panaceum, a właściwie nie miał żadnych danych na to. Tymczasem - zaśmiał się - zmienna aura Zakopanego kładzie zdrowego na bety, halny wiatr chorych na płuca wytraca, a z silniejszych robi alkoholików.”
Intryga kryminalna zbudowana jest na
klasycznej zasadzie, opartej na spokojnej obserwacji, rozmowach i dedukcji aż
do finalnej sceny, gdzie zebrani w jednym pokoju zostają wszyscy podejrzani.
Tempo jej prowadzenia jest spokojne, z początku bardziej skupiamy się po prostu
na miejscu niż zagadce, później jednak środek uwagi coraz mocniej kieruje się w
stronę kryminalną. Zagadka do najłatwiejszych nie należy, ale jest możliwa do samodzielnego
rozwiązania - autorzy zostawiają czytelnikowi tropy. Jest solidnie, jest
klasycznie, co bardzo mi odpowiadało!
“- Ja tu już nic nie rozumiem, pogubiłam się (...) Czy ci ludzie nie mogliby się zabijać w jakiś łatwiejszy do spamiętania sposób?”
Przez sporą część fabuły jednak to Zakopane
odgrywa pierwszoplanową rolę. Rok 1905 to czas, gdy Zakopane było jeszcze wioską,
czas, gdy popularność tego miejsca jako atrakcji turystycznej dopiero się
naradzała. Ba! to właśnie ten czas, kiedy z wioski przekształca się w atrakcję
turystyczną, kiedy nowe pensjonaty pojawiają się jak grzyby po deszczu, kiedy
każdy mieszkaniec Zakopanego zaczyna przestawiać się na turystykę - a tu
gaździny sprzedają masło, a tu zjeżdżają się bogacze, by budować luksusowe
hotele. Biznes kwitnie, ale to budzi lokalne konflikty - jedni są za rozwojem
miasteczka, inni chcieliby, by Zakopane pozostało czyste, naturalne, w
niezmienionej swojej górskiej formie.
“(...) każdy… każdy… kto kocha Tatry, powinien, przechodząc, zacierać za sobą własne ślady. Nie zmienić ani trawki, nie złamać ani gałązki, nie potrącić ani kamyka.”
Opis tej zmiany, tego, co wtedy działo się w
Zakopanem, jest ujęty w sposób satyryczny, humorystycznie krytykujący
zachowanie zarówno letniaków, jak i mieszkańców miasteczka. Hordy turystów,
którzy w deszczowe dni zalegają w kawiarniach i restauracjach wypatrując
potencjalnym romansów, w czasie pogody gromadnie wybierają się w góry, już
wtedy w niedostosowanym obuwiu!
“(...) po pensjonatach gnieździło się idiotów na pęczki; były to prawdziwe inspekty kretynizmu, w których głupota ludzka rosła wybujale, karmiona “zdrową, domową kuchnią”, plotką i nudą wakacyjną. Być idiotką tutaj - oznaczało najdoskonalszy kamuflaż.”
Lokalsi, który udają bardziej góralskich niż
faktycznie są, którzy powiedzą wszystko, by trochę dutków zarobić. Wyzysk,
romans i pijaństwo, a to wszystko ujęte w taki sposób, że ze śmiechu można boki
zrywać!
“Owa malutka, okrąglawa osóbka z twarzą rumianą i życzliwą miała małe upierścienione rączki, które działały tylko w jednym kierunku: zagarniającym ku sobie. Była ona zatem, choć obca, dolska, z dolin, prawdziwą duchową siostrą wszystkich, którzy prowadzili w Zakopanem hotele, sanatoria, pensjonaty, wynajmowali wille lub najpodlejsze nawet izby.”
Jednak nie tylko same Zakopane ujęte jest
zabawnie pod kątem historycznym. Są i postacie historyczne - niektórzy zostają
tylko wspomnieni, inni faktycznie biorą pomniejszy udział w fabule jak np.
Stanisław Witkiewicz, twórca stylu zakopiańskiego, którego fascynacja tym
miejscem jest tutaj nieustannie podkreślana - i znowu w ujęciu satyrycznym, ale
jednak podszytym bardzo dużą wiedzą.
“Wytrącony ze swojej proroczej antysemickiej diatryby, która nie padła na podatny grunt, Witkiewicz zamrugał tylko, po czym cały Wernyhora w nim się zwinął.”
I w to szaleństwo sztuki i turystyki górskiej
ładuje się Zofia Szczupaczyńska, która gór nawet przecież nie lubi. To rasowa
mieszczka, której środowiskiem naturalnym jest Kraków, a nie jakieś lasy, górki
i widoczki. A jednak jej pragnienie udowodnienia, że nie wyszła z wprawy, że ciągle
potrafi sprawnie rozwiązywać zagadki kryminalne, zwycięża - i ta ambicja
przewodzi jej przez całą tę opowieść. Choć jej charakterystyka nie jest
nachalna, to nie da się oprzeć wrażeniu, że bohaterka ubrana jest w cechy
każdego dobrego ówczesnego detektywa. To kobieta dumna, intuicyjna i pomysłowa,
która w swoich próbach rozwiązania zagadki odnajduje dużo dobrej zabawy.
Przyjmuje odpowiednie kamuflaże, sprytnie osacza podejrzanych, robi wszystko,
by faktycznie zagadkę rozwiązać. Jednak to ciągle mieszczka krakowska wśród
górali, więc jej próby wyciągnięcia informacji nieraz wypadają naprawdę
komicznie.
“Rolą Zofii Szczupaczyńskiej było wszakże odnajdywanie zbrodniarzy metodą dedukcji, a nie ruszanie za nimi w pogoń - podróże, jak już zostało powiedziane, nie były pasją profesorowej (...).”
“Szaleństwo i śmierć spłyną z gór” to powieść
kryminalna oparta o dobre, stare, klasyczne zasady gatunku, z dobrą,
satysfakcjonującą, opartą o dedukcję zagadką kryminalną i ciekawą postacią
inteligentnej śledczej-amatorki. Takich książek jest jednak na rynku wiele, a
tym, co ten tytuł wyróżnia, jest styl, w jakim jest napisany - ta stylizacja
językowa, ten humor, ten sarkazm, który faktycznie bawi dlatego, że poparty
jest ogromną wiedzą na temat czasów ówczesnych, jak i samej historii miejsca
akcji. To inteligentna proza, która będzie nie lada gratką dla miłośników zabaw
językowych, zabaw stylem. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak świetnie
autorzy się w tym młodopolskim świecie odnaleźli i przełożyli go tak, by
współczesny czytelnik czuł się w nim dobrze, mógł się w tej kreacji dobrze
bawić, ale i sporo przy okazji się dowiedzieć. Jedyne czego żałuję to tego, że
o tej serii dowiedziałam się dopiero teraz!
“(...) kiedy halny zawieje, kiedy szaleństwo i śmierć spłyną z gór, niejedno może się wydarzyć…”
Moja ocena: mocne 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Znak Literanova.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

.jpg)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz