września 25, 2023

"Wróżda" Agata Kunderman

Autor: Agata Kunderman
Tytuł: Wróżda
Data premiery: 15.09.2023
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 392
Gatunek: thriller psychologiczny / sensacyjny
 
Agata Kunderman na polski rynek książki wkracza książką zatytułowaną „Wróżda”. Od premiery minęło dokładnie 10 dni, a ja nie widziałam jeszcze o niej negatywnej opinii – nie dziwi mnie to, to debiut solidny, który poruszy każdego czytelnika, mam wrażenie jednak, że matki w szczególności. Sama autorka na co dzień jest matką dwójki dzieci, o swoich perypetiach z macierzyństwem w lekko humorystycznym tonie pisze na blogu Konkret Babka. Pisanie jest dla niej bardzo ważne, choć nie była pewna, czy „Wróżda” przypadkiem nie będzie powieścią do tak zwanej szuflady... Myślę, że czytelnicy zgodnie przyznają, że dobrze, że została wydana!
 
Lata współczesne, Wrocław. Joanna Oprostowicz to kobieta po trzydziestce, której trzy lata temu zawalił się cały świat. Jej pięcioletnia córka zginęła, jej śmierć uznano za wypadek. Strata dziecka to coś niewyobrażalnego, nic więc dziwnego, że kobieta wpadła w głęboką depresję i odcięła się od wszystkich – rodziny, przyjaciół, męża. Teraz, już po rozwodzie i dwóch latach terapii, stanęła na nogi na tyle, że próbuje ruszyć na przód. Właśnie spędza ostatnią noc w swoim mieszkaniu we Wrocławiu, jej rzeczy zostały już przewiezione do Poznania, gdy ma zacząć nowe życie. Jednak tej nocy coś się wydarza, co burzy ten plan – ktoś do niej dzwoni, z obcego numeru, zna jej imię i twierdzi, że jej córka żyje. Joanna reaguje mocno impulsywnie, a gdy chwilę później dostaje mms ze zdjęciem 7letniej dziewczynki, która łudząco przypomina jej Tosię, nadchodzi atak paniki. Chwilę później dzwoni do Marcina, swojego dawnego przyjaciela, z którym nie rozmawiała od trzech lat. Mimo to Marcin przyjeżdża i zabiera ją do jej byłego męża, który jednak podchodzi do sprawy logicznie – sam widział ciało Tosi, więc ktoś robi sobie głupi żart korzystając z możliwości techniki... Pewnie tak, ale w Joannie ziarno zostało zasiane i zaczyna przygląda się tej sprawie – wcześniej, gdy policja prowadziła śledztwo, ona leżała w szpitalu, więc była oddalona od zdarzeń, nawet sama nie mogła pożegnać się z córeczką. A skoro nie widziała jej ciała, to może jednak jest jakaś niewielka szansa, że dziewczynka faktycznie żyje?
„Nie planowałam tego, ale dzisiejsze wydarzenia obudziły coś, co jakiś czas temu już we mnie usnęło. Usnęło, ale nie umarło. I było niebezpieczne, tak samo jak uśpiony wulkan.”
Książka składa się z 26 średniej długości rozdziałów przetykanych 5 rozdziałami nazwanymi „powrót”, które są retrospekcjami i opowiadają historie z przeszłości kluczowe do zrozumienia zdarzeń aktualnych, całość zamyka epilog. Narracja prowadzona jest głównie z perspektywy pierwszoosobowej czasu teraźniejszego przez Joannę, jednak czasami zdarzają się fragmenty przedstawione przez inne zamieszane w sprawę postacie w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego. W tej samej narracji prowadzone są retrospekcje. Styl powieści jest codzienny, łatwy w odbiorze, skupiony zarówno na wydarzeniach, jak i emocjach postaci. Język prosty, w chwilach wyjątkowego wzburzenia w dialogach postaciom zdarza się używać wulgaryzmów, jednak nie jest to notoryczne, a odpowiednio dopasowane do sytuacji. Historię czyta się szybko, z łatwością.
 
Joanna to postać centralna. To ją poznajemy najlepiej, to w końcu ona w większości opowiada nam o tym, co ją spotkało. To postać matki, bogata emocjonalnie, dzięki czemu czytelnik w pełni może ją zrozumieć – jej cierpienie, jej złość, jej uśpioną rozpacz, a teraz i cichą nadzieję. Joanna opowiada o tym, jak ciężko jest po stracie, jak różny jest proces żałoby i jak wiele trzeba włożyć energii w to, by jako tako stanąć na nogi. Joanna nie wybiela, mówi dosadnie o tej rozpaczy, niemożności pogodzenia się ze śmiercią własnego dziecka, o depresji jako poważniej i ciągnie nierozumianej przez społeczeństwo chorobie.
„O depresji wciąż mówi się za mało i wciąż mówi się, że aby ją wyleczyć, wystarczy wstać z kanapy. Tymczasem o tym, jak wygląda ten potwór, mogą wiedzieć tylko ci, którzy stanęli z nim oko w oko. Ja stoczyłam zwycięską bitwę, ale boję się, że kiedyś potwór powróci.”
To fragmenty dosadne, emocjonalne, które z pewnością poruszą mocno każdego czytelnika. W momencie, gdy Joanna decyduje się zbadać samodzielnie sprawę, nabiera pewności siebie, ma jasno określony cel, a możliwość, że jej córka jednak żyje jest tym, co ją napędza, sprawia, że jest niepowstrzymana. Jej determinacja w odkryciu prawdy o tamtym dniu, w którym utraciła Tosię, jest wyrazem ogromu matczynej miłości, ale czy na pewno jest racjonalna? Czy to szósty zmysł mówi jej, że warto drążyć, czy zaczyna czepiać się mrzonek, fałszywych nadziei, które tylko przyniosą rozczarowanie i wymarzą postępy jakie poczyniła przy godzeniu się ze stratą?
W tym małym śledztwie pomaga jej Marcin, przyjaciel, zawodowo dziennikarz poważanej gazety. Postać ta kluczowa jest nie tylko na potrzeby śledztwa, ale i do ukazania siły przyjaźni – nawet trzy lata milczenia nie zmieniły ich relacji, gdy tylko zaczęli na nowo rozmawiać, okazało się, że przerwy w relacji praktycznie nie zauważają. Marcin wydaje się szczerze martwić o Joannę, tak naprawdę pomaga jej, by mieć ją na oku. Czy jednak po upływie trzech lat można zakładać, że nadal jest tym samym człowiekiem? Czy na pewno przyświecają mu chwalebne cele?
„W tej chwili jednak czuję, że muszę z kimś porozmawiać. Większość osób z depresją ma z tym problem. Choroba sprawia, że gniją od środka, niszczeni przez wszystkie emocje, których nie potrafią wyrzucić. Lata terapii uczyły mnie na nowo rozmawiać z ludźmi.”
Postać byłego męża Joanny jest dosyć marginalna, choć i on przedstawia inny obraz rozpaczy. Pisząc jednak o istotnych postaciach z pewnością trzeba też wspomnieć o policjancie, który trzy lata temu prowadził poszukiwania Tosi – teraz w prywatnym śledztwie dosyć mocno skupia uwagę Joanny. Zatem po której stronie stoi ta postać: dobra czy zła?
 
Intryga kryminalna z początku powieści nasuwa na myśl thriller psychologiczny – bohaterka, a zarazem narratorka poddaje w wątpliwość to, o czym od lat była przekonana, podstawę jej egzystencji. Akcja toczy się umiarkowanym tempem, bo skupiamy się przede wszystkim na emocjach, myślach i odczuciach narratorki. Gdzieś tak za połową powieści historia przeradza się w thriller sensacyjny, akcja rusza z kopyta, dzieje się dużo, jest dynamicznie. Mówiąc jednak o zwrotach akcji możemy mówić w kategorii całej powieści – w historii jest kilka solidnych twistów, które z pewnością zaskoczą niejednego czytelnika. Hipotezy z biegiem lektury się mnożą, ja jednak wykluczałam każdą po kolei – ostatecznie finał historii okazał się czymś, na co sama nigdy bym nie wpadła, choć przesłanki do rozwiązania faktycznie były – to przyznaję już po zakończeniu lektury. Zatem intryga zbudowana jest naprawdę solidnie, wyprowadza czytelnika kilkukrotnie w pole.
 
Miejscem akcji jest przede wszystkim Wrocław, na chwilę postacie przenoszą się też na Podlasie, gdzie skupiają się na małej wiosce – dzięki temu w historię wprowadzony zostaje fajny klimat zamkniętej społeczności, który nasuwa czytelnikowi na myśl niejedną tajemnicę. Sam Wrocław jest tłem dla historii, ale oddanym całkiem ciekawie – autorka wykorzystuje historię, by opisać wygląd niektórych dzielnic, różnych mieszkańców zamieszkujących to jedno miasto.
„Kiedy człowiek traci coś tak cennego, kiedy odchodzi jego własny cud, sens jego życia, nawet najbrudniejsze pomyje wylewane przez anonimowych ludzi nie są w stanie go dotknąć. To po prostu niemożliwe.”
Tematycznie przede wszystkim jest to opowieść o macierzyństwie, rodzicielstwie i stracie. Sporo w niej mądrych spostrzeżeń co do natury żałoby i depresji, co myślę, że ciągle w naszej literaturze jest tematem potrzebnym. Pojawiają się w niej również dwa inne interesujące tematy – o nich jednak już pisać nie powinnam, by nie zdradzić kluczowych elementów fabuły. Opowiada jednak o emocjach, tematach uniwersalnych, z którymi w różnym stopniu z pewnością w ciągu życia przyjdzie mierzyć się każdemu.
 
„Wróżda” to powieść o kobiecie, która swoją siłę czerpie z nadziei, matczynej determinacji, która z uporem brnie do przodu gnana tą nadzieją, tą wiarą, że jednak nie wszystko stracone. Historia rozpisana jest sprawnie, jest zajmująca i kilka razy solidnie zaskakująca, a postacie oddane szeroko, dzięki czemu czytelnik z powodzeniem może wczuć się w ich skórę. Wątek sensacyjny nadaje historii dużo dynamizmu – dla mnie może trochę za dużo, ja wolałabym zostać po prostu przy stronie psychologicznej, jednak nie da się ukryć, że i to zrobione jest naprawdę dobrze. Myślę, że „Wróżdę” jak najbardziej można uznać za udany kryminalny debiut - ja na pewno będę czekać na to, co autorka zaprezentuje nam w swojej drugiej powieści!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Initium.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz