Autor: Irena
Małysa
Tytuł: Demony
Babiej Góry
Cykl: Baśka
Zajda, tom 4
Data premiery: 29.05.2024
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 376
Gatunek: powieść
kryminalna
Irena Małysa to góralka, matka dwójki dzieci i
kobieta, która prowadzi własną firmę. Zakochana w folklorze, czemu daje wyraz w
swoich powieściach! Od roku 2021 dostarcza polskim czytelnikom jedną książkę
rocznie. Debiutowała kryminałem “W cieniu Babiej Góry”, który we mnie wzbudził
ogromne emocje - nie tylko ze względu na intrygę kryminalną, ale też na sam
pomysł osadzenia fabuły w dwóch planach czasowych, z czego ta z przeszłości
odnosiła się do pewnego wydarzenia prawdziwego…Historia ze współczesności z
kolei kręciła się wokół policjantki Baśki Zajdy, która stała się postacią
główną całej serii. Przez dwa kolejne tomy („Więcej niż jedno życie” i „Daleko od Babiej Góry” recenzja – klik!) utrzymywałam, że to właśnie ten pierwszy jest
moim ulubionym, choć nie znaczy to, że te dwa nie były dobre - bo naprawdę były,
a co ciekawsze - każdy wyróżniał się czymś innym! Ale jednak dopiero teraz
“Demony Babiej Góry” wzbudziły we mnie tak ogromne emocje, że debiut ma w moim
rankingu zdecydowaną konkurencję! I to nie dlatego, że na ich okładce
znajdziecie moją polecajkę i logo, choć ten fakt naprawdę napawa mnie dumą –
książki Małysy to jednak z moich ulubionych polskich serii kryminalnych
ostatnich lat.
Historia “Demonów Babiej Góry” rozpoczyna się
w momencie, gdy Baśka ze swoją mamą wybierają się nad morze, do małej wioski
Marucice. Mama Basi jedzie do sanatorium, a Basia chce ten czas wykorzystać na
odpoczynek i zabiegi w okolicznej lecznicy, w której mają pomóc jej pozbyć się
blizn z twarzy, które zostały jej po wydarzeniach z Mysłowic, a które sprawią,
że sama nie lubi na siebie patrzeć. Jednak natura śledczego bierze nad nią górę
- szykując się do wyjazdu znalazła dosyć atrakcyjne miejsce noclegowe, jednak
po wpłaceniu zaliczki właścicielka przestała reagować na próby kontaktu. Teraz
na miejscu okazuje się, że kobieta zaginęła… a Baśka wynajmuje domek zaraz obok
i zaczyna tropić.
W to samo miejsce, ponad 50 lat wcześniej
trafiła inna góralka, Jadzia, która uciekła spod Babiej Góry od swojego męża
zabierając ze sobą nastoletniego syna. Przyjechali tutaj do gospodarstwa
rolnego, w którym podobno jest dużo pracy. I faktycznie, szybko dostają
zatrudnienia, Jadzia ma pomagać przy krowach, na czym podobno się zna. Co
przyniesie jej ta zmiana miejsca? Dlaczego i przed czym uciekła? I czy na pewno
w PGR-ze znajdzie odpowiednie schronienie?
A przede wszystkim - co łączy te dwie
historie? I gdzie skrywają się demony?
Książka składa się z 13 rozdziałów i epilogu,
a każdy podzielony jest na krótsze podrozdziały, których akcja toczy się
naprzemiennie współcześnie i w przeszłości. To oczywiście jest w tekście
zaznaczone, każdy podrozdział otwiera określenie miejsca wydarzeń i data,
najczęściej dzienna. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który przedstawia czytelnikowi
zdarzenia z punktu widzenia obydwu bohaterek - Basi i Jadzi - szczodrze
okraszając je emocjami, odczuciami i przeżyciami tych postaci. Styl powieści
jest spokojny, uważny, słowa dobierane z łatwością i płynnością, pojawia się
też trochę wtrąceń z gwary, ale to, co mogłoby być niezrozumiałe, jest
opatrzone przypisami. Książkę czyta się doskonale!
„Zdało się jej, że niebo płacze. Przez to całe nieszczęście, przez to zło, które jest w tym domu (…).”
Jednak styl historii jest tylko dodatkiem, bo
to co najważniejsze, to kreacje dwóch głównych bohaterek i tematy, jakie ich
historie poruszają. A te są niezwykle przejmujące, poruszające do głębi. Basia
aktualnie wydaje się znajdować w całkiem dobrym miejscu w życiu - w stałym
związku, w którym widzi dla siebie przyszłość, z pracą, którą lubi, ze swoim
miejscem na Ziemi. A jednak zdarzenia z przeszłości cały czas dają o sobie
znać, cały czas są widoczne nie tylko w jej psychice, ale i wizualnie, i to ją
naprawdę mocno męczy. W czasie jej pobytu nad morzem jednak wydarza się coś, co
zmienia jej priorytety, każe na życie spojrzeć inaczej, dostrzec to, co
naprawdę ważne. Fragmenty Basi, poza tym, że opowiadają zajmującą historię
kryminalną, są bardzo bogate w przemyślenia i dylematy wewnętrzne, bardzo ludzkie,
bardzo prawdziwe, przez co sami mocno związujemy się z bohaterką.
Jadzia z kolei jest dla nas bardziej
tajemnicza, ciężko ją rozgryźć - może dlatego, że jest tak bardzo w sobie
zamknięta? Przypuszczamy, że stało się jej pod Babią Górą coś złego, coś, przez
co musiała porzucić swoje ukochane miejsce na Ziemi, by chronić siebie i
swojego syna. Tylko czy zmiana miejsca zagwarantuje im bezpieczeństwo? Czy
demony tam ich nie dopadną? Mimo tej tajemnicy osnuwającej bohaterkę, jej kreacja
poprowadzona jest tak, że i do niej szybko czujemy sympatię, trzymamy kciuki,
by w końcu jej się w życiu ułożyło, ciekawi jednak co doprowadziło ją do tego
miejsca, w którym się znalazła. Jadzia nie jest tak wylewna ze swoimi emocjami,
jednak opowiada o nich na tyle wyraźnie, że czujemy jak oddziałują na nią
aktualne wydarzenia.
„Musi się poddać życiu. Musi wziąć to, co ono daje.”
Te kreacje postaci poruszają wiele ważnych i
ciekawych tematów do rozmyślań. Po pierwsze - macierzyństwo. Małysa już o tym
pisała dużo w tomie drugim, jednak tutaj wydaje mi się, że temat został ujęty
inaczej, może dlatego, że dotyczy nieco innej grupy wiekowej i innych zagrożeń,
jakie na dzieci czekają. Oczywiście poza tym pojawia się też, a może przede
wszystkim, przeszłość obydwu bohaterek, ta, która nie chce im odpuścić, ta,
która każdą przyjemność minimalizuje. Mimo że uciekły z gór, to od wspomnień
uwolnić się nie mogą - czy to się kiedyś skończy? Jak pogodzić się z tym, co
było, z tym, co się stało niekoniecznie przecież z naszej winy? Jak żyć dalej
wiedząc, że nasz los niekoniecznie tylko od nas jest zależny? Obydwie kobiety
poruszają też problem postrzegania - Jadzie zostaje uznana głupią góralką,
Basia postrzega siebie przez pryzmat blizn, twierdzi, że inni widzą w niej
potwora. Jak bardzo to na nie wpływa? Jak uwolnić się z takiego postrzegania?
„Nie można całkiem odrzucić przeszłości. Można z nią pracować, oswoić jak dzikie zwierzę, ale nie sposób o niej w pełni zapomnieć.”
Irena Małysa doskonale oddaje dawne czasy,
realia życia i pracy w gospodarstwie rolnym w czasach PRL-u. Świetnie obrazuje
też miejsce akcji - nadmorską miejscowość, która w czasie wakacji staje się
miejscem mocno turystycznym, jednak poza tym okresem zamiera, staje się typową
wiejską, zamkniętą społecznością, w której racjonalność miesza się z dawnymi
wierzeniami. Tu ziołolecznictwo, wiara w zabobony, wiara w czary są na porządku
dziennym, nie są dziwne dla lokalnych mieszkańców.
„(…) teraz w sezonie tu jest zupełnie inaczej. Wszyscy udajemy. Ale gdy wczasowicze wracają do domów, ta wieś znów żyje jak pięćdziesiąt lat temu. Całkiem jak w czasach PGR-ów.”
Sama intryga kryminalna prowadzona jest bardzo
spokojnym tempem, przez osobiste problemy bohaterek, momentami schodzi na drugi
plan, ale to nie szkodzi - w odpowiednim miejscu akcja przyspiesza, a historia
jakoś tak dziwnie i niewytłumaczalnie wciąga - może dlatego, że jesteśmy
związani z głównymi bohaterkami? A może po prostu intryga prowadzona jest tak
subtelnie, że nawet nie zauważamy, jak historia zaczyna na nas oddziaływać? Nie
wiem, ważne, że działa, a od książki nie chce się odrywać. Zagadka mimo to jest
nad wyraz mroczna, przerażająca momentami, może dlatego właśnie, że nie jest
wydumana, jest bardzo bliska normalnemu człowiekowi. I oczywiście finalnie
mocno zaskakuje!
Sama intryga porusza też inny ciekawy temat -
temat myślistwa, zabijania zwierząt w imię zachowania zdrowego balansu w
gospodarce pomiędzy ludźmi a zwierzętami. To w te rejony Baśka wędruje
podążając za tropami w śledztwie, a autorka wykorzystuje to, by trochę zmusić
nas do rozważań nad wagą i istotnością polowań. Bardzo mądrze, bardzo spokojnie
przedstawiony temat, który myślę, że wielu czytelnikom da do myślenia!
„Polowanie zbiorowe i pokot (…). Myśliwi będą paradować wśród nich, prezentując medale króla polowania. Jak ona tego nienawidziła. Tej całej obłudy. Wmawiali ludziom, jak bardzo są potrzebni, strasząc, że bez ich działalności rozszarpią nas dzikie zwierzęta. Tymczasem sami przez swoje dokarmianie, które miało na celu tylko przywiedzenie zwierzyny pod łatwy strzał, powodowali nadprodukcję dzików. Była przekonana, że zarówno zwierzęta, jak i ludzie doskonale poradzą sobie bez nich. Mydlili społeczeństwu oczy, używając zgrabnych eufemizmów, aby przypudrować mordowanie zwierząt.”
Irena Małysa w “Demonach Babiej Góry”
stworzyła przejmującą, mocno poruszającą i przerażającą historię kryminalną,
która na każdym swoim poziomie wywołuje w czytelniku zadumę, zmusza do chwili
zastanowienia. Oddaje emocje tak, że czytelnik nawet kiedy sam czegoś podobnego
nie przeżył, czuje to całym sobą. Fabuła powieści jest solidnie przemyślana,
bardzo realna i rozpisana tak, że nie sposób się od niej oderwać. Mała
nadmorska miejscowość czaruje nie tylko dwie góralki, które się w niej pojawiły,
ale i czytelnika, który wsiąka w lokalny klimat, ale też ciągle ogląda się
przez ramię czując za plecami oddech tytułowych demonów… Rewelacyjna historia
kryminalna, niosąca nie tylko rozrywkę, ale i wnosząca wiele we wrażliwość
czytelnika. Polecam z całego serducha!
PS. “Demony Babiej Góry” to tom czwarty serii
z Baśką Zajdą, ale spokojnie można go też czytać jak powieść osobną - wszystkie
kluczowe wspomnienia Basi są tutaj przypomniane, więc czytelnik na pewno w jej
prywatnej historii się nie pogubi.
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy
patronackiej z Wydawnictwem Mova.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz