października 22, 2025

"Ferment" Przemysław Żarski

Autor: Przemysław Żarski
Tytuł: Ferment
Cykl: Laura Halber, tom 1
Data premiery: 08.10.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 360
Gatunek: powieść kryminalna
 
Przemysław Żarski od kilku lat obecny jest na polskiej literackiej scenie kryminalnej. Debiutował w roku 2018, sama usłyszałam o nim dwa lata później, gdy na rynku pojawiła się jego druga powieść pt. “Ślad” (recenzja – klik!) będąca równocześnie pierwszą częścią trylogii z komisarzem Kreftem (za tom drugi autor otrzymał Nagrodę Kryminalna Piła). Teraz na koncie ma już osiem tytułów, a “Ferment” jest swego rodzaju nowym początkiem - początkiem serii z policjantką Laurą Halber, jak i pierwszą książką autora wydaną w Wydawnictwem Literackim.
Aktualnie poza tworzeniem powieści Przemysław Żarski pracuje w biurze prasowym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego, wcześniej był dziennikarzem, reporterem i specjalistą do spraw marketingu.
 
Rok 2024. Miłosz wraz z żoną i dwójką dzieci po latach życia za granicą Polski, wracają do kraju, do Sosnowca, ich rodzinnego miasta. Budują tam dom, zamierzają zacząć od nowa. A jednak przeszłość ich dopada, szybciej niż podejrzewali - i to nie w postaci starych, dawno zapomnianych znajomych czy rodziny Miłosza, która tu została i żyła swoim życiem. Przeszłość wraca w temacie, który ich stamtąd wygnał - zaginięcia, prawdopodobnego morderstwa brata Izy, za które ktoś został już dawno temu skazany, choć do teraz twierdzi, że niesłusznie… Śledztwo w sprawie znalezionych szczątków prowadzi młodsza siostra Miłosza, Laura, jednak zanim uda jej się zabrać porządnie za ten temat, już pojawia się kolejny - tym razem świeża sprawa, która ponownie wprowadza tragedię do ich świata. Dlaczego do niej doszło?
 
Książka rozpisana jest na nienumerowane, kilkustronicowe rozdziały, których wyznacznikiem jest czas - historia toczy się naprzemiennie w roku 2024 i w 1996/1997. W rozdziałach współczesnych narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Laury, jej brata i jej policyjnego partnera Adama Lindego, a rozdziałach z lat 90-tych w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego wypowiada się Miłosz. Wyjątkiem jest rozdział otwierający, z roku 1997, który w trzeciej osobie czasu przeszłego przedstawia wydarzenie dla postaci graniczne. Styl powieści jest uważny, skupiony na postaciach i ich emocjach, co oddają nie tylko same słowa, ale sposób ich użycia, długość zdań. Język dopasowany jest do czasów i postaci, jednak cały czas pozostaje elegancki, subtelnie literacki, chwilami liryczny. Czuć, że każde zdanie jest w tej powieści po coś, a język już sam w sobie ma znacznie.
 “Dla niej był w stanie podeptać każdą świętość i uwierzyć w każdą iluzję.”
Mimo tego, że powieść osadzona jest na kanwie kryminału, to jednak typowym kryminałem tak do końca nie jest. Oczywiście zagadka znajduje swoje miejsce w fabule, zresztą rozpisana jest na kilka niezwiązanych (choć może tylko pozornie) ze sobą wątków. A jednak są one wynikiem, finałem emocji i przeżyć, jakie dręczą uwikłane w historię postacie. Tym samym pierwszeństwo ważności oddane jest postaciom, człowiekowi, jego emocjom, decyzjom, które niezależnie od upływającego czasu, w końcu upomną się o swoje.
“Nie przypuszczałem, że jestem świadkiem historii. Tego nigdy nie widać wyraźnie z bliska.”
Dwie linie czasowe dają czytelnikowi dwa różne światy. Lata 90-te to czas buntu, czas młodych, którzy chcieliby już być dorośli, ale jeszcze nie wiedzą jak. Miłosz i jego przyjaciele w tym czasie mają po siedemnaście, osiemnaście lat, a ich głowy pełne są ideałów i sprzeciwu wobec szarej rzeczywistości. W końcu ich młodość to czas sprzed internetu, sprzed telefonów komórkowych, czasy, gdy wolne chwile spędzało się ze znajomymi włócząc się po okolicy, grając w zespołach i bawiąc się na koncertach, dając się porwać muzyce i pijaństwu. Klimat tych czasów oddany został doskonale, co dla czytelników pamiętających ten okres stanie się podróżą sentymentalną, a dla tych młodszych po prostu obrazem tego, jak faktycznie żyło się kiedyś.
“Nie pamiętała jego kumpli, była dzieckiem, gdy przesiadywali w jego pokoju, wyli pod oknami lub wystawali na klatce i jarali szlugi. Słuchali głośno muzyki, śmiali się i znikali na całe noce. Różniło ich zbyt wiele, by zdążyli nawiązać trwałą relację. Więzy krwi nie zastąpią czasu, który spędza się razem.”
Postać Miłosza i jego przyjaciół osadzona jest w subkulturze punków i choć przytaczanie kapel i piosenek z tego okresu to miły dodatek, to jednak tak naprawdę nie to jest tutaj ważne. Ważne jest poczucie należenia do czegoś większego, poczucie przynależności, które dla młodych ludzi niezależnie od czasów jest czymś naprawdę istotnym. Na tyle, że są w stanie uczestniczyć w bójkach, pakować się w kłopoty, by tej przynależności nie stracić. Czasy młodości to poczucie braku obowiązków i świata stojącego otworem, beztroski, która nie pozwala przejmować się konsekwencjami działań, ale to już te czasy, kiedy konsekwencje faktycznie mogą zaważyć na całym dalszym życiu. To ten najgłupszy, a może najtrudniejszy w życiu okres, kiedy chcąc nie chcąc ważne decyzje trzeba podjąć, a jednak przez brak doświadczenia nie jest się w stanie pojąć tego, jak bardzo faktycznie są ważne. Wydaje się, że autor ten kontrast uchwycił doskonale.
“(...) włączyłem walkmana z kasetą The Analogs. Zdawało się, że wokalista musiał być z nami wczoraj w klubie, bo śpiewał o ciężkich butach, chuligańskich wybrykach i wybitych zębach. A może całe pokolenie marnowało w ten sposób czas?”
Lata współczesne to życia dorosłe, to praca, to własna rodzina, dzieci, którymi trzeba się zajmować niezależnie od ich wieku. Zmiana perspektywy, która choć następuje, to jednak samemu jest sobie ją trudno uświadomić. Gdzieś tam w pędzie codzienności nie zauważa się coraz większego rozluźnienia więzów z czasów młodości, dojrzewania, które sprawia, że za jakiś czas na to, co robiliśmy kiedyś, spojrzymy całkiem inaczej. Perspektywa czasu jednak nie jest w stanie zmienić tego, co już się wydarzyło, co tylko kontrast młodości pogłębia.
“Nie zasługiwałem na nią. To smutne, że coś, co ma dla nas taką wartość, z czasem powszednieje. Zastanawiałem się, kiedy przestałem spoglądać na nią w ten sposób? A co, jeśli zauroczenie zaćmiewa nam oczy, zniekształca obraz, który znajduje się pod taflą złudzeń? Zmieniamy się jako ludzie, jednak wciąż tkwimy w związkach, które nie dojrzewają wraz z nami. Staramy się wbić w ciuchy, z których dawno wyrośliśmy, naiwnie wierząc, że leżą na nas jak ulał.”
Intryga, na której autor osadził całą opowieść, zawiązywana jest tempem spokojnym i przede wszystkim skupiona jest na czasach współczesnych, w których codzienność policjantów przedstawiona jest z dużą dozą realności - zajmują się kilkoma sprawami jednocześnie, każdy też ma swoje życie prywatne. Choć może Laura niewiele w swoim robi, to już Linde boryka się z konsekwencjami swojego rodzicielstwa.
Czasy lat 90-tych to przede wszystkim historia obyczajowa, która skończyła się źle - to żaden spoiler, wiemy to z rozdziału pierwszego. Szkopuł w tym, by odkryć jej powiązanie z przyszłością i skalę konsekwencji, jakie wtedy trzeba będzie ponieść.
“(...) oddalamy się od bliskich nie z powodu dzielącego nas dystansu, tylko zadawnionych krzywd i jątrzących się ran, które nie zdążyły przyschnąć. Obrastamy w skorupę z niedopowiedzeń i półprawd. Szlifujemy ją niczym drogocenny kamień.”
Miejsce akcji ma znaczenie przede wszystkim w latach 90-tych. Sosnowiec, Śląsk to przecież obszar, gdzie życie kręciło się wokół kopalni, gdzie praca była do pewnego czasu pewna, ale niebezpieczna. Może się wydawać, że autor przedstawiając te życie idzie w schematy, jednak nie posuwałabym się z tym stwierdzeniem tak daleko, gdyż tak naprawdę to nie schemat, a po prostu obraz przykładowej rodziny utrzymującej się za dniówki i nocki spędzone na pracy “głowy domu” w kopalni. Tak się po prostu kiedyś w tym miejscu żyło. Czasy współczesne tak naprawdę nie są już specjalnie do miejsca przywiązane, mogłyby się toczy w jakimkolwiek miejscu w Polsce.
“Nie obwiniaj innych o to, że przegrałeś życie.”
A postacie? Spoglądamy na nie ciekawie, bo tak naprawdę nie interesuje nas to, co na zewnątrz, a to co wewnątrz. Ich emocje, ich przeżycia, ich nadzieje i problemy to to, co pochłania, nie interesuje nas tak naprawdę gdzie byli, co robili, czy co jedli na kolacje. Choć takie detale momentami też się pojawiają, autor nie zaniedbuje różnych aspektów życia, dzięki czemu kreacje postaci wydają nam się ludźmi z krwi i kości.
“Od dziecka słyszał, że facet nie powinien okazywać emocji, bo to objaw słabości. Co za bzdura. Słabość to właśnie tłamszenie emocji, chowanie ich pod płaszczem kompleksów i szablonów albo ucieczka w nałogi i pudrowanie rzeczywistości. Zrozumiał to zbyt późno.”
“Ferment” to historia bardzo ludzka, która obrazuje życie człowieka w dwóch etapach - młodości, kiedy wydaje się, że człowiek może wszystko, i dorosłości, kiedy już młodzieńcze ideały zdają się przytarte przez stałą codzienność. Ferment, jaki czuło się w sobie w młodości, jednak nadal gdzieś w człowieku w środku pozostaje, czasami też przybiera fizyczne kształty konsekwencji, z jakimi prędzej czy później trzeba się zmierzyć. Warto też pamiętać, że książka to początek nowej serii, więc pewne szczegóły niektórych kreacji czy finalne zaskoczenia, będą miały swoją kontynuację w przyszłości, choć zagadka kryminalna tego tomu zostaje rozwiązana. “Ferment” to kryminał dla czytelników, którzy nie potrzebują szybkiej akcji czy ciągłych twistów, by przy książce się dobrze bawić - wystarczy im zwyczajny człowiek i skomplikowanie psychologiczne, jakie sobą niesie.
“Zagraliśmy nasz pierwszy kawałek. Ferment. To od niego wzięła się nazwa kapeli. Czułem, że to słowo najlepiej oddaje, co działo się w naszej muzyce i życiu. Niekończącą się plątaninę chaosu, beznadziei i złudzeń.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz