Autor: Przemysław
Żarski
Tytuł: Ferment
Cykl: Laura
Halber, tom 1
Data premiery: 08.10.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 360
Gatunek: powieść
kryminalna
Przemysław Żarski od kilku lat obecny jest na
polskiej literackiej scenie kryminalnej. Debiutował w roku 2018, sama
usłyszałam o nim dwa lata później, gdy na rynku pojawiła się jego druga powieść
pt. “Ślad” (recenzja – klik!) będąca równocześnie pierwszą częścią trylogii z komisarzem
Kreftem (za tom drugi autor otrzymał Nagrodę Kryminalna Piła). Teraz na koncie
ma już osiem tytułów, a “Ferment” jest swego rodzaju nowym początkiem -
początkiem serii z policjantką Laurą Halber, jak i pierwszą książką autora
wydaną w Wydawnictwem Literackim.
Aktualnie poza tworzeniem powieści Przemysław
Żarski pracuje w biurze prasowym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego,
wcześniej był dziennikarzem, reporterem i specjalistą do spraw marketingu.
Rok 2024. Miłosz wraz z żoną i dwójką dzieci
po latach życia za granicą Polski, wracają do kraju, do Sosnowca, ich
rodzinnego miasta. Budują tam dom, zamierzają zacząć od nowa. A jednak
przeszłość ich dopada, szybciej niż podejrzewali - i to nie w postaci starych,
dawno zapomnianych znajomych czy rodziny Miłosza, która tu została i żyła swoim
życiem. Przeszłość wraca w temacie, który ich stamtąd wygnał - zaginięcia,
prawdopodobnego morderstwa brata Izy, za które ktoś został już dawno temu
skazany, choć do teraz twierdzi, że niesłusznie… Śledztwo w sprawie
znalezionych szczątków prowadzi młodsza siostra Miłosza, Laura, jednak zanim
uda jej się zabrać porządnie za ten temat, już pojawia się kolejny - tym razem
świeża sprawa, która ponownie wprowadza tragedię do ich świata. Dlaczego do
niej doszło?
Książka rozpisana jest na nienumerowane,
kilkustronicowe rozdziały, których wyznacznikiem jest czas - historia toczy się
naprzemiennie w roku 2024 i w 1996/1997. W rozdziałach współczesnych narracja
prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Laury, jej brata
i jej policyjnego partnera Adama Lindego, a rozdziałach z lat 90-tych w
narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego wypowiada się Miłosz. Wyjątkiem jest
rozdział otwierający, z roku 1997, który w trzeciej osobie czasu przeszłego
przedstawia wydarzenie dla postaci graniczne. Styl powieści jest uważny,
skupiony na postaciach i ich emocjach, co oddają nie tylko same słowa, ale
sposób ich użycia, długość zdań. Język dopasowany jest do czasów i postaci,
jednak cały czas pozostaje elegancki, subtelnie literacki, chwilami liryczny.
Czuć, że każde zdanie jest w tej powieści po coś, a język już sam w sobie ma
znacznie.
“Dla niej był w stanie podeptać każdą świętość i uwierzyć w każdą iluzję.”
Mimo tego, że powieść osadzona jest na kanwie
kryminału, to jednak typowym kryminałem tak do końca nie jest. Oczywiście
zagadka znajduje swoje miejsce w fabule, zresztą rozpisana jest na kilka
niezwiązanych (choć może tylko pozornie) ze sobą wątków. A jednak są one
wynikiem, finałem emocji i przeżyć, jakie dręczą uwikłane w historię postacie.
Tym samym pierwszeństwo ważności oddane jest postaciom, człowiekowi, jego
emocjom, decyzjom, które niezależnie od upływającego czasu, w końcu upomną się
o swoje.
“Nie przypuszczałem, że jestem świadkiem historii. Tego nigdy nie widać wyraźnie z bliska.”
Dwie linie czasowe dają czytelnikowi dwa różne
światy. Lata 90-te to czas buntu, czas młodych, którzy chcieliby już być
dorośli, ale jeszcze nie wiedzą jak. Miłosz i jego przyjaciele w tym czasie
mają po siedemnaście, osiemnaście lat, a ich głowy pełne są ideałów i sprzeciwu
wobec szarej rzeczywistości. W końcu ich młodość to czas sprzed internetu,
sprzed telefonów komórkowych, czasy, gdy wolne chwile spędzało się ze znajomymi
włócząc się po okolicy, grając w zespołach i bawiąc się na koncertach, dając
się porwać muzyce i pijaństwu. Klimat tych czasów oddany został doskonale, co
dla czytelników pamiętających ten okres stanie się podróżą sentymentalną, a dla
tych młodszych po prostu obrazem tego, jak faktycznie żyło się kiedyś.
“Nie pamiętała jego kumpli, była dzieckiem, gdy przesiadywali w jego pokoju, wyli pod oknami lub wystawali na klatce i jarali szlugi. Słuchali głośno muzyki, śmiali się i znikali na całe noce. Różniło ich zbyt wiele, by zdążyli nawiązać trwałą relację. Więzy krwi nie zastąpią czasu, który spędza się razem.”
Postać Miłosza i jego przyjaciół osadzona jest
w subkulturze punków i choć przytaczanie kapel i piosenek z tego okresu to miły
dodatek, to jednak tak naprawdę nie to jest tutaj ważne. Ważne jest poczucie
należenia do czegoś większego, poczucie przynależności, które dla młodych ludzi
niezależnie od czasów jest czymś naprawdę istotnym. Na tyle, że są w stanie
uczestniczyć w bójkach, pakować się w kłopoty, by tej przynależności nie
stracić. Czasy młodości to poczucie braku obowiązków i świata stojącego
otworem, beztroski, która nie pozwala przejmować się konsekwencjami działań,
ale to już te czasy, kiedy konsekwencje faktycznie mogą zaważyć na całym
dalszym życiu. To ten najgłupszy, a może najtrudniejszy w życiu okres, kiedy chcąc
nie chcąc ważne decyzje trzeba podjąć, a jednak przez brak doświadczenia nie
jest się w stanie pojąć tego, jak bardzo faktycznie są ważne. Wydaje się, że
autor ten kontrast uchwycił doskonale.
“(...) włączyłem walkmana z kasetą The Analogs. Zdawało się, że wokalista musiał być z nami wczoraj w klubie, bo śpiewał o ciężkich butach, chuligańskich wybrykach i wybitych zębach. A może całe pokolenie marnowało w ten sposób czas?”
Lata współczesne to życia dorosłe, to praca,
to własna rodzina, dzieci, którymi trzeba się zajmować niezależnie od ich wieku.
Zmiana perspektywy, która choć następuje, to jednak samemu jest sobie ją trudno
uświadomić. Gdzieś tam w pędzie codzienności nie zauważa się coraz większego
rozluźnienia więzów z czasów młodości, dojrzewania, które sprawia, że za jakiś
czas na to, co robiliśmy kiedyś, spojrzymy całkiem inaczej. Perspektywa czasu
jednak nie jest w stanie zmienić tego, co już się wydarzyło, co tylko kontrast
młodości pogłębia.
“Nie zasługiwałem na nią. To smutne, że coś, co ma dla nas taką wartość, z czasem powszednieje. Zastanawiałem się, kiedy przestałem spoglądać na nią w ten sposób? A co, jeśli zauroczenie zaćmiewa nam oczy, zniekształca obraz, który znajduje się pod taflą złudzeń? Zmieniamy się jako ludzie, jednak wciąż tkwimy w związkach, które nie dojrzewają wraz z nami. Staramy się wbić w ciuchy, z których dawno wyrośliśmy, naiwnie wierząc, że leżą na nas jak ulał.”
Intryga, na której autor osadził całą
opowieść, zawiązywana jest tempem spokojnym i przede wszystkim skupiona jest na
czasach współczesnych, w których codzienność policjantów przedstawiona jest z
dużą dozą realności - zajmują się kilkoma sprawami jednocześnie, każdy też ma
swoje życie prywatne. Choć może Laura niewiele w swoim robi, to już Linde
boryka się z konsekwencjami swojego rodzicielstwa.
Czasy lat 90-tych to przede wszystkim historia
obyczajowa, która skończyła się źle - to żaden spoiler, wiemy to z rozdziału
pierwszego. Szkopuł w tym, by odkryć jej powiązanie z przyszłością i skalę
konsekwencji, jakie wtedy trzeba będzie ponieść.
“(...) oddalamy się od bliskich nie z powodu dzielącego nas dystansu, tylko zadawnionych krzywd i jątrzących się ran, które nie zdążyły przyschnąć. Obrastamy w skorupę z niedopowiedzeń i półprawd. Szlifujemy ją niczym drogocenny kamień.”
Miejsce akcji ma znaczenie przede wszystkim w
latach 90-tych. Sosnowiec, Śląsk to przecież obszar, gdzie życie kręciło się
wokół kopalni, gdzie praca była do pewnego czasu pewna, ale niebezpieczna. Może
się wydawać, że autor przedstawiając te życie idzie w schematy, jednak nie
posuwałabym się z tym stwierdzeniem tak daleko, gdyż tak naprawdę to nie
schemat, a po prostu obraz przykładowej rodziny utrzymującej się za dniówki i
nocki spędzone na pracy “głowy domu” w kopalni. Tak się po prostu kiedyś w tym
miejscu żyło. Czasy współczesne tak naprawdę nie są już specjalnie do miejsca
przywiązane, mogłyby się toczy w jakimkolwiek miejscu w Polsce.
“Nie obwiniaj innych o to, że przegrałeś życie.”
A postacie? Spoglądamy na nie ciekawie, bo tak
naprawdę nie interesuje nas to, co na zewnątrz, a to co wewnątrz. Ich emocje,
ich przeżycia, ich nadzieje i problemy to to, co pochłania, nie interesuje nas
tak naprawdę gdzie byli, co robili, czy co jedli na kolacje. Choć takie detale
momentami też się pojawiają, autor nie zaniedbuje różnych aspektów życia,
dzięki czemu kreacje postaci wydają nam się ludźmi z krwi i kości.
“Od dziecka słyszał, że facet nie powinien okazywać emocji, bo to objaw słabości. Co za bzdura. Słabość to właśnie tłamszenie emocji, chowanie ich pod płaszczem kompleksów i szablonów albo ucieczka w nałogi i pudrowanie rzeczywistości. Zrozumiał to zbyt późno.”
“Ferment” to historia bardzo ludzka, która
obrazuje życie człowieka w dwóch etapach - młodości, kiedy wydaje się, że
człowiek może wszystko, i dorosłości, kiedy już młodzieńcze ideały zdają się
przytarte przez stałą codzienność. Ferment, jaki czuło się w sobie w młodości,
jednak nadal gdzieś w człowieku w środku pozostaje, czasami też przybiera
fizyczne kształty konsekwencji, z jakimi prędzej czy później trzeba się
zmierzyć. Warto też pamiętać, że książka to początek nowej serii, więc pewne
szczegóły niektórych kreacji czy finalne zaskoczenia, będą miały swoją
kontynuację w przyszłości, choć zagadka kryminalna tego tomu zostaje
rozwiązana. “Ferment” to kryminał dla czytelników, którzy nie potrzebują
szybkiej akcji czy ciągłych twistów, by przy książce się dobrze bawić -
wystarczy im zwyczajny człowiek i skomplikowanie psychologiczne, jakie sobą
niesie.
“Zagraliśmy nasz pierwszy kawałek. Ferment. To od niego wzięła się nazwa kapeli. Czułem, że to słowo najlepiej oddaje, co działo się w naszej muzyce i życiu. Niekończącą się plątaninę chaosu, beznadziei i złudzeń.”
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Literackim.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz