czerwca 27, 2023

"Krwawa kąpiel nad Krutynią" Marta Matyszczak - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Marta Matyszczak
Tytuł: Krwawa kąpiel nad Krutynią
Cykl: Kryminał z pazurem, tom 3
Data premiery: 28.06.2023
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 304
Gatunek: komedia kryminalna / cozy crime
 
„Krwawa kąpiel nad Krutynią” to lektura idealna na wakacje! Jest to trzeci tom nowej serii kryminalnej Marty Matyszczak, tak zwanych Kryminałów z pazurem, w których jedną z głównych postaci, a zarazem jednym z narratorów powieści jest kotka Burbur. Seria charakteryzuje się tym, że każdy jej tom toczy się w innej mazurskiej miejscowości, jest jedna stała zagadka w tle (na tyle wyjaśniona w każdym tomie, że można je czytać bez zachowania kolejności chronologicznej) oraz osobna zagadka kryminalna dla każdego z tomów. Wszystko to przedstawione w nurcie cozy crime, czyli lekko i z humorem. Pierwszy raz czytelnicy o serii usłyszeli w czerwcu 2021, kiedy to wydany został tom pierwszy pt. „Mamy morderstwo w Mikołajkach” (recenzja – klik!), książka mocno różniąca się od tego, co Marta Matyszczak prezentowała do tej pory. Tom drugi „Taka tragedia w Tałtach” (recenzja - klik!) pojawił się w marcu 2022 roku i stylem był trochę bardziej zbliżony do drugiej serii autorki - Kryminałów pod psem. Po roku i trzech miesiącach doczekaliśmy się tomu trzeciego, który znowu jest nieco inny – mocno wakacyjny, z historią z przeszłości i wprowadzający jeszcze jednego narratora... Ale o tym za chwilę!
Marta Matyszczak na naszym rynku działa już od sześciu lat, na swoim koncie ma czternaście powieści oraz kilka opowiadań, które ukazały się w polskich antologiach. O zwierzakach pisze nie bez powodu – sama opiekuje się pierwowzorami, na podstawie których stworzyła postacie powieściowe. Poza pisaniem, prowadzi kursy kreatywnego pisania, a wraz z mężem zajmują się również portalem o książkach noszącym nazwę Kawiarenka Kryminalna.
 
Historia „Krwawej kąpieli nad Krutynią” toczy się w szczycie sezonu wakacyjnego. Rozalia, żona Pawła i matka dwóch nastoletnich bliźniaczek w tym roku nie chciała oddalać się od miejsca zamieszkania, jednak uznała, że muszą trochę oderwać się od codzienności i spędzić razem krótki urlop. Padło na spływ jedną z najpopularniejszych dla kajakarzy mazurską rzeką Krutynią, problem w tym, że taka forma wakacji wiąże się ze spaniem w turystycznych domkach bądź jeszcze gorzej – pod namiotem. Trudno, dla dobra sprawy, próby ratowania małżeństwa, Rozalia jest w stanie poświecić się aż tak! Odkłada więc swoje sukienki i szpilki i pakuje się razem z całą rodziną i z dwójką kotów do samochodu. Ich spływ jednak nie trwa długo – chwilę po odbiciu od brzegu jeden z kajaków zahacza o ... trupa. To młoda dziewczyna, Nikola, mieszkanka wioski Krutyń, która niedawno wróciła w rodzinne strony z zarobkowego wyjazdu do Szwecji. Paweł, jako policjant, komendant posterunku w Mikołajkach, chce się wykazać i za namową Rozalii decyduje się poprowadzić tę sprawę. Jak dziewczyna skończyła w wodze? Od początku wiadomo, że nie znalazła się tam bez pomocy osób trzecich...
 
Książka zbudowana jest tak, by nasuwać skojarzenia z klasycznym kryminałem – z początku dostajemy spis postaci pojawiających się w historii, a każdy rozdział otwiera krótkie streszczenie tego, co w nim znajdziemy. Dodatkową atrakcją jest mapka okolicy, Mazur, którą znajdziemy już na pierwszych stronach. Rozdziałów, a raczej części jest sześć i każda zbudowana jest podobnie – znajdziemy w nich fragmenty przedstawione z pespektywy Rozalii i Pawła, wpisy do pamiętniczka w wykonaniu Burburka, nowością w serii jednak jest to, że i Pedro przyłącza się do pamiętniczka matki, w końcu i on dochodzi do głosu! Są również fragmenty opowiadające historię z przeszłości, ale niedalekiej, bo oddalonej zaledwie o rok i toczącej się w polskiej osadzie w Szwecji. Wszystkie te perspektywy się ze sobą przeplatają, zmiana czasu i miejsca oczywiście jest w tekście odpowiednio zaznaczona. Dla tych czytelników ceniących sobie również stronę wizualną powieści, wspomnę, że poszczególne scenki oddzielane są uroczą grafiką dwóch kotków – czarnego i białego, jak nasz Pedro i Burbur.
„Rozalia wolała mieć zwierzę na oku. Burbura gotowa była wydrapać w kajaku dziurę, wymordować wszystkie mijane kaczki i na dokładkę doprowadzić do katastrofy wodnej, przy której afera z Titanikiem mogła się schować.”
Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, kiedy ten opisuje emocje i wydarzenia związane z postaciami ludzkimi, Burbur i Pedro piszą w narracji pierwszoosobowej często zwracając się do czytelnika – styl typowy dla pamiętników pisanych dla potomności. Ogólny styl, w jakim pisana jest powieść, jest dosyć charakterystyczny dla tej autorki – jest pełen uszczypliwego humoru (przede wszystkim we fragmentach opisywanych przez Burburkę) i zabawy językiem. Dialogi prowadzone są przyjemnie i sprawnie, całość czyta się naprawdę lekko i bardzo dobrze czuć, że nawet sama autorka bawi się wyśmienicie pisząc powieść w taki sposób.
„A poza tym gdy ostatnim razem zaszlachtowałam mysz i wspaniałomyślnie przyniosłam ją Rozalii pod nogi, by ją przyrządziła rodzinie na obiad, ta zerwała się z leżaka i zaczęła wrzeszczeć niczym jakaś skończona tumanka. A potem uciekła. I ona niby jest weterynarzem. Szkoda miauczeć...”
Grono postaci występujących w tej serii jest dosyć oryginalne – mamy Rozalię, weterynarkę prowadzącą własną firmę, która niedawno wplątała się w dosyć szemrane interesy. Nie jest to więc postać jednoznaczna, a jedna z tych, po których raczej nie wiadomo czego się spodziewać – jest zdolna do wszystkiego, by tylko ochronić swoją rodzinę. Historia jej syna, który po wypadku w czasie szkwału zapadł w śpiączkę trochę ją tłumaczy, uzasadnia jej aktualne zachowanie. W tym tomie sporym elementem humorystycznym są jej spotkania z księdzem, który wybrał się z młodzieżą w to samo miejsce co Ginterowie, a który dostał w spadku po matce Pawła jej dom, na co Rozalia zgodzić się nie może.
„- Swoją baaarkę pozostawiam na brzeeegu! – zawył wielebny i niestety jego słowo ciałem się stało.”
I ta sytuacja wymusza też pojawienie się postaci, które znamy z cyklu Kryminałów pod psem – zjawia się prawniczka Potomek-Chojarska i dziennikarz Szpon. W Kryminale z pazurem dominują kobiety, nic więc dziwnego, że drugą postacią, którą muszę wymienić jest Burburka. To kotka harda, przekonana o swojej doskonałości, która ludzi traktuje jak służących. Jej opisy samej siebie są bardzo zabawne, śmieszy jej wydumane poczucie wielkości, a z drugiej strony jest dziwnie zbieżne z tym, jak zachowują się w rzeczywistości niektórzy ludzie... Burburka te zachowania dobrze wyśmiewa swoją karykaturalną postacią (choć pewnie ci, którzy mieli do czynienia z charakternymi zwierzakami będą dobrze jej zachowanie rozumieć).
„- Widziałam go! Był taki biały i gruby!
No tego to już za wiele! Białe to ona może myszki wyślepiła, a gruba sama była. Bo chyba nie ja! Ja jestem zbudowana ponętnie i zgodnie z popularną ostatnimi czasy filozofią body positive. Poczytajcie sobie internety, to zrozumiecie, o co chodzi.”
W tym tomie, by nieco ukoić czytelnicze nerwy po narcystycznych fragmentach Burburki, zjawia się (w takim sensie, że wypowiada się z własnej perspektywy) po raz pierwszy w serii jej syn Pedro. To niesamowicie zabawna postać, kotek całkowicie inaczej podchodzący do życia niż jego matka – czyżby różnice pokoleniowe? 😉 Pedro niespecjalnie się czymkolwiek przejmuje, preferuje życie spokojne, leniwe, czerpie radość z wszystkiego z czego się da, choć równocześnie jest nieco ciapowaty – i on ładuje się nieraz w tarapaty, które wprowadzają solidne elementy humorystyczne.
„Za pierwszym razem, gdy zobaczyłam minę zszokowanego łabędzia, mało się nie posikałam w moje futrzane pantalony ze śmiechu. Głupek umknął w przybrzeżne sitowie, aż chlupała za nim woda. No, boki zrywać!”
Tak jak w każdym tomie obydwu serii, tak i w tym pojawiają się postacie przypisane tylko do tego tomu, związane z przedstawioną w nim zagadką kryminalną. I tak mamy tu dwie siostry: Vanessę i Nikolę, których relacje nie są specjalnie zdrowe – jedna goni za tym, by wyrwać się z małego miasteczka i konwenansów, druga jej tego zazdrości. Jest też kilka postaci typowo humorystycznych jak np. sobowtór jednego z Beatlesów.
 
I tak mówiąc o siostrach i pragnieniu wyrwania się z małego miasteczka, dochodzimy do wątku, który przedstawia historia z przeszłości – jedna z sióstr wyjechała do pracy do Szwecji. Wyjazd organizował okoliczny biznesman, wielu ludzi mu zaufało, jednak już na miejscu okazało się, że to, co obiecywał w Polsce, to było kłamstwo, a warunki, w jakich przyjdzie żyć imigrantom, są dalekie od pożądanych. To problem, z który spotkało się w prawdziwym życiu wielu Polaków, a dzięki tej historii i postaciom autorka bardzo dobrze go obrazuje, jednocześnie zahaczając o niego solidną intrygę kryminalną.
„Tutejszy mróz wydawał się bardziej podstępny. I skuteczny. Choć może to była siła sugestii? Do tego dochodziła wieczna ciemność, która zapadała w miesiącach zimowych. Choć już sam nie wiedział, co jest gorsze: dni czy noce polarne. Ciągła jasność też potrafiła doprowadzić do szaleństwa.”
Akcja powieści toczy się spokojnym rytmem, śledztwo przetykane jest prywatnymi wątkami i zabawnymi sytuacjami, a także samymi przemyśleniami postaci. Intryga jednak, jak zawsze u tej autorki, jest dobrze przemyślana i zaskakująca, do końca trzyma czytelnika w niepewności, by ostatecznie przynieść chwilę solidnej refleksji nad ludzkim zachowaniem.
 
Ważną rolę w powieści odgrywają również miejsca. Mamy tą Szwecję, która choć w tle, to jednak dobrze się zaznacza zderzając polską kulturę z tą północną. Osada, w której przyszło pracować mazurskim Polakom położona jest niedaleko bardzo ciekawego miasteczka – Kiruny, które przez to, że w skutek działalności kopalni zaczęło się zapadać, jest właśnie przenoszone na inne miejsce. Polska miejscowość, w której toczy się akcja, może nie ma tak niespotykanego wydarzenia, ale za to jest czysto turystyczna, przez co czytelnik może poczuć się bardzo wakacyjnie. Opisy spływu i noclegów są bardzo realistyczne, w czasie lektury czytelnik nie ma problemu, by te miejsca sobie wyobrazić, a wręcz poczuć tom, co czują postaci – jak np. chłód wieczorów, gorące dnie, zmęczenie od wiosłowania czy bzyczenie komarów. Są lasy, małe wioski i zamknięte społeczności, co nadaje lekturze fajnego, wiejskiego, wakacyjnego charakteru.
„Widać wszyscy mieszkańcy Krutyni szwendali się po całej wsi bez ładu i składu, w związku z czym na każdego można się było natknąć wszędzie i o każdej porze, czy kto tego chciał, czy też nie. Owsikarnia jaka.”
Marta Matyszczak jak zawsze przez swoje intrygi kryminalne zmusza nas, byśmy zastanowili się trochę nad ludzkim zachowaniem. Równocześnie ta zagadka i sytuacje, w jakich stawia bohaterów, mają też wywołać uśmiech, bo przecież czy nie najlepiej trochę pośmiać się ze swoich przywar? W „Krwawej kąpieli nad Krutynią” przyglądamy się przede wszystkim życiu i pragnieniom młodych ludzi, którzy wychowani w małych, zamkniętych, lekko zaściankowych miejscowościach, marzą o lepszym życiu, a gdy już sięgają po spełnienie marzeń, okazuje się, że rzeczywistość jest inna, niż się obiecywały marzenia… Temat ciekawy i nieco smutny, a jednak dzięki lekkości i humorowi wcale tego nie czuć. Solidna intryga, świetne postaci, zadziorna kotka z jej podchodzącym luzacko do życia synkiem i ten wakacyjny klimat zapewniają lekturę lekką i zajmującą, od której nie da się oderwać. Idealna na wakacje! Ale nie tylko, myślę, że i zimą będzie się ją czytać świetnie! Już nie mogę się doczekać tomu czwartego!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz