
Autorka: Liane
Moriarty
Tytuł: Zaledwie
moment
Tłumaczenie: Dominika Kardaś
Data premiery: 23.04.2025
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 656
Gatunek: powieść
obyczajowa / thriller psychologiczny
Moja miłość do powieści Liane Moriarty
rozpoczęła się jeszcze zanim powstał blog Kryminał na talerzu. Był rok 2017, a
ja zobaczyłam serial Wielkie kłamstewka, który powstał na podstawie jej
książki, a mną wstrząsnął tak, że od razu sięgnęłam po pierwowzór. Ten okazał
się jeszcze lepszy niż serial, więc przeczytałam wszystkie dostępne wtedy na
naszym rynku książki autorki i oficjalnie uznałam, że jestem fanką jej
twórczości. I z biegiem lat ta miłość nie mija, choć ostatnio myślałam, że może
czasy świetności autorki przeminęły - jej najnowsze tytuły były oczywiście
nadal dobre, ale nie aż tak świetne jak wcześniejsze powieści. “Zaledwie
moment” jednak przeczy temu założeniu – po jej przeczytaniu mogę stwierdzić, że
to jedna z moich ulubionych, tych najlepszych książek autorki.
Liane Moriarty na rynku debiutowała w 2004
zmotywowana tym, że jej młodsza siostra napisała i wydała książkę. Polski
czytelnik niestety nadal nie doczekał się tłumaczenia tego tytułu („Trzy
życzenia”), tak jak i drugiej książki autorki („Ostatnia rocznica”). W Polsce
zatem jej trzecia książka została pierwszą i każdą kolejną już w naszym języku
mamy - niektóre wydane zostały nawet dwa razy: najpierw przez Wydawnictwo
Prószyński i S-ka, później przez Znak Literanova.
Książki autorki znane są aktualnie na całym
świecie, część tytułów sięgnęła szczytów list bestsellerów, dwie zostały
zekranizowane, a dwie kolejne ekranizacje mają się wkrótce ukazać. Aktualnie
Liane Moriarty jest autorką pełnoetatową, choć jej tempo wydawania jest
spokojne - to jedna książka na 2-3 lata. Fanom przychodzi więc długo na nowe
czekać! Najnowszą, dziesiątą powieścią w jej dorobku jest “Zaledwie moment”,
która wydana została u nas niecały rok po wydaniu angielskim.
Marzec, Australia, krótki lot z Hobart do
Sydney. Na pokładzie stewardessa Allegra dba o komfort i bezpieczeństwa
pasażerów, którzy zaczynają się niecierpliwić - jest jakaś usterka, na naprawę
której muszą poczekać, co znacząco opóźnia wylot samolotu. Pasażerowie są
poddenerwowani, na pewno nie ułatwia im też płacz niemowlaka jednej z
pasażerek. W końcu jednak startują, a na chwilę przed końcem lotu jedna z
pasażerek wstaje. To starsza, niepozorna pani, która nagle zaczyna kierować palec
w stronę innych pasażerów i przewidywać ich przyczynę śmierci oraz wiek, w
jakim to nastąpi… Kobieta wygląda jak w transie, a kolejni obdarzeni
przepowiednią pasażerowie na zszokowanych. Ale to przecież nie na poważnie,
prawda? Po lądowaniu starsza pani nic nie pamięta, a pozostali pasażerowie
udają, że przepowiedniami się nie przejmują… ale jednak coś w ich głowie
zostaje. Czy na pewno to nic nie znaczyło? A może jednak? A jeśli tak, to czy los
da się zmienić, oszukać?
“Z przestrogami jest pewien problem. Ten, kto ją dostaje, musi w nią uwierzyć. Musi zmienić swoje działanie.”
Książka rozpisana jest na 126 krótkich
rozdziałów i epilog. Narracja prowadzona jest z perspektywy kilku postaci,
których historie poznajemy naprzemiennie. To szóstka pasażerów, którzy
usłyszeli przepowiednie oraz starsza pani, która ich nimi uraczyła. Jej
narracja oddana jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, pozostałe perspektywy
poznajemy w trzeciej osobie czasu teraźniejszego. Styl powieści jest jednym z
jej atutów - jest lekki i swobodny, mimo swojej przenikliwości spostrzeżeń,
prowadzony jest przyjemnie, czasem nawet z nutką humoru, która sprawia, że
kilka razy podczas lektury śmiałam się w głos. Szczególnie mocno wyraźne jest
to w narracji pierwszoosobowej, choć i w przypadku trzecioosobowych w oddaniu
myśli czy dialogach pomiędzy postaciami też można trafić podobnie zabawne
momenty. Autorka ma dar to uchwycania tego, co naprawdę ważne i prawdziwe w sposób
całkowicie niewymuszony, prosty i codzienny, choć przyznam, że niektóre
sformułowania wypadają bardzo nieszablonowo - to też bardzo mi się podobało,
pozwala spojrzeć na pozornie zwyczajne emocje od innej strony.
“(...) szorstkie jak papier ścierny uczucie.”
Zawsze myśląc o książkach tej autorki nie do
końca wiem do jakiego gatunku literackiego je przypisać - są to opowieści o
życiu przecież jak najbardziej codziennym, ale zawsze oparte o nutę tajemnicy. Tutaj
tę funkcję pełni postać starszej pani, która w samolocie miała epizod z
przepowiedniami. Mimo iż jako jedyna z postaci opowiada nam o sobie w narracji
pierwszoosobowej, a może właśnie dzięki temu, długo pozostaje dla nas zagadką.
Wiemy, że to ona jest odpowiedzialna za przepowiednie, wiemy, że sama nie wie,
co się wtedy tak naprawdę stało, obserwujemy też jej reakcje na kolejne
wydarzenia związane z pasażerami lotu. Kim jednak jest? Co się działo wtedy w
jej życiu? Czy mamy podstawy, by w jej przepowiednie wierzyć? Na odpowiedzi na
te pytania musimy poczekać. Bohaterka powoli zaczyna się przed nami otwierać,
powoli odkrywa to kim jest i jaka jest jej historia - historia jej życia.
“Ogromne przestrzenie pastwisk wywoływały u mnie przyjemne zawroty głowy. Lubiłam to, że w ich obliczu czuła się mała i nieznacząca. To zdrowo przypomnieć sobie czasem, jak mało znaczymy.”
Pozostali bohaterowie tej książki są od siebie
bardzo różni, ba! nie łączy ich tak naprawdę nic, poza tym jednym spóźnionym
lotem. Dzięki temu możemy obserwować różne charaktery i to jak radzą sobie w
sytuacji, w jakiej się znaleźli. Mamy matkę, tę od płaczącego noworodka, której
starsza pani przepowiedziała śmierć syna w wieku 7 lat, mamy młodego chłopaka,
który ma zginąć w przeciągu roku, mamy mężczyznę po 40-stce, pracoholika, męża
i ojca, mamy starsze małżeństwo, które teraz na emeryturze zaczyna dopiero żyć.
Jest też stewardessa, młoda, ambitna, pozornie szczęśliwa, której
przepowiedziane zostało niedalekie samobójstwo… I młoda panna, która dostała
przepowiednię śmierci z ręki partnera. Każdy z nich znalazł się w sytuacji
pozornie mocno abstrakcyjnej, ale jednak czy nawet największy racjonalista nie
dopuści w takim momencie wątpliwości: a co jeśli? Przy każdej postaci
potrzebujemy chwili, by się z nią zapoznać, by scharakteryzować jej życie,
jednak im bliżej się im przyglądamy, tym bardziej złożone kreacje się przed
nami objawiają. A jednak każdy z nich nosi w sobie cząstkę, którą sami z życia
dobrze znamy, każdy jeden wymusza na nas jakieś własne przemyślenia.
“Uważam, że tak naprawdę uczucie, jakie budzi w ludziach przepowiadanie przyszłości, mogą być wielowarstwowe niczym tort szwarcwaldzki. Twój racjonalny umysł mówi: “Nonsens!”. Twoja podświadomość odpowiada: “A jeśli to prawda?”.”
Bo to właśnie to, za co tak książki tej
autorki lubię. Poprzez sytuacje, w jakich stawia swoje postacie, wymusza na
czytelniku reakcje, zadaje pytania. Tutaj z początku może się wydawać, że
dostajemy literacką wersję “Oszukać przeznaczenie”, szybko okazuje się, że mamy
w rękach wiele więcej. Najważniejsze pytania to te o los człowieka - czy jest
on z góry przesądzony? Czy mamy wpływ na swoje życie, wolną wolę, czy nasze
decyzje mają jakieś znaczenie, czy tylko wydaje nam się, że mamy jakieś decyzje
do podjęcia, a jednak są one już gdzieś z góry od dawna we wszechświecie
zapisane? Temat ten ujęty jest tak, że nawet największe niedowiarki,
najbardziej racjonalnie osoby zaczną się nad tym zastanawiać. Śledząc losy
postaci zastanawiamy się nieustannie czy faktycznie przyszłość da się przewidzieć,
czy niezależnie od tego, co zrobią, skończą tak, jak przypadkowo
przepowiedziała starsza pani. I czy taka przepowiednia na pewno zawsze jest
przekleństwem? Czy nie lepiej byłoby nam wiedzieć czego się wystrzegać, na co
uważać? I czy żyjąc ostrożnie naprawdę żyje się tak jak żyć się powinno? Temat
życia, korzystania z tego, co dostajemy, tego jak swoje życie, czas na ziemi
wykorzystujemy, jest tym, co mocno przyciąga uwagę. Tego, jak wykorzystujemy
swoje szanse, czy ryzyko jest tym, co się opłaca.
“(..) wszystko, co się dzieje, każde decyzja i działanie, które podejmujesz, są “z gruntu nieuniknione”. Dlaczego? Bo wszystko ma swoją przyczynę w czymś innym - w poprzedzającym je działaniu, zdarzeniu bądź sytuacji.”
Skoro mowa o życiu, musi być też mowa o
śmierci - to przecież jej widmo jest tym, co tak emocjonuje bohaterów - jednych
przeraża, innych zmusza do działania, niezmiennie jednak wzbudza emocje. Czy
łatwiej się żyje mają poczucie swojej śmiertelności czy odwrotnie? Czy będąc
śmierci świadomym żyje się lepiej, bardziej wykorzystuje się to, co to życie,
codzienność przynosi? Dla jednych postaci faktycznie tak jest, innych jednak
perspektywa śmierci paraliżuje, sprawia, że wszystko, co mogłoby cieszyć,
cieszyć przestaje. A jak MY chcemy żyć?
“(...) żyj swoim życiem (...). Żyj najmocniej, jak umiesz.”
Ważnym punktem jest też śmierć innych. Mamy wątek
żałoby, tego, jak trudno sobie jest ze śmiercią kogoś bliskiego bądź nieco
dalszego w swoim życiu poradzić. Co znaczy odejście i czy faktycznie śmierć
właśnie odejściem jest? Czy wspomnienia są darem czy przekleństwem?
“Każdy kocha jakąś wersję ciebie i gdy dana osoba odchodzi, jej wersja ciebie odchodzi razem z nią.”
Liane Moriarty w “Zaledwie moment” doskonale
prowadzi fabułę - każde zachowanie postaci zmusza nas do własnych refleksji,
każda narracja niesie sobą coś, nad czym musimy się zastanowić, ale robi to nie
pompatycznie, a bardzo zwyczajnie, bardzo naturalnie, ba! wręcz z humorem.
Ważne tematy podane są zatem w bardzo przystępnej, lekkiej i miłej do lektury
formie, co tym mocniej wzbudza mój podziw - bo jak o sprawach tak ważnych jak
czerpanie radości z życia i nie obawianie się odejścia z tego świata mówić tak,
by w żadnym razie nie przytłoczyć, nie wprowadzić w dołek, a jednak sporo
rzeczy uświadomić? Liane Moriarty tak potrafi, a swoim najnowszym tytułem
udowadnia, że formy w przekazie i budowaniu zajmujących narracji nie straciła -
mimo iż książka liczy ponad 600 stron, czyta się ją tak, jakby miała 300.
Jedyny problem jest teraz taki, że na kolejny tytuł autorki znowu pewnie
przyjdzie nam czekać długie miesiące, jak nie lata…
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Znak Literanova.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!