grudnia 12, 2025

"Łabędź i nietoperz" Keigo Higashino

"Łabędź i nietoperz" Keigo Higashino

Autor: Keigo Higashino
Tytuł: Łabędź i nietoperz
Tłumaczenie: Andrzej Świrkowski
Data premiery: 26.11.2025
Wydawnictwo: Relacja
Liczba stron: 624
Gatunek: powieść kryminalna
 
Keigo Higashino na rynku japońskim, ba! azjatyckim znany jest od wielu lat. Zaczął tworzyć już w latach 80-tych XX wieku, szybko został doceniony, szybko mógł poświęcić się tylko i wyłącznie pisaniu. Wcześniej pracował jako inżynier, a ten zmysł matematyczno-logiczny bardzo dobrze widać w jego powieściach, które za każdym razem sięgają list bestsellerów, a wiele z nich zostało zekranizowanych. Gatunkowo przede wszystkim trzyma się powieści kryminalnych, jednak od czasu do czasu zdarza mu się sięgać po coś innego, jak np. science fiction, powieść obyczajową czy sensację. Na koncie ma kilkadziesiąt tytułów.
Na polskim rynku jednak sytuacja jego powieści wygląda inaczej. Po raz pierwszy pojawił się w 2018 roku z powieścią obyczajową pt. “Cuda za rogiem”, która z początkiem stycznia 2026 zostanie wydana ponownie, kryminalnie jednak to rok 2025 jest przełomowy - ukazały się aż trzy jego powieści (recenzje - klik!), z czego “Łabędź i nietoperz” to jeden z jego najnowszych tytułów na rynku rodzimym (w Japonii wydany w 2021), a polskie tłumaczenie jest jednym z przygotowanych najszybciej - na rynku anglojęzycznym książka będzie miała premierę dopiero w początkiem przyszłego roku.
 
1 listopada roku 2017. Tokijska policja dostaje zgłoszenie o źle zaparkowanym samochodzie, po dotarciu funkcjonariuszy na miejsce jednak okazuje się, że trzeba zawiadomić I Wydział Dochodzeniowy - w samochodzie, na tylnym siedzeniu leży ciało. Denat szybko zostaje zidentyfikowany jak znany prawnik, problem jednak w tym, że był to człowiek dobry, z rozmów z jego otoczeniem wynika, że nikt nie miał powodów, by nastawać na jego życie… a jednak tak się stało. Już po kilku dniach śledztwa detektywi docierają do pewnej informacji, a ta kieruje ich do nieco starszego od ofiary pana, który szybko przyznaje się do zbrodni. Jego historia powodu i czynu wydaje się spójna i logiczna… ale czy to wszystko nie za łatwo poskładało się w całość? Wkrótce okaże się, że ci, którzy ze sprawcą i ofiarą byli najbliżej, mają co do tej spójnej, pełnej wersji coraz mocniej uwierające wątpliwości…
 
Książkę otwiera spis postaci, po czym zaczyna się opowieść - ta rozpisana jest na 49 rozdziałów różnej długości. Niektóre z nich są naprawdę długie, inne liczą kilka stron, a jednak żadna z tych długości nie przeszkadza, historia jest naprawdę zajmująca. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z kilku perspektyw: przede wszystkim policji i bliskich ofiary i sprawcy, a każdy z nich przedstawia te same wydarzenia ze swojej perspektywy - można więc dopatrzeć się powtórzeń, jednak większość z nich jest konieczna, by osiągnąć zamierzony efekt pełnego oglądu zdarzeń. Narrator ma wgląd w emocje postaci i mimo że opisuje je oszczędnie, to jednak na tyle sprawnie, że kreacje psychologiczne wydają się kompletne i pełne. Styl powieści jest oszczędny w słowach, ale uważny, a dialogi pomiędzy postaciami świetnie oddają społeczne konwenanse Japonii. Książkę czyta się bardzo łatwo, bez wysiłku.
“- (...) Przecież to wróg! Zapomniałaś już? (...)
- Wróg? O czym tym mówisz? Mordercą jest (...), jego bliscy nic nam nie zrobili.
- Może i tak, ale w sądzie jest wrogiem, przeciwnikiem.”
Intryga kryminalna oparta jest na podobnych założeniach, co wcześniejsze powieści autora - sprawca zostaje szybko ujawniony, jednak coś w opowieści się nie zgadza, trzeba więc grzebać głębiej, szukać motywów, składać przeszłość w spójną, wpływającą na teraźniejszość całość. Pojawia się wiele sekretów, tajemnic i niejasności do odkrycia, wyjaśnienia, a historia nabiera raz za razem innych kształtów. Na koniec nie może zabraknąć finalnego twistu, który zostawia czytelnika w psychologicznej rozsypce. Jednak te poczucie znajomej formy w żadnym wypadku nie wpływa na odbiór powieści. Forma jest dopracowana, a detale, które ją wypełniają, są w pełni przemyślane, oprócz kilku powtórzeń związanych ze zmianą perspektywy każdy szczegół fabularny w jakiś sposób zdaje się wpływać na resztę. Mimo więc, że książka liczy ponad 600 stron, to intryga nie nuży, a cały czas ciekawi tak samo - co kryje się w przeszłości postaci, i jak wpłynęła ona na to, co dzieje się teraz?
“Człowiek poirytowany łatwiej zdradza swe prawdziwe myśli. Wzburzeni ludzie nie umieją kłamać.”
U Higashino jednak nie tylko świetnie skonstruowana intryga jest ważna, ważne jest też to, co sobą niesie. To ta wersja psychologiczna, refleksyjna, tematy uniwersalne i społeczne, do których prowokuje. W “Łabędziu i nietoperzu” bardzo ważna jest kwestia winy i kary, ale nie tylko w ujęciu samego sprawcy, a przede wszystkim jego rodziny. Bo tu sprawca siedzi w areszcie i z nikim prócz prawnika nie rozmawia, a ci, których obserwujemy, to jego rodzina i rodzina ofiary. W jaki sposób morderstwo na nich wpływa? Autor z precyzją przedstawia reakcje społeczności, która niezależnie od kraju, w jakim taka sytuacja ma miejsce, winę przenosi na tych, którzy są dla niej osiągalni - czyli na najbliższych. Ale tak naprawdę dlaczego? Czy żona, mąż, dziecko odpowiadają za to, co robi ich mąż, żona, ojciec? A jednak te piętno mimo braku winy odbija się na nich dosadnie, niszczy życia, które już i tak obciążone są zagubieniem w nagle zmienionej rzeczywistości.
“Wyjechałyśmy po cichu, by w końcu dotrzeć do tego miejsca, zmuszone żyć skromnie, tak by nie zwracać niczyjej uwagi. Ale ludzi nikczemnych nigdzie nie brakuje. Sprawdzą sobie to i owo, rozpuszczą nienawistne plotki i gdy już człowiek myśli, że znalazł sobie tę odrobinę szczęścia, biorą i niszczą…”
Bo mimo że się nie zawiniło, to jak przestać myśleć o tym, że na co dzień nic się nie dostrzegło? Ludzki umysł nie chce przecież dopuścić myśli, że nie było żadnych znaków… Autor doskonale przedstawia ten naprawdę złożony i zagmatwany psychologicznie temat, mocno daje do myślenia o karze, która nie powinna, a jednak automatycznie przechodzi na kolejne pokolenia.
“Jasne, że wina nie leży po stronie rodziny. (...) byłoby wręcz absurdem wymagać, by dzieci miały ponosić karę za przestępstwo popełnione przez któregoś z rodziców.”
A skoro jest wina i kara, to musi być też i wymiar sprawiedliwości. W pewnym momencie historia nabiera kształtów spokojnego thrillera prawniczego, w którym przygotowanie do procesu, dowody zebrane przez policję, przygotowanie do oskarżenia sprawcy odgrywają ważną rolę. I tu przyglądamy się japońskiemu prawu, które z jednej strony ma z polskim punkty wspólne (np. oskarżyciel posiłkowy), a równocześnie mocno się od niego różni (np. kara śmierci). To bardzo ciekawy wątek, który pozwala ująć kryminał jeszcze szerzej - nie tylko szukamy motywu, ale też analizujemy się czy faktycznie jest istotny, by sprawcę osądzić i skazać.
“- (...) czy prawdziwy motyw jest aż tak istotny?
- (...) Chcę poznać prawdę. Właśnie temu ma służyć proces. Jeśli prawdziwy motyw nie wyjdzie na jaw, nigdy nie zaakceptuję wyroku.”
Mimo uniwersalności psychologicznych zagadnień zbrodni, autor mocno osadza powieść w społeczności japońskiej, która od zachodniej faktycznie się różni. Tam honor zdaje się liczyć ponad wszystko, a dumna postawa wydaje się być ważna nawet w chwili przyznania się do zbrodni. Zasady społeczne znaczą więcej niż na rynku zachodnim, a szacunek do drugiego człowieka jest większy. Dlatego z jednej strony przyznanie się do winy sprawca aż tak nie dziwi, ale reakcja społeczności już tak. Kulturowe przedstawienie postaci oczywiście nie jest podkreślane nadmierne, a jednak dla polskiego czytelnika te inne podejście będzie subtelnie odczuwalne.
“- Chcę wiedzieć, jaka jest prawda. W tym celu spotkam się z każdym i nie cofnę się przed niczym. Jeśli będę myśleć tak jak ty, nigdy się nie dowiem, co naprawdę się stało.
- A myślisz, że to takie łatwe? Prawda? Jak ją poznasz, nie zdziw się, jeśli nie będzie niczym specjalnym.”
Samo miejsce też jest w powieści ważne, autor przeprowadza nas przez ciekawe miejsca w Tokio, odwiedzamy knajpki, podróżujemy szybkim pociągiem. A co istotne dla mnie, duża uwaga przywiązana jest też do posiłków, do jedzenia - autor opisuje co postacie spożywają na lunch czy obiad, w domu czy restauracjach. Jako że w Japonii nie tylko zasady społeczne są inne, ale i potrawy, dla polskiego czytelnika te detale stanowią zauważalną atrakcję.
“Przecież oni są jak światło i cień, dzień i noc; to zupełnie jakby łabędź i nietoperz chciały razem latać po niebie.”
Oczywiście niczego z tego by nie było, gdyby nie kreacje postaci. A te autor przedstawia z naprawdę mistrzowską precyzją. Pozornie nie wyjawia wiele, a czytelnik frajdę wynosi z obserwacji zachowań, reakcji i rozmów. To dopiero na tej podstawie uczymy się z kim mamy do czynienia, nic nie jest przedstawione wprost. Zatem kreacje są budowane bardzo subtelnie, acz ostatecznie okazuje się, że każda z nich jest głęboka, rozbudowana, a przede wszystkim logiczna i ludzka.
“(...) zwyczajność też może budzić zawiść (...).”
Keigo Higashino to autor, który doskonale wpisuje się w mój gust literatury kryminalnej - u niego nie liczy się brutalność zbrodni, nie napawa się skrzywionymi umysłami, seryjnymi mordercami, z którymi musimy się ścigać. U niego (a przynajmniej do tej pory!) sprawca wywodzi się z normalnego, niczym niewyróżniającego się społeczeństwa, a więc tym, co istotne, jest szukanie motywu i próba zrozumienia tego jak i dlaczego tak naprawdę do zbrodni doszło. Psychologia postaci i samej zbrodni to coś, co gra pierwsze skrzypce, a intryga budowana jest z zabójczą precyzją i iście japońską uwagą. “Łabędź i nietoperz” zwraca uwagę czytelnika na ważne punktu zbrodni, o których nie mówi się za wiele w tym gatunku literackim - na to, jak zbrodnia jednego człowieka wpływa na pogląd społeczności w stosunku do tych osób mu i ofiary najbliższych. To skomplikowane społecznie i psychologicznie zagadnienie, ale nie jedyne, które zachwyca przy tym tytule. Jestem pod wrażenie precyzji i głębi powieści autora, tego, jak wiele czytelnikowi potrafi uświadomić, a równocześnie dostarczyć tak zajmującej intrygi, że książki nie chce odkładać się ani na moment.
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Relacja.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 11, 2025

"Więzień fantazji" Jakub Relewicz

"Więzień fantazji" Jakub Relewicz

Autor: Jakub Relewicz
Tytuł: Więzień fantazji
Cykl: Więzień fantazji, tom 1
Data premiery: 01.09.2025
Wydawnictwo: Asterysk
Liczba stron: 532
Gatunek: thriller prawniczy
 
Jakub Relewicz to poznański adwokat, który prowadzi własną kancelarię prawną, a jego specjalizacją jest w prawo cywilne, gospodarcze i karne. Na rynku działa od ponad dwudziestu lat, w tym czasie stoczył setki batalii sądowych, był świadkiem licznych dramatów rodzinnych i niesprawiedliwych wyroków, doświadczył też wielu absurdów polskiego prawa. Jeden szczególnie wyrył mu się w pamięci, a jego skala podziałała motywująco - by temat nagłośnić, obnażyć przez zwyczajnym człowiekiem skalę nieprawdopodobnych sytuacji, które mimo to mają w Polsce miejsce, napisał powieść. “Więzień fantazji” to jego debiut wydany nakładem grupy FNCE oferującej wsparcie w całym procesie wydawniczym. Książka inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami i jest początkiem serii.
 
Poznań. W sylwestrowy wieczór Marek Deja zostaje zamknięty w areszcie. Dwa dni temu policja zapukała do jego drzwi, by aresztować go za… fantazję. Mianowicie Marek, któremu od dłuższego czasu nie układało się w małżeństwie, w święta Bożego Narodzenia zobaczył oczami wyobraźni jak strzela do swojej żony, a później do siebie. Skąd przyszła mu ta wizja? Sam nie wie, to nie tak, że ma w stosunku do żony myśli mordercze, ba! cały czas ma nadzieję, że małżeństwo uda im się naprawić. A jednak jego żona musiała o tym komuś opowiedzieć, bo tylko ona mogła złożyć na niego doniesienie, które poskutkowało aresztem. Ale czy to naprawdę możliwe, by nie za czyn, a same słowa zostać skazanym? Gdzie tutaj leży tak naprawdę wina? I jak udowodnić, że to, co pojawiło się w jego wyobraźni, nie jest w żadnym razie zapowiedzią przyszłych wydarzeń?
 
Książka rozpisana jest na sześć części i epilog. Każda z części dzielona jest na krótkie, kilkustronicowe rozdziały, które najczęściej dzielone są na krótsze fragmenty. Numeracja rozdziałów jest osobna dla każdej części, ich liczba nie jest stała, w zależności od części jest ich kilka bądź kilkanaście. Każdy rozdział otwiera imię i nazwisko osoby, o której lub z perspektywy której historia jest w danym momencie opisywana, ułożenie ich jest naprzemienne. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator ma wgląd w emocje postaci, jednak nie strona psychologiczna zaprząta go najmocniej. Styl powieści jest codzienny, język bywa potoczny, czasami pojawiają się też przekleństwa, nie ma ich jednak w nadmiarze. Książkę czyta się szybko, jednak za to raczej odpowiada sposób rozmieszczenia tekstu na stronie, a nie sam styl, w którym czuć, że nie przeszedł odpowiedniej redakcji i korekty - zdania bywają dość toporne jak na dzieło literackie. Zaznaczę jednak, że jak na debiut prawnika, który na co dzień pisze wnioski i inne pisma sądowe, i tak tekst wypada całkiem nieźle, a sam sposób prowadzenia narracji jest zaskakująco lekki.
“- Wiesz, Piotr, w sumie mam tylko jedno życzenie - żeby tam, gdzie pójdziemy, nie było… no, sam wiesz kogo.
- Spoko, aresztujemy gościa i będzie spokój (...).”
Fabularnie historia jest trudna do uwierzenia, w tym wypadku to jednak dowodzi tego, że nieraz rzeczywistość jest bardziej absurdalna od naszej wyobraźni i to ten absurd, który nie mieści się w naszej głowie, faktycznie ma uświadomić. W tym wypadku fantazja została potraktowana jak groźba, a odgórne przykazy sprawiły, że główny bohater “poszedł siedzieć”. I tu rusza cała machina - zaczynamy przyglądać się jak funkcjonują adwokaci i prokuratorzy, jak rozpatrywanie spraw wygląda w sądach. I nie jest to obraz napawający optymizmem… Tu każdy gra na siebie, we własnym interesie, przede wszystkim patrząc na statystyki i budowanie własnej marki, a kolejne prowadzone sprawy traktowane są … no cóż, jak po prostu sprawy, a nie zdarzenia personalne. Dla prawników to przecież po prostu praca, dla osób aresztowanych i ich rodzin, to życie, które wali się w jednym momencie. Sądy nie są tak niezawisłe jak być powinny, a przygotowanie do sprawy, odrzucanie wniosków czy ich zatwierdzenie nie zawsze zależy od sprawiedliwości. Adwokaci, nawet ci z naprawdę dobrymi opiniami, niekoniecznie zawsze kierują się dobrem klienta, a wręcz odwrotnie - takich można ze świecą szukać. Jak więc zwyczajny człowiek ma się w tym zagmatwanym świecie odnaleźć?
"Ten świat jest strasznie zagmatwany. Jak sobie w tym wszystkim poradzić?”
Absurdy prawa jednak nie rozgrywają się w niesprecyzowanej przestrzeni, a są dokładnie osadzone w poznańskich i wrocławskich budynkach. Miejsce ma w tej powieści znaczenie, to ono częściowo nadaje ponury klimat całej powieści. Poruszamy się przede wszystkim pomiędzy więzieniem, prokuraturą, a prywatnymi mieszkaniami, choć i restauracje, a nawet kościoły są ważnym punktem na mapie przystanków zaangażowanych w intrygę postaci.
“(...) w większości spraw kryminalnych w Polsce policja nie musi się wcale wysilać. Wystarczy tylko siedzieć, słuchać i patrzeć.”
Sama intryga jest wielowątkowa i trudna do przewidzenia, ba!, sięga zdecydowanie głębiej niż można by się spodziewać. Poza samym wątkiem aresztu za fantazję, znajdziemy tu także wątek szantażu, tajnego śledztwa policyjnego i prywatnej intrygi, za którą stoją osoby Markowi najbliższe. Przytoczone zostają też zbrodnie aresztantów siedzących wraz z Markiem, co można traktować w formie kolejnych absurdalnych anegdotek. Wielość wątków jednak na samym końcu, choć faktycznie ich nagromadzenie się zagęszcza, nie przynosi finalnego rozwiązania - na te trzeba będzie poczekać do premiery tomu drugiego, a kto wie, czy nie dalej… Przyznam, że brak tak wielu wyjaśnień nieco mnie rozczarował.
“- (...) światem rządzą siły szczęścia i pecha - zauważył programista.
- Zdecydowanie tak jest - dodał Roman. - Nawet nie wiesz, ilu prawdziwych i poważnych przestępców w życiu spotkałem, którzy nigdy nie mieli żadnych problemów z prawem, bo zawsze dopisywało im szczęście.”
W powieści postaci, których losy obserwujemy, jest sporo. Marek, jego żona, wspólnik, siostra, aresztanci zamieszkujący z Markiem jedną celę, prawniczka, prokuratorka, jej przełożony i tak dalej… A jednak ich narracje się nie mieszają, każdy pełni tak wyraźną funkcję fabularną, że nie sposób ich pomylić. Są postacie pozytywne, które wprowadzają w fabułę nieco radości i swego rodzaju beztroski, są i negatywne, które irytują brakiem empatii i pilnowaniem tylko i wyłącznie swojego dobra. Najwięcej jednak postaci jest zagubionych, które zwyczajnie nie wiedzą, jak się w tej sytuacji zachować, co powinny zrobić…
“Aspirant wiedział, że czasem młodzi ludzie popełniają błędy. Szkoda, że nikt nie próbuje im pomóc w powrocie do praworządnego życia. System, niestety, od dawna nastawiony był głównie na karania, a nie ma wychowywanie młodocianych. Kolejne reformy zmieniały to wszystko tylko na gorsze.”
I w moim odczuciu to te kreacje postaci, które ciągną za sobą osobiste wątki, są słabym punktem powieści. Widać w nich lekki schematyzm i powierzchowność, przede wszystkim tyczy się to postaci kobiecych. Widać, że psychologiczny aspekt ich kreacji nie został odpowiednio zgłębiony, a przez to niektóre ich czyny wydają się czytelnika po prostu niezrozumiałe, a zatem ich reakcje dają wrażenie przesadzonych. Najmocniej jest to widoczne w postaci żony Marka, Weroniki, której wykluczające się decyzje wprowadzają poczucie nierealności – nie wykluczam, że i ona oparta jest o postać prawdziwą, a jednak jej kreacja w swojej naiwności i wyglądającym na przesadzony lęku, dała wrażenie mało realistyczne. To częsty problem debiutantów skupionych na oddaniu historii, a nie samych postaci, niemniej jednak to przez niego postacie są płaskie i nie wywołują w czytelniku głębszych emocji.
“Komendant czuł, że jego praca ma sens i że dba on o dobro społeczne. Zrozumiałe dla niego było, że nie wszystkie sprawy są możliwe do rozwiązania, a bywają i takie, których nawet nie należy rozwiązywać.”
Oczywiście możemy przy tej powieści mówić także o tematyce bardziej uniwersalnej niż prawna. Przyglądamy się przecież najbliższemu otoczeniu Marka, szczerości osób, tego jak wiele z nich, okazuje się niewartych zaufania, jak wiele z nich w sytuacji kryzysowych rozczarowuje. Niektórzy robią to przez własny egoizm, który wypiera moralność, niektórzy stają się marionetkami w rękach innych. Fanatyzm i podjęcie działania w imię różnie pojętego dobra mają bardzo wiele oblicz.
“Każdy ma swój grajdołek i każdy robi to, co akurat mu pasuje. Nikt nie myśli horyzontalnie. Każdy tylko gada i robi, co mu pasuje i co daje mu dobry wynik (...).”
“Więźnia fantazji” warto potraktować przede wszystkim zgodnie z celem, jaki przyświecał autorowi, podczas jego tworzenia - jako historię odsłaniającą absurdy polskiego prawa, która uświadamia, że człowiek uwikłany przypadkowo w system, traci wszelką moc sprawczą, całą swoją codzienność i pewność, którą w życiu bierzemy za pewnik. Traci faktyczną szansę na skuteczną, odpowiednio szybką obronę, bo przecież system toczy się rytmem swoim, który jest naprawdę powolny… To sytuacja straszna, ale czy nie lepiej mieć tego świadomość? Niemniej jednak przyglądając się książce pod kątem powieściowym, jej budowy, stylu kreacji świata i postaci można zauważyć wiele niedociągnięć, które sprawiają, że czytelnik bardzo szybko czuje, że ma do czynienia z książką napisaną przez osobą literacko mało doświadczoną. Zarówno postacie, jak i sytuacje przez brak odpowiedniego ukierunkowaniu uwagi czytelnika, dają wrażenie nie do końca jasnych i zrozumiałych. To jednak coś, nad czym można popracować, coś co dobry redaktor może być w stanie wyprowadzić. Tę książkę autora polecam tym, którzy przede wszystkim cenią sobie zaskakujące, ocierające się o absurd intrygi, ale nie przywiązują dużej wagi i do stylu powieści, jak i kreacji psychologicznych postaci.
 
Moja ocena: 6/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Jakubem Relewiczem.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 10, 2025

"Transakcja" Piotr Gajdziński

"Transakcja" Piotr Gajdziński

Autor: Piotr Gajdziński
Tytuł: Transakcja
Cykl: Rafał Terlecki, tom 6
Data premiery: 26.11.2025
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller polityczny / powieść sensacyjna
 
Piotr Gajdziński na polskiej scenie publicystycznej działał od końcówki lat 80-tych XX wieku. Przez pierwszą dekadę swojej kariery pracował jako redaktor i naczelny kilku magazynów, później ukierunkował się na dział public relations. Napisał kilka książek biograficznych i non-fiction, ostatnie lata jednak spędza na tworzeniu serii thrillerów politycznych z dziennikarzem Rafałem Terleckim, który po raz pierwszy pojawił się w 2023 w “Sierocińcu janczarów”. Jednak to dopiero rok 2025 stał się dla serii rokiem zmiany - w przeciągu jedenastu miesięcy autor dostarczył czytelnikom aż trzy tomy (recenzje - klik!), tym samym podwajając objętość serii, a jeden zdaje się coraz bardziej realny od drugiego… I choć “Transakcja” to już tom szósty z Rafałem Terleckim, to jednak można go czytać od reszty niezależnie.
 
Połowa marca 2025, Warszawa. Rafał Terlecki w końcu wiedzie nieco spokojniejsze życie - porzucił narażające jego bezpieczeństwo śledztwa polityczne, teraz prowadzi w telewizji program publicystyczny, w którym rozmawia z ludźmi związanymi z polityką. To przyjemna, spokojna posadka. Pewnego dnia jednym z jego rozmówców jest pułkownik wywiadu, z którym kiedyś spotkał się podczas jednego ze swoich śledztw. Teraz, po programie, to pułkownik prosi go o spotkanie, a choć Terlecki nie jest przekonany czy powinien na nie pójść, to jednak słowa pułkownika sugerujące, że chodzi o sytuację z Rosją, wzbudzają jego ciekawość na tyle, że zjawia się w wyznaczonym miejscu. To tam pułkownik mówi mu o rosyjskim agencie, którego zwerbowali jeszcze w latach 90-tych, a teraz ze względu na jego dość niepokojące doniesienia ze Wschodu, trzeba jego wiarygodność sprawdzić. Wywiad nie może zrobić tego oficjalnie, więc pozwolą znanemu dziennikarzowi trochę w ich imieniu powęszyć.. Czy jednak Terlecki powinien się na to zgodzić? Szybko dochodzi do wniosku, że mimo wszystko tęskni za prowadzeniem takich śledztw…
 
Książka rozpisana jest na 47 rozdziałów, które oznaczone są miejscem i datą opisywanych zdarzeń. Cała akcja rozgrywa się w przeciągu dwóch miesięcy, w większości toczy się w granicach Polski. Rozdziały są krótkie, kilkustronicowe, często dzielone również na krótsze fragmenty. Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przede wszystkim z perspektywy Terleckiego, który jest postacią książki i serii przewodnią. Obok niego od czasu do czasu pojawiają się jednak inne perspektywy, jak choćby jego współpracowników (znanych z wcześniejszych tomów) czy rosyjskiego agenta. Styl powieści jest dość reporterski, przede wszystkim skupiamy się na oddaniu zdarzeń i zawiłości politycznych, emocje postaci pozostają w tle. Choć akcja toczy się linearnie, to jednak w tekście często pojawiają się wspomnienia dawnych spraw, czy wydarzeń politycznych, które nadają historii pełniejszego obrazu i umacniają ją zarówno w serii z Terleckim, jak i w naszej rzeczywistości - świat przedstawiony w powieści jest przerażająco podobny do tego, w którym faktycznie żyjemy. Przez te nagromadzenie informacji, faktów, polityki trzeba podczas lektury zachować czujność i koncentrację, bo chwila nieuwagi zagwarantuje kompletnie pogubienie się w historii. Pod kątem języka powieść jest dostosowana do przeciętnego odbiorcy, zdania dość krótkie, co ułatwia odbiór zawiłej momentami treści.
“(...) nasz świat zwariował, nic już nie jest takie jak kiedyś.”
Historia oparta jest na szkielecie powieści sensacyjnej, znajdziemy więc w książce wszystkie jej kluczowe elementy. Akcja momentami toczy się szybko z zagrożeniem życia postaci, są też i sceny, w których na plan pierwszy wysuwa się lekki erotyzm. A jednak mimo tych sensacyjnych elementów tym, co w powieści pozostaje na planie pierwszym, jest polityka. I to ta całkowicie realna, dokładnie taka, jakiej w Polsce wiosną (i teraz też) doświadczyliśmy. Mimo fikcji literackiej, książka napakowana jest tym, co wydarzało się na scenie politycznej naprawdę, zawiera bardzo dużo realnych komentarzy na jej temat. Autor porusza temat wojny w Ukrainie, rosyjskich aspiracji do poszerzania granic i wpływów ich państwa, podejście oligarchów do władzy i życia w ogóle. Jednak tym razem nie tylko nasze oczy kierują się na Wschód, ale i na Zachód. Sytuacja z USA, z Trumpem u steru też nie pozostaje bez trafnych komentarzy, dostajemy przewidywania i opinie tego, jak cała gospodarka polityczna może toczyć się dalej i jak Polska może się w niej odnajdywać. A choć może nie napawa to optymizmem, to ważne, byśmy mieli tego świadomość - dzięki tej wiedzy stajemy się świadomi, możemy reagować, decydować o własnym losie i życiu w polskiej rzeczywistości. Zatem choć polityki, zależności pomiędzy państwami jest tutaj sporo, to są to tematy ważne dla naszej świadomości, a zatem warte wysiłku poznania.
“Macie dwa stronnictwa, a to nie pomaga. Sami sobie podstawiacie nogi, a tego w Ameryce, nawet tej obecnej, nie rozumie się i nie lubi.”
Poza samą polityką ważną rolę pełnią rozgrywki pomiędzy wywiadami różnych krajów. Przyglądamy się pracy agentów od środka, ich dylematom, poczuciu misji, ale też i tej niepewności, która towarzyszy im na co dzień. Tym, kto dosadnie nam to przedstawia, jest agent rosyjski żyjący w Polsce, a dzięki temu możemy przyjrzeć się jak duży kontrast ciągle istnieje pomiędzy życiem w Polsce a Rosji, jak i kulturą ich mieszkańców. Skoro wydarzenia polityczne są prawdziwe, podejrzewam więc też, że i w tę relację możemy wierzyć.
“Kremlowscy panowie nigdy nie godzą się, aby świat, który stworzyli, nagle zniknął. Tylko on zapewnia im władzę i pieniądze. Bajdurząc wciąż o wojnie i zachodnim imperializmie, mogę trzymać rosyjski naród za mordę. To stara strategia, ale wciąż skuteczna (...).”
Oczywiście intryga, choć osadzona w przestrzeni bardzo realistycznej, jest fikcyjna, choć częściowo składa się z prawdziwych punktów historycznych sięgających nawet i czasów końca PRL-u. Zagadka, jako że uwikłana mocno w politykę, jest zawiła i skomplikowana, jednak rozpisana logicznie i finalnie satysfakcjonująca.
“(...) udało im się wedrzeć do politycznej kuchni i odsłonić sporo jej starannie skrywanych tajemnic. I cynizmu.”
A co z postaciami serii? Terlecki w porównaniu do dwóch poprzednich tomów, momentami wydaje się już zmęczony, może nawet wypalony. Zaczyna zwraca się ku swojej rodzinie, ku własnemu spokojowi ducha, który po tak wielu trudnych, zagrażających życiu śledztwach, bardzo ciężko jest mu osiągnąć. Ta sprawa, na którą dość opornie zgadza się teraz, a w którą, jak rasowy dziennikarz, ostatecznie angażuje się całym sobą, w zapewnieniu spokoju też nie pomaga… czy to pierwsze oznaki tego, że Terlecki powoli zaczyna mieć dosyć? Przyznam, że w “Transakcji” Terlecki wydaje się bardziej ludzki, bardziej wątpiący.
Oczywiście poza nim pojawia się trochę postaci, które znamy już z poprzednich tomów, choć to dla czytelników serii po prostu miły dodatek, a nie przeszkoda dla tych, co sięgną po ten tytuł od reszty serii niezależnie.
“Pan redaktor lubi się babrać w historii, to jego życiowa pasja (...).”
Choć “Transakcja” to fikcja literacka, to tym, co wzbudza w niej mój największy podziw, jest ogromna wiedza polityczno-historyczna autora, którą potrafi ubrać w słowa zrozumiałe dla laików tego tematu. Dzięki temu czytelnik może zyskać świadomość sytuacji i wynikające z niej przestrogi. Jest to więc fikcja tak bliska naszej realności, jak to tylko możliwe, nastawiona na nie tylko rozrywkę, ale i dostarczenie czytelnikowi wiedzy. Przez to może nie być lekturą najłatwiejszą, ale w zamian za koncentrację i skupienie odpłaca się czymś, co faktycznie w życiu możemy wykorzystać. A co z fikcją? Ubrana w sensacyjne ramy, prowadzona jest sprawnie, a dzięki kilku perspektywom, interesująco szeroko. I jak zawsze jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Terleckiego!
“Może cię to szokować, ale nawet wrogie sobie służby czasem ze sobą współdziałają, aby posprzątać po politykach.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 09, 2025

"Bezmiar" Grzegorz Kapla

"Bezmiar" Grzegorz Kapla

Autor: Grzegorz Kapla
Tytuł: Bezmiar
Cykl: Olga Suszczyńska, tom 3
Data premiery: 19.11.2025
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 456
Gatunek: powieść kryminalna
 
“Bezmiar” to trzecia powieść kryminalna z Olgą Suszczyńską w roli głównej (recenzje - klik!) napisana przez Grzegorza Kaplę. Po raz pierwszy na rynku pojawiała się w roku 2019 pod szyldem Wydawnictwa Burda, teraz, po sześciu latach od premiery, cały cykl wydawany jest ponownie - w ostatnich miesiącach Wydawnictwo Sonia Draga, które od 2023 roku wydaje książki autora, przygotowało nowe, zredagowane ponownie trzy pierwsze tomy serii, a czwarty zapowiedziany jest na styczeń 2026. Cykl na ten moment liczy pięć tomów, szósty jest w przygotowaniu.
Jednak Grzegorza Kapla nie tylko na polu literatury kryminalnej spełnia się literacko - tworzy też książki z literatury faktu, reportaże i książki podróżnicze. To autor, który ciągle jest w drodze, przemierzył ponad setkę krajów, ba! doświadczył ponad setkę krajów, bo jego podróże są bardzo świadome, nastawione na poznawanie świata, na chłonięcie innych kultur. I tę ciekawość świata, szukanie esencji tego, co w życiu faktycznie ważne, nawet w jego powieściach kryminalnych można świetnie wyczuć.
 
Przedwiośnie roku 2017, Warszawa. Szef Olgi Suszczyńskiej jest nadal w obowiązkach zawieszony, zresztą nie praca mu teraz w głowie, a walka z rakiem, który nie chce go opuścić. Olga zatem ma nowego przełożonego, który po jej spektakularnej pogoni przez Warszawę ściganego przez Interpol pedofila zaprasza do siebie na rozmowę. Jednak to nie o tym, jak sobie poradziła chce rozmawiać, a o powołanej komisji do spraw reprywatyzacji, przed którą zostanie wezwana. Dlaczego? Bo śledztwo, które kilka lat temu prowadziła, dotyczyło śmierci mężczyzny, który niewiele wcześniej stracił w warszawskiej kamienicy dom, a zginął na działkach w pożarze wraz z wnuczką... Olga jest zdziwiona, bo przecież zajmowała się tym dosłownie dwa dni, później zginęła jej córka. A co jeśli i jej śmierć nie była po prostu przypadkiem? Czy mogła się wiązać ze sprawą tego pożaru na działkach? Demony przeszłości wracają, a ona ciągle nie ma ramienia, na którym mogłaby się wesprzeć.. a może ma?
“Wiesz, trzeba żyć tak, jakby został ci tylko miesiąc. Nie marnuj czasu na niepotrzebne sprawy. Na smutek, żal i na stawianie na swoim. Na bezmyślne czynności, z których nie wynika nic dobrego ani dla ciebie, ale dla świata.”
Książka rozpisana jest na prolog, 46 rozdziałów i epilog. Rozdziały są różnej długości, część z nich dzielona jest na krótsze scenki, które, gdy akcja się zagęszcza, oddawane są z kilku perspektyw. Zresztą same rozdziały też ułożone są w porządku naprzemiennym - tu jednak zmienia się nie tylko perspektywa, ale też czas. Początkowo dzieli się on na “teraz” i kiedyś”, później, gdy “kiedyś” zostaje już opowiedziane, zostajemy w czasie mocniej ukorzenieni - wydarzenia przypisane są do dokładnych lat zdarzeń, poczynając od roku 1945 do roku 1968 kończąc. Każda zmiana czasu to inna historia, inne postacie, inna rzeczywistość, choć przecież świat cały czas ten sam.
Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora refleksyjnego, który nie tylko dzieli się emocjami opisywanych postaci, ale też uniwersalnymi spostrzeżeniami, a to nadaje powieści lekko dygresyjny styl. Mam wrażenie, że jednak momentami balans pomiędzy fabułą a refleksjami (jakże celnymi zresztą!) zostaje zachwiany, przez co tracimy z oczu szkielet, jakim ma być kryminał, a staje się refleksją z dodatkiem kryminału. Są jednak też momenty, które to rozmycie celu wynagradzają - są takie sceny, w których puls skacze pod sufit, a lektura jest czystą przyjemnością. Sam język zresztą jest dla tego autora bardzo charakterystyczny - czuć w nim tę swobodę stylu, lekkość wypowiedzi, które może i czasami mają zmienimy szyk zdania, ale to działa na korzyść - oddaje coś na kształt strumienia świadomości, prądu zwyczajnych ludzkich myśli. Przekleństwa nie pojawiają się za często i mimo wszystko są wplecione w tekst bardzo naturalnie, tylko umacniają w przekonaniu, że postacie doskonale obrazują sposób myślenia zwyczajnego człowieka.
“Nie powinieneś był powiedzieć “kurwa”. Ale nie znalazłeś żadnego właściwego słowa. Trzydzieści tysięcy słów i ani jedno nie pasowało, żeby zatrzymać ją (...).”
Warto też zwrócić na zabieg, który w dalszych tomach autor będzie udoskonalał - ostatnie słowa rozdziału i pierwsze kolejnego brzmią bardzo podobnie - w tym tomie jeszcze nie dokładnie tak samo, ale już bazują na tym samym słowie, stwierdzeniu, związku frazeologicznym, co daje nie tylko niesamowity efekt, ale i zwraca uwagę na to, jak wiele w wydźwięku wypowiedzi zależy od kontekstu - to będzie mocniej widoczne w tomie piątym pt. “Bez przebaczenia”.
“Jesteśmy tylko epizodem w życiu książek.”
Cała historia mocno osadzona jest w polskiej polityce ostatniego wieku. Tym, co staje się kryminalnym szkieletem, jest wątek reprywatyzacji, jednak nie tylko ona zarysowuje się tu wyraźnie. W czasach przeszłych, tych powojennych, tych, w które przypisane są do danego roku, skupienie skierowane jest na wątek żydowski, dla którego rok 1968 jest rokiem granicznym. Jednak nie tylko o nim jest tu mowa - doświadczamy strajków studentów, demonstracji, walk z władzą, pełnych przemocy i łamania praw człowieka zatrzymań, a także kretów i donosicieli, którymi zapełniało się wtedy społeczeństwo. Polityka, czy ówczesna, czy współczesna jest źródłem konfliktów, źródłem zła, bagnem, w którym topią się zwyczajni ludzie, zwyczajne życia…
“(...) będzie umierać tutaj, w tym popieprzonym tłumie, który nie rozumie, że polityka to dno, że się w życiu liczy to, żeby kochać, i żeby ktoś ci przyniósł kawę do łóżka.”
A to tym zwyczajnym życiom się przyglądamy. Oldze teraz, wojskowemu na tajnej misji kiedyś, rodzinie żydowskiej w czasach powojennych. I choć najbardziej wyraźne jest to z perspektywy Olgi, to jednak każdy z nich mocno odczuwa rzeczywistość, pragnie bliskości i czułości, a dostaje szorstką obojętność świata w zamian. Każda z tej perspektywy ma w sobie coś, co sprawia, że jest niepowtarzalna, angażująca, a zarazem tak nam bliska - nawet kiedy doświadczamy historii wojskowego na Bliskim Wschodzie…
“Człowiek, gdyby wiedział, ile mu zostało czasu, nabrałby go przynajmniej rękami. Wycieknie, to wycieknie, ale zawsze na dnie coś tam jeszcze zostanie.”
To jednak Olga jest postacią serii, nic więc dziwnego, że to jej charakter oddany jest najuważniej. I znowu jest to zaczątek tego, co tak dobrze wyróżniało się w “Bez przebaczenia” - autor zdaje się dobrze rozumieć, jak myśli kobieta. Tu jednak zdarza mi się przekraczać granicę, choć może to moja osobista ocena, bo każda kobieta jednak myśli nieco inaczej… niemniej jednak wszystkie lęki i niepewności, niezdecydowanie czy upartość oddane są tak, jakie są faktycznie, bez ubarwiania, by stały się dla czytelnika bardziej atrakcyjne. To sprawia, że jest to historia przede wszystkim bardzo ludzka, w której najważniejsze jest to, co wiąże się z postaciami - ich emocje, ich bagaże doświadczeń, ich przemyślenia i refleksje.
“Język morza nie jest łatwy. Są w nim takie słowa jak pokora, szacunek. No i nawet strach.”
A co z samą intrygą kryminalną? Początkowo osadzona na trzech różnych wątkach, które z czasem powoli zaczynają nabierać pełnych kształtów. Czasami te kształty się rozmywają, czasami w ogóle intryga w natłoku emocji postaci i refleksji się gubi, jednak ostatecznie znajduje swoje zakończenie, które wyjaśnia wszystko, co do tej pory pozostawało niejasne. Jest zamknięcie i jest słowo na przyszłość… Żałuję jednak, że tym razem były momenty, w których myślałam: no dobra, historycznie jest to ciekawe, ale gdzie w tym wszystkim kryminał? Mimo to zaręczam, że kryminał jest, trzeba tylko poczekać, aż ponownie przedrze się przez mgłę historii, polityki, refleksji.
“(...) przez wybaczenie świat może być lepszy, a nie przez te zbrojenia dla pokoju.”
A może to wszystko zabieg specjalny? Bo tu wszystko nabiera tego tytułowego bezmiaru, jest nieskończone, czasami piękne, czasami napawające smutkiem czy lękiem? Bo bezmiaru jest sporo, tego emocjonalnego - lęku, niepewności, ale i odwrotnie: miłości i tej najbliższej z możliwych bliskości.
“Bezmiar jest zbyt wielki, żeby potrafił na niego patrzeć bez lęku.”
Jedno można Kapli przyznać - jego kryminały, cała seria z Olgą Suszczyńską (do której przezwiska Serbia zaczyna się już powoli przyzwyczajać) jest bardzo charakterystyczna, bardzo niepowtarzalna - myślę, że gdyby ktoś dał mi jej fragment do przeczytania bez zdradzania co to jest, rozpoznałabym od razu. Zarówno styl budowy zdań, wypowiedzi, jak i tematyka wyróżniają się na tle innych, dają wrażenie strumienia świadomości, uzewnętrzniania, które mimo tego, że osadzone w fikcji literackiej, jest bardzo bliskie naszej realności, naszemu człowieczeństwu, naszej emocjonalności. Mimo tego, że w “Bezmiarze” autor zdaje się czasami gubić balans, to jednak nie można odmówić mu ciekawej tematyki i dogłębnego zrozumienia motywacji i doświadczeń postaci - czy oddaje historię z perspektywy zranionej, poharatanej na duszy kobiety, czy operatora, którego żywiołem jest woda, czytelnik czuje każdego z nich całym sobą dokładnie takimi, jakimi są, bez przyciemniających obraz wyobrażeń i masek, które tak sami chętnie nakładamy na siebie na co dzień. Jest to książka dla tych czytelników skorych do refleksji, do zastanowienia nad światem i tym, co okazuje się ostatecznie ważne, spokojnych fabuł, których intryga może czasem pozostać w tle.
“(...) mury czy granice są istotne tylko dla tych, którzy w nie wierzą.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 08, 2025

"Los i nadzieja" Niklas Natt och Dag

"Los i nadzieja" Niklas Natt och Dag

Autor: Niklas Natt och Dag
Tytuł: Los i nadzieja
Cykl: saga rodu Natt och Dag, tom 1
Tłumaczenie: Wojciech Łygaś
Data  premiery: 19.11.2025
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 544
Gatunek: powieść historyczna
 
Niklas Natt och Dag to szwedzki autor historycznych powieści kryminalnych, który debiutował w 2017 roku pierwszym tomem trylogii “1793”. Już ten tytuł zdobył uznanie czytelników i krytyków literackich, otrzymał kilka nagród, w tym od Swedish Crime Fiction Academy za najlepszy debiut roku 2017. W przeciągu czterech lat trylogia została ukończona (dwa kolejne tomy to “1794” i “1795”) i sprzedała się w ponad dwóch milionach egzemplarzy, a prawa do publikacji nabyło prawie czterdzieści krajów (w Polsce książki ukazały się 2021-2022). Teraz jednak Niklas Natt och Dag od gatunku kryminału odchodzi - jako członek najstarszego szlacheckiego rodu w Szwecji do opowiedzenia ma naprawdę wiele historii, które wydarzyły się naprawdę. I tak narodził się pomysł na stworzenie sagi historycznej o jego rodzie, która rozpoczyna się od pierwszego udokumentowanego znaczącego dla historii Szwecji zdarzenia, kiedy to w 1436 doszło do morderstwa zmieniającego jej bieg… Nie jest to oczywiście dokument, a powieść, zatem skąpe informacje, jakie na temat tego wydarzenia były autorowi dostępne, obudowane zostały solidnie fikcyjną, porywającą historią.
 
Początek XV wieku, Szwecja. Kraj należy do Unii Kalmarskiej, która jednoczy Danię, Szwecję i Norwegię pod rządami jednego króla Eryka Pomorskiego stacjonującego w Danii. W Szwecji zarządzają zatem duńscy wójtowie, którzy nie znają kraju, a przez własną chciwość dopuszczają się wielu nadużyć w stosunku do podległych im chłopów - a bywają to czyny naprawdę okrutne. Nic więc dziwnego, że chłopi zaczynają się buntować, a na ich czele staje zasłużony już w boju Engelbrekt Engelbrektsson. Na szczęście wiele ziem szwedzkich pozostaje jeszcze ciągle w rękach krajowej szlachty, która swoich chłopów traktuje nieco lepiej. Tak jest u ojca Månsa - Bengta Stenssona, który właśnie urządza dla swojego rodu, jak i swoich poddanych obchody Nocy Świętojańskiej. I to podczas tej uroczystości, dochodzi do zdarzenia, które wykorzystują braci Bengta, by nakłonić go do udział w powstaniu - a czyż nie dobrym początkiem do tego będzie wysłanie do jego przywódcy 17-letniego syna Bengta, dla którego ich własna posiadłość zrobiła się już za ciasna?
“Świat jest wielki, ani zły, ani dobry, tylko obojętny i groźny.”
Książka rozpisana jest na pięć części, których akcja toczy się od początku lata 1434 do wiosny 1436 roku. Przed częścią pierwszą, na wewnętrznej stronie okładki jest nadrukowane drzewo genealogiczne rodu Natt och Dag, na razie kończące się na bohaterach tej powieści, podejrzewam, że z kolejnymi tomami będzie ono uzupełniane. Dalej zamieszczona została mapka Szwecji XV wieku oraz skrótowy spis najważniejszych wydarzeń historycznych w kraju poczynając od 1350 roku jako wprowadzenie i zarys jego kondycji polityczno-społecznej. Następnie zaczyna się powieść, której części dzielone są na kilkustronicowe nienumerowane i nietytułowane rozdziały - odróżnić je można po zapisie od nowej strony i pierwszych słów pisanych wielkimi literami. Rozdziały pisane są naprzemiennie z kilku perspektyw członków rodu Natt och Dag, przede wszystkim tych z najbliższej rodziny młodego Månsa oraz jego sługi. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego, narrator dokładnie przygląda się emocjom i myślom postaci, z perspektywy której dany rozdział opisuje. Styl powieści jest stylizowany na język, jaki posługiwano się w ówczesnych czasach, jednak dostosowany tak, by współczesny czytelnik nie miał problemu ze zrozumieniem treści - jest to więc stylizacja subtelna, nadająca historii odpowiedni klimat. Pojawiają się oczywiście i obce słowa, ale te są od razu poprzez przypisy tłumacza wyjaśniane, tak samo jak pojawiające się informacje, jaka postać faktycznie istniała naprawdę czy wydarzenie, które miało miejsce wcześniej, ale jest dla treści książki znaczące. Ogólnie historia prowadzona jest dość opisowo, niemniej jednak nie przeszkadza to w lekturze - autor robi to z dużym wyczuciem, czytelnik czuje się, jakby przeniósł się do innego świata…
“Tam, gdzie są ludzie, zawsze pojawiają się kłopoty.”
Bo ten XV-wieczny świat jest dla nas tak odległy, że łatwiej skojarzyć go z powieściami czy filmami fantasy niż z tym, co kiedyś było naprawdę. Mnie samej na myśl przychodziły tu takie filmowe produkcje jak Władca Pierścieni czy Gra o tron, oczywiście w tych fragmentach realistycznych - w scenach wielkich bitew czy na dworach szlacheckich. A jednak jeśli się dłużej zastanowić, to właśnie te produkcje fantasy czerpały inspirację z tego, jak faktycznie żyło się kiedyś, a nie odwrotnie.. I właśnie w tej powieści taki klimat panuje - sceny bitew opisywane są z dużą pasją, ale i wiedzą odnośnie taktyk, broni i innych dostępnych wtedy zasobów.
“To nieprawda, że władza bierze się z ziemi. Władza jest tworem samoistnym i niechętnie się poddaje woli nowego pana, którego zbyt dobrze nie zna, a gdy ją ktoś wypuszcza z rąk, dostaje się temu, kto stoi najbliżej.”
Ale choć historia oparta jest na burzliwym okresie buntu chłopów, którzy pod przywództwem Engelbrekta podbijali kolejne zamki, to jednak nie tylko na scenach wojennych się skupiamy. Zaglądamy też i za kulisy, za gierki szlachty, która pod pretekstem dobrobytu państwa, obraca się w tę stronę, z której zyskać może najwięcej. Oczywiście jej przedstawiciele są różni: jedni kierują się dobrymi pobudkami, inni wręcz odwrotnie, a autor sprawnie zarysowuje ich charaktery.
“Ludzie sprawujący władzę od niepamiętnych czasów mówili to, co było konieczne, żeby zdobyć to, na czym im najbardziej zależało.”
Nie jest to też historia samych mężczyzn - mimo że oni dominują, to jednak pojawiają się też postacie kobiece, których kreacje zasługują na uwagę. Matka Månsa, która jest tą przysłowiową szyją kręcącą głową jego ojca, jego starsza siostra, która choć inteligentna, zawsze traktowana jest przez innych jako ta gorsza tylko ze względu na swoją płeć. Obydwie uzbrojone są w silne osobowości, które wbrew czasom, nie pozwalają im siedzieć w komnatach i nic nie robić.
“Mężczyźni… Co oni by bez nas poczęli? Pewnie by się wzajemnie pozabijali, a cały nasz kraj obróciliby w popiół i perzynę. To my, kobiety, przemawiamy im do rozsądku.”
Tło historyczne oddane jest bardzo dobrze - autor trzyma się faktów, na nich bazuje, ale tym, co zachwyca mocniej od kolejnych odhaczonych punktów historycznych, jest sam sposób przedstawienia życia w ówczesnych czasach. Jako że historia pisana jest z perspektywy szlachciców, biskupa i chłopa, czytelnik może zaznajomić się z różnymi warunkami życia, jakie wtedy panowały, poznać zasady dotyczące różnych grup klasowych i emocje, jakie temu towarzyszą. To właśnie ta wiedza o codziennym życiu dawnych lat i swobodny sposób jej przedstawienia buduje niepowtarzalny klimat powieści.
“Myślę o rolach, w jakich nas obsadzono, bez względu na to, czy sami tego chcemy. Wiedziałem o tym od początku, ale miałem nadzieję, że sam będę pisał swoje przemówienia i grał kogoś, kim chcę być. Niestety muszę być tym, za kogo chcą mnie uważać inni.”
Bazując na faktach autor jednak pozwala sobie na swobodę literacką, w której suche fakty przemienia w porywającą historię o egoizmie szlachty, bezsensie wojny, ale i sprzeciwie wobec życia, jakie jest nie do zaakceptowania. Tu potrzeba poczucie wolności, wyjścia z ram, w które wtłaczają podziały klasowe jest tym, co napędza postacie, a czytelnik może żywo poczuć ich emocje, ich skomplikowane charaktery, porywy ich serca. A gdzie w tym wszystkim te wydarzenie, które jest inspiracją do powstania tej powieści? To sam jej koniec i przyznam, że to on wydał mi się najmniej spójny z całą wcześniejszą historią z tego względu, że sam motyw morderstwa nie był odpowiednio podczas całej powieści wyeksponowany - w moim odczuciu oczywiście. Wcześniej książka w kilku momentach lekko traciła na rozpędzie, czasami zdarzały się jakieś powtórzenia, jednak patrząc na jej rozmiary i zakres, to nieznaczne wpadki, które nie zmieniły moich wrażeń ogólnych - a te są naprawdę pozytywne.
“Nie walcz, jeśli z góry nie wiesz, że bitwa rozstrzygnie się na twoją korzyść. Ktoś, kto opanował sztukę prowadzenia wojen, nie musi stawać do walki. Najlepsze zwycięstwa odnosimy w ciszy.”
Oczywiście mimo tego, że powieść toczy się w czasach średniowiecznych, można z niej wynieść kilka uniwersalnych tematów. Przede wszystkim tych dotyczących prowadzenia mądrych wojen, takich, by osiągnąć cel bez niepotrzebnych krzywd innych. Ale czy takie wojny mogą się toczyć naprawdę, czy jednak są tylko wytworami wyobraźni, teorią, której rzeczywistość nie jest w stanie sprostać?
“Wojna, drogi chłopcze, odsłoni przed tobą to, co w człowieku najlepsze i najgorsze. Wszystko, co chciałbyś ukryć. Innymi słowy: pokazuje nam swoje prawdziwe oblicze.”
“Los i nadzieja” to powieść porywająca, która choć bazuje na historii prawdziwej, napisana jest jak najlepsza powieść fantasy. Tu jednak nie ma mocy nadprzyrodzonych (choć pogłoski o klątwie rodu i legendy się pojawiają…), są za to genialne kreacje postaci, w których każda ma inną motywację działania, ale każda oddaje charaktery, które może i lekko przekoloryzowane, ale jednak nawet współcześnie dobrze znamy. To powieść o władzy i wojnie, ale i potrzebie wolności, i wyrażania samych siebie bez względu na konwenanse. Brzmi dziwnie w średniowiecznej Szwecji? A jednak autor tak doskonale zgrał wszystko z tłem historycznym, że nic nie wydaje się od reszty odstawiać, a kto wie - może faktycznie wydarzyło się naprawdę? Bez najmniejszych wątpliwości mogę przyznać, że ta powieść przyniosła mi naprawdę dużo frajdy, zabrała mnie w inny świat, w którym choć nadal pojawiają się zakulisowe intrygi, to jednak jego kreacja budowana jest całkiem inaczej niż w kryminałach. Wielka powieść, której kontynuacji już nie mogę się doczekać!
“Może wszyscy ponosimy winę za to, co się dzieje na świecie?”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 05, 2025

Book tour ze "Szpitalem"!

Book tour ze "Szpitalem"!
Pora na ostatni w tym roku book tour!
Książką, która już za kilka dni rozpocznie swoją podróż po Polsce (a kto wie, czy nie i dalej!), jest „Szpital” Leslie Wolfe. To thriller, który zaczyna się spokojnie, choć już od początku podszyty jest subtelną nutą niepokoju. A jednak przez pierwszą część historii skupiamy się raczej na wątkach obyczajowych i refleksyjnych – zastanawiamy się od zależnością wspomnień i tożsamości, nad utratę tego, co na co dzień uznajemy za pewnik. Dopiero po czasie thriller statyczny przeradza się w dynamiczny, z finalnym twistem, który z pewnością większość z Was zaskoczy! Dla mnie książka oferuje dobre proporcje rozrywki i refleksji – dokładnie tak jak lubię, dlatego na tylnej okładce znajdziecie logo Kryminału na talerzu.

Jeśli przed zgłoszeniem swojego udziału chcecie się upewnić, czy jest to książka dla Was, to zapraszam na pełną recenzję tego tytułu, którą znajdziecie tu - klik!


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz profil Wydawnictwa Mando w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl. Możecie też oznaczyć autorów i autorki antologii - na pewno będą chcieli poznać Wasze wrażenia!
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Zostawcie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w poniedziałek.
Książka ruszy w podróż w okolicy poniedziałku, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @z_ksiazka_mi_po_drodze (książka jest tu od 11.12)
2. @kasia_zelazny
3. @mamazaczytana
4. @zaczytana_panna
5. @allbooksismylife
6. @mirkowo3
7. @annasamekbugno
8. @mayamchh
9. @just_to_books
10. Anna Mucha (FB)
11. @aga_zaczytana
12. @bezcenzuryzkacprem
13. @agatagorny75
14. @lubie_gozdziki
15. @_abc_book_
16. @po_prostu_o_ksiazkach
17. @czytajzpaula
18. @kasienkaj7
19. @jpryczek
20. @marza.czyta
21. @sylwiaaa
22. @oczytane_skrzaty
23. @ilonamikulska.im
24. @natka_tom
25. @izabelawatola
26. @zaczaroowana_biblioteczka

grudnia 04, 2025

"Brat" Ania Ahlborn

"Brat" Ania Ahlborn

Autorka: Ania Ahlborn
Tytuł: Brat
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Data premiery: 19.11.2025
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 320
Gatunek: thriller psychologiczny / powieść grozy
 
Ania Ahlborn to amerykańsko-polska autorka powieści z pogranicza grozy i thrillerów psychologicznych. Urodziła się w Ciechanowie, a kilka lat później z rodzicami wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Mogłoby się zatem zdawać, że jej książki szybko ukażą się w polskim tłumaczeniu… A jednak nie. Musieliśmy na to czekać czternaście lat!
W roku 2011 Ania Ahlborn wydała własnym nakładem powieść “Seed” (pol. nasiono), która szybko została przez czytelników doceniona i zagwarantowała autorce umowę z jednym z amerykańskich wydawnictw. Od tego czasu pod jej nazwiskiem ukazało się jeszcze dziesięć powieści i kilka opowiadań, które były głośno omawiane w popularnych, amerykańskich czasopismach.
Na polskim rynku autorka jednak debiutuje dopiero teraz i nie robi tego faktycznym debiutem, a swoją szóstą powieścią pt. “Brat”, która w oryginale ukazała się w 2015 roku. Ten tytuł uznawany jest za jedno z jej najsłynniejszych dzieł, które zyskało uznanie za intensywną narrację i psychologiczną głębię. I choć na polskim rynku jeszcze nie możemy tego tytułu porównać do jej innych dzieł, to bez wątpliwości jest to proza, która szokuje i przeraża, na pewno z głowy szybko nie wyjdzie…
 
Appalachy, okolice miasteczka Dahlia, lata 80-te XX wieku. W otoczeniu lasów, na niewielkim spłachetku odziedziczonej ziemi żyje pięcioosobowa rodzina Morrowów. Ich codzienność jednak bardziej odległa od zwyczajności być nie mogła - to rodzina, w której przemoc, krzyki ofiar i lejąca się krew są na porządku dziennym. By to wszystko mogło funkcjonować potrzebne są zasady, a najważniejsza z nich to ta głosząca, że nie ma większej świętości niż rodzina… 19-letni Michael choć nie unika swoich obowiązków, to jednak nigdy nie nauczył się takiej bezwzględności i okrucieństwa, jakie na co dzień przejawiają matka i starszy brat. Jednak za namową brata w jego życiu pojawia się ktoś inny, a ta znajomość zaczyna zasiewać w Michaelu nadzieję - czy naprawdę byłby w stanie wyrwać się z tego świata?
“Morrowowie trzymali się razem. Wszystko, co robili, robili dla siebie nawzajem.
I dlatego nigdy nie pozwoliliby mu odejść. Bez względu na to, jaka okazja się pojawi, zawsze będzie coś… poczucie winy lub strach, coś, co go uwięzi, zatrzyma.”
Książka rozpisana jest na 27 rozdziałów, z których część toczy się współcześnie dla czasu fabuły, część to retrospekcje, które rozpoznać można po zapisie inną czcionką. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, a przeważającą część historii poznajemy z perspektywy Michaela. Ciekawym zabiegiem jest też to, że na początku powieści autorka nie robi dla czytelnika żadnego wprowadzenia, od razu rzuca nas na głęboką wodę, wrzuca do tej absolutnie nienormalnej codzienności Morrowów i traktuje ją jak coś całkowicie normalnego. Bo przecież dla nich właśnie takie to jest… Styl powieści jest dość oszczędny, zdania krótkie, wyraziste, ale choć pod kątem budowy mogą wydać się proste, to emocjonalnie już takie nie są, a wręcz odwrotnie, wywołują naprawdę dużo trudnych do udźwignięcia emocji. Pomimo tego, właśnie dzięki pozornej zwyczajności stylu, książkę czyta się bardzo sprawnie, szybko.
“(...) był tak samo winni jak tamci. Winien wyborem. Winien milczenie. Winien bezradnością.”
Mimo tego, że rodzina Morrowów skrajną przemoc traktuje jako coś na porządku dziennym, to jednak nie na fizycznej brutalności autorka się skupia. Jasne, są tutaj sceny, które powodują niesmak, ba!, przy których ostatni posiłek podchodzi z powrotem do gardła, ale autorka nie tapla się w tej fizyczności, nie robi z niej wielkiego, obrzydliwego pokazu, a opisuje na tyle, by dokładnie uświadomić, jak bardzo psychologicznie ta rodzina jest pokręcona, skrzywiona, zdeformowana. Bo choć do aktów przemocy dochodzi, to tym, co nam interesuje, jest psychika i psychiczne konsekwencje, jakie z nich zostają wyciągnięte.
“Strach tkwił zbyt głęboko, był jego częścią, tak samo jak odciski palców.”
A więc tym, co musi być w takiej powieści świetnie dopracowane, są kreacje postaci. To Michaela poznajemy najbardziej bezpośrednio, pozostali oddani są głównie jego oczami. Oczywiście, jak to w relacjach opartych na przemocy bywa, część rodziny to tyrani, reszta im się podporządkowuje, choć pewnie takie rozgraniczenie jest mocnym uproszczeniem, biorąc pod uwagę, że każdy członek tej rodziny ma jakiś swój udział w morderstwach. I na tym opiera się cała fabuła - jak to możliwe, że człowiek, który wydaje się wyznawać właściwe wartości, pozwala, by na co dzień wokół niego dochodziło do takiej przemocy? Dlaczego nie widzi z takiej sytuacji wyjścia, nie szuka pomocy spoza rodziny? Na te pytania poprzez postać Michaela autorka w sposób naprawdę dosadny odpowiada, uświadamia, że nie ma takich okropności, do których człowiek nie mógłby przywyknąć, jakich nie mógłby zaakceptować, o ile zostanie do nich odpowiednio przygotowany, ba!, odpowiednio wytresowany…
“(...) składam się wyłącznie z sekretów. Mrocznych tajemnic. Mroczniejszych niż piwnica po zgaszeniu wszystkich świateł.”
Bo Michael to chłopak wrażliwy, ale przesiąknięty strachem i dziwnym poczuciem wdzięczności, stara się, by codzienność jego i siostry, była normalna na tyle, ile jest to możliwe. Nie dopuszcza w ogóle do siebie myśli, że mógłby żyć inaczej, aż do chwili, gdy za namową brata nie zacieśnia znajomości z zewnątrz… Tylko czy po tylu latach jest dla niego jeszcze jakaś nadzieja na zmianę swojego losu?
“Myślenie o tym tylko by im utrudniało i tak ciężkie życie. Więc Michael nie myślał. Więcej poczucia winy, a załamałby się pod jego ciężarem.”
Poza skrajnie toksycznymi rodzinnymi relacji, historia osadzona jest na intrydze obyczajowo-kryminalnej, która choć długo pozostaje ukryta, to na końcu wprowadza twist i finał równie nieprzewidywalny, co cała codzienność tej rodziny, który potęguje wszystkie te dziwne emocje odczuwane podczas lektury i to w takim stopniu, że emocje zaczynają przeradzać się w odrętwienie.
“Wolna wola - zakładał, że ją ma, ale Reb się nie mylił: trzeba odwagi, żeby z niej skorzystać.”
Psychologiczne zagmatwanie powieści jest tak duże, że tak naprawdę trudno oddać je w słowach. Opiera się na pojęciu więzi rodzinnych, ale takich, które stają się kajdanami i do tego z mocnym obciążeniem, które przyciska do dna. Autorka poprzez tę fabułę zdaje się rozprawiać z odwiecznym pytaniem czy człowiek rodzi się zły, czy jednak to wychowanie go ukierunkowuje, czy genetycznie zło można przekazywać. Czy są na to jednoznaczne odpowiedzi? Raczej nie, a po prostu uwarunkowania, które pozwalają, by zło wzrastało szybko i niezmordowanie. Ponadto ważnym zagadnieniem jest też manipulacja i inne mechanizmy, jakie zamiast miłości sprawiają, że taka rodzina na co dzień funkcjonuje tak sprawnie i każdy zna w niej swoje miejsce. To może jest nawet bardziej przerażające od samego dziedziczenia zła, gdyż wynika z ludzkiej bezwzględności, czystego wyrachowania i egoistycznych popędów.
“Nie potrafił sobie wyobrazić, żeby w tym domu ktokolwiek mógł odnaleźć szczęście. Za każdym razem, gdy słyszał tam śmiech, wydawało mu się, że pokoje pochłaniają dźwięk i tłumią go warstwy wyblakłej tapety. Gdyby dom żył, żywiłby się radością, a wydychałby krzyki i nienawiść.”
“Brat” to powieść, którą ciężko jest analizować, bo to, co przedstawia, jest tak różne od tego, co sami pojmujemy za normalne, że tak naprawdę na myśl nasuwa się tylko jedno określenie: szok totalny. A jednak autorka nie traci w tym autentyczności, emocje postaci opisuje wiernie i logicznie, dobrze uzasadnia motywacje i lęki, przynosząc tym smutną konstatację podlaną fatalizmem - do każdego rodzaju życia można się przyzwyczaić, każdą codzienność można zaakceptować, w jakiś sposób ją oswoić, wytłumaczyć. Potworność jest w jakiś sposób wytłumaczalna, bo zawsze z czegoś wynika, jednak jak to się ma do odpowiedzialności, winy i kary? Bardzo trudne tematy oddane są w historii o zewie wolności, a jednocześnie strachu, który na realizację marzeń nie pozwala. I choć mocno starałam się wyrazić, z czym ta lektura się wiąże, to jest tak oryginalna, tak przerażająco inna i niespotykana, choć w formie prosta i zwyczajna, że nie jestem w stanie oddać tego, z czym faktycznie się wiąże. To po prostu trzeba przeżyć, bo nie da się tego oddać słowami. No, chyba że jest się Anią Ahlborn.
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!