kwietnia 29, 2025

"Zaledwie moment" Liane Moriarty

"Zaledwie moment" Liane Moriarty

Autorka: Liane Moriarty
Tytuł: Zaledwie moment
Tłumaczenie: Dominika Kardaś
Data premiery: 23.04.2025
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 656
Gatunek: powieść obyczajowa / thriller psychologiczny
 
Moja miłość do powieści Liane Moriarty rozpoczęła się jeszcze zanim powstał blog Kryminał na talerzu. Był rok 2017, a ja zobaczyłam serial Wielkie kłamstewka, który powstał na podstawie jej książki, a mną wstrząsnął tak, że od razu sięgnęłam po pierwowzór. Ten okazał się jeszcze lepszy niż serial, więc przeczytałam wszystkie dostępne wtedy na naszym rynku książki autorki i oficjalnie uznałam, że jestem fanką jej twórczości. I z biegiem lat ta miłość nie mija, choć ostatnio myślałam, że może czasy świetności autorki przeminęły - jej najnowsze tytuły były oczywiście nadal dobre, ale nie aż tak świetne jak wcześniejsze powieści. “Zaledwie moment” jednak przeczy temu założeniu – po jej przeczytaniu mogę stwierdzić, że to jedna z moich ulubionych, tych najlepszych książek autorki.
 
Liane Moriarty na rynku debiutowała w 2004 zmotywowana tym, że jej młodsza siostra napisała i wydała książkę. Polski czytelnik niestety nadal nie doczekał się tłumaczenia tego tytułu („Trzy życzenia”), tak jak i drugiej książki autorki („Ostatnia rocznica”). W Polsce zatem jej trzecia książka została pierwszą i każdą kolejną już w naszym języku mamy - niektóre wydane zostały nawet dwa razy: najpierw przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka, później przez Znak Literanova.
Książki autorki znane są aktualnie na całym świecie, część tytułów sięgnęła szczytów list bestsellerów, dwie zostały zekranizowane, a dwie kolejne ekranizacje mają się wkrótce ukazać. Aktualnie Liane Moriarty jest autorką pełnoetatową, choć jej tempo wydawania jest spokojne - to jedna książka na 2-3 lata. Fanom przychodzi więc długo na nowe czekać! Najnowszą, dziesiątą powieścią w jej dorobku jest “Zaledwie moment”, która wydana została u nas niecały rok po wydaniu angielskim.
 
Marzec, Australia, krótki lot z Hobart do Sydney. Na pokładzie stewardessa Allegra dba o komfort i bezpieczeństwa pasażerów, którzy zaczynają się niecierpliwić - jest jakaś usterka, na naprawę której muszą poczekać, co znacząco opóźnia wylot samolotu. Pasażerowie są poddenerwowani, na pewno nie ułatwia im też płacz niemowlaka jednej z pasażerek. W końcu jednak startują, a na chwilę przed końcem lotu jedna z pasażerek wstaje. To starsza, niepozorna pani, która nagle zaczyna kierować palec w stronę innych pasażerów i przewidywać ich przyczynę śmierci oraz wiek, w jakim to nastąpi… Kobieta wygląda jak w transie, a kolejni obdarzeni przepowiednią pasażerowie na zszokowanych. Ale to przecież nie na poważnie, prawda? Po lądowaniu starsza pani nic nie pamięta, a pozostali pasażerowie udają, że przepowiedniami się nie przejmują… ale jednak coś w ich głowie zostaje. Czy na pewno to nic nie znaczyło? A może jednak? A jeśli tak, to czy los da się zmienić, oszukać?
“Z przestrogami jest pewien problem. Ten, kto ją dostaje, musi w nią uwierzyć. Musi zmienić swoje działanie.”
Książka rozpisana jest na 126 krótkich rozdziałów i epilog. Narracja prowadzona jest z perspektywy kilku postaci, których historie poznajemy naprzemiennie. To szóstka pasażerów, którzy usłyszeli przepowiednie oraz starsza pani, która ich nimi uraczyła. Jej narracja oddana jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, pozostałe perspektywy poznajemy w trzeciej osobie czasu teraźniejszego. Styl powieści jest jednym z jej atutów - jest lekki i swobodny, mimo swojej przenikliwości spostrzeżeń, prowadzony jest przyjemnie, czasem nawet z nutką humoru, która sprawia, że kilka razy podczas lektury śmiałam się w głos. Szczególnie mocno wyraźne jest to w narracji pierwszoosobowej, choć i w przypadku trzecioosobowych w oddaniu myśli czy dialogach pomiędzy postaciami też można trafić podobnie zabawne momenty. Autorka ma dar to uchwycania tego, co naprawdę ważne i prawdziwe w sposób całkowicie niewymuszony, prosty i codzienny, choć przyznam, że niektóre sformułowania wypadają bardzo nieszablonowo - to też bardzo mi się podobało, pozwala spojrzeć na pozornie zwyczajne emocje od innej strony.
“(...) szorstkie jak papier ścierny uczucie.”
Zawsze myśląc o książkach tej autorki nie do końca wiem do jakiego gatunku literackiego je przypisać - są to opowieści o życiu przecież jak najbardziej codziennym, ale zawsze oparte o nutę tajemnicy. Tutaj tę funkcję pełni postać starszej pani, która w samolocie miała epizod z przepowiedniami. Mimo iż jako jedyna z postaci opowiada nam o sobie w narracji pierwszoosobowej, a może właśnie dzięki temu, długo pozostaje dla nas zagadką. Wiemy, że to ona jest odpowiedzialna za przepowiednie, wiemy, że sama nie wie, co się wtedy tak naprawdę stało, obserwujemy też jej reakcje na kolejne wydarzenia związane z pasażerami lotu. Kim jednak jest? Co się działo wtedy w jej życiu? Czy mamy podstawy, by w jej przepowiednie wierzyć? Na odpowiedzi na te pytania musimy poczekać. Bohaterka powoli zaczyna się przed nami otwierać, powoli odkrywa to kim jest i jaka jest jej historia - historia jej życia.
“Ogromne przestrzenie pastwisk wywoływały u mnie przyjemne zawroty głowy. Lubiłam to, że w ich obliczu czuła się mała i nieznacząca. To zdrowo przypomnieć sobie czasem, jak mało znaczymy.”
Pozostali bohaterowie tej książki są od siebie bardzo różni, ba! nie łączy ich tak naprawdę nic, poza tym jednym spóźnionym lotem. Dzięki temu możemy obserwować różne charaktery i to jak radzą sobie w sytuacji, w jakiej się znaleźli. Mamy matkę, tę od płaczącego noworodka, której starsza pani przepowiedziała śmierć syna w wieku 7 lat, mamy młodego chłopaka, który ma zginąć w przeciągu roku, mamy mężczyznę po 40-stce, pracoholika, męża i ojca, mamy starsze małżeństwo, które teraz na emeryturze zaczyna dopiero żyć. Jest też stewardessa, młoda, ambitna, pozornie szczęśliwa, której przepowiedziane zostało niedalekie samobójstwo… I młoda panna, która dostała przepowiednię śmierci z ręki partnera. Każdy z nich znalazł się w sytuacji pozornie mocno abstrakcyjnej, ale jednak czy nawet największy racjonalista nie dopuści w takim momencie wątpliwości: a co jeśli? Przy każdej postaci potrzebujemy chwili, by się z nią zapoznać, by scharakteryzować jej życie, jednak im bliżej się im przyglądamy, tym bardziej złożone kreacje się przed nami objawiają. A jednak każdy z nich nosi w sobie cząstkę, którą sami z życia dobrze znamy, każdy jeden wymusza na nas jakieś własne przemyślenia.
“Uważam, że tak naprawdę uczucie, jakie budzi w ludziach przepowiadanie przyszłości, mogą być wielowarstwowe niczym tort szwarcwaldzki. Twój racjonalny umysł mówi: “Nonsens!”. Twoja podświadomość odpowiada: “A jeśli to prawda?”.”
Bo to właśnie to, za co tak książki tej autorki lubię. Poprzez sytuacje, w jakich stawia swoje postacie, wymusza na czytelniku reakcje, zadaje pytania. Tutaj z początku może się wydawać, że dostajemy literacką wersję “Oszukać przeznaczenie”, szybko okazuje się, że mamy w rękach wiele więcej. Najważniejsze pytania to te o los człowieka - czy jest on z góry przesądzony? Czy mamy wpływ na swoje życie, wolną wolę, czy nasze decyzje mają jakieś znaczenie, czy tylko wydaje nam się, że mamy jakieś decyzje do podjęcia, a jednak są one już gdzieś z góry od dawna we wszechświecie zapisane? Temat ten ujęty jest tak, że nawet największe niedowiarki, najbardziej racjonalnie osoby zaczną się nad tym zastanawiać. Śledząc losy postaci zastanawiamy się nieustannie czy faktycznie przyszłość da się przewidzieć, czy niezależnie od tego, co zrobią, skończą tak, jak przypadkowo przepowiedziała starsza pani. I czy taka przepowiednia na pewno zawsze jest przekleństwem? Czy nie lepiej byłoby nam wiedzieć czego się wystrzegać, na co uważać? I czy żyjąc ostrożnie naprawdę żyje się tak jak żyć się powinno? Temat życia, korzystania z tego, co dostajemy, tego jak swoje życie, czas na ziemi wykorzystujemy, jest tym, co mocno przyciąga uwagę. Tego, jak wykorzystujemy swoje szanse, czy ryzyko jest tym, co się opłaca.
“(..) wszystko, co się dzieje, każde decyzja i działanie, które podejmujesz, są “z gruntu nieuniknione”. Dlaczego? Bo wszystko ma swoją przyczynę w czymś innym - w poprzedzającym je działaniu, zdarzeniu bądź sytuacji.”
Skoro mowa o życiu, musi być też mowa o śmierci - to przecież jej widmo jest tym, co tak emocjonuje bohaterów - jednych przeraża, innych zmusza do działania, niezmiennie jednak wzbudza emocje. Czy łatwiej się żyje mają poczucie swojej śmiertelności czy odwrotnie? Czy będąc śmierci świadomym żyje się lepiej, bardziej wykorzystuje się to, co to życie, codzienność przynosi? Dla jednych postaci faktycznie tak jest, innych jednak perspektywa śmierci paraliżuje, sprawia, że wszystko, co mogłoby cieszyć, cieszyć przestaje. A jak MY chcemy żyć?
“(...) żyj swoim życiem (...). Żyj najmocniej, jak umiesz.”
Ważnym punktem jest też śmierć innych. Mamy wątek żałoby, tego, jak trudno sobie jest ze śmiercią kogoś bliskiego bądź nieco dalszego w swoim życiu poradzić. Co znaczy odejście i czy faktycznie śmierć właśnie odejściem jest? Czy wspomnienia są darem czy przekleństwem?
“Każdy kocha jakąś wersję ciebie i gdy dana osoba odchodzi, jej wersja ciebie odchodzi razem z nią.”
Liane Moriarty w “Zaledwie moment” doskonale prowadzi fabułę - każde zachowanie postaci zmusza nas do własnych refleksji, każda narracja niesie sobą coś, nad czym musimy się zastanowić, ale robi to nie pompatycznie, a bardzo zwyczajnie, bardzo naturalnie, ba! wręcz z humorem. Ważne tematy podane są zatem w bardzo przystępnej, lekkiej i miłej do lektury formie, co tym mocniej wzbudza mój podziw - bo jak o sprawach tak ważnych jak czerpanie radości z życia i nie obawianie się odejścia z tego świata mówić tak, by w żadnym razie nie przytłoczyć, nie wprowadzić w dołek, a jednak sporo rzeczy uświadomić? Liane Moriarty tak potrafi, a swoim najnowszym tytułem udowadnia, że formy w przekazie i budowaniu zajmujących narracji nie straciła - mimo iż książka liczy ponad 600 stron, czyta się ją tak, jakby miała 300. Jedyny problem jest teraz taki, że na kolejny tytuł autorki znowu pewnie przyjdzie nam czekać długie miesiące, jak nie lata…
 
Moja ocena: 8,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

kwietnia 28, 2025

"Przepaść" Robert Harris

"Przepaść" Robert Harris

Autor: Robert Harris
Tytuł: Przepaść
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Data premiery: 09.04.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480
Gatunek: thriller polityczny / historyczny
 
Robert Harris to brytyjski pisarz, dziennikarz i komentator polityczny. Jest autorem kilku książek non-fiction, w latach 90-tych XX wieku zaczął tworzyć również powieści. Znany jest ze swojej fascynacji historią i polityką, skupiania się na ważnych punktach w historii świata i krajów, które stają się dla niego punktem wyjścia dla historii fabularnej. Jego książki tłumaczone są na ponad czterdzieści języków, kilka doczekało się głośnych ekranizacji, jak np. „Autor Widmo” i „Oficer i szpieg” Polańskiego czy zeszłoroczne „Konklawe” Bergera. “Przepaść” to jego najnowsza powieść, która skupia się na kluczowym okresie lata 1914 roku, kiedy to świat stał nad przepaścią - na skraju I wojny światowej.
 
Londyn, początek lipca 1914 roku. Trwa ożywiona, sekretna korespondencja pomiędzy młodą arystokratką Venetią Stanley a premierem kraju Herbertem Henry ’m Asquithem. Para nieustannie wyznaje sobie miłość i pisze tak naprawdę o wszystkim - premier nie ma przed swoją kochanką tajemnic, zwierza jej się z największych tajemnic państwowym, radzi w sprawie kryzysu z Irlandią, napomyka o zabójstwie Franciszka Ferdynanda w Sarajewie, choć nie przewiduje dla tego zdarzenia większych konsekwencji. Venetia chętnie odpisuje, chętnie radzi premierowi - w końcu pochodzi z domu o silnych wpływach politycznych, sama jest dobrze wykształcona i inteligentna. Dlaczego zatem wplątała się w taką relację? Kiedy za namową premiera nie płynie w rejs z przyjaciółmi, w czasie którego dwóch mężczyzn traci życie, jej osoba przyciąga uwagę policji w postaci detektywa Paula Deemera, który zjawia się w jej domu na szybkie przesłuchanie. Żadne z nich jeszcze nie wie, że Paul wkrótce awansuje, a osoba Venetii w jego śledztwie pojawi się ponownie… Jak potoczą się losy tych postaci? Kto tak naprawdę będzie miał wpływ na światową politykę, na przebieg I wojny światowej?
 
Książka rozpisana jest na sześć tytułowanych części, z których każda opatrzona jest oznaczeniem czasowym - akcja toczy się od początku lipca 1914 roku do połowy maja 1915 roku. Części dzielone są na rozdziały, których w sumie jest 32, jednak każdy z nich dzielony jest dodatkowo na krótsze, kilkustronicowe scenki, przez co książkę czyta się wygodnie. Całość zamyka nota historyczna i bibliografia, w której autor podsuwa czytelnikowi książki o tym historycznym okresie warte polecenia. Całość otwiera zdanie od autora, w którym oznajmia, że wszystkie listy premiera do Venetii, wszystkie tajne dokumenty, depesze i korespondencja pomiędzy Venetią o jej znajomym Edwinem Montagu są prawdziwe. To baza tej historii, na której zbudowana jest cała powieść. Jej narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który swoją opowieść opiera o trzy perspektywy - premiera, Venetii i detektywa Deemera. Ich opowieści są naprzemienne, choć ich propozycje nie są stałe - są części powieści, w których to perspektywa Paula dominuje, są też i te, w których przede wszystkim śledzimy życie premiera i Venetii. Styl powieści jest przystępny, mimo iż historia mocno osadzona jest w polityce (w końcu jedna z postaci to premier kraju w przededniu wojny!), czytelnik raczej nie będzie miał trudności, by zrozumieć o co chodzi - autor dobrze wszystko wyjaśnia i tłumaczy. Tempo akcji jest raczej statyczne, w końcu wojna, gdy już się zaczyna, toczy się gdzieś poza kadrem, a my dowiadujemy się o niej z listów. Które oczywiście są w pełni przytaczane, co jest w tekście zaznaczone. Książkę czyta się płynnie, bez potknięć i trudności.
 “- To wszystko? - W głosie króla zabrzmiało powątpiewanie. Po ponownej lekturze swojego tekstu premier wcale mu się nie dziwił. Komunikat był przekonujący: garścią frazesów nie wstrzyma się wzbierającej fali milionów ludzi pod bronią.
- To wszystko, Wasza Królewska Mość.”
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kreacje postaci nie są tym, co gra w powieści pierwszoplanową rolę. Częściowo faktycznie tak jest, jednak już przy drugim spojrzeniu można dostrzec więcej - autor skrupulatnie, powoli wraz z biegiem historii coraz szerzej oddaje charakter bohaterów, coraz mocniej ich przed nami otwiera. I tak coś, co wydawało się zwykłym, niegroźnym przecież romansem, staje się opowieścią o prawdziwej, mocno niepokojącej obsesji…
Zarówno premier, jak i Venetia to postacie historyczne. Premier w czasie akcji powieści miał drugą żonę i dorosłe już dzieci, które przyjaźniły się z Venetią. Był premierem drugiej kadencji, a wkrótce miał też stać się ministrem wojny. A jednak mimo tak ważnych obowiązków z niepokojem obserwujemy jak niefrasobliwie traktuje tajne dokumenty, jak romans zdaje się być dla niego ważniejszy niż państwo…
“Nigdy nie przyszło mu do głowy, że będzie przewodził krajowi w trakcie takiej wojny. Zastanawiał się, co pomyśli o nim świat, gdy go już nie będzie.”
Venetia z początku nie budzi specjalnych emocji w czytelniku, dlatego i potrzeba chwili, by zacząć ją rozumieć. Może nie powody, dla których uwikłała się w ten związek, ale jak z biegiem czasu zaczyna się w nim czuć, jak wiele emocji, sprzecznych ze sobą ta młoda przecież kobieta, a już na pewno życiowo niedoświadczona, doświadcza. Tym samym daje nam wgląd w brytyjską arystokrację i życie młodych, bogatych ludzi tych czasów. Czasów, które właśnie przemijały, które były ostatnimi chwilami istnienia takiej arystokracji.
Za to Paul Deemer to postać całkowicie fikcyjna, jednak równie ważna - poza tym, że to ona wprowadza w powieść wątek szpiegowski, wątek delikatnie kryminalny, to również oddaje czasy wojny z perspektywy zwykłego mężczyzny oraz żołnierza - Paul zostaje w kraju, w końcu jest detektywem, ma ważne śledztwa do prowadzenia, jednak jego brat jedzie na front. Widzimy zatem i ten strach, niepewność losów ludzi wysłanych, by bronić sojuszników ich kraju…
 
Cała ta historia kluczy pomiędzy subtelnym romansem, powieścią historyczną a thrillerem. Tym, co frapuje, jest pytanie: jak duży wpływ zawirowania z życia osobistego premiera miały na losy kraju, a zarazem świata? Kreacja premiera, który w kluczowych momentach czy na ważnych spotkaniach pisał do kochanki i prosił ją o radę sprawia, że czytelnik zaczyna się zastanawiać nad tym, kto sprawuje władzę… Będąc przecież na skraju wojny z pewnością wszyscy chcieliby, by ci podejmujący decyzje myśleli racjonalnie, podejmowali decyzje w skupieniu… Listy jednak (prawdziwe!) temu przeczą i to naprawdę przeraża. Jednak tak się dzieje dopiero po czasie, gdyż na początku romans zdaje się niegroźny, a uczucia obopólnie gorące, co znowu budzi sprzeczne uczucia - przecież premier ma żonę, a jednak jego poczynania z dziewczyną w wieku jej córki wydają się bardzo … romantyczne. Autor właśnie w tak subtelne sposoby, w których nie zauważamy nawet przejścia od uroczego związku do groźnej obsesji, oddaje całą esencję zażyłości pomiędzy postaciami, zadaje trafne pytania nie tylko o władzę, ale i o wykorzystywanie niewinności, nieświadomości innych.
 “Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale odnoszę wręcz wrażenie, że uszczęśliwianie go jest moim patriotycznym obowiązkiem.”
A co z wojną? Jest w tle. My dostajemy ją poprzez doniesienia w raportach, telegrafach, w liczbach i doniesieniach prasowych. Jednak jej obraz i tak jest przerażający - nagle spora część mężczyzn z historii znika, a codzienne straty żołnierzy są niewyobrażalne. A to wszystko przez kilka decyzji podjętych na górze… przez osoby rozproszone własnymi prywatnymi problemami.
 “Wszędzie w Europie wszyscy zajmują pozycje, wszyscy zmierzają w tym samym kierunku, ku przepaści, pomyślał premier. Świat oszalał.”
“Przepaść” to powieść, którą trudno jednoznacznie skategoryzować. Oparta o prawdziwe historyczne zdarzenia, prawdziwe dokumenty i prawdziwe postacie, wciąga w wir historii fabularyzowanej, podszytej fikcją literacką w postaci detektywa Deemera, dzięki któremu możemy na sprawę romansu spojrzeć z innej strony - strony bezpieczeństwa państwa. Z prawdziwym przerażeniem obserwujemy lekkomyślność premiera, czyli jednej z najważniejszych osób w państwie, tym ważniejszych, kiedy pokój światowy zostaje zachwiany. Bo czy nie chcielibyśmy mieć wtedy naprawdę odpowiedzialnych i skupionych postaci u steru? Autor doskonale oddaje realia wyższych sfer początku XX wieku i to przejście ich sytuacji, która tak szybko zmienia się, gdy wojna się rozpoczyna. Kreacje jego postaci budowane są subtelnie, bez ocen, a same listy pozwalają czytelnikowi wyciągnąć własne wnioski. Ciekawa powieść, choć tak naprawdę jest dość statyczna, to co się dzieje, dzieje się za kulisami... A jednak jej klimat oddany jest znakomicie - tytułowa przepaść otwiera się coraz mocniej na kilku poziomach: politycznym i prywatnym, uczuciowym. Czy uda się uchronić postacie przed upadkiem?
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

kwietnia 26, 2025

Maraton czytelniczy z Eddiem Flynnem: mini-book tour z "Trzynaście"!

Maraton czytelniczy z Eddiem Flynnem: mini-book tour z "Trzynaście"!

Właśnie mija miesiąc od startu maratonu czytelniczego z Eddiem Flynnem (szczegóły - klik)! Przed nami już tylko dwa ostatnie, dostępne na polskim rynku tomy, czyli i dwa tygodnie zabawy... przynajmniej dla tych uczestników, którzy czytają wraz ze mną serię w kolejności chronologicznej, bo przecież mamy jeszcze w ramach tej akcji kilka dodatkowych aktywności, które potrwają nieco dłużej... Tą główną są mini-book touru z kolejnymi tomami serii i dzisiaj przyszła kolej zaprosić Was na taki z książką "Trzynaście"!


Co to znaczy mini-book tour? Opiera się na zasadzie 5x5 - listę uczestników zamykamy na 5 osobach, a każda z nich ma na lekturę książki maksymalnie 5 dni. Zanim powiecie, że to za mało - wcale nie, książka wciąga tak, że prawdopodobnie przeczytacie ją jeszcze szybciej, zwyczajnie nie da się jej odłożyć. 

No właśnie, bo "Trzynaście" to może i tom czwarty serii thrillerów prawniczych z Eddiem Flynnem, ale jest nieco inny od tomów poprzednich, i to nie tylko dlatego, że opowiada osobną kryminalną historię. Jest inaczej zbudowany, sam nieco inaczej buduje napięcie, więc myślę, że jeśli już sięgać po serię niechronologicznie, to właśnie dla tego tomu! Więcej o nim znajdziecie w mojej recenzji - klik!


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 5 dni od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do tygodnia od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz profil Wydawnictwa Albatros i skorzystacie z #eddieflynnmaraton. A jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru #eddieflynnmaraton organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem na Instagramie i FacebookuKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w weekend.
Książka ruszy w podróż w poniedziałek rano, a lista uczestników zamknie się na 5 osobach. Kto pierwszy, ten lepszy!
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które które w ramach mini-book touru nie wywiązały się z warunków udziału, bądź w normalnych book tourach złamały je trzy razy.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Lista uczestników:
1. @danutabobrowicz
2. @nieuleczalna_ksiazkara
3. @mirkowo3
4. @kasienkaj7
5. @zaczytana_panna

kwietnia 25, 2025

"Ostatnio widziane" Adele Parks

"Ostatnio widziane" Adele Parks
Autorka: Adele Parks
Tytuł: Ostatnio widziane
Cykl: detektywka Clements, tom 1
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Data premiery: 09.04.2025
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Adele Parks to jedna z najpoczytniejszych autorek Wielkiej Brytanii w gatunku literatury kobiecej. Tworzy od roku 2000, w Polsce jej powieści zaczęły pojawiać się kilka lat później, od 2007. Pierwsze jej powieści można określić jako obyczajowo-romansowe, później autorka spróbowała swoich sił w powieści historycznej osadzonej w czasach I wojny światowej, by w przeciągu kilku ostatnich lat skierować się na thrillery psychologiczne nurtu domestic noir. Na koncie ma już 26 powieści, z których większość (o ile nie wszystkie) zyskały status bestsellera i sprzedały się w sumie w ponad 5 milionach egzemplarzy w samej Anglii. Jej twórczość tłumaczona jest na ponad 30 języków, ostatnio autorka podpisała również umowę na ekranizacje.
“Ostatnio widziane” to trzeci thriller Parks, jaki ukazał się w Polsce, jednak pierwszy, jaki znalazł się pod szyldem Wydawnictwa Mova. Wcześniejsze dwa pojawiły się w 2022, a ich wydawcą było Wydawnictwo Kobiece.
 
Anglia, okolicy Londynu, połowa marca 2020, na kilka dni przed lockdownem spowodowanym koronawirusem. Jakaś kobieta budzi się w zamkniętym pomieszczeniu przykuta do kaloryfera. Nic nie pamięta, nie ma pojęcia, gdzie jest, kto ją tam zamknął ani jaki miał ku temu powód…
Dwa dni później Mark, ojciec dwóch nastoletnich synów, mąż Leigh zgłasza na policję jej zaginięcie. Miała w czwartek wrócić z delegacji do domu, niestety tak się nie stało. Co gorsza, od poniedziałku się z mężem nie kontaktowała. Sprawa trafia do detektywki Clements, która na spokojnie przygląda się tej rodzinie. Kiedy jednak dociera do niej informacja o drugim zgłoszeniu zaginięcia, tym razem Daana Janssena, którego żona Kai również w czwartek nie wróciła do domu, zaczyna się zastanawiać czy możliwe by był to zbieg okoliczności, czy jednak można założyć, że zaginięcia tych dwóch kobiet są ze sobą powiązane?
 
Książka rozpisana jest na 50 krótkich rozdziałów, numerowanych, podpisanych datami oraz osobami, które w danym momencie przedstawiają sytuację ze swojej perspektywy. Rozdziały Leigh i Kai pisane są w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, pozostałe postacie: mężowie, przyjaciółka Leigh, jej pasierbowie, jak i detektywka Clements przedstawione są w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego, jednak nie przeszkadza to narratorowi, by oddawać również ich myśli i emocje. Akcja powieści toczy się głównie w marcu 2020, pojedyncze rozdziały opowiadają o przeszłości kobiet. Styl powieści jest codzienny, wydaje się jednak, że niektóre sformułowania ucierpiały w tłumaczeniu bądź zwyczajnie nie przekładają się odpowiednio na polski - były momenty, w których właśnie to wybijało mnie z rytmu lektury. Język nie jest pozbawiony wulgaryzmów, są i przekleństwa, i sporo potocznych odniesień seksualnych. Historia bywa zatem dosadna już w warstwie językowej.
“Teraz już wiem, że wszyscy chłopcy, dorastając, stopniowo coraz bardziej odpychają matkę. To naturalne. I bolesne. (...) Obydwaj wkroczyli w ten etap, gdy matka jest im potrzebna, by znaleźć zagubione spodenki gimnastyczne albo ładowarkę, zrobić coś do jedzenie. Ja potrzebowałam ich tak samo jak zawsze.”
Tempo akcji jest spokojne, uwaga skupiona jest na tym, by oddać zwyczajne problemy życia codziennego bohaterek, to w nim szukać powodów zaginięcia, a może porwania? Obydwie kobiety są w okolicy czterdziestki, jednak na tym podobieństwa się kończą. Leigh od dziesięciu lat żyje w związku małżeńskim z Markiem, jest macochą dla jego dwóch synów - oni tak naprawdę innej matki nie znają. Ich życie kręci się wokół zwyczajnych spraw, obowiązków i rozrywek chłopców, ale wydaje się całkiem szczęśliwe. Kai również na swoje życie nie narzeka - trzy lata temu wyszła za Holendra, piekielnie przystojnego Daana, od tego czasu życie upływa im w luksusie, na wspólnych krótkich wyjazdach pełnych seksualnych uniesień i proszonych kolacjach z wpływowymi osobami. Każda wydaje się wyznawać inne wartości, mieć inne cele w życiu.
“Clements nie spotkała jeszcze mężczyzny, który wydałby się jej atrakcyjniejszy od pracy w policji. Ani człowiek rodzinny, ani kobieciarz nie gwarantują upojenia, które towarzyszy rozwiązaniu trudnej sprawy.”
Jednak to nie jedyne postacie książki, a może i właśnie one wzbudzają emocji najmniej. Czytelnikiem mocniej wstrząsają relacje osób ich bliskich, które przeżywają dni pełne niepewności o ich losy. Mężowie nie wierzą, by ich żony mogły tak po prostu zniknąć, musiało stać się coś złego. Są i chłopcy, synowie Leigh, którzy rozstali się z nią w różnych nastrojach, co teraz odbija się jeszcze mocniej na ich samopoczuciu. Niemniej jednak obydwoje coraz mocniej za mamą tęsknią… No i Fiona, przyjaciółka Leigh, która również mocno się o nią martwi, ale równocześnie pędzi jej rodzinie na ratunek.
“Życie jest pełne niewielkich występków, z których każdy znaczy nie więcej niż ziarnko piasku, lecz kiedy zaczną się one zbierać, kiedy zaczną się gromadzić, tworzą się całe piaszczyste połacie cierpienia. Nie chciałam takiego małżeństwa, nie chciałam związku pełnego moich potknięć i jego.”
W tej historii dostajemy tak naprawdę portret kilku różnych kobiet, które odczuwają w innym stopniu wymogi społeczeństwa. Jedna cieszy się życiem kompletnie beztroskim, pełnym seksu i namiętności, inna ubolewa nad swoją samotnością i niemożnością znalezienia w tak późnym wieku partnera, z którym dałoby się założyć rodzinę. Jeszcze kolejna choć tak ogólnie szczęśliwa, czuje jakiś brak przez to, że sprowadzona jest głównie do roli matki. Każda z nich, głównie pod naciskiem swoich własnych namiętności, robi coś, czym raczej nie zamierza się chwalić… Wydaje się więc, że autorka chciała przedstawić różne losy współczesnych kobiet, to, jak ciągle walczymy ze schematami i oczekiwaniami społeczeństwa, tyle że… sama swoje bohaterki w te schematy wpakowała przedstawiając wszystkie je w jeden sposób - ich życie kręci się głównie wokół seksu. To spore uproszczenie, prawda?
 
Sama intryga budowana jest powoli, choć od początku rozdziały poświęcone uwięzionej kobiecie wzbudzają największą konsternację. Historia przez większą część osadzona jest na spokojnej warstwie obyczajowej, podczas lektury jednak jest jeden solidny twist fabularny, który zmienia perspektywę o sto osiemdziesiąt stopni. To naprawdę świetny zabieg, doskonały pomysł na intrygę. Pojawia się on jednak dość wcześnie, a dalsza lektura toczy się już przewidywalnym rytmem - przynajmniej dla tych czytelników już z gatunkiem thrillera obytych, bo możliwe iż tych, którzy nie sięgają po niego za często, inne pomniejsze twisty dadzą radę zaskoczyć. Rozwiązanie zagadki jest szybkie, rozgrywa się wraz ze pełnym wytłumaczeniem na dosłownie kilku stronach.
“Każdy potrzebuje wsparcie. Znajdowanie oparcia w drugim człowieku to jeszcze nic złego, znacznie gorzej jest upaść samemu.”
“Ostatnio widziane” mocno osadzone jest w domestic noir - to rodzina, sposób jej funkcjonowania, codzienność jest tym, na co zwracamy największą uwagę. Różne losy bohaterek sprowadzone zostają do małych codziennych gestów - prób okazania miłości, pożądania, ale i tych bardziej negatywnych emocji: złości, zazdrości, egoizmu. Czytelnik szybko orientuje się, że każde z przedstawionych tutaj żyć skrywa bądź może skrywać jakąś tajemnicę… Która jednak okazała się tak groźna, że wpakowała jedną bądź dwie z kobiet w kłopoty? Jest to tytuł, który przypadnie do gustu czytelnikom częściej sięgającym po obyczajówki i romanse niż thrillery - tego ostatniego nie ma tu wiele, a psychologia postaci jest uproszczona, sprowadzona do potrzeby związku i namiętności. Dla mnie nie jest to satysfakcjonujące rozwiązanie, a słownictwo, potknięcia w tłumaczeniu i nieraz obrzydliwa dosadność opisów nie pozwoliły mi czerpać szczególnej przyjemności z lektury. Polecam więc nastawić się przy tej lekturze na czystą, lekko oderwaną od rzeczywistości rozrywkę - jeśli podejdziecie do książki z takim założeniem oraz lubicie wspomniane dwa przeze mnie gatunki, to opowieść powinna Was zadowolić.
“Nie jestem taka, za jaką mnie biorą. Jestem tylko pewną wersją osoby, którą we mnie widzą.”
Moja ocena: 6/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova.

Dostępna jest też w abonamencie 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

kwietnia 24, 2025

Maraton z Eddiem Flynnem: "Trzynaście" Steve Cavanagh

Maraton z Eddiem Flynnem: "Trzynaście" Steve Cavanagh

Autor: Steve Cavanagh
Tytuł: Trzynaście
Cykl: Eddie Flynn, tom 4
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Data premiery: 12.02.2020
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Gatunek: thriller prawniczy
 
“Trzynaście” to wyjątkowy tytuł w dorobku irlandzkiego autora thrillerów prawniczych Steve’a Cavanagha. Jest to czwarty tom debiutanckiej i jak na razie jedynej serii w jego dorobku literackim, pierwszy jaki ukazał się po otrzymaniu przez niego ważnej nagrody w gatunku kryminalnym - Gold Dagger za “Kłamcę”. Na polskim rynku jego wyjątkowość objawia się jeszcze w czymś innym - to od tego tytułu Wydawnictwo Albatros w 2020 roku zaczęło budować serię z Eddiem na polskim rynku książki - wcześniej w roku 2016 ukazały się dwa pierwszy tomy serii pod opieką innego wydawnictwa, rok wcześniej Albatros wydał osobny thriller autora. Po wydaniu “Trzynaście” nastąpiła jednak ponownie przerwa, dopiero w 2023 wydawnictwo wydało tom kolejny “Pół na pół”. Teraz, kolejne dwa lata później mamy w końcu serię z Flynnem w komplecie - to znaczy pierwsze sześć jej tomów, gdyż na rynku anglojęzycznym na ten moment tomów dostępnych jest już osiem.
 
Nowy Jork, styczeń. W mediach aż huczy - za chwilę ma rozpocząć się proces stulecia, o którym mówi się, że będzie dla amerykańskiego społeczeństwa jest bardziej znaczący od sprawy O.J. Simpsona. Przed sądem stanąć ma Bobby Solomon, hollywoodzki aktor oskarżony o zamordowanie swojej żony i ich ochroniarza. Tego samego wieczoru po zakończonej rozprawie w sądzie Eddiego Flynna zaczepia znany, popularny prawnik - Rudy Carp. Twierdzi, że słyszał o nim wiele dobrego i zaprasza go do dołączenia do ekipy obrońców Bobby’ego. Dlaczego? Bo w sprawie istotne są zeznania policjantów, a Eddie potrafi sobie z nimi radzić jak nikt inny. Zresztą, jeśli pójdą one źle, to Carp będzie go mógł po prostu zwolnić i zwalić na niego winę. Dziwna sytuacja? Co z tego, Eddie i tak nie zamierza przyjąć tej propozycji, bo twierdzi, że Bobby jest winny. Zmienia się to po jego rozmowie z oskarżony, wtedy Eddie faktycznie angażuje się w proces.
W tym czasie w ławie przysięgłych usilnie stara się zasiąść Joshua Kane. Kim jest ten mężczyzna i dlaczego tak mu zależy? Nikt tego nie wie, jasne jest tylko, że absolutnie nic nie jest w stanie stanąć mu na drodze…
 
Książka rozpisana jest na prolog i pięć dni akcji, z których każdy stanowi osobną część historii. W sumie składają się one na 73 krótkie rozdziały, w których narrator naprzemiennie poświęca uwagę Eddiemu i Kane’owi. Od części opisującej wydarzenia ze środy, niektóre rozdziały kończą się dokumentem wystawionym dla kancelarii Carpa, w który opisana jest charakterystyka i prawdopodobieństwo wydanego wyroku dotyczące po kolei każdego z członków ławy przysięgłych. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez Flynna oraz w trzeciej osobie czasu przeszłego przez Kane’a. Styl powieści pozornie jest prosty, dynamiczny, ale mimo wszystko uważny, a zdarzają się momenty, w których nabiera delikatnie lirycznego charakteru. Jest w nim miejsce zarówno na opis aktualnie toczących się wydarzeń, jak i parę ciekawych refleksji. Język jest codzienny, raczej pozbawiony przekleństw.
“Rzucił monetą. Życie i śmierć obracały się w powietrzu. Esencja losu, czyli całkowitego przypadku.”
Na wstępie wspomniałam o wyjątkowości tego tomu i nie świadczą o niej same nagrody. Książka jest po prostu inaczej zbudowana niż poprzednie trzy historie z Eddiem. Po raz pierwszy autor wprowadził równoległego bohatera, którego psychikę i zachowanie poznajemy tak dobrze, jak Eddiego. To Kane, człowiek, który ewidentnie skrywa niecne zamiary, który ma jakiś cel, nie wiemy jednak jaki. To doskonale zbudowana postać, autor bardzo długo zachowuje jego intencje w tajemnicy, a jednak z rozdziału na rozdział sprawia, że poznajemy go coraz lepiej. Kane to człowiek… wyjątkowy. Tak mówiła mu jego mama, tak sam o sobie myśli. I jest w tym pewna prawda - Kane nie czuje bólu, co w niektórych momentach robi z niego nadczłowieka. Nie ma w tym jednak nic nadprzyrodzonego - faktycznie istnieje taka choroba, taka wada genetyczna, która całkowicie wyłącza receptory bólu. Duży plus dla autora za to, że w tak ciekawą pod względem fabularnym w gatunku thrillera cechę zaopatrzył swojego bohatera. Jest to oczywiście postać dużo bardziej skomplikowana pod względem psychologicznym, jednak spora frajda z lektury polega właśnie na spokojnym odkrywaniu kolejnych tajemnic tej postaci, więc więcej o nim nie zamierzam zdradzać.
Za to możemy pomówić trochę o Eddiem, który mimo czwartego spotkania w przeciągu jednego miesiąca nadal mi się nie znudził, ba! lubię go coraz mocniej. Bo Eddie to człowiek z prostym kręgosłupem moralnym - nie będzie bronił tego, kogo uważa za winnego, a zrobi wszystko, naprawdę wszystko, co może, by obronić tego, kogo uważa za niewinnego. Ma silne poczucie misji, a może po prostu obowiązku? Uważa, że musi tym błędnie oskarżonym pomagać. Przez co nie potrafi skleić swojego małżeństwa na nowo, przez to ciągle naraża się na niebezpieczeństwo. Ale nie przestaje, ma swój własny grzech z przeszłości do odkupienia. Eddie jest inteligentny, bystry i sprytny, to były oszust, który chętnie swoje sztuki iluzji stosuje również na sali sądowej. Postać pozornie prosta, bo przecież zwyczajnie dobra, a jednak ma w sobie ten urok, który sprawia, że nie sposób go nie polubić!
“(...) nie zamierzam pomagać mordercy uniknąć kary, bez względu na to, jak jest sławny i ile ma pieniędzy.”
Reszta postaci to bohaterowie drugoplanowi. Spotykamy i tych, których w serii znamy, i tych pojawiający się tylko w tym tomie. Prokurator, 12 członków ławy przysięgłych, oskarżony i konsultant z Eddiem współpracujący, znajomy sędzia Harry - to oni przewijają się w tle, i choć ich portrety psychologiczne też wydają się wiarygodne, to jednak pozostają mniej skomplikowane niż dwóch głównych bohaterów.
“Sztuka oszustwa i sztuka udanego przesłuchania to właściwie jedno i to samo. A ja znałem się na jednym i drugim.”
Kolejna wyjątkowość tego tomu: autor praktycznie całkowicie zrezygnował ze scen akcji. Niewielka ich namiastka przewija się pod koniec powieści, jednak przede wszystkim książka to thriller prawniczy. Towarzyszymy prawnikom i oskarżonemu od pierwszych dni na sali sądowej - od chwili wybierania ławy przysięgłych, by później uczestniczyć w całym procesie. Autor doskonale zna się na tym jak uczestnictwo w procesie wygląda od strony technicznej, każdej strony - bo przecież poznajemy zdarzenia oczami Flynna i Kane'a, który usilnie stara się zasiąść w ławie przysięgłych. Z tej drugiej strony jeszcze procesów, w których uczestniczy Eddie, nie oglądaliśmy, jest to więc fascynujące i nowe doświadczenie. Szczególnie dla polskiego czytelnika - w naszym kraju przecież procesy nie wyglądają tak, jak te amerykańskie, może i mamy ławników, ale na pewno działających na innych zasadach niż amerykańska ława przysięgłych. Ich forma jest dużo bardziej medialna, fabularnie dużo bardziej ciekawa. I autor oddaje to doskonale.
“Obie strony starają się posadzić na ławie przysięgłych jak najwięcej swoich faworytów. Obrona chce myślicieli. Oskarżenie chce żołnierzy. W rzeczywistości jednak obie strony chcą przysięgłych, którzy potrafią samodzielnie podjąć decyzję na podstawie tego, co usłyszą od prawników i świadków. Ława przysięgłych ma się składać z wolnych umysłów, różnorodnych i reprezentujących mieszkańców danej okolicy.”
Mimo tego, że większa część historii toczy się na sali sądowej, to emocje praktycznie przez całą lekturę sięgają zenitu. Wydaje się to dziwne, przecież na sali sądowej akcja toczy się raczej rytmem statycznym, a jednak autor prowadzi fabułę tak sprawnie, zachwyca mowami prawników i przepytywaniem świadków, urozmaica solidnymi twistami fabularnymi, jak i tym dziwnym spojrzeniem Kane’a, że od książki po prostu nie da się oderwać - a jeśli fizycznie się da, to i tak nie psychicznie - myśli nieustannie krążą wokół lektury, wokół tajemniczej postaci Kane’a i potencjalnej niewinności, ale i tajemnicach Bobby'ego.
“Nic innego się nie liczyło, nikt nie miał tu wstępu. Starałem się zapomnieć na moment o publiczności, o oskarżycielu, o sędzi i przysięgłych. Tylko on i ja.”
W tym tomie nad wyraz wyraźne są też zagadnienia społeczne, jakie historia porusza. Przede wszystkim jest to po prostu doskonała wiwisekcja amerykańskiego systemu sądowniczego w sprawach karnych. Przyglądamy się temu jak dwunastu zwyczajnych ludzi, wyrwanych ze swoich własnych domów, ma osądzić kogoś innego - na tym przecież polega rola ławy przysięgłych. Czy to na pewno dobry system? Autor przytacza statystyki skazań, tych błędnych, przez które życie niewinnych ludzi zostaje złamane. Na tej cienkiej granicy pomiędzy winą a niewinnością na sali sądowej skupiamy się tak naprawdę w całej tej serii, jednak w tym tomie jest to wyjątkowo mocno wyraźne. System amerykański, jak każdy, nie jest idealny, a autor przygląda się tym dziurom, przez które wyroki nie zawsze zapadają sprawiedliwe.
Poprzez ten tytuł możemy spojrzeć jednak jeszcze szerzej - po prostu na amerykańskie społeczeństwo. Kraj, w którym każdy może stać się milionerem, kraj, w którym tak blisko siebie żyją prawdziwi bogacze i ubodzy. Czy faktycznie Ameryka to kraj możliwości, czy jest to tylko mit Amerykańskiego Snu, którego tak naprawdę nie da się wprowadzić w rzeczywistość?
“Darrow uratował niejedno życie dzięki mocy swoich słów. Czasami to wszystko, na co może liczyć obrońca - swój głos.”
Książką “Trzynaście” Steve Cavanagh pokazał, że potrafi stworzyć coś innego niż dotychczas. Nadal mamy sympatycznego, dobrego i sprytnego prawnika Eddiego Flynna, nadal mamy rewelacyjną intrygę pełną twistów fabularnych, scen na sali sądowej i tych wyraźnie sensacyjnych. A jednak rozkład sił układa się tutaj inaczej - dzieli uwagę pomiędzy Flynna i kogoś innego, kogoś, kogo intencji nie znamy, kogoś, kogo psychika, choć pokręcona, oddana jest z prawdziwą precyzją. Książka to rasowy thriller prawniczy, w którym poznajemy proces karny od podszewki - dla polskiego czytelnika to dodatkowa atrakcja przyjrzeć się dokładnie jak działa amerykańska ława przysięgłych. Autor doskonale utrzymuje ciekawość czytelnika na stałym, wysokim poziomie, do tego dokłada też zagadnienia, które warto jest rozważyć - o równości klasowej, o systemie sądownictwa, jego teoretycznej obiektywności. Prawdopodobnie jest to najlepszy thriller prawniczy, jaki w swoim życiu czytałam. Przede mną jeszcze dwa tomy tej serii, ale coś czuję, że poziomu tego nie będą w stanie przebić!
“- Bo mogę. Bo muszę. (...) Ktoś musi robić to, co należy.
- Ale nie zawsze tym kimś musisz być ty (...).
- A gdyby każdy tak mówił? Jeśli wszyscy zakładaliby, że zrobi to za nich ktoś inny?”
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała w ramach #eddieflynnmaraton we współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

kwietnia 23, 2025

"Śmiertelna układanka" Lisa Regan - patronacka recenzja premierowa

"Śmiertelna układanka" Lisa Regan - patronacka recenzja premierowa
Autorka: Lisa Regan
Tytuł: Śmiertelna układanka
Cykl: detektywka Josie Quinn, tom 8
Tłumaczenie: Marta Czub
Data premiery: 23.04.2025
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 336
Gatunek: kryminał
 
Lisa Regan to amerykańska autorka, która od zawsze chciała pisać. Pierwsze swoje próby literackie szacuje na wiek dziecięcy, na rynku wydawniczym jednak zadebiutowała jako dorosła kobieta - w 2012 roku pojawiła się jej pierwsza powieść kryminalna. Jednak dopiero sześć lat później autorka znalazła bohaterkę, z którą związała się na lata - to wtedy ukazał się pierwszy tom cyklu kryminalnego z detektywką Josie Quinn, który na rynku amerykańskim w tym momencie liczy 22 tomy, a zaplanowany jest na 35.
W Polsce autorka zadebiutowała niedawno, latem 2022 roku z pierwszym tomem tego cyklu, który już wtedy wzbudził ciekawość czytelników. Trzy lata później i osiem tomów dalej, Josie Quinn jest jedną z ulubionych detektywek literackich polskich czytelników. Do tej pory Wydawnictwo Dolnośląskie wydawało dwa tomy serii rocznie, w tym jednak zaszły zmiany - mamy kwiecień, a “Śmiertelna układanka” to już drugi w tym roku wydany tom, krążą też wieści, iż latem możemy spodziewać się kolejnego.
 
Pensylwania, miasteczko Denton, wczesna wiosna. Josie Quinn jest niespokojna - właśnie upłynął miesiąc od kiedy po raz ostatni rozmawiała ze swoją siostrą Trinity. Doszło wtedy do kłótni, padły ciężkie słowa, Josie nie jest więc zdziwiona, że Trinity nie odpowiada na jej wiadomości. Jej partner Noah jednak nakłania ją, by bardziej się postarała się - ma pojechać do domku, który Trinity miesiąc temu wynajęła i spróbować wyjaśnić sobie z siostrą tamtą sytuację. Josie przyznaje mu rację, jednak po dotarciu na miejsce coś jest nie tak… auto siostry stoi zaparkowane na podjeździe z walizką, torebką i telefonem w środku, Trinity jednak nigdzie nie ma. W domu na stole leży kartka, z której wynika, że zaledwie po tygodniu od wynajęcia, Trinity postanowiła wrócić do Nowego Jorku… ale skoro jej auto stoi na podjeździe z wszystkimi rzeczami w środku, to jednak nie pojechała? Gdzie zatem jest? Josie rozgląda się nadal, aż w końcu trafia na coś pod lasem. To kości. Ludzkie kości. Ułożone w zaplanowany sposób, zatem ktoś do tej śmierci musiał się przyczynić… Ale to chyba nie Trinity?! Josie w końcu powściąga emocje na tyle, że wzywa swoją ekipę detektywów i rozpoczynają śledztwo. Czy jej siostra jeszcze żyje?
“Czuła taki natłok myśli, że aż zakręciło jej się w głowie. Toczyła wewnętrzną walkę - siostra zmagała się w niej z policjantką. Emocje z rozumem. Nigdy nie czuła się aż tak rozdarta.”
Książka rozpisana jest na 64 krótkie rozdziały, w których zdecydowana większość skupia się na postaci Josie, pozostałe jednak opowiadają historię Alexa - dziecka, chłopca, który żyje w raczej nie do końca poprawnie funkcjonującej rodzinie. Rozdziały dotyczące tej postaci są niejasne, wprowadzają mętlik w głowie czytelnika. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z tych dwóch perspektyw przez narratora wszechwiedzącego, który opisuje nie tylko zdarzenia, ale i wewnętrzne przeżycia postaci. Styl powieści jest codzienny, prosty, jest dużo sprawnie prowadzonych dialogów, a język jest dobrze wyważony, nie ma w nim przekleństw. Całość czyta się bez problemów, płynnie i przyjemnie.
 
Cała seria z Josie Quinn pisana jest tak, że można do niej dołączyć w każdej chwili - w każdym tomie autorka przypomina najważniejsze zależności pomiędzy postaciami, krótko wspomina stare sprawy, a każdym tom opowiada o innej zagadce kryminalnej. Ci jednak, którzy serię znają, docenią w „Śmiertelnej układance” możliwość dowiedzenia się o Trinity czegoś więcej - w końcu skoro to ona zaginęła, to jej życiu musimy się przyjrzeć. I to wywołuje ciekawy efekt - Josie, która odzyskała siostrę kilka lat temu, orientuje się, że nie wie o niej nic, poza tym, że jej życiem jest praca, zawód dziennikarki. Nie dziwi więc przypuszczenie, że Trinity przed porwaniem pracowała nad jakąś sprawą kryminalną, z której chciała zrobić duży materiał - to on miał jej przywrócić rolę w światku dziennikarskim, przywrócić miejsce, które niedawno utraciła. Poprzez to, co od początku wiemy o jej charakterze, tak naprawdę nie dziwi nas to, że bohaterka działała w tajemnicy przed siostrą-policjantką - nie chciała, by sławna w okolicy Josie, detektywka rozwiązująca wszystkie ważne sprawy, i w tę się wtrąciła.
 
Poprzez zaginięcie swojej siostry, lęk o jej zdrowie i życie, ponownie możemy poznać Josie z innej strony. Tym razem policjantka ściera się w niej z siostrą, paniczny lęk, paraliżujący wręcz, ściera się z chłodnym podejściem detektywki. Niepokój o siostrę uświadamia jej, że tak naprawdę niewiele o niej wie, bo mimo tego, iż spędzały ze sobą sporo czasu, to o sobie samych nie opowiadały. Josie więc jest przytłoczona emocjami - czuje lęk, żal do siebie za to, że nigdy nie postarała się, by siostrę poznać lepiej. Zaczyna też sobie uświadamiać, że mimo iż Trinity dorastała w rodzinie, której Josie jej zazdrości, to tak naprawdę i tak nie miała dzieciństwa bez wad. Obydwie jednak miały wokół siebie ludzi, którym mogły ufać, a to różni je od tego, co przeżywa tajemniczy Alex…
“Mimo woli zastanawiała się, czy była wtedy taka, bo nie została wychowana przez Shannon i Christiana. Czy jej własne gówniane dzieciństwo wyrobiło w niej hardość, której w innych okolicznościach by nie zyskała?”
Intryga kryminalna, jak na umiejętności autorki, zawiązana zostaje dość spokojnie, w początkowej części historii skupiamy się głównie na emocjach Josie, którym pozwala dojść do głosu. Gdy przychodzą jednak pierwsze wyniki badań techników z miejsca zbrodni, trzeba się wziąć do pracy - Josie wraz ze swoim zespołem nie marnuje czasu, od razu zaczynają działać na kilku frontach. Emocje bohaterki jednak nadal się odczuwalne, przez co fabuła nie gna bez ustanku do przodu, a zapewnia też momenty, w których możemy skupić się na tym, co czuje bohaterka, co czuje Alex. Powieść nabiera głębi, choć oczywiście to ciągle przede wszystkim rozrywka, dobrze jednak umotywowana pod względem psychologicznym
 
Poprzez bohaterów przyglądamy się rodzinie, więziom rodzinnym, osobom bliskim, w których można pokładać nadzieję. To ważne, by mieć kogoś takiego, szczególnie w czasie, gdy nie jest człowiekowi łatwo - w czasie dojrzewania, w życiu dorosłym w trakcie kryzysowych sytuacji. Dzięki osobom wspierającym sił na przezwyciężenie przeciwności jest więcej, a towarzystwo pozwala zwyczajnie nie zwariować - dzięki temu swoje lęki i frustrację można z kimś podzielić. Samotność działa w drugą stronę - buduje wokół człowieka mur, który wprost proporcjonalnie do upływającego czasu, coraz trudniej zburzyć.
“- To twoja siostra! Jak to możliwe, że radzisz sobie z tym lepiej niż ja? (...)
- Musiała to robić od dziecka - wyznała. - Wkładać wszystko do oddzielnych szufladek. Skupiać się tylko na jednej rzeczy. Teraz pomaga mi to w pracy, ale kiedyś to była kwestia przetrwania.”
“Śmiertelna układanka” to tom serii z Josie nie odstający od reszty - ciekawe śledztwo toczące się w nieoczywistych kierunkach, zagadkowe postacie i prywatne wątki bohaterki zapewniają lekturę dobrą, zajmującą i przyjemnie rozrywkową. W takim rodzaju kryminału jest miejsce i na ciekawostki naukowe z dziedziny kryminologii, ale też na małe uproszczenia, małe podkoloryzowanie akcji, dzięki temu czytelnik faktycznie może traktować ją jako rozrywkę - jest na tyle bliska i dobrze wpisana w znane nam emocje, że sami w historię i losy postacie się angażujemy, jednak równocześnie na tyle oderwana od rzeczywistości, że nie przytłacza emocjonalnie, zostaje w jasnych granicach rozrywkowej fikcji literackiej. Tym, co warto podkreślić, to temat dzieciństwa, które wpływa na zachowanie dorosłych mocniej, niż jeszcze niedawno moglibyśmy przypuszczać, i wartość rodziny bądź po prostu bliskich osób, które w trudnych sytuacjach pozwalają się na sobie oprzeć i zapewniają, że mimo trudności, nie jest się z tym samemu. Jako fanka serii cieszę się, że mogłam poznać losy z przeszłości niedawno odnalezionej rodziny Josie, a szczególnie poznać dokładnie złożoność charakteru Trinity, która do tej pory była raczej po prostu goniącą za karierą dziennikarką. I jak zawsze - czekam na więcej!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

kwietnia 22, 2025

"Z miłości" Marta Ryczko - patronacka recenzja przedpremierowa

"Z miłości" Marta Ryczko - patronacka recenzja przedpremierowa

Autorka: Marta Ryczko
Tytuł: Z miłości
Cykl: Motywy zbrodni, tom 1
Data premiery: 23.04.2025
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 368
Gatunek: powieść kryminalna / kryminał obyczajowy
 
Marta Ryczko to nowa autorka na polskim rynku literatury kryminalnej. Debiutowała w 2024 thrillerem “Szantażystka”, by po roku wrócić ze swoją drugą powieścią pt. “Z miłości”, która otwiera cykl zatytułowany Motywy zbrodni. Autorka podkreśla, że to ta strona psychologiczna zbrodni interesuje ją najmocniej, co popiera jej wykształcenie - studiowała psychologię i pedagogikę. Teraz zajmuje się wychowaniem trójki dzieci, ciągle traktując swoje pisanie jako hobby, choć sama przyznaje, że po debiucie na czynność tworzenia powieści spojrzała inaczej, bardziej realistycznie. Czy to zaowocuje dłuższą karierą pisarską? Zobaczymy, nowy cykl zapowiada się naprawdę dobrze.
 
Lato 2024 rok, Warszawa. Anka Kaczmarek, podcasterka, która zaangażowała się w sprawę apelacji mężczyzny oskarżonego o zamordowanie swojej żony, zostaje zaatakowana na własnej klatce schodowej. Na szczęście skończyło się na lekkim wstrząśnieniu mózgu i złamanej ręce, jednak jest to dla niej sygnał, że powinna w końcu odpocząć. Postanawia zatem wyłączyć się z sieci, odpocząć od mediów społecznościowych i pojechać do Wielżca - małej wioski położonej w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w której we wrześniu 1999 roku doszło do trzech następujących po sobie morderstw. O sprawie nikt nigdy nie przygotował żadnego materiału, jest to więc dla niej okazja, by zrobić coś, co ugruntuje jej miejsce w środowisku true crime. Sama o sprawie wie od jednego z patronów swojego profilu, który obiecał, że będzie jej podczas pobytu służył pomocą. Choć to nie jedyne źródło o tej zbrodni ją informujące - wspominał o niej też kiedyś jej były chłopak. Dwójka informatorów sprawy, o której nikt nie mówił? Brzmi jak idealny początek… tylko dokąd tak naprawdę ją to doprowadzi? Czy możliwe, że morderca ciągle trzyma się blisko miejsca zbrodni?
 
Książka rozpisana jest na 23 rozdziały i zakończenie. Każdy rozdział dzielony jest na krótsze scenki oddzielone gwiazdką, przez co książkę czyta się wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Anki w czasach współczesnych, retrospekcje z czasów, gdy doszło do morderstw, jak i lat późniejszych przedstawiane są z punktu widzenia różnych postaci. To jednak narracja współczesna, osadzona w lecie 2024 roku, dominuje. Styl powieści jest spokojny, codzienny, skupiony na oddaniu emocji bohaterki, jak i nastroju w miasteczku panującym, ważny jest też wygląd postaci. Język raczej pozbawiony jest ubarwień, nie pojawiają się w nim przekleństwa, a z zabiegów literackich najczęstsze są porównania - oczywiście używane rozsądnie, nie kłują w oczy. Historia językowo jest spójna, łatwa do przyswojenia.
“Anka obiecała jej, że zrobi wszystko, żeby nagłośnić sprawę, ale czy to wystarczy? Temida ma przecież opaskę na oczach, nie zobaczy ani lajków, ani komentarzy pod wywiadem z mamą Justyny.”
Już w określeniu gatunkowym powieści wpisałam kryminał obyczajowy, gdyż ważne, by podkreślić, że intryga kryminalna nie jest prowadzona typowo jak w kryminale, gdzie główną rolę odgrywa policja czy detektyw. Tutaj śledztwo, o ile w ogóle można tak to nazwać, prowadzone jest przez zwyczajną osobę, która nie ma większych zasobów niż my sami - nie rozmawia z policją, nie ma wglądu w wykaz dowodów. Wie tyle, co powiedzą jej mieszkańcy Wielżca, a zatem to na rozmowach i dedukcji cała historia się opiera. Przez to poznajemy nastrój i zasady panujące w tej małej społeczności, teraz, ale i przede wszystkim przysłuchujemy się temu, co działo się w przeszłości.
“Wystarczyło przejechać kilka razy główną ulicą, by otoczenie straciło czar nowości. Niektórym pewnie odpowiadała wiejska monotonia. Codziennie te same budynki, te same twarze, te same samochody. Przewidywalne, znajome otoczenie tworzy złudne wrażenie bezpieczeństwa i osłabia czujność.”
Mamy więc małą miejscowość z niewielką liczbą mieszkańców, którzy tworzą zamknięty hermetycznie krąg. Ance dzięki znajomości chłopaka, który ją zaprosił, dość łatwo przebić się przez ten mur społeczności, większość mieszkańców rozmawia z nią chętnie. W końcu od sprawy minęło już 25 lat…. Małomiasteczkowy klimat spokojnej wioski kontrastuje z szybką i brutalną zbrodnią, wokół której kręci się intryga kryminalna, równocześnie uświadamiając, że każde pozornie sielskie miejsce kryje swoje mroczne tajemnice…
“(...) komuś nieświadomemu szumiąca zieleń lasku kojarzyłaby się z relaksem na łonie przyrody, ale dla Adama była tylko przypomnieniem o traumie. To samo dotyczyło całych rodzin Feliksiaków, Baranów i Sikorów. Wszyscy mieszkali tuż obok miejsca zbrodni, która dotknęła ich osobiście. Czy do czegoś takiego można się przyzwyczaić?”
Spokój miejsca i intrygi nie wpływa jednak nie bohaterów powieści, w nich emocje buzują. Mieszkańcy Wielża dobrze się maskują, bardzo długo panuje w miasteczku spokój, a tą przejawiającą najwięcej emocji jest Anka. Kobieta z jednak strony stara się zachowywać profesjonalnie, z drugiej jednak jest zwyczajnym człowiekiem w obcym dla siebie miejscu z małą niepełnosprawnością - ręka w gipsie przecież osłabia jej umiejętności samoobrony. O tym jednak bohaterka nie myśli za wiele - bo tym, czym żyje od lat, jest jej profil na YouTube, podcast, który tworzy. Patrząc na nią rozważamy tak aktualne zagadnienie - czy praca w mediach, tworzenie treści internetowych to zachcianka czy jednak normalna, równie ważna co inne praca? Przyglądamy się temu, ile Anka poświęca czasu na zebranie materiałów, jak temat staje się jej obsesją. A jednak to nie na jej charakterze się w pełni skupiamy, bywają momenty, w której jej zachowanie jest uproszczone, a sama kreacja tej postaci nie pasjonuje aż tak bardzo jak sprawa i tematy, które ta historia sobą niesie.
“Opowieść to jedyny sposób, żeby wrócić do czegoś, co wydarzyło się w przeszłości.”
Bo właśnie tym, co mnie do powieści przekonało, są zagadnienia, jakie porusza. Bardzo aktualne w dobie popularności podcastów - kiedy dramat rodzin poszkodowanych zamienia się w rozrywkę dla mas? Czy da się stworzyć materiał, który przedstawi prawdę, bez podkoloryzowania i ukierunkowania? Podcast, któremu przyglądamy się od strony technicznej, jednak jest jakąś formą opowieści, składa się z zaplanowanego wcześniej scenariusza, który za zadanie ma wywołanie ciekawości w odbiorcy. Czy to dalej można uznać za dążenie do oddania sprawiedliwości, czy zamienia się to już w formę fikcyjnej rozrywki?
“(...) jej zadanie nie polegało na wykryciu sprawcy trzech morderstw - za to odpowiadała policja. Anka musiała tylko stworzyć narrację na temat tego, co się wydarzyło, możliwie bliską prawdzie i jednocześnie atrakcyjną dla odbiorcy.”
To temat, który mocno wybija się, gdy bohaterka prowadzi swoje rozeznanie w Wielżcu, wcześniej jednak jest jeszcze coś - jeszcze kiedy jest w Warszawie, zastanawiamy się nad tym, czy podcastu to szkoda czy pożytek? W końcu kiedyś sprawy toczyły się tylko w sądach, ewentualnie szersza publiczność dowiadywała się o nich dzięki reporterom, jednak zasięg informacji był inny. Teraz, w dobie internetu, informacje, a także osądy, szerzą się tempem błyskawicy, ludzie wydają wyroki szybciej niż sąd. Czy zatem w ten sposób nie krzywdzą innych? Może niekoniecznie winnych? Kim jesteśmy, by osądzać na podstawie przedstawionych przez kogoś, zwykłego postronnego człowieka, materiałów o czyjejś winie czy niewinności?
“-A jeśli Kwiatkowski jest niewinny? W ogóle nie pomyślałaś, że robisz jego rodzinie straszną krzywdę? (...) Od ferowania wyroków jest są, a nie internauci.”
A co z tytułem? Miłość oczywiście jest w powieści obecna pod różnymi formami. Warto zaznaczyć, że główna bohaterka uwikłana jest w mały wątek miłosny, jednak to tylko jedno z odcieni tego uczucia. Jest miłość czysta i ta źle pojmowana, jest miłość, dla której można zrobić dosłownie wszystko i jest miłość, która służy tylko za pretekst do usprawiedliwienia swoich czynów. Bo czy nie wszystko na świecie kręci się właśnie wokół tego uczucia? Lub jego braku?
“Podobno każde śledztwo ma klucz, który może prowadzić do jego rozwiązania.”
Na koniec jeszcze jeden ważny temat, który zwrócił moją uwagę. Równouprawnienie, a raczej ciągle jego brak. Szczególnie mocno widoczne jest to w małej wiosce, w Wielżcu, który zdaje się stosować różne standardy aprobowanych zachowań - to, co u mężczyzn wydaje się normalnie, kobietom przynosi hańbę. Czy również w zbrodni? Tak, przecież w społeczeństwie ciągle panuje przekonanie, że to ofiara musiała się jakoś do zbrodni przyczynić. Wiktymizacja, szukanie powodów zbrodni w ofierze, zamiast w sprawcy jest tym, co ciągle w społeczeństwie pobrzmiewa, mimo że od dobrych kilka lat uwrażliwia się na te niesłuszne postrzeganie rzeczywistości. Dobrze zatem, że i autorka w swojej powieści o te zagadnienie zahaczyła.
“Ludzie chcą się oszukiwać, że krzywda spotyka tylko tych, którzy sami się na nią wystawiają. Takie myślenie pozwala zachować wiarę w sprawiedliwy świat i poczucie bezpieczeństwa.”
“Z miłości” to spokojnie snuta opowieść z wyraźnym wątkiem obyczajowym, który sprawnie łączy się z kryminałem. Tu zagadka oparta jest o zdarzenia z przeszłości, a zatem jej rozwiązanie kryje się w pamięci innych ludzi. Dzięki temu my możemy wędrować po małej miejscowości, podglądać życie mieszkańców, z których część żyje dokładnie tak, jak 25 lat temu. Spokojny rytm, bliskość natury, niewielkie potrzeby mieszkańców stają w kontraście ze zbrodnią przerażającą, zbrodnią seryjną, nigdy niepowtórzoną, nigdy niewyjaśnioną. Mimo kilku uproszczeń, szczególnie w zachowaniu postaci, książka mocno oddziałuje na psychikę - dlatego, że zadaje pytania dla fanów kryminałów, a szczególnie true crime, niewygodne. Bo po co tak naprawdę chcemy poznawać takie historie? Czy budowanie opowieści z cierpienia innych to nie wyzysk, umniejszanie zbrodni? To coś, nad czym każdy fan tego gatunku powinien się zastanowić.
“- Na ile wierzysz, że to naprawdę się stało? (...)
- Nie rozumiem - odpowiedziała. - Mówisz o morderstwach? Przecież wiem, że naprawdę się wydarzyły.
- Ale wciąż myślisz o nich jak o filmie. Czy masz świadomość, że staliśmy w miejscu, gdzie jeden człowiek odebrał drugiemu życie?”
Moja ocena: 7/10 

Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Mando.


A już za dwa tygodnie, 7 maja zapraszam na spotkanie live z autorką powieści
Odbędzie się ono na moim profilu na Instagramie (@kryminalnatalerzu) o godzinie 19:00.



Dostępna jest już również w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!