grudnia 05, 2024

"Halny" Dawid Góra

"Halny" Dawid Góra
Autor: Dawid Góra
Tytuł: Halny. Wiatr, który niesie obłęd
Data premiery: 27.11.2024
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 320
Gatunek: reportaż
 
Halny. To zjawisko, które fascynuje od wieków, nie tylko ze względu na moc zniszczenia jaką niesie, ale też, a może przede wszystkim, na to, o robi z ludźmi… Fani kryminałów górskich na pewno o tej fascynacji, tym dziwnym wpływie słyszeli - podobno to właśnie wtedy dochodzi do zwiększonej liczby zbrodni.
Fenomen halnego zainteresował również Dawida Górę, dziennikarza, redaktora, reportażystę, który na co dzień związany jest z portalem Wirtualna Polska, a prywatnie jest miłośnikiem Tatr. “Halny” to jednak nie jest jego pierwsza większa publikacja wydana w formie książki - w 2022 roku debiutował reportażem “WOPR. Życiu na ratunek”.
 
Reportaż “Halny” składa się z ośmiu tytułowanych rozdziałów, komentarza autora oraz bogatej bibliografii. Każdy rozdział podzielony jest na mniejsze fragmenty - oddziela je tytuł i znaczek graficzny. Samego reportera w tekście jest niewiele, raczej oddaje głos swoim rozmówcom i krótkiej analizie dostępnych publikacji. Język jest prosty, zdania raczej krótkie, esencjonalne. Relacja z opisywanych zdarzeń, sytuacji prowadzona jest profesjonalnie, z dużym wyczuciem, tak, by utrzymać ciekawość czytelnika. Całość czyta się bardzo wygodnie, bardzo szybko, nie ma tutaj nic, co stanowiłoby jakikolwiek problem.
“Najpierw jest wał nad górami, wiadomo. Wtedy już jest jasne, że za dzień, dwa będzie halny. Jednak zaraz przed jego wystąpieniem na Podhalu odczuwamy coś w rodzaju próżni, wyssania. (...) Potem nadchodzi etap trzeci, huragan. Wtedy wraca nam energia. Jesteśmy zmobilizowani, żeby przetrwać.”
Autor “Halnego” potraktował temat bardzo szeroko, poruszył każdy aspekt, wpływ halnego, jaki mogę sobie wyobrazić. Zaczynamy oczywiście od definicji tego wiatru, autor tłumaczy czym halny od strony meteorologicznej jest. Po tym przechodzimy do pierwszego zagadnienia - halny i jego wpływ na zdrowie ludzkie - zarówno fizyczne, jak i psychiczne. W tej części autor przywołuje wiele różnych publikacji, badań (co ciekawe, większość z nich przeprowadzana była w czasach znacząco przeszłych, niewielki odsetek badań pochodzi z ostatnich lat - czy kiedyś halny bardziej frapował?), rozmawia także z lekarzami, pielęgniarkami, ratownikami medycznymi. Przytacza kilka historii z życia wziętych, opowiada o wzmożonym ruchu na wszystkich oddziałach szpitali - nie tylko psychiatrycznym, ale i kardiologicznym, czy porodówce. Ale czy ten ruch jest faktycznie widoczny w badaniach, w czystych, suchych statystykach? To ciekawe zagadnienie, któremu warto się przyjrzeć.
“Statystyki wiatru halnego właściwie nikt nie prowadzi. To bardzo ulotna kwestia, trudna do sklasyfikowania.”
Po spojrzeniu na halny od strony zdrowotnej, przechodzimy do jego wpływu na zachowanie społeczności. Tutaj autor podkreśla, że halny tak naprawdę w tym swoim oddziaływaniu na ludzi zostaje tylko na Podhalu, inne górskie rejony tego wpływu tak nie odczuwają. Zresztą wpływ halnego widać zanim on uderzy - na dzień, dwa wcześniej ludzie robią się niespokojni, budzą się negatywne emocje, jest więcej bójek, leje się więcej alkoholu. I tutaj, prócz rozmów z zainteresowanymi, poznajemy kilka lokalnych, dosyć niepokojących historyjek.
“W Zakopanem i okolicach jest wtedy jak w ulu. Wszystko się kotłuje, ludzie są opryskliwi, jest więcej kolizji, wypadków, awantur na ulicach. Halny ma na ludzi nieprawdopodobny wpływ.”
Halny to też fizyczna siła. Autor odwołuje się do największych tego typu wiatrów w historii, przywołuje obraz zniszczeń, jakie halny wywołał, opowiada trudne historie zgonów spowodowanych tą niszczycielską siłą. Z drugiej strony jednak pod względem ekologicznym nie można mówić, że halny to coś złego - w przyrodzie, w naturze zachodzi wtedy bardzo naturalny proces selekcji, czyszczenia.
“Halny funkcjonuje mitycznie w świadomości ludzkiej jako generator wszelkiego rodzaju zaburzeń psychicznych. I jest w tym trochę prawdy, ale oddziaływania wiatrów fenowych nie da się tak uprościć.”
A jak to wygląda w samych górach? Pod koniec reportażu odzywają się TOPRowcy i inne służby, które w sytuacjach kryzysowych ruszają na ratunek. Autor w rozmowach przytacza kilka dużych ratowniczych akcji, korzysta w informacji, które wyszukał w innych książkach z literatury faktu dotyczących gór - przede wszystkim tych, napisanych przez taterników, wspinaczy górskich. Zresztą z kilkoma z nich rozmawia też osobiście - tutaj momentami gdzieś gubi się jednak ten punkt główny, zdarza się w kilku miejscach nieco odchodzić o samego halnego, a skupienie przenosi się na życiorys rozmówców.
“Chwilami na ścianie wręcz nie mogliśmy się poruszyć. Podmuchy spadające na nas z góry były niezwykle silne. Miałem wrażenie, że siłuję się z kimś wielokrotnie mocniejszym ode mnie.”
Halny jednak to nie tylko i wyłącznie wpływ negatywny. Odwrotnie na niego reaguje część artystów - muzyków, poetów, malarzy. Autor przytacza wielkie dzieła, rozmawia z różnymi artystami, dla których halny i same Tarty są punktem w życiu i twórczości ważnym. Mnie oczarowała postać, która pojawia się na końcu - poetka Teresa Bachleda-Kominek. Nie będę jednak przytaczać tutaj jej opowieści, pozwolę Wam odkryć ją samodzielnie.
“(...) nie trzeba analizować halnego jako zjawisko fizyczne czy atmosferyczne, lecz widzieć w nim łączność człowieka ze światem. To siła natury, którą niby poskramiamy, ale tak naprawdę jesteśmy tylko jej maleńką częścią.”
Drugi w karierze reportaż Dawida Góry “Halny” to solidna, skondensowana wiedza o wietrze, który wpływa na ludzi jak żaden inny. Na zaledwie 320 stronach autor analizuje wpływ halnego z każdej możliwej strony i robi to w sposób bardzo reporterski - po prostu relacjonuje, nie wysnuwa swoich wniosków, nie ocenia. To może zrobić sam czytelnik, jeśli ma na to ochotę, myślę jednak, że nie o ocenianie tu chodzi, a o samą wiedzę, o przyjrzenie się temu fenomenowi, o różne punkty widzenia z nim związanych, o próbę zrozumienia jak wpływa na społeczność górską, jak bardzo z tą kulturą się wiąże. Dla mnie była to historia szybka i bardzo ciekawa, ukazała mi szerszą perspektywę tego zjawiska.
“Boję się go, bo czasami sam nie wiem, na co go stać. Ale halny jest częścią naszych kochanych Tatr, Ale dla mnie zawsze będą na pierwszy miejscu. Piękne, dostępne niemal dla wszystkich. Nigdzie na świecie nie widziałem takich gór, Niby znane, a jednak mają swoje tajemnice. Jedną z nich jest halny.”
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z puntami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 04, 2024

Book tour z "Nikczemnym narratorem"!

Book tour z "Nikczemnym narratorem"!

Zaraz kończymy jesień, zacznie się zima - przed nami dobrych kilka miesięcy, kiedy książki to niezastąpiony towarzysz codzienności! A jednak na rynku wydawczym też będziemy mieć małe spowolnienie, więc tym bardziej Kryminał na talerzu musi się zatroszczyć o dostarczanie Wam dobrych, zajmujących i przenoszących w inny świat lektur, prawda? Book tour nada się do tego idealnie!

Teraz w trasę rusza nowa książka Juliusza Machulskiego pt. "Nikczemny narrator". To opowieść kryminalna, która przenosi nas w początek lat 90-tych poprzedniego wieku na polski plan filmowy! Czarna komedia, dokładnie taka, jakiej spodziewałam się po tej naszej gwieździe polskiego filmu - wnikliwa i pochwała, i krytyka tej dziedziny sztuki w polskim (ale nie tylko!) wydaniu. Coś dla fanów literatury i kina w jednym! 

Zachęcam przed zgłoszeniem udziału do zajrzenia do mojej recenzji - klik!, jak i wywiadu z autorem, jaki miałam przyjemność przeprowadzić - klik! - pomogą Wam zdecydować czy jest to lektura dla Was!


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz Wydawnictwa Sonia Draga w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w czwartek.
Książka ruszy w podróż również w czwartek, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!




Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @zaczytanaksiegowa (06.12-26.12)
2. @allbooksismylife (30.12-20.01)
3. @z_ksiazka_mi_po_drodze 
4. @po_prostu_o_ksiazkach
5. @jpryczek  
6. @sylwiaaa 
7. @mirkowo3
8. @malgorzatanocon (19.04-06.05)
9. @strefabooki
10. @danutabobrowicz 
11. @annadyczko_mczas 
12. @zaczytana_panna (książka jest tu od 27.06)

grudnia 04, 2024

"Kill Show" Daniel Sweren-Becker

"Kill Show" Daniel Sweren-Becker

Autor: Daniel Sweren-Becker
Tytuł: Kill Show
Tłumaczenie: Agnieszka Krasicka
Data premiery: 13.11.2024
Wydawnictwo: HarperCollins
Liczba stron: 304
Gatunek: powieść kryminalna
 
Daniel Sweren-Becker to pisarz i scenarzysta, a “Kill Show” to jego trzecia powieść, ale pierwsza w której nie pojawiają się wątki z fantastyki. Na rynku anglojęzycznym wydana została w roku poprzednim.
 
W 2013 roku w amerykańskim miasteczku Frederick doszło do zdarzenia, które wstrząsnęło nie tylko lokalną społecznością, ale i całym krajem. Pewnego kwietniowego poranka 16-letnia Sara Parcell zniknęła. Odłączyła się w szkole od koleżanek, wróciła się po zostawiony w szkolnym autobusie plecak i od tej pory nikt jej nie widział. Jej rodzice szybko zawiadomili policję, która na start aresztowała kierowcę autobusu, jednak nic to nie dało, a tylko poinformowało lokalne media. Ojciec oficjalnie przyznał się przed kamerami do kiepskiej sytuacji finansowej, ale i tak obiecał nagrodę za pomoc w znalezieniu córki, po czym wrócił do domu, do żony i syna, który niepostrzeżenie uchwycił intymny, smutny moment pomiędzy rodzicami i zamieścił nagranie w sieci. A te wpadło w oko producentce reality show, która wpadła na pomysł, by na żywo zrobić relację w odcinkach z poszukiwań Sary…
I tak dziesięć lat później zostają przeprowadzone wywiady z osobami w sprawę zamieszanymi, a my poznajemy po kolei ich wersje zdarzeń powoli dochodząc do samego sedna… Co się stało z Sarą?
“Ta dwójka mimowolnie uwypukliła stojącą za sukcesem gatunku true crime odwieczną prawdę, że przemoc nas podnieca. (...) W naszym kraju zawsze brakowało poważnej dyskusji na temat odwiecznej prawdy (...), czyli na temat przemocy jako czynnika pobudzającego fizycznie i emocjonalnie. Wręcz przeciwnie, znormalizowaliśmy przemoc do tego stopnia, że stała się naszą najpopularniejszą formą rozrywki.”
Książka stylizowana jest na true crime, czyli prawdziwą publikację o zdarzeniach, które naprawdę miały miejsce. Zatem rozpoczyna się stylizowaną notką redakcyjną, z której dowiadujemy się m.in. że upłynęła już dekada od tych zdarzeń, później dostajemy spis osób, z którymi rozmawiano przy tworzeniu tej publikacji oraz tych, które rozmowy odmówiły, aż w końcu przechodzimy do sedna - 17 tytułowanych rozdziałów i epilogu. Wszystkie spisane są w formie wywiadów, ale raczej odpowiedzi przepytywanych - każdy wypowiada się krótko, po kilka zdań, każdy fragment jest podpisany, dokładnie tak, jak możemy nieraz oglądać na ekranie w serialach czy reportażach o zbrodniach prawdziwych, tyle że tutaj mamy to wszystko na piśmie. Nie ma zatem żadnych opisów, żadnych didaskaliów, nic, co miałoby świadczyć, że mamy do czynienia z powieścią kryminalną. Oprócz samej historii oczywiście. Jest to bardzo ciekawe podejście, bardzo na czasie - w końcu seriale i podcasty true crime, są aktualnie bardzo popularne. Ciężko więc tutaj mówić o typowym stylu powieści, język, jakim postacie się posługują, jest dosyć reporterski, raczej nie ma w nim przekleństw, książkę czyta się szybko i płynnie.
“(...) przed kim odpowiadają twórcy treści opartych na prawdziwych zbrodniach, ci wszyscy producenci, podcasterzy i reżyserowie?”
Cała historia skupiona jest przede wszystkim na programie telewizyjnym, który powstawał na podstawie potencjalnej zbrodni, przez co śledzimy zarówno postępy w śledztwie, jak i równocześnie obserwujemy zachowanie telewizji, a co za tym idzie - telewidzów. „Szukając Sary” to program, który przyciągał przed ekrany ogromne rzesze społeczeństwa, zatem żył nim cały kraj. I tak poznajemy historię z perspektywy rodziców i brata zaginionej, jej znajomych, nauczycieli, sąsiadów, całej ekipy filmowej, śledczego, prokuratorki oraz zarządu stacji telewizyjnej. Są eksperci, są prywatne osoby obce dla rodziny zaginionej, które przez program zaangażowały się w aktywne poszukiwania Sary. Grupa rozmówców jest duża, ale każdy jest podpisany, więc czytelnik nie ma najmniejszych problemów z rozróżnieniem kto jest kim w tej opowieści.
“Trudno dokładnie określić moment, w którym “Szukając Sary” stało się nieodzowną częścią kultury naszych czasów.”
Tematycznie zatem nie jest to typowa historia kryminalna, a obraz tego, jak powstają i jakie oddziaływanie mają tego typu programy kręcące się wokół zbrodni prawdziwej. Poprzez szerokie grono rozmówców dostajemy dokładną analizę takich programów, szukamy odpowiedzi na pytanie o ich popularność, przyglądamy się jak wszystko (mimo że teoretycznie oparte na prawdzie) jest reżyserowane pod pewien klucz. Media rządzą się swoimi, mocno bezwzględnymi prawami, gdzie najważniejsza zdaje się po prostu oglądalność, a dopiero gdzieś w tle jest wszystko inne - dobro tych, którzy się w programie wypowiadają, nawet dobro osoby w tym wypadku poszukiwanej. Producentka skusiła rodziców Sary przede wszystkim argumentem, że dzięki programowi, będzie ich córki szukał cały kraj, a to dla ich wydało się najważniejsze.
“Program miał zapewniać widzom rzekomo prawdziwe spojrzenie na trwające śledztwo, a ona manipulowała wydarzeniami, wrabiała niewinnych ludzi i zrobiłaby wszystko dla oglądalności.”
I faktycznie, popularność programu zaangażowała masę ludzi, jak i w pewnych momentach ruszała śledztwo do przodu. Ale czy tak to powinno wyglądać? Śledczy powinni się dowiadywać o dowodach z telewizji? Pomijając kwestię tego, że sami do nich nie dotarli, to jednak czy to nie oni pierwsi powinni się o nich dowiedzieć, a dopiero później reszta społeczeństwa? Program telewizyjny przysporzył sprawie popularności, ale gdzie popularność, tam i teorie spiskowe, i przeróżnego rodzaju osoby niepoczytalne. Zatem czy na pewno rozgłos jest taki zero-jedynkowy?
“Im dłużej taki człowiek zagłębia się w teorie spiskowe, tym bardziej szalone się one stają i tym trudniej mu uświadomić, jak bardzo oderwany jest od rzeczywistości.”
Książka zadaje pytania o popularność seriali true crime, ale przecież my dostajemy ją w formie literatury. Czy zatem nie takie same pytania padają w stosunku do niej? To w końcu jedna i ta sama fascynacja, tylko forma podania inna. Skąd ta potrzeba podglądania śledztw kryminalnych? Można tłumaczyć sobie, że to w imię dobra i nauki, ale czy na pewno tak jest?
“Nie od dziś wiadomo, że przemoc fascynuje ludzi, a pokazanie jej w otoczce prawdy czyni ją jeszcze bardziej ekscytującą. Prawdziwe zbrodnie mają w sobie coś dużo straszniejszego od fikcyjnych. Mówią do widza: “Patrz! To mogło przydarzyć się tobie! Tak się nie stało, bo albo masz więcej szczęścia, albo jesteś mądrzejszy, albo bardziej na to zasługujesz. Gratulacje!”.
Oczywiście, nie zapominajmy, że “Kill Show” to fikcja literacka. Sama intryga kryminalna prowadzona jest sprawnie, jest zajmująca i raz po raz zaskakująca, przyznam, że choć jest dosyć prosta, to jednak poprzez pokazanie jej z tak wielu różnych punktów widzenia dostajemy bardzo bogaty obraz, z którego mnie samej trudno było domyślić się zakończenia. Pytania, które ono zadaje, zostawię już do prywatnej analizy każdego czytelnika, podkreślę tylko, że i one są istotne. Myślę, że forma podania ma tutaj bardzo duże znaczenie dla fabuły, sprawia, że historia wydaje się dynamiczna, a króciutkie fragmenty wypowiedzi sprawiają, że nie chce się od książki odrywać - w końcu jak można poznać jedną stronę powieści, a drugą zostawić na później?
“Miałem zabłocone opony. Na podłodze naszego garażu też było trochę zaschniętego błota. Ale sposób, w jaki to pokazali w programie, jeszcze z tą cholerną muzyką w tle… Wyglądało, jakbym miał te opony poplamione krwią, a nie błotem.”
Poza fascynacją true crime, wpływem telewizji i fikcyjną intrygą kryminalną, muszę też wspomnieć o miasteczku, tej niewielkiej społeczności, w której rozgrywa się akcja powieści - w końcu i oni się wypowiadają. Podobnie jak wszyscy widzowie, i oni chcą pomóc, jednak to oni są najbliżej, to oni Sarę znali. Czy więc nie staną się przypadkowymi ofiarami programu? W końcu producentka może kreować świat jak chce, z urywek zdań, z krótkich nagrywek, budować coś, całkowicie innego od realności. A my przyglądamy się jak subtelne insynuacje są w stanie zniszczyć życie - przecież nikt nie osądza szybciej, niż społeczeństwo.
“Byliśmy tacy naiwni, wręcz głupi. Nie rozumieliśmy jeszcze potęgi Internetu. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co działo się w tym czasie tuż przed naszym domem. (...) Mój tata stał się głównym podejrzanym w najgłośniejszej sprawie w kraju. W oczach opinii publicznej właściwie został już oskarżony, osądzony i skazany, a to wszystko w czasie przerwy na reklamy.”
“Kill Show” to trochę takie szukanie odpowiedzi na fascynację zbrodnią, ale też i jej krytyka. Dlatego dosyć dziwnie jest mi pisać, że książka naprawdę mi się podobała, skoro to, czym jest, to właśnie po części krytykuje. Ale może właśnie dlatego zrobiła na mnie duże wrażenie - bo zadaje pytania o źródło fascynacji, a także pokazuje konsekwencji źle poprowadzonej narracji, w której budująca napięcie historia jest ważniejsza od prawdy. To opowieść o ambicjach, desperacji, o tym, że faktycznie czasami dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane… To odpowiedź krytyczna na popularność seriali i podcastów true crime, która zmusza do zastanowienia, co jest w takich sytuacjach ważniejsze. Patrząc też na nią ze strony czysto literackiej, to też powiew świeżości w literaturze kryminalnej, bo choć podcasty w powieściach coraz częściej się pojawiają, to jeszcze z taką czystą formą wywiadów, samych wypowiedzi przepytywanych, się nie spotkałam.
“Czy czerpanie zysków z prawdziwych tragedii jest moralnie akceptowalne? Czy to nadal rozrywka, czy już wykorzystywanie cudzego cierpienia?”
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem HarperCollins.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z puntami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 03, 2024

"W obronie kłamstwa" Paulina Kosznik

"W obronie kłamstwa" Paulina Kosznik

Autor: Paulina Kosznik
Tytuł: W obronie kłamstwa
Data premiery: 13.11.2024
Wydawnictwo: HarperCollins
Liczba stron: 448
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Początek roku 2024 przyniósł wiele ciekawych nowych nazwisk na polskim rynku książki kryminalnej, wygląda też na to, że i jego końcówka będzie w takie obfitowała! Jednym z ostatnich tegorocznych debiutów jest “W obronie kłamstwa” Paulina Kosznik i jest to książka, która bezsprzecznie robi wrażenie!
O samej autorce na razie wiemy niewiele - lubi historie wzbudzające emocje, a przed wydaniem debiutu postarała się o rozwój swojego kunsztu pisarskiego biorąc udział w różnych warsztatach literackich i konsultacjach z literaturoznawcami.
 
Stany Zjednoczone, małe miasteczko Hanncom. Alison i Tracy to siostry, które dobrze się dogadują. Obydwie są w związkach, Tracy jest matką dwójki dzieci i właśnie zaczyna urlop, co postanowiły wraz z partnerami świętować przy grillu. Atmosfera była bardzo przyjazna, lekka, alkohol lał się strumieniami, bo przecież każdy z nich pracuje na własny rachunek, więc mogą sobie od czasu do czasu pozwolić na nieco lenistwa kolejnego ranka. Jednak ten ranek przynosi całkiem inne wrażenia niż lenistwo. Partner Alison wychodzi z domu z podbitym okiem twierdząc, że ktoś uderzył go podczas porannej wyprawy do sklepu. Chwilę później u Alison zjawia się Tracy i wygląda naprawdę fatalnie - zdecydowanie gorzej niż po prostu na kacu. Niewiele mówi, więc siostra ją zostawia, Tracy prosi o krótką drzemkę. Chwilę później do ich drzwi puka policja - Morgan, partner Tracy, został znaleziony w swojej pracowni martwy. Ewidentnie nie była to śmierć naturalna, ktoś musiał mu w niej pomóc. Tyle że winnych brak - Morgan to był filar społeczności, człowiek przez wszystkich poważany. A jednak jego sąsiadka rano słyszała jakąś kłótnię… Podejrzenie pada szybko na Tracy, której przeszłość wskazuje na to, że nie zawsze była uczciwa… Czy naprawdę to ona zabiła mężczyznę, z którym planowała resztę swojego życia? Spokojna, cicha, wycofana Tracy? Alison jest pewna, że to nie jej siostra zabiła, tylko jak to udowodnić?
“Napiętnować człowieka było bardzo łatwo, znacznie trudniej było to piętno z niego zmyć.”
Książka rozpisana jest na 47 krótkich, kilkustronicowych rozdziałów, narracja prowadzona jest z perspektywy Alison w pierwszej osobie czasu przeszłego. Styl powieści jest charakterystyczny dla thrillera psychologicznego, uwaga dzieli się równo pomiędzy tym, co dzieje się na zewnątrz, a tym co wewnątrz narratorki. Zdania budowane są przyjemnie, język nie jest wulgarny, nie ma w nim praktycznie wcale przekleństw. Całość czyta się płynnie i przyjemnie, raczej bez stylistycznych potknięć.
“Strach o przyszłość - własną, rodziców, dzieci i Tracy - paraliżował mnie do takiego stopnia, że nie mogłam się ruszyć. Łzy spływały mi po policzkach, moczyły poduszkę i dłonie, które skulona trzymałam przy twarzy, a w mojej głowie wciąż huczało jedno pytanie: dlaczego to przytrafiło się akurat nam?”
Thriller psychologiczny na dwa główne założenia - musi dobrze trzymać napięcie, a historię przedstawiać z perspektywy jednej postaci, której wchodzimy „z butami” w głowę. Ta książka spełnia obydwa założenia naprawdę świetnie. Intryga kryminalna jest niesamowicie skomplikowana (choć przecież już na starcie wydaje nam się, że wiemy, kto może być winny) i zbudowana tak, że co chwilę czytelnik zostaje z otwartą z wrażenia buzią - zaskoczeń jest naprawdę dużo i są to twisty fabularne naprawdę konkretne. Zaskakujące, ale logiczne, nie przeczące spójnej psychologii całej historii, co w thrillerze jest bardzo ważne, a co nie zawsze udaje się autorom osiągnąć. Ta historia jednak od początku do końca porywa i budzi podziw stopniem skomplikowania intrygi, gdy mimo iż co chwilę autorka wywraca historię o sto osiemdziesiąt stopni, to jednak wszystko się ze sobą zgadza.
“(...) przecież o takich rzeczach nie dało się zapomnieć. Ciągnęły się za człowiekiem niczym cień, na który jedynie czasami nie zwracało się uwagi. Nie zmieniało to jednak faktu, że cień wciąż tam był.”
Główna bohaterka, a zarazem narratorka, to kobieta szczęśliwa, oczywiście do czasu tragedii, która wstrząsa jej rodziną, jak i całym miasteczkiem. Alison jest w zdrowym związku, przyjaźni się ze swoją siostrą, relacje z rodzicami ma naprawdę dobre. Te szczęśliwe życie z dnia na dzień zaczyna się jej walić na głowę, a wychowana w ciągle powtarzanym stwierdzeniu, że rodzina jest najważniejsza, rzuca wszystko, by tylko udowodnić niewinność swojej siostry i pomóc jej wrócić do normalnego życia. Jak daleko w obronie rodziny będzie się w stanie posunąć? Czytelnik poznaje Alison jako całkiem normalną, logicznie podchodzącą do życia kobietę, jednak im mocniej wikła się ona w sieć kłamstw, tym jej zachowanie staje się coraz bardziej skrajne. Jej wybory nie zawsze będą zgadzać się z moralnością czytelnika, a jej emocje będą szukały każdego możliwego ujścia. Nie jest to więc bohaterka jednoznacznie dobra, momentami jej wybory mogą dziwić, a czasami i irytować. Wydaje się jednak, że każda jej reakcja, każde jej zachowanie ma uzasadnienie w intrydze kryminalnej.
“(...) w życiu nie ma nic ważniejszego niż rodzina (...). Swoich trzeba bronić. Za swoimi trzeba stawać. Swoich nigdy nie można zdradzić.”
Alison jest zaradna, z kolei jej siostra Tracy chyba nie do końca. Została matką w młodym wieku, teraz utrzymywał ją głównie partner. Po co miałaby zabijać taką kurę znoszącą złote jajka? Jednak szybko okazuje się, że to, co widać na zewnątrz, niekoniecznie jest takie same od środka…
“Sytuacja, w jakiej znaleźli się moi bliscy, oraz splot wydarzeń, które doprowadziły do tragedii, bezsprzecznie dowodziły, że kłamstwo potrafiło wszystko zniszczyć. Zburzyć spokój, podważyć zaufanie, zrujnować życie… (...) Kłamstwa doprowadziły niemal do całkowitego rozpadu naszej rodziny…”
Poza skupieniem na Alison i jej siostrze, w tle przewija się też całe miasteczko. Obserwujemy jak pod wpływem zbrodni, której nikt nie rozumie, nastroje społeczności się zmieniają, jak szybko osądza i jak łatwo okazuje swoją nienawiść. To smutny obraz społeczeństwa, ale nieraz przecież się mówi, że wyroku społeczności są najszybsze… My obserwujemy historię z perspektywy rodziny pokrzywdzonej, dziwiąc się zachowaniu mieszkańców Hanncom.
“Mrożące krew w żyłach wydarzenie zdawało się odcisnąć na miejscowych piętno i zamienić ich w wystraszone, spięte, ponure widma. Choć z pewnością większość z nich uznała za winną Tracy, i tak spoglądali na siebie podejrzliwie, jakby w obawia, że każdy, kogo mijali, mógł kryć w sobie zbrodniarza. Jakby czuli się zdradzeni, oszukani, dogłębnie dotknięci tym, że w mieście, które dotychczas uchodziło za bezpieczne, doszło do morderstwa.”
Oczywiście w książce możemy doszukiwać się warstw - myślę, że znajdzie się w niej kilka solidnym tematów wartych przemyśleń. Jak na przykład te, które już zadałam - jak wiele można zrobić w imię dobra rodziny? Co jest ważniejsze - rodzina czy prawo? Czy zbrodnia popełniona przez członka rodziny ma inny kaliber niż ta popełniona przez obcą osobę? Czy rodzice mogą wymagać od dzieci całkowitego oddania rodzinie? Jest też i temat podstawowy dla thrillerów psychologicznych - jak dobrze znasz bliską ci osobę? Czy w ogóle da się kogoś poznać tak na sto procent? Jak sam tytuł sugeruje, nawet najbardziej szczęśliwe życie pod powłoką może kryć kłamstwa…
“Nigdy nie poznamy człowieka takim, jakim jest naprawdę (...). Każdy ma swoje brudne sekrety, których pilnie strzeże (..).”
Bez względu jakie emocje (poza napięciem oczywiście!) będzie budził debiut Pauliny Kosznik pt. “W obronie kłamstwa”, jedno nie podlega wątpliwości - to naprawdę solidnie przemyślany, z dużą uwagą i logiką zbudowany thriller. Jestem pod wrażeniem intrygi kryminalną, jaką autorka wymyśliła, a w tym podgatunku thrillerów wydaje się to zadaniem naprawdę trudnym - w końcu wszystkie bazują na tym jednym podstawowym pytaniu o stopień poznania drugiego człowieka. Paulina Kosznik zdołała wymyślić historię tak, że co chwilę nas zaskakuje, co chwilę zmienia sposób patrzenia na zbrodnię, która została popełniona, a tym samym nieustannie trzyma w napięciu. Jak na thriller, książka liczy konkretną liczbę stron, jednak mimo to lektura się nie dłuży, ba! nawet nie zauważa się upływu czasu. Wszystko jest tutaj dobrze umotywowane psychologicznie, logicznie przedstawione – tak naprawdę tylko jeden wybór narratorki wzbudził we mnie mieszane odczucia. Przyznam, że teraz jestem ogromnie ciekawa, co autorka zaprezentuje nam dalej, bo zaczęła z wysokiego C! Dawno nie spotkałam się w thrillerze z tak nieoczywistą ścieżką fabularną. Czekam na jej drugą książkę!
 
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem HarperCollins.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z puntami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 02, 2024

"Masło" Asako Yuzuki

"Masło" Asako Yuzuki
Autor: Asako Yuzuki
Tytuł: Masło
Tłumaczenie: Anna Wołcyrz
Data premiery: 27.11.2024
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 520
Gatunek: powieść kulinarno-kryminalna
 
W kryminalnej podróży przez różne kraje świata, dzisiaj zatrzymujemy się w Japonii - głównie w Tokio, choć nie tylko, wyruszymy też do małych podtokijskich wiosek. A wszystko to za sprawą “Masła” Asako Yuzuki, pierwszej książki tej autorki, która została przetłumaczona na język polski. W Japonii jest to autorka ceniona, na koncie ma nagrody literackie, jak i adaptacje telewizyjne i filmowe. Tworzy od ponad dekady, a “Masło” to jej ósma książka oryginalnie wydana w 2017 roku.
 
Tokio, czasy współczesne. Młoda dziennikarka Rika Machida w stu procentach poświęca się swojej pracy. Nie przywiązuje wagi do jedzenia, poza tym, że je mało kaloryczne produkty, nie ma czasu na relacje międzyludzkie, a w swoim mieszkaniu zjawia się tylko po to, by się przespać. Jedyną przerwą jaką zdarza się jej robić, jest ta na spotkanie z jej jedyną przyjaciółką Reiko, która ostatnio rzuciła swoją pracę, by postarać się o powiększenie rodziny. Rika nieustannie szuka nowych tematów, a tym najważniejszym, którym chciałaby się wybić, jest wywiad z Manako Kajii. To trzydziestokilkuletnia kobieta, która właśnie siedzi w więzieniu - została skazana za trzy morderstwa popełnione na swoich partnerach, którzy po kolei ją utrzymywali. W tym czasie prowadziła swój blog w sieci, na którym głównie pisała o jedzeniu - jest wielką miłośniczka wykwintnych potraw, w których króluje masło. Kajii oczywiście twierdzi, że jest niewinna, ale mimo to nie chce rozmawiać z reporterami. Rika stara się o widzenie z nią od dawna, jednak za każdym razem dostaje odmowę… do czasu, gdy Reiko podpowiada jej, by zapytała Kajii o gulasz, który przyrządziła ostatniemu kochankowi przed jego śmiercią. To faktycznie wywołuje pozytywny skutek, Rika ma dostęp do Manako Kajii! Co przyniosą jej rozmowy z morderczynią? Czy dzięki temu w końcu ugruntuje swoją pozycję w tak męskim świecie? I czy Manako w ogóle będzie chciała udzielić jej wywiadu?
“Jesz, co i ile dusza zapragnie, a mężczyźni padają tylko dlatego, że chcą z tobą być. Czy to nie najpiękniejsze morderstwo doskonałe?”
Książka rozpisana jest na 16 rozdziałów, które najczęściej dzielone są na krótsze fragmenty liczące nadal po dobrych kilka stron. Nie jest to więc budowa powieści, do której w kryminałach jesteśmy przyzwyczajeni, dobrze jednak oddaje tempo historii, które jest raczej spokojne. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator opisuje całą historię z punktu widzenia Riki, są tylko dwa odstępstwa od tej reguły. Styl powieści jest uważny, skupiony na oddawaniu doznań - najczęściej tych związanych z kulinariami. Jest dosyć uniwersalny, nie da się z samego stylu wywnioskować, że jest to powieść japońska. Całość czyta się płynnie, z łatwością, słownictwo jest pozbawione wulgaryzmów.
“Niedbanie o siebie to forma przemocy (...). Przemoc skierowana wobec nas samych, gdy tak naprawdę jesteśmy wściekli na kogoś innego.”
Japonia oczywiście jest w książce mocno obecna. Poruszamy się głównie po Tokio, autorka nie skąpi opisów podróży po mieście, a także nieco później poza jego granicami. Japonia jednak najmocniej oddana jest w światopoglądzie, który wydaje się dużo bardziej konserwatywny niż nasz. Wnioskując z tego, co Yuzuki oddaje w tej książki, w Japonii panuje przekonanie, że rolą kobiety jest siedzenie w domu, dbanie o dom, wychowywanie dzieci i służenie mężowi. Kobiety, które decydują się na robienie kariery zawodowej są dużo bardziej niż w Polsce dyskryminowane, cały czas oczekuje się też od nich, że gdy wyjdą za mąż, to z pracy rezygnują. Te, które tego nie robią, są negatywnie oceniane.
“Złudzeniem jest liczyć na to, że jedna domowa kolacja ma moc uzdrawiania ludzkich serc. Złudzeniem, które więzi setki tysięcy kobiet i doprowadza je do łez.”
Ponadto, tym co przeraża najmocniej, jest kanon urody japońskiej - kobiety mają być chude. Nie szczupłe, tylko chude. A kiedy nie są, są godne potępienia. To oczywiście nie tyczy się mężczyzn.
“Zmiana wagi miała jakoby spowodować, że nie będzie pani szanowana! W jakich my czasach żyjemy, że czyjś wygląd tak bardzo wpływa na nas i nasze zachowania… Żałosne. Za bardzo interesujemy się życiem innych. Jak wyglądają? Czy sobie folgują? Czy oddają się rozkoszy? To chore, żeby obserwowanie i komentowanie innych wpędzało nas to w depresję, to w poczucie wyższości.”
I właśnie z tymi standardami autorka polemizuje. Poprzez swoją powieść uświadamia, że delektowanie się jedzeniem, jedzenie co się chce i ile się chce (oczywiście z umiarem, ale nie jest to przecież powieść amerykańska, tu nie popadamy w skrajną otyłość) i niezwracanie uwagi na wagę jest czymś, co jest w porządku. Wprowadza spojrzenie bardziej postępowe, w którym to, co wolno mężczyznom, wolno też kobietom. W którym dbanie o siebie, pamiętanie o samej sobie, jest w porządku. Nawet dla nas, Polek, takie przypomnienie cały czas są istotne, więc nie wyobrażam sobie, jak ważne jest to dla świadomości i poczucia wartości Japonek.
“Powinna pani bardziej pokochać samą siebie. Wtedy zrozumie pani, że szkoda tracić czas i urodę na randki z mężczyznami, którzy do nas nie pasują. Ma pani za niskie poczucie własnej wartości.”
Wszystko to dzieje się poprzez Rikę. To bohaterka, która w pędzie udowadniania wszystkim wokół, że jest silna i zasługuje na to, by być nazywana dziennikarką, zapomina o samej sobie. I te spotkania z Kajii, jakie odbywa w więzieniu, rozmowy z kobietą, która żyła po to, by tym życiem się cieszyć, zaczynają powodować w jej podejściu przemianę. Z początku stosuje się do jej próśb i namów po to, by zdobyć jej zaufanie, by w końcu dostać ten upragniony wywiad. Z czasem jednak przekonania Kajii zaczynają trafiać do samej Riki, która zaczyna celebrować jedzenie, a poprzez gotowanie dla samej siebie, uczy się samą siebie cenić i o siebie dbać.
“Im więcej próbuję nowych smaków i potraw, tym wyrozumialsza jestem sama dla siebie.”
Czytelnik podgląda Rikę w każdym aspekcie jej życia, dlatego też widzimy jak wygląda jej “związek”, jak wyglądają jej relacje w pracy, z rodziną i przyjaciółką. Dzięki otwarciu się na nowe doznania kulinarne oraz analizowaniu sprawy Kajii, Rika zaczyna również analizować swoje życie, uświadamia sobie, że niekoniecznie jej podejście jest zdrowe. Mając jednak chwilę na gotowanie, ma też czas by się zastanawiać, a kto wie, może i naprostować to, co zostało skrzywione?
“Chcę się znaleźć w centrum własnego życia, a moja praca i moje relacje powinny kręcić się wokół mnie, nie na odwrót.”
Kilka razy wspominałam już o jedzeniu - nie bez powodu, to ono w tej powieści króluje. Kajii wielbi masło, choć w chwili, gdy toczy się akcja powieści, w Japonii panuje kryzys na produkty mleczne. Masło zatem jest produktem mocno ekskluzywnym, ale jak się szybko Rika przekonuje - warto wydać na nie pieniądze. Rika w tej powieści cały czas coś je, gotuje, degustuje, a my wszystkie te smaki czujemy wraz z nią - opisy są genialne, a dla polskiego czytelnika poznanie dań japońskich (bo tych jednak jest w powieści najwięcej) nadaje lekturze orientalnej nuty. Przez żołądek do serca? Tak, ale nie mężczyzny, a swojego własnego.
“- (...) Gdy jem tak dobre masło, mam wrażenie, że spadam.
- Spadam?
- Och, tak. Nie unoszę się, jak na chmurach, tylko spadam. Jak w windzie, która mknie na parter z wysokości. Całe moje ciało spada, a to uczucie zaczyna się od koniuszka języka.”
A gdzie w tym wszystkim zagadka kryminalna? Jest, ale w tle. Rika chce dowiedzieć się prawdy, chce dojść do tego, czy Kajii jest winna czy nie, w dalszej części książki wywiązuje się też małe śledztwo. Głównie jednak bacznie śledzimy rozmowy z Kajii i próbujemy z nich coś wywnioskować - przede wszystkim zrozumieć jej podejście, znaleźć potencjalne motywy. Czy się uda? Nacisk emocjonalny głownie położony jest na warstwę psychologiczną, nie jest jasne kto kim manipuluje i w jakim robi to celu.
„Upór nie pozwalał mu zmienić przyzwyczajeń. Rodzina jest ponoć wszystkim, ale ów człowiek nie miał najmniejszych oporów, by na oczach opinii publicznej uczynić z bliskich czarne charaktery, które porzuciły go na pewną śmierć. Co to za mechanizm sprawia, że niektórzy wolą umrzeć, niż wysilić się i odbudować własne życie?”
Poza jedzeniem i troszczeniem się o siebie, “Masło” to też książka o zdrowych relacjach z innymi. Może “zdrowych” to niewłaściwe słowo, bo na początku lektury każda z relacji wydaje się toksyczna, choć to wynika właśnie z mentalności całej japońskiej społeczności, a nie indywidualnego widzimisię bohaterów. A jednak, gdy okazuje się, że da się znaleźć czas, by coś wspólnie zjeść, porozmawiać, to może i te relacje uzdrowić - najważniejsze to się komunikować, czego pewnie w każdym społeczeństwie ciągle brakuje.
“(...) nie wszystko, co robimy, musi być satysfakcjonujące i nie zawsze musimy równać do innych. Życzyłabym sobie, żeby każdy z nas potrafił zachować umiar i czerpał z niego przyjemność, a w skali całego życia mógł powiedzieć, że jest szczęśliwy.”
“Masło” to powieść doskonale wpisująca się w tematykę tego bloga! Jest to powieść kulinarno-kryminalna, która zachwyca wszystkimi opisami jedzenia oraz spokojnie prowadzoną akcją. Zagadka kryminalna jest w tle i skupia się raczej na psychologicznych aspektach zbrodni, na samotności, na manipulacji, na tym, jak łatwo żerować na ludziach spragnionych bliskości, którzy, by nie być sami, zrobią dosłownie wszystko. I mimo tego, że opisuje przede wszystkim kanony, założenia społeczeństwa japońskiego, to i my możemy wciągnąć coś dla siebie - przecież tak łatwo jest się zafiksować na wadze czy na ocenianiu siebie poprzez perspektywę innych. Autorka propaguje jednak zdrowe podejście umiaru - wszystko można, byle z głową - a tego też się można nauczyć, gdy bacznie się siebie i otoczenie obserwuje. Przepyszna literatura!
“Sięgać po całkowite skrajności i mieszać je wedle uznania - to największa przyjemność płynąca z gotowania. Całkiem możliwe, że w tym tkwił klucz do szczęśliwego i pełnego życia.”
Moja ocena: 8/10 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z puntami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 01, 2024

Książka na świąteczny prezent VI

Książka na świąteczny prezent VI
 
Ho, ho, ho! Mamy pierwszego grudnia! Instagram zalały zimowo-świąteczne zdjęcia, zatem chyba i właściwa pora, by pojawić się z publikacją, która być może pomoże w wyborze prezentów świątecznych pod choinkę, a kto wie - może i zdążyłam jeszcze, żebyście mogli wybrać coś sobie na Mikołaja? Bo czy może być lepszy prezent niż książka?

W tym roku przygotowałam dla Was 11 tytułów (znowu nie byłam w stanie odrzucić żadnej z nich, żeby było ładne okrągłe dziesięć... 😉) w większości zimowo-świątecznych, ale nie tylko. Mamy tutaj przede wszystkim propozycje dla fanów powieści kryminalnych, ale nie tylko - jest na poważnie i na wesoło, są miksy gatunkowe, a także coś dla miłośników grozy, a nawet i dla dzieci! Tak, w tym roku gdy zobaczyłam zdjęcia prezentujące tę książkę nie mogłam się oprzeć, a przecież wiem, że wśród Was są także rodzice, więc może i z tej polecajki skorzystacie! 

Dla wygody książki podzieliłam na cztery kategorie, każda książka jest krótko opisana, zaopatrzona w link do mojej recenzji, jeśli takowa się ukazała oraz link do porównywarki cenowej, dzięki której będziecie mogli wybrać księgarnię, która będzie Wam najbardziej odpowiadała. Prawda, że wygodnie? Udanych zakupów!


Zimowe kryminały
W tej kategorii mamy powieści kryminalne polskich autorów, których akcja nie tylko toczy się w okresie zimowym, ale w których ta zima jest naprawdę mocno odczuwalna! Trzy książki, każda od pozostałych inna, ale każda naprawdę warta uwagi. I aż dwie z logiem Kryminału na talerzu na okładce!

1. "Schronisko, które spowijał mrok"
Sławek Gortych
Zaczynamy kryminałem, którego akcja toczy się w polskich górach, w Karkonoszach. Mimo iż sama fabuła (przynajmniej tego najbardziej współczesnego z czasów, bo mamy tu aż trzy linie czasowe!) toczy się już przedwiośniem, to w górach nie jest to odczuwalne, a wręcz odwrotnie - czasami właśnie wtedy zima jest najbardziej zdradliwa. I Sławek Gortych oddał to doskonale, tak opisanej zimy nie znalazłam nigdzie indziej! Prawdziwe mistrzostwo. 
Poza tym jest to historia, w której fikcja miesza się z prawdą historyczną, kryminał poważny, pełen ciekawych informacji, tematów wartych refleksji i oczywiście z solidną zagadką kryminalną do rozwiązania. Trzeci tom serii karkonoskiej, ale da się równie dobrze czytać oddzielnie. A może by sprezentować całą serię? Również tę opcję gorąco polecam!



2. "Na trwogę bije dzwon"
Ryszard Ćwirlej
To kryminał, którego akcja w pełni osadzona jest w czasach minionych - akcja toczy się głównie zimą roku 1938 w Poznaniu i okolicznych wioskach, gdzie mróz i śnieg utrudniają kontakt z resztą świata... Czasy, kiedy zimą łatwiej było poruszać się dorożkami i saniami niż samochodami. W taką podróż zabiera nas Ryszard Ćwirlej, który mroczną, brutalną zbrodnię osładza bardzo lekkim i zabawnym stylem, dzięki czemu cała opowieść staje się historią z komediowym zacięciem. Ale może właśnie przez humor odsłaniającym te najmroczniejsze zakamarki międzywojennego Poznania?
Nowy tom cyklu wojennego z Antonim Fischerem, więc kiedy lepiej zacząć, jak nie teraz?


3. "Przepraszam, tu był trup"
Marta Matyszczak
I znowu skierujmy się w góry - ale tym razem już całkowicie współcześnie i z lekkim przymrużeniem oka, gdyż ta książka pięknie wpisuje się w nurt cosy crime! Marta Matyszczak gra tutaj klasycznymi motywami - hotel odcięty od reszty świata przez śnieżną zamieć, w którym intrygi (nie tylko kryminalne!) buchają tak, że robi się gorąco! Spora garść bohaterów, bardzo różnorodnych, bardzo nowoczesnych, bo większość z nich to.... influencerzy zaproszeni na wielkie otwarcie nowego hotelu. Oj, dzieje się w tej powieści, dzieje! 
A że jest to pierwszy tom serii Zbrodnie na podsłuchu, to chyba dobrze zacząć już teraz?



Najlepsze tegoroczne thrillery z zimą w tle
W tej kategorii mam do zaproponowania dwa zagraniczne tytuły, ale obydwa to lektury wybitne, które napięcie budują tak, że zwyczajnie od książki nie da się oderwać! A nawet jeśli się da, to myślami dalej pozostaje się w tych historiach... Och, myślę, że obydwie mają naprawdę duże szanse, by znaleźć się w mojej TOPce tego roku! Absolutnie genialne thrillery!

1. "Znikąd pomocy"
Yrsa Sigurđardóttir
Klaustrofobiczny, islandzki thriller, pierwszy tom serii, a zatem ponownie - doskonała okazja, by zacząć kompletować kolekcję! Historia toczy się na odludnej formie w dwóch czasach - po zbrodni i przed, a zbrodnia jest naprawdę iście makabryczna... Ale autorka nie epatuje brutalnością, a skupia się na warstwie psychologicznej tak, że zwyczajnie nie mamy pojęcia komu wierzyć i z której strony nadejdzie niebezpieczeństwo... Zostaje w głowie na długo!



2. "Sarek" 
Ulf Kvensler
Ten thriller nie do końca wpisuje się w kategorię książki zimowej, gdyż akcja toczy się we wrześniu, a bohaterowie wybierają się na spóźnione wakacje... Ale to Szwecja i wysokie góry, rezerwat Sarek, a więc podczas wspinaczki temperatury spadają praktycznie do tych zimowych, zresztą pojawia się i sam śnieg. Zatem jednak i tutaj zima jest! Surowy klimat przyrody, jej ogrom w porównaniu z małym człowiekiem i historia, która kończy się tragicznie... I znowu dwie ramy czasowe - przed i po, a my znowu nie wiemy gdzie kryje się zło i komu można wierzyć... Czytałam tę książkę w marcu, a do teraz pamiętam te gorące emocje!


Cosy crime ze świętami w tle
Znowu tylko dwa tytuły, znowu obydwa to zagraniczne pozycje. Obydwa pisane w nurcie cosy crime, czyli mamy lekkie pióro przeplatane żarcikami i zagadkę kryminalną, która nie skupia się na brutalności zdarzeń, a najważniejsze w niej są interakcje międzyludzkie, współpraca i dedukcja!


1. "Morderstwo po królewsku"
S.J. Bennett
Historia tej książki rozpoczyna się w grudniu, na chwilę przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy to królowa Elżbieta II wybiera się z rodziną do ich prywatnej posiadłości Sandingham, jednak główna część zagadki kryminalnej toczy się już nieco później - po świętach, chyba także i już po Nowym Roku. Zima jednak jest, święta są, jest i zbrodnia, bardzo bliska rodziny królewskiej, są też problemy, z którymi borykają się mieszkańcy małej miejscowości położonej tuż obok królewskiej posiadłości... "Morderstwo po królewsku" to trzeci tom mojej ukochanej serii cosy crime Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo - można czytać oddzielnie, a może też zrobić komuś genialny prezent i kupić pełny pakiet serii! Aktualnie dostępne są cztery tomy, ale pierwsze trzy stanowią jedną trylogię, czwarty rozpoczyna inny, wcześniejszy okres w życiu królowej. 



2. "Świąteczna mordercza układanka"
Alexandra Benedict
Coś dla wszystkich, którzy lubią puzzle, krzyżówki czy inne gry logiczne! Tutaj intryga kryminalna właśnie na takiej logicznej układance się opiera, a rozwiązać już musi pewna starsza pani, która jest mistrzynią w układaniu krzyżówek - przez niektórych traktowana jak prawdziwa sława! Ale to historia nie tylko starszej pani, ale i mordercy, który zabija w tygodniu poprzedzającym Boże Narodzenie... Taki kontrast - wszyscy już planują świąteczne menu (są przepisy!), kupują ostatnie prezenty i ozdabiają swoje domy, a ktoś wśród nich planuje... morderstwa! Historia utrzymana w lekkim tonie, ale z poważnymi współczesnymi tematami. 



Książki pięknie wydane
Pora na ostatnią kategorię z książkami, które cieszą nie tylko samą treścią, ale i genialnym wydaniem, dzięki czemu stanowią prawdziwą ozdobę biblioteczki, a ich lektura to niepowtarzalne przeżycie! Mamy tu trochę różności - dwie książki okołoświąteczne, jedną niekoniecznie, choć klimatem niepokoju świetnie pasuje na okres jesienno-zimowy oraz książkę... dla dzieci!

1. "Ulice ciem"
Katarzyna Puzyńska
Książka, która gatunkowo została określona jako kryminał magiczny... I wszystko się zgadza, bo jest i zagadka kryminalna i magia cudownej literatury! Tak, to pozycja dla wszystkich, którzy cenią to, co książki z nami robią, jakie nowe światy odsłaniają... Jak budują, jak zajmują, jak zmieniają i dają siłę do stawiania czoła codzienności. Historia toczy się w dwóch planach czasowych - w czasie świąt Bożego Narodzenia współcześnie i gorącym latem w 1939 roku. Dostępna jest w dwóch wydaniach -  w twardej oprawie z barwionymi brzegami oraz z miękkiej ze skrzydełkami.



2. "Cicha noc Herkulesa Poirota"
Sophie Hannah
Piękne jubileuszowe wydanie książek Agathy Christie teraz zostaje powiększone o jeden z tytułów, który jest kontynuacją spuścizny tej genialnej pisarki! Jest to piąty tom serii Nowe sprawy Herkulesa Poirota, którą tworzy angielska autorka Sopie Hannah, ale bez najmniejszych problemów można czytać ją jak powieść osobną. Historia rozpoczyna się na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia łącząc w sobie uroczy klimat świąt z solidną, dobrze trzymającą w napięciu klasyczną zagadką kryminalną. 



3. "Demon ruchu"
Stefan Grabiński, wydanie Dwie Siostry
Jedyna książka w tym zestawieniu, która nie ma ani świąt, ani zimy w tle... Ale po pierwsze, jest to świetnie napisana klasyka, niesamowita proza, która z jednej strony niepokoi, a z drugiej urzeka swoją lirycznością, a po drugie, jej wydanie jest ge-nia-lne! Bogato ilustrowane, przemyślane w każdym calu, dzięki czemu z książki tworzy się małe dzieło sztuki, którego po prostu samo oglądanie daje prawdziwą przyjemność. Obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego mola książkowego!



4. "W jedną noc dookoła świata"
Małgorzata Starosta
Tego na Kryminale na talerzu jeszcze nie było! Bajka dla dzieci! Ale nie da się ukryć - wielu z Was ma własne rodziny, wielu z Was ma w swoim otoczeniu dzieci w wieku przedszkolnym czy wczesnoszkolnym, a i z pewnością chce nauczyć je i zarazić miłości do literatury... A czy można zrobić to lepiej niż dzięki książce, która zachwyca nie tylko historią, ale i genialnym wydaniem? Sama książki tej autorki skierowane dla dorosłych mocno sobie cenię, nie wątpię więc, że tak samo będzie i z młodszym pokoleniem!
A zamiast linku do recenzji, podrzucę Wam szybkie przekartowanie, żebyście sami mogli się przekonać o wizualnym uroku tej książeczki!




Mam nadzieję, że tegoroczna edycja Książki na świąteczny prezent przypadła Wam do gustu i znaleźliście w niej dobre inspiracje do wykorzystania - dla siebie lub/i swoich bliskich. W końcu w naszym gronie nałogowych czytaczy nie może być lepszego prezentu niż naprawdę dobra książka - a te, które dla Was przygotowałam, zdecydowanie zaliczają się do tej kategorii! Oczywiście w tym zestawieniu znajdziecie pozycje wydane w 2024 roku, ale książki nie tracą na aktualności, prawda? Zatem po więcej świątecznych prezentowych inspiracji zapraszam do postów z poprzednich lat:


Spokojnych i zaczytanych świąt!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!