października 30, 2025

"Zmora. Czarna toń" Robert Małecki

"Zmora. Czarna toń" Robert Małecki

Autor: Robert Małecki
Tytuł: Zmora. Czarna toń
Cykl: Kama Kosowska, tom 2
Data premiery: 15.10.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 416
Gatunek: powieść kryminalna / thriller kryminalny
 
Robert Małecki swoją karierę literacką rozpoczynał od serii kryminalnych - w 2016 debiutował pierwszym tomem trylogii kryminałów sensacyjnych z Markiem Benerem (recenzje – klik!), w 2018 rozpoczął cykl z komisarzem Grossem (recenzja – klik!). Ale musiały minąć jeszcze dwa kolejne lata, zanim przyszła pora na powieści oddzielnie - w przeciągu trzech lat ukazały się takie cztery tytuły, w tym “Zmora”, określona jako thriller kryminalny z Kamą Kosowską. Teraz cztery tytuły w kategorii osobnych powieści pozostają, mimo że autor w 2025 na koncie ma dwie kolejne nowości – a to dlatego, że „Rumor” (recenzja – klik!) jest powieścią osobną, ale „Zmora” z 2021 wskakuje do kategorii serii! “Zmora. Czarna toń” to jej tom drugi, który stanowi oddzielną zagadkę kryminalną, a więc można ją czytać od pierwszego niezależnie. Jest to już siedemnasta powieść tego autora.
 
Sylwester, Toruń. Kama Kosowska szykuje się na bal - właśnie siedzi na fotelu fryzjerskim, gdy dzwoni do niej nieznany numer. To matka zaginionej przed sześcioma laty Moniki Matczak, młodej dziewczyny pracującej w toruńskim urzędzie, która w Nowy Rok rozpłynęła się jak kamfora. Kama dość obcesowo obchodzi się z kobietą, jednak później okazuje się, że ze sprawą związany jest jej przyjaciel, Michał Bąk, który wtedy z Moniką się spotykał. Te powiązanie sprawia, że Kama zmienia nastawienie, postanawia przyjrzeć się sprawie, a o wgląd w materiały zgromadzone przez policję prosi zaprzyjaźnionego Lesława Korcza. To z nim miała dzisiaj wieczorem się spotkać, jednak policjant odwołuje wspólne wyjście - dostał w nos od zatrzymanego, podejrzanego w sprawie zaginięcia Justyny Brzózki, którą właśnie teraz prowadzi. To świeże śledztwo, w którym jeszcze sporo jest do odkrycia. Czy to jednak nie dziwne, że obydwoje w tym samym czasie badają bardzo podobne sprawy?
 
Książka podzielona jest na nienumerowane, kilkustronicowe rozdziały naprzemiennie pisane z perspektywy Kamy i Korcza. Kama narrację prowadzi w osobie pierwszej czasu teraźniejszego, Korcz w trzeciej osobie czasu przeszłego, niemniej jednak we wnętrza obydwu postaci czytelnik ma swobodny dostęp. Styl powieści jest spokojny, uważny, skupiony na detalach otoczenia i rozmówcach - przyglądamy się bacznie wyglądowi zewnętrznemu, gestom, zachowaniom. Równocześnie zdania układają się bardzo naturalnie, czuć tę swobodę stylu, umiejętność dopasowania odpowiedniej formy wypowiedzi do rozmówcy, co bardzo wyraźne jest w dialogach - inaczej prowadzone są te pomiędzy policjantami na komendzie, inaczej rozmawia się ze świadkami, a inaczej, gdy Korcz kontaktuje się z Kamą. Język jest codzienny, bez wulgarności, z potocznymi wstawkami, które dodają powieści realizmu. Historia rozgrywa się na przestrzeni dwóch miesięcy, jednak główna oś fabularna zawiera się w pierwszych dniach stycznia i prowadzona jest względnie linearnie - autor i tutaj stosuje charakterystyczny dla niego zabieg budujący napięcie - rozdziały często kończy cliffhangerami, a czytelnik o tym, co wydarzyło się w kluczowym momencie, dowiaduje się już ze wspomnień postaci, w chwili, gdy robi czy zajmuje się już czymś innym. To jednak jedyne odstępstwo od linearności zdarzeń.
 
Mimo że to Kama jest narratorką pierwszoosobową, to mam wrażenie, że w tym tomie Korcz dominuje. Kreacja Kamy jest stała, Korcz z kolei pod wpływem zdarzeń zewnętrznych musi przewartościować swoje życie, spróbować pogodzić się z czymś, co stało się lata temu, jednak dopiero teraz do niego dotarło. To powieść, w której przeszłość przejmuje ster, w której mocno chwieje, a nawet zaciemnia teraźniejszość. Jak jednak nie dać się przeszłości przytłoczyć, kiedy to nagle trzeba podjąć decyzję, która miała być podjęta lata temu? Zagubienie Korcza jest oddane bardzo naturalnie, bardzo ludzko, a to sprawia, że staje się człowiekiem takim jak my - takim, który czasami nie potrafi oddzielić życia osobistego od zawodowego, mimo że naprawdę mocno mu na tym zależy. To postać, w której dawne rozczarowania, dawne blizny pod wpływem zewnętrznej sytuacji na nowo odżywają, bo czy ze zdradą można się tak naprawdę pogodzić? Na poziomie emocjonalnym, a może i tym podświadomym, bo choć logicznie jesteśmy sobie w stanie swoje emocje poukładać, to jednak ta zadra, której nie jesteśmy w stanie kontrolować, zostaje…
“(...) częściej myślał o przeszłości. Pochłaniała go niczym głębina.”
A Kama, mimo że w tym tomie jest psychologicznie stała, to i tak narażona jest na dylematy tego, co powinna robić czy mówić. Czy prawda, a może jednak próba nieranienia innych jest ważniejsza? I ona zdaje się wchodzić coraz mocniej w mroczną toń kłamstw związanych ze sprawą, sama daje się w kłamstwa wikłać, sama jest tworzy. I choć robi to w dobrej wierze, to jednak jasność sytuacji zostaje zaburzona…
“(...) kiedy toniesz w jeziorze kłamstw, prawda zawsze pozostaje na brzegu. I jest za późno, by ją poznać, bo czarna toń wciąga i zatrzymuje mnie na samym dnie, aż ostatnie pęcherzyki powietrza ulecą ku górze. Ostatni ślad życia.”
Sprawa kryminalna tego tomu prowadzona jest tempem bardzo spokojnym - zgodnym ze stylem narracji, jak i porą roku, w jakiej toczy się akcja. Można nawet określić ją jako senną, choć zasnąć przy niej trudno - w końcu rozmawiamy z kolejnymi świadkami, tropimy nieścisłości zeznań i dowodów. To historia, w której nie samo tempo jest ważne, a człowiek, który stoi w centrum. Przyglądamy się matce zaginionej, która teraz sama umiera, znajomym zaginionej i tego, jak została zapisana w ich pamięci. Cała intryga jest bardzo spójna i przemyślana, te detale, które tak bacznie obserwujemy, mają znaczenie, są w tej historii po coś. Co ciekawe, po raz kolejny u Małeckiego przy finale lektury nie czułam się zaskoczona - nie dlatego, że spodziewałam się takiego rozwiązania, a dlatego, że to się po prostu wszystko układa z tak spójną, bardzo równą i pasującą do siebie, naturalną całość. Cała intryga jest bardzo bliska realności, doskonale naśladuje życie prawdziwe - stąd też u mnie pod koniec uczucie smutku, nie zaskoczenia. Tak historie kryminalne tworzy tylko Małecki.
 
Intryga i sposób opowieści mocno związane są z samym miejscem akcji - to Toruń, ale przede wszystkim okoliczne Kamionki, mała wioska z jeziorem, gdzie mieszka zaledwie kilka osób. Jest zima, więc zaledwie przez parę godzin jest jasno, krajobraz pozbawiony jest zieleni, a choć temperatur minusowych nie ma, to jednak czuć wokół ten chłód ogarniający nie tylko ciała, ale i umysły. Bo poza głównymi postaciami, te drugoplanowe spotykamy różne, ale niewiele z nich tak naprawdę przejmuje się losem drugiego człowieka…
“Szkoda, że nie mam czasu na marzenia.”
Robert Małecki po raz kolejny z powieści kryminalnej tworzy opowieść o człowieku, o jego skazach, wadach i zagubieniu, jakie nieraz każdy z nas w życiu czuje. Tu zagadka kryminalna, choć jest tym, co spaja opowieść w całość, nie wydaje się najważniejsza, jest raczej pretekstem do sprawdzenia, jak radzimy sobie w sytuacjach kryzysowych, czy jesteśmy gotowi zachować się tak, by niczego później nie żałować. Spokojna, bardzo klimatyczna, chłodna atmosfera doskonale współgra z fabuła powieści, a swobodny styl i bardzo ludzkie kreacje postaci sprawiają, że w dziwny sposób książka staje się czytelnikowi bliska. Coś dla tych, co lubią grzebać w zagadnieniach psychologicznych, przyglądać się ludzkim reakcjom i zachowaniom. Dla fanów spokojnych, nastrojowych kryminałów!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 29, 2025

"Lunatyk" Lars Kepler

"Lunatyk" Lars Kepler

Autor: Lars Kapler
Tytuł: Lunatyk
Cykl: komisarz Joona Linna, tom 10
Tłumaczenie: Marta Rey-Radlińska
Data premiery: 15.10.2025
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 432
Gatunek: kryminał
 
“Lunatyk” to dziesiąty tom serii z komisarzem Jooną Linną szwedzkiego małżeństwa piszącego pod pseudonimem Lars Kepler, którym szybko zyskali światowy rozgłos. Ich debiut z 2009 pt. “Hipnotyzer” (recenzja -klik!) wywołał niemałe zamieszanie na rynku szwedzkim, niedługo później został nawet zekranizowany. Pierwszy trzy tomy wydane zostały w odstępie rocznym, kolejne już ukazywały się co dwa lata. Aktualnie seria tłumaczona jest na 40 języków, sprzedała się w ponad 18 milionach egzemplarzy, a teraz powstaje właśnie serial na jej podstawie.
Na rynku polskim seria wydawana była początkowo przez Wydawnictwo Czarne, w 2018 roku przejęło ją Wydawnictwo Dolnośląskie, które poza wydawanie nowych tomów postarało się też o wydanie poprzednich, dzięki czemu możemy się cieszyć serię w jednym spójnym wydaniu, choć lektura chronologiczna nie jest konieczna - każdy tom to osobna zagadka kryminalna i to ona odgrywa wiodącą w książce rolę.
 
Sztokholm, przełom listopada i grudnia. Podczas jednej z nocy, kiedy z nieba prószą białe płatki śniegu, na policję wpływa zgłoszenie - na zamkniętym kempingu w jednej z przyczep pali się światło. Na miejscu szybko zjawia się patrol, który w żadnym razie nie jest gotowy na to, co zastaje na miejscu… Przyczepa zalana jest krwią, na podłodze walają się różne odrąbane części ciała, cały pozostał tylko korpus mężczyzny. W pomieszczeniu obok przytulony od odrąbanej ręki śpi nastolatek. Budzi go huk pistoletu, sam jest równie mocno zdezorientowany co policjanci, którzy go aresztują. Szybko jednak okazuje się, że chłopak to lunatyk, który może być tylko świadkiem, a po mieście nadal krąży prawdziwy morderca. I nim musi zająć się komisarz Joona Linna.
 
Książka rozpisana jest na prolog, wprowadzenie, 85 krótkich rozdziałów i epilog. Mimo niewielkiej objętości każdego rozdziału sporo z nich dodatkowo dzielone jest na krótkie sceny w naprzemiennej narracji, co nadaje historii dynamizmu i podbija napięcie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego przede wszystkim z perspektywy Joony i rodziny lunatyka: nastolatka Hugona, jego ojca pisarza Bernarda oraz jego macochy dziennikarki Agnety. Poza tymi postaciami do głosu dochodzą również osoby trzecie uwikłane w intrygę, jednak te pojawiają się tylko na moment, by od razu oddać głos tym, którzy przez historię nas prowadzą. Styl powieści wymaga od czytelnika koncentracji - jest surowy, a równocześnie wrażliwy na to, co dzieje się wokół z przyrodą, zdania są budowane prosto, ale czasami tworzą je długie zbitki słów. Uwaga czytelnika kierowana jest na akcję i emocje postaci, a język nie przebiera w środkach, jest bezpośredni, ale nie wulgarny. Dialogi prowadzone są sprawnie, a akcja toczy się w przeważającej mierze linearnie - zaburzona zostaje jedynie w momencie, gdy tę samą sytuacją oglądamy z kilku perspektyw. Książkę dobrze się czyta dłuższymi ciągami - ta surowość stylu, ta budowa zdań wymaga od czytelnika uchwycenia rytmu, co chwilę trwa, ale gdy już się to uda, to książkę czyta się świetnie. Tylko że w chwili oderwania i powrotu ponownie potrzeba chwili, by poczucie rytmu lektury powróciło.
 
Sama historia, tak jak i język, wydaje się surowa - dominuje w niej to, co pierwotne i nie do końca dla nas zrozumiałe. Zbrodnie, do których dochodzi, są nam przedstawiane oczami ofiar i Linny, który pojawiając się na miejscu przestępstwa, odtwarza kroki sprawcy. A ten jest nad wyraz brutalny. Obserwując zarówno postacie przewodnie, jak i drugoplanowe, jesteśmy też świadkami ich zbliżeń, które opisywane są równie bezpośrednio, co zbrodnie, a mimo wszystko one nie odrzucają - wydają się bardzo naturalne. Nienaturalne z kolei jest lunatykowanie, z którym zmaga się Hugo i które zmusza go ponownie do odwiedzenia kliniki snu, gdzie czytelnik może bliżej przyjrzeć się zaburzeniom snu, a dzięki uwikłaniu w intrygę hipnozy, dokładnie zbadać jak mózg człowieka w czasie lunatykowania funkcjonuje. To temat przewodni tego tomu, temat fascynujący, bo:
“Spędzamy trzecią część naszego życia w czymś w rodzaju letargu, o którym prawie nic nie wiemy.”
Sen to tak naprawdę fascynujący okres w trybie funkcjonowania człowieka, o których wiemy ciągle niewiele - przecież wtedy nasza świadomość… na właśnie, co się z nią dzieje? Czy mimo wszystko rejestruje co się dzieje, a może tylko sny przejmują wtedy kontrolę? Po co śnimy, po co nasz mózg funduje nam koszmary? Książka mocno zwraca na te zagadnienie uwagę.
 
Sama postać Hugona, nastoletniego lunatyka oddana jest ciekawie. To pozornie zbuntowany nastolatek, który boczy się na macochę i umawia z dwa razy starszą od siebie kobietą (Polką!). Niemniej jednak to równocześnie młody człowiek, który jest czuły i wrażliwy, a to, z czym boryka się na co dzień, zdaje się przyczyną jego buntowniczych decyzji. Jego macocha i ojciec wydają się tworzyć szczęśliwy związek, szybko angażują się też sami w to śledztwo.
Sam Joona Linna, komisarz, który przoduje w rozwiązywaniu spraw seryjnych morderstw w całej północnej Europie, chwile w czasie śledztwa spędza samotnie - jego partnerka wyjechała do Kanady, a jemu samotność zdaje się coraz mocniej dokuczać. Niemniej jednak sprawia wrażenie samotnego wilka, który woli tropić w pojedynkę. Zdarza mu się podejmować ryzykowne decyzje, jednak są one poparte jego umiejętnościami - ryzykuje w dobrej sprawie, ale wie, że jest się w stanie obronić.
“Gdy wie, że ma rację, nie umie się poddać, cofnąć - bez względu na cenę.”
Intryga powieści zbudowana jest logicznie i frapująco. Czytelnik bardzo długo nie wie, w którym kierunku swoją uwagę mi zwrócić, czy morderstwa są powiązane z tym, co niesie wątek lunatykowania, czy może jednak jest to element tylko fabułę uatrakcyjniający. Mocnym punktem historii są sceny, w których napięcie wzrasta - te fragmenty autorom wychodzą znakomicie, zwracają uwagę czytelnika dokładnie na to, co potrzeba - współgranie grozy z pogodą, z odgłosami natury. Sama Szwecja, ale i zima, doskonale do takiego budowania klimatu się nadają i autorzy wykorzystują to w pełni.
“Wszystko dzieje się dziwnie szybko, jak to często bywa, gdy przypieczętowuje się los człowieka: krótka chwila zarówno nadprzyrodzonej wzniosłości, jak i wulgarnej codzienności.”
W szwedzkich kryminałach bardzo często wątek społecznym ogrywa ważną rolę. I w tej książce ma swoje miejsce, potraktowany jest jednak dość marginalnie, przewija się najczęściej w dialogach, w chwilach oczekiwania na coś, gdy postacie muszą w jakiś sposób czas zapełnić.
“Jestem raczej słaby, a nie silny, myśli. Ale właśnie przez tę słabość trzeba zmuszać się do działania - nigdy, przenigdy nie mogę się poddać.”
“Lunatyk” to powieść, której premierę zaplanowano w czasie doskonale - ze względu na styl, w który trzeba się wgryźć, książka dobrze sprawdzi się jako lektura na długie jesienno-zimowe wieczory, czas, kiedy na czytanie faktycznie można poświęcić nieco więcej czasu. Dodatkowo podobna pogoda za oknem dodatkowo potęguje klimat, jaki tworzą sami autorzy w powieści operując tym, co dzieje się na zewnątrz - szmery, śnieg, wiatr, ciemność, to wszystko buduje doskonały nastrój gdzieś na granicy grozy. Sama historia jest surowa, chropowata, stawia na emocje, ale przede wszystkim dość zwierzęce odruchy - seks, morderstwa, sen wydają się przecież dość pierwotne. Zagadka zbudowana jest logicznie, choć przyznam, że samo zakończenie wydaje mi się nieco za mocno wydumane, niemniej jednak dobrze wpisuje się w kanwę gatunkową. Nie zaprzeczę też - dawno nie czułam takiego napięcia przy lekturze jak przy tej książce, więc już choćby ze względu na ten aspekt na pewno jest warta uwagi.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 29, 2025

"Szpital" Leslie Wolfe - zapowiedź patronacka

"Szpital" Leslie Wolfe - zapowiedź patronacka
Nie da się ukryć, że rok 2025 zbliża się powoli do końca... Pora zatem na zapowiedź ostatniego patronatu medialnego Kryminału na talerzu tego roku! Jest to thriller psychologiczny Leslie Wolfe pt. "Szpital", który na polski rynek trafi dokładnie za dwa tygodnie, 12 listopada. 

Myślałam, że będę tutaj bezpieczna. Myliłam się.
Wiem, że muszę stąd uciec. Jednak nie wiem jak. Nie wiem przed kim. Nie wiem dokąd.
Kiedy budzę się po wypadku, nie mogę się poruszać, nic nie widzę i nie kojarzę miejsca, w którym się znajduję. Po zapachach i dźwiękach stwierdzam, że jestem w szpitalu. Nie wiem, co się wydarzyło. Mam tylko mgliste wspomnienie, że zostałam przez kogoś pobita i cudem uszłam z życiem. Przeraża mnie to, że napastnik wkrótce mnie znajdzie i dokończy dzieła.
Pod opieką lekarza i pielęgniarek zaczynam sobie przypominać urywki ze swojej przeszłości. Wspomnienia wracają powoli, kawałek po kawałku. Widzę fragmenty dawnego życia: karierę, męża, przyjaciółki, wielką miłość. Najważniejsze pytanie wciąż jednak pozostaje zagadką. Kto był oprawcą? I dlaczego chciał mnie zabić?
Termin premiery nie jest przypadkowy - to jedna z tych historii, które wyjątkowo dobrze sprawdzą się jesienią! To thriller rozrywkowy, z dobrymi twistami i fajnie utrzymanym napięciem, taki, którego nie chce się odkładać aż do poznania zakończenia. Mnie jednak do niego przyciągnęły również ciekawe zagadnienia, które sprawiają, że wśród innych thrillerów się wyróżnia - waga pamięci, wspomnień oraz zmysłu wzroku w postrzeganiu rzeczywistości... Warto się przy tych tematach zatrzymać na dłużej! Mam nadzieję, że i Was do tego ta lektura zainspiruje, ale przede wszystkim - że będziecie się przy niej dobrze bawić! 

Autorka: Leslie Wolfe
Tytuł: Szpital
Tłumaczenie: Agnieszka Szmatoła
Data premiery: 12.11.2025
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży. 

We współpracy z Wydawnictwem Mando.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!



października 27, 2025

"Prąd wsteczny" Dariusz Gizak

"Prąd wsteczny" Dariusz Gizak

Autor: Dariusz Gizak
Tytuł; Prąd wsteczny
Cykl: Jacek Kowalik, tom 2
Data premiery: 15.10.2025
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 344
Gatunek: powieść kryminalna
 
Dariusz Gizak na polskim rynku książki kryminalnej pojawił się wiosną tego roku z tytułem “Wolta” (recenzja - klik!), pierwszym tomem serii z prywatnym detektywem Jackiem Kowalikiem, którego akcja rozgrywała się w Warszawie, a spora jej część wokół Dworca Centralnego, gdzie sam autor swego czasu był szefem ochrony. Tom drugi pt. “Prąd wsteczny” przenosi czytelnika w inne miejsce - do Krynicy Morskiej - jednak i tu można znaleźć zagadnienia dla autora ważne, jak choćby temat lasów i tematów przyrodniczych z nimi związanych, w których sam stawał nieraz w obronie wspierając projekty swoich piórem i działalnością. Dariusz Gizak swoje opowieści opiera na własnym bogatym doświadczeniu - pracował m.in. w policji, jako szef ochrony ważnych warszawskich obiektów czy w firmach windykacyjnych. Piórem posługuje się od lat, w latach 90-tych wydał jedną książkę non-fiction, stale zaangażowany jest również publicystycznie w magazynach związanych z historiami kryminalnymi i ochroną przyrody.
 
Krynica Morska, styczeń. To tam wylądował Jacek Kowalik po przyjęciu nowego zlecenia - ma zbadać sprawę śmierci młodej dziewczyny, Dominiki, która półtora roku temu w Krynicy spędziła wakacje, z których już nigdy do domu nie wróciła. Oficjalnie policja uznała, że dziewczyna zginęła przypadkowo, wciągnął ją w głąb morza prąd wsteczny. Ale dlaczego zatem medyk sądowy w jej płucach znalazł słodką wodę? Tego nikt im nie wyjaśnił, a teraz dostali anonim, że śmierć ich córki jednak przypadkowa nie była. Dlaczego po tak długim czasie ktoś sobie o tej sprawie przypomniał? Kowalik musi dyskretnie temat wybadać, co w niewielkiej turystycznej miejscowości po sezonie wcale do łatwych zadań nie należy…
 
Książka rozpisana jest na 41 rozdziałów pisanych z perspektywy Jacka w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Akcja powieści toczy się linearnie, śledztwo prowadzone jest klasycznie, w oparciu o rozmowy z potencjalnymi świadkami, a więc dialogów jest w powieści sporo. Styl historii jest spokojny, czuć w nim doskonale klimat tej nadmorskiej miejscowości po sezonie, gdzie życie toczy się tempem niespiesznym. Język dopasowany jest do rozmówców, autor dba o realizm w dialogach, świetnie wychodzi mu naśladowanie np. osoby jąkającej się. Przekleństw w powieści nie ma za wiele, jest za to dobre poczucie humoru, w tekście czuć, że sposób wypowiedzi jest dla autora ważny. To się po prostu dobrze czyta!
“Jacek uznał, że w snuciu podejrzeń jest świetny. Może dać sobie szóstkę. Ale z dowodami na poparcie tych teorii już było słabiej. W szkole usłyszałby: “Jedynka i jutro przyjdź z rodzicami”.”
Tym, co bardzo mi się w tym tomie spodobało, to niespieszne tempo, w jakim autor snuje swoją opowieść, dzięki któremu mamy czas, by przyjrzeć się temu, co wokół. A to sprawia, że powieść staje się uważna - na przyrodę wokół i ludzi, których kreacje pod kątem psychologicznym oddane są z dokładnością. A jako że całą opowieść poznajemy oczami Jacka, to dzięki temu i sam bohater na tym zyskuje. Jacek przemierza plaże szukając tropów, choć po czasie to nie tropy go zaprzątają, a bursztyny. Snuje się po lasach, gdzie leśniczy stara się uporać z problemem dzików i ich odstrzałów, a mieszkańcy Krynicy nielegalnie wypłukują z ziemi bursztyn. Autor bardzo wiarygodnie oddaje te warunki otoczenia, a równocześnie porusza ciekawe tematy społeczne tego miejsca.
“(...) stwierdził, że tak nieruchoma cisza Krynicy Morskiej jest pełna nieprawdy. Kto by pomyślał, że w uśpionym kurorcie dzieją się takie rzeczy?”
Sam Jacek to bohater prawy, człowiek o dobrym kompasie moralnym. Miłośnik storczyków i przyrody ogólnie, facet “starego typu”, który gdzieś tam choć trochę zna się na wszystkim i żadnej pracy się nie boi. W Krynicy nie tylko węszy wokół ośrodka, w którym zatrzymała się Dominika, ale nawet zatrudnia się tuż obok, tworząc sobie przykrywkę do działań właściwych. Korzysta z dawno nabytych umiejętności detektywistycznych, policyjnych, ale robi wszystko z głową, niespieszne, woli poświęcić sprawie więcej czasu, byle by zbadać ją tak dokładnie jak tylko się da. Choć czasami może wydawać się, że jego przykrywka trochę pochłania go za mocno… ale z drugiej strony kto mógłby się oprzeć urokom nadmorskiej, spokojnej miejscowości?
“Doświadczony policjant to taki, który wiele się nauczył, również od złodziei…”
Jacek dla swojej przykrywki wkręca się w personel jednego z pensjonatów. I to tam dostaje kalejdoskop postaci, z których jedna jest bardziej podejrzana od drugiej. A my równocześnie możemy przyjrzeć się temu jak działa taki biznes, jak zachowują się ludzie od dawna w Krynicy mieszkający, jak wygląda ich roczny rytm trwania -wszyscy podkreślają szaleństwo, jakie ogarnia miejsce w sezonie, i doceniają spokój okresu zimowego. Wśród towarzystwa są kobiety i mężczyźni, o wszystkich krążą pewne plotki. Autor poprzez te towarzystwo oddaje różnorodność ludzi zjeżdżających się do pracy nad morzem, ale też ukazuje sposób funkcjonowania zamkniętej społeczności, w której wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, ale obcym dostępu do tych informacji nie udzielają… Jak to zmienić? Udowodnić, że jest się jednym z nich.
“Ta zbieranina dziwnych typów spod ciemnej gwiazdy zastanawiająco dobrze pełniła funkcję rodziny. Jacek pojawił się tu w jednym celu: wyciągnąć z nich tyle informacji, ile tylko się da, a tymczasem złapał się na tym, że ma z nimi wspólne sprawy, jedzą razem swojskie, domowe posiłki, zaczynają się poznawać, akceptować i doceniać. Zastanawiał się, czy tak działają wszystkie małe, odizolowane od świata społeczności, czy może po prostu jego samotność dała się mu już we znaki i chętnie zajął miejsce wśród nich.”
Intryga kryminalna, jak w tomie pierwszym, wydaje się zostawiona na planie drugim - na pierwszym jest sam Jacek, jego wrażenia, jego przeżycia i nowe znajomości. Znaczy to, że nawet kiedy jego zleceniem jest odkrycie prawdy o Dominice, to nie zamyka oczu na wszystko inne - interesuje się tym, co dzieje się wokół, gdy widzi krzywdę innych, łamanie prawa nie waha się ingerować mimo tego, że przecież nie po to tam przyjechał. Sama zagadka śmierci Dominiki zostaje rozwiązana sprawnie, ładnie spina wszystko w całość, choć przez to, że przez większą część lektury po prostu obserwujemy codzienność Jacka działającego pod przykrywką, nie można powiedzieć, by poświęcone było jej wiele miejsca, a książka była typowym kryminałem.
“Tu, w Krynicy, każdego wcześniej czy później w coś zaplączą. Tu za duże pieniądze chodzą, żeby się uchował czysty. Takie miejsce. Należałoby karuzelę kadrową robić i co roku ludzi wymieniać.”
Przyznam, że podoba mi się kierunek, w którym idzie seria z Jackiem Kowalikiem. “Prąd wsteczny”, choć akcja toczy się spokojnie z naciskiem na obyczajowo-społeczne sprawy, jest spójny, równy i ciekawy - doskonale sprawdzi się wśród miłośników kryminałów spokojnych, w których czuć i małomiasteczkowość, i nadmorski powiew bryzy. Jacek to postać ciekawa, która budzi w czytelniku sympatię, a równocześnie podziw za kompleksowe i spokojne podejście. To on jest tym, co charakteryzuje serię, to on zawsze gra pierwsze skrzypce, ale mimo to tomy serii da się czytać niezależnie od siebie. Przyznam, że tom drugi przekonał mnie do tej serii, bardzo wczułam się w ten nadmorski klimat, zbieranie bursztynów i obserwowania życia dzików. Fascynujące tematy, jak i problemy społeczne, które autor opisuje z prawdziwą pasją, co przekłada się na to, jak odbiera je sam czytelnik.  Mnie “Prąd wsteczny” przekonał, że przygody z serią kończyć nie chcę - już czekam na tom trzeci, którego zapowiedź dostajemy na ostatnich stronach „Prądu wstecznego”!
 
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Media Rodzina.


Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 26, 2025

Book tour z "Bez tchu"!

Book tour z "Bez tchu"!

Dzisiaj, pierwszego dnia po zmianie czasu na zimowy, sezon długich wieczorów z lekturą czas zacząć! Teraz tym bardziej muszę zadbać, by dostarczyć Wam odpowiednich polecajek, zaczynamy zatem od pewniaka - zapraszam na book tour z "Bez tchu" Lisy Regan, dziesiątym już tomem serii kryminalnej z Josie Quinn, który oczywiście da się też czytać bez znajomości tomów poprzednich - to osobna zagadka kryminalna.

I to poważna, bo tak naprawdę śledczy nie wiedzą, czy mają do czynienia ze zbrodnią czy nieszczęśliwym wypadkiem. Wiemy to my, bo sam sprawca od czasu do czasu wtrąca swoją historię pomiędzy rozdziały o śledztwie... Zajmująca akcja, dobre umotywowanie psychologiczne działań i kreacja głównej bohaterki, która cały czas się rozwija - to przepis Lisy Regan na serię kryminalną, która sprawdza się nad wyraz dobrze! Więcej o książce znajdziecie w mojej recenzji - klik! A teraz zapraszam do zapisów na book tour!


A w razie szybkiego uzależnienia od Josie, podpowiadam, że aktywne mamy jeszcze book toury z kilkami innymi tomami serii - z "Znikającymi dziewczynami", czyli tomem pierwszym (klik!), z "Zimnym sercem" (tomem siódmym - klik!), z "Śmiertelną układanką" (tomem ósmym - klik!), ze "Zmową milczenia" (tomem dziewiątym - klik!) - do każdego z nich możecie się jeszcze dopisać. 


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz Wydawnictwa Dolnośląskiego w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl. Możecie też oznaczyć autorów i autorki antologii - na pewno będą chcieli poznać Wasze wrażenia!
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Zostawcie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście we wtorek.
Książka ruszy w podróż w środę, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @z_ksiazka_mi_po_drodze
2. @zaczytane_matka_z_corka
3. @malgorzatanocon
4. @kasienkaj7
5. @mirkowo3
6. @po_prostu_o_ksiazkach
7. @czytelnia.osobista
8. @mamazaczytana
9. @jpryczek
10. @ahywka_p
11. @danutabobrowicz
12. @zafascynowana.ksiazkami_
13. @zaczytana_panna
14. @kasia_g_autor
15. @izabelawatola
16. @marza.czyta
17. @magdulka03wojcik
18. @sylwiaaa
19. @strefabooki
20. @przeczytajki

października 24, 2025

"Nie całkiem martwa" Holly Jackson

"Nie całkiem martwa" Holly Jackson

Autorka: Holly Jackson
Tytuł: Nie całkiem martwa
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Data premiery: 15.10.2025
Wydawnictwo: Must Read
Liczba stron: 456
Gatunek: thriller kryminalny / obyczajowy
 
Holly Jackson to brytyjska autorka powieści kryminalnych, która do tej pory znana była z książek skierowanych do nastoletniego czytelnika, tak zwanych YA (young adult, czyli po polsku: młody dorosły). Debiutowała w 2019 pierwszym tomem serii Przewodnika po zbrodni według grzecznej dziewczynki, który szybko stał się światowym bestsellerem i doczekał się kolejnych trzech tomów - jednego prequela i dwóch kontynuacji. Książka szybko została też dostrzeżona przez twórców seriali, z czego powstał kilkusezonowy serial na Netflixie o tym samym tytule. W rok 2022 Jackson jednak zdecydowała się na coś innego, napisałam swoją pierwszą osobną powieść, która również skierowana była do czytelników YA. Trzecią jej osobną książką jest tegoroczna nowość “Nie całkiem martwa”, ten tytuł jednak jest dla autorki wyjątkowo ważny - to jej debiut dla dorosłego czytelnika, choć w polskim tłumaczeniu jakoś ta informacja zaginęła, a sama książka została wydana przez wydawnictwo Must Read, które specjalizuje się w powieściach YA.
 
Halloween, 31 października 2025 roku. Jet, a dokładniej Margaret Mason właśnie dotarła na jarmark halloweenowy urządzany w jej rodzinnym miasteczku Woodstock. Obiecała pomóc rodzicom na ich stoisku, choć tak naprawdę wcale nie chce tego robić, nie chce tu być, nie chce mieszkać z rodzicami w wieku 27 lat. Niestety, życie, a raczej jej choroba nerek utrudniająca normalne funkcjonowanie nie za bardzo dała jej inny wybór. I tak jest tutaj, spędza dnie na myśleniu co zrobić, bo stanąć na nogi. Na jarmarku spotyka starych znajomych, ale i to niespecjalnie ją cieszy - w końcu olewa obowiązki rodzinne, przecież jej matka i tak jest z niej wiecznie niezadowolona, i wraca do domu. A tam ktoś na nią czeka… Jet dostaje w głowę, po czym budzi się dwa dni później w szpitalu. To tam dowiaduje się, że nie zostało jej wiele życia - bez operacji może pożyć z jakiś tydzień, a sama operacja nie daje nawet dziesięciu procent szans na przeżycie… Lepiej zatem podjąć próbę skazaną na porażkę i umrzeć już teraz, czy zostawić sobie siedem dni na zrobienie czegoś, co w końcu doprowadzi do końca - znalezienie własnego mordercy? Jet wybiera to drugie.
“- Wybieram siedem dni. Chcę czasu. Potrzebuję go.
- Na co, Jet? - warknęła mama.
To nie słowa zabolały, ale kontekst, ich prawdziwe znaczenie. Mama uważała, że w ciągu dwudziestu siedmiu lat Jet nie zrobiła nic ważnego, więc kolejny tydzień nie miał żadnego znaczenie.
A przecież miał, i to olbrzymie.
- Wreszcie zamierzam coś zrobić, mamo, coś ważnego. I doprowadzę sprawę do końca. Tym razem będzie inaczej. Musi być inaczej, bo to moja ostatnia szansa.”
Książka podzielona jest na dni akcji, główna oś fabularna zostaje zamknięta w ośmiu dniach życia Jet (każdą część otwiera grafika z okładki, co daje bardzo fajny efekt wizualny). Części rozpisane są na rozdziały, w sumie jest ich trzydzieści trzy, każdy dzielony jest także na krótsze fragmenty, scenki. Główna oś fabularna przedstawiona jest z perspektywy Jet w narracji trzecioosobowej, historię zamyka jednak ktoś inny. W stylu, w jakim książka jest pisana, czuć, że dotychczas autorka tworzyła książki skierowane do nieco młodszych czytelników - stawia na barwne postacie i ich skraje emocje, realność stawiając raczej na dalszym miejscu. Język, jakim historia jest oddana, jest lekki, codzienny, główna bohaterka nie unika, a wręcz czasami nadużywa wulgaryzmów, co przyznam, że przeszkadzało mi na początku lektury - później i Jet trochę stopuje, i czytelnik już do jej formy wyrażania się przywyka. Warto też zaznaczyć, że dialogi i same spostrzeżenia głównej bohaterki często ubarwione są dość czarnym, chwilami nawet gorzkim humorem (bo jaki inny pozostaje, gdy ma się świadomość, że właśnie się umiera?). Dialogów jest bardzo dużo, to głównie one posuwają akcję do przodu.
“Jet właściwie nie zamierzała żartować. Dopóki nie zaczęła umierać, nie dostrzegała, że język jest pełen śmierci.”
Dorosłego czytelnika z początku może uwierać nie tylko język, jakim posługuje się Jet, ale też sama jej forma bycia, warto jednak dać jej chwilę, bo pod dość nastolatkową pozą, kryje się dobra i uwiarygadniająca wszystko warstwa psychologiczna. Z pozoru Jet to postać bardzo beztroska, o tak zwanym słomianym zapale - szybko zapala się do różnych projektów, jednak żadnego z nich nie kończy. Nie skończyła studiów, nie podołała pracy w banku, nie uskuteczniła pomysłów na biznes. Jet nie cierpi, gdy wytyka się jej własną nieudolność, reaguje w bardzo sarkastyczny, dziecięcy sposób. Ale im głębiej w historię wchodzimy, tym lepiej rozumiemy, dlaczego bohaterka reaguje w ten sposób, dlaczego jej pomysły na życie nigdy nie zostają zrealizowane, dlaczego mając lat 27 żyje na garnuszku rodziców i jest za to obrażona na cały świat. Zresztą podczas tego tygodnia, w którym jej towarzyszymy, ona sama zaczyna rozumieć się lepiej, odkrywa, co ją przez całe życie stopowało, co kazało jej żyć w niejakim zawieszeniu, dając poczucie, że marnuje życie. Bo to wiadomość o perspektywie bliskiej śmierci staje się dla niej powodem do zmiany - z początku przekornie upiera się, że znalezienie swojego mordercy będzie tym, co w życiu dokona, a co z czasem staje się zdecydowanie czymś więcej niż tylko przekorą.
“(...) w tym tygodniu tak naprawdę nie umierałam, myślę, że wręcz przeciwnie. W końcu zaczęłam żyć (...).”
Obok Jet występuje kilka postaci: jej rodzice, brat, jego żona, a także przyjaciel Jet z dzieciństwa - Billy. To on staje się jej towarzyszem pomagającym rozwikłać zagadkę śmierci, to ta postać wprowadza cieplejsze nuty - to on Jet się opiekuje, po cichu dba o jej bezpieczeństwo. To dość szablonowa, ale urocza postać.
“Myślałam o nas, o tobie i o mnie, o naszym dorastaniu. Czy na pewno rozumiemy, jak powinno wyglądać szczęście. Chodzi mi o Emily, o to, co się stało. Zawsze nas do niej porównywano, mówiono nam o tym, co zamierzała. To się działo tak często, że być może naszym zdaniem życie polega na nieustannym porównywaniu. Do Emily, do siebie nawzajem, do innych.”
Bazą powieści jest intryga kryminalna, która już z założenia brzmi nieco nieprawdopodobnie, więc od początku jasne jest, że mamy do czynienia z powieścią, w której nie chodzi o realizm śledztwa kryminalnego. Powiedzmy sobie szczerze - osoba po takim wypadku jak Jet, raczej nie biegałaby po mieście, piła alkoholu i robiła połowy rzeczy, które robi bohaterka. Do książki zatem warto podejść inaczej - kryminalna intryga jest tutaj tym, co akcję napędza, ale nie ona sama w sobie jest ważna: liczy się dobra zabawa czytelnika i dobre przesłanie, dobre refleksje, jakie ta historia niesie. Śledztwo Jet prowadzi jak laik (bo przecież laikiem jest), ale nieustępliwie, co mimo wszystko wywołuje w czytelniku zaciekawienie, a i tropy, do których ją to prowadzi okazują się zaskakujące.
“(...) nie znosiła, kiedy mama żądała, żeby był z niej jakiś pożytek. Wtedy nie czuła się pożyteczna, tylko bardzo mała.”
Ale skoro nie chodzi o intrygę, to o co? O życie. O to, by go nie przespać, by nie pozwolić, by oczekiwania innych odebrały nam umiejętność cieszenia się małymi rzeczami. By słuchać swojego wnętrza, by próbować podążać za głosem serca i się tego nie bać - bo kiedy coś robi się z miłością, sama droga do celu staje się tym, co ważne. Autorka skupia się przede wszystkim na relacjach z najbliższymi, na tym, że coś, z czym jesteśmy od zawsze, wydaje się nam naturalne, nawet kiedy w gruncie rzeczy jest toksyczne. To przede wszystkim brak szczerej rozmowy jest temu winny, brak odwagi, by zamiast wykręcania się i sarkazmu obnażyć swoje prawdziwe odczucia przed drugim człowiekiem. Mimo smutnego wydźwięku powieść ma pozytywne, umacniające przesłanie, pozwala czytelnikowi uwierzyć w sobie, dać siłę i odwagę, by nie marnować żadnego dnia swojego życia, by nie odkładać tego, co chce się zrobić, na później…
“Myślę, że za dużo czasu spędziłam na czekaniu, żeby wszystko się zaczęło, i umknęło mi to, o co naprawdę chodzi. (...) Chodzi o te wszystkie chwile, które przegapiłam, czekając.”
“Nie całkiem martwa” mimo niełatwego początku okazała się lekturą taką, jakiej się po niej spodziewałam - szybkim, dobrym do relaksu thrillerkiem, w którym nie muszę przejmować się wpatrywaniem realności detali i sytuacji, a po prostu się dobrze bawić. Fabuła jest przyjemnie zajmująca, główna bohaterka, a raczej jej przemiana, jaką można zaobserwować na przestrzeni jednego tygodnia, inspirująca, przypomina co tak naprawdę jest w życiu ważne, ale też nieco oswaja z tematem niewygodnym, jakim jest własna śmiertelność. Bo choć w przeciwieństwie do Jet nie znamy daty swojej śmierci, to warto pamiętać o tym, by życia nie marnować, by cieszyć się nim, by wykorzystać w pełni to, co nam daje, co sami sobie w nim tworzymy. To ważne przypomnienie, niezależnie od wieku czytelnika.
 
Moja ocena: 7/10
 

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Must Read.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 23, 2025

"Czerwona woda" Jurica Pavičić

"Czerwona woda" Jurica Pavičić

Autor: Jurica Pavičić
Tytuł: Czerwona woda
Cykl: Szain Gorki, tom 1
Tłumaczenie: Leszek Małczak
Data premiery: 08.10.2025
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 280
Gatunek: powieść kryminalna
 
“Czerwona woda” to pierwsza książka chorwackiego autora Juricy Pavičića, jaka została przetłumaczona na polski. W oryginale wydana w roku 2017, chwilę później została przetłumaczona na francuski i otrzymała prestiżową nagrodę Grand prix de la littérature policière w kategorii najlepszej europejskiej powieści kryminalnej. Jednak autor do zaoferowania czytelnikowi ma dużo więcej – tego typu historie o zbrodni z mocnym tłem historyczno-społecznym publikuje od końcówki lat 90-tych, na koncie ma już jedenaście powieści, jak i kilka zbiorów opowiadań i felietonów. Bo jeszcze wcześniej, przed debiutem literackim był już znanym krytykiem filmowym i literackim, za co też dostawał różne nagrody. Mimo późniejszego debiutu powieściowego z tego zawodu nie zrezygnował, nadal ma stałą kolumnę w jednej z chorwackich gazet. “Czerwona woda” to jego siódma powieść, trzy lata później doczekała się czegoś na kształt kontynuacji - historii, w której występuje śledczy z “Czerwonej wody”. Czy i my się jej w Polsce doczekamy? Mam taką nadzieję!
 
Niewielkie miasteczko Misto położone niedaleko nadmorskiego Splitu, 23 września 1989. Rodzina Velów składa się z czterech osób: małżeństwa Vesny i Jakova oraz bliźniąt Silvy i Mata, którzy mają po 17-ście lat. Ich życie może nie upływa pod znakiem luksusów, ale mają wszystko, czego im trzeba, a przede wszystkim są szczęśliwi - mają dom, pracę, kochają się, dzieci chodzą do szkoły. Ten dzień nie różni się od innych sobót - Silva przyjechała z internatu do domu, wszyscy wspólnie jedzą obiad. Jednak już za chwilę stanie się coś, co sprawi, że ta data nigdy nie zniknie z ich pamięci, stanie się datą graniczną w ich życiu, które od teraz dzielone będzie na dwa czasy - przed i po zaginięciu Silvy. Dziewczyna w sobotę wieczorem wychodzi na festyn nad zatoką i już nigdy do nich nie wraca. Ostatnie godziny spędziła z synem piekarza, choć to nie on był teraz jej chłopakiem… ale Adrijan zarzeka się, że gdy około pierwszej w nocy się rozstawali, Silva była cała. Czy mówi prawdę? W poniedziałek policja bierze się za śledztwo na poważnie, zaczynają się poszukiwania. Poszukiwania, które od teraz staną się sensem życia rodziny Velów. Poszukiwania, które będą punktem niezmiennym w stale zmieniającym się kraju…
“Dzień, w którym jej nie szukam, to dzień, w którym sam siebie nienawidzę.”
Książka podzielona jest na cztery tytułowane części, które w sumie składają się na 23 rozdziały. A te może nie należą do najkrótszych, ale każdy dzielony jest na mniejsze scenki oddzielone gwiazdką, więc komfort lektury jest zachowany. Rozdziały toczą się naprzemiennie z perspektywy rodziny, a później i osób zamieszanych w sprawę - jest ich kilka, jednak każdy na tyle wyraźny, że żadna z postaci się czytelnikowi nie miesza. Każdy rozdział zatem nazwany jest imieniem postaci, z perspektywy której poznajemy dany fragment i rokiem, z którego wydarzenia przedstawia - to ważny punkt, gdyż historia rozgrywa się na przestrzeni niecałych trzech dekad… Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego z wyjątkiem rozdziału pierwszego, tego zmieniającego wszystko - on pisany jest w czasie teraźniejszym. Styl powieści jest spokojny, skupiony na psychologii postaci, na ich przeżyciach wewnętrznych, co delikatnie przywodzi na myśl thriller psychologiczny. Z tego też względu cała opowieść jest przede wszystkim opisowa, dialogi pojawiają się co jakiś czas, nawet nie zawsze pisane są od myślników - czasem jest to po prostu cudzysłów. Ze względu na ilość postaci linia czasowa też nie do końca jest chronologiczna - w dużej mierze tak, jednak z początku zdarzają się momenty, które poznajemy z dwóch różnych stron, czyli kiedy jedna osoba kończy, druga cofa się lekko w czasie, by opowiedzieć swoją wersję zdarzeń. Ten zabieg jednak widoczny jest tylko na początku, później, gdy historię dzielą już lata, a nie godziny, linia nabiera ciągłości. Czasami pojawia się kilka zbędnych powtórzeń, a sam język, jakim powieść jest opowiedziana, jest prosty, to nie on ma tutaj uwagę przyciągać, tylko sama historia, emocje, o jakich opowiada. A jednak powieść momentami daje wrażenie liryczne, zahacza gdzieś o pojęcie literatury pięknej. Mimo spokojnej akcji, niewielu dialogów, historia aż huczy od emocji, a to sprawia, że trudno się od jej lektury oderwać.
“Wtedy Mate tego nie wiedział. Dzisiaj już wie. Tego dnia, w tym właśnie momencie, jego życie stało się poszukiwaniem.”
W “Czerwonej wodzie” mamy tak naprawdę dwa punkty skupienia - pierwszy to ludzie w zaginięcie Silvy uwikłani. Przyglądamy się temu, jak zmienia się ich codzienność, jak jedna strata (niepewna, bo wychodzimy przecież cały czas z założenia, że Silva jednak znajdzie się cała i żywa) podporządkowuje sobie całą rzeczywistość, jak ją zmienia, a tym samym wpływa na całą przyszłość człowieka. Wydaje się, że to ta niepewność co do losu Silvy jest najgorsza - ciągłe poszukiwanie, ciągła nadzieja, a zarazem lęk, który z czasem przechodzi w pewnego rodzaj letarg, sprawia, że poza tym niewiele się w życiu liczy. Obserwujemy jak przybywa postaciom lat, jak Mate dojrzewa, wchodzi w życie dorosłe, jak jego rodzice się starzeją. Przyglądamy się, co ta strata zmieniła w ich relacjach, jak mocno skupiła je wokół siebie, tak że nie pozostało w nich miejsca na nic innego. Ten ból, niepewność, a może i zobojętnienie na świat, jakie autor w powieści oddaje, są odgrywane bardzo realnie, bardzo przejmująco, tak bardzo, że momentami i my czujemy w oczach łzy i ścisk w gardle.
A potem przychodzi Ten Dzień, Dzień Silvy, dzień, wokół którego toczy się cały życie ich rodziny, jak wokół jakiegoś święta, uroczystości - perwersyjna inwersja urodzin.”
Jednak zaginięcie Silvy rozchodzi się dalej, wikła kolejne osoby w tę grę - jej chłopaka, syna piekarza, który widział ją jako ostatni, ich rodziców, milicję, potencjalnych świadków czy tych, których Silva poznała wcześniej, w Splicie w internacie. To kolejna fala na wodzie, którą jej zaginięcie wzburzyło, to druga linia frontu, która może nie czuje aż tak trudnych emocji, jak je najbliższa rodzina, ale również zapomnieć nie może… Obraz tego, jaki wpływ ma jedno zdarzenie na całe otoczenie, jest zatem pełny.
“Po raz pierwszy w życiu Matemu zrobiło się żal ojca. To już nie był ten zawsze dorosły, zawsze dojrzały opiekuńczy mężczyzna. Mate zobaczył przed sobą nowego ojca, który stał się bezradnym dzieckiem.”
Jednak nie tylko same zaginięcie jest w tej powieści oddane wyraźnie. Ważne jest też tło zdarzeń, historia kraju, w czasie której cała opowieść się rozgrywa. Bo rok 1989 i dalej to chwile dla Jugosławii i Chorwacji przełomowe. Niedługo nadejdzie wojna, w wyniku której Jugosławia się rozpadnie, nastanie nowy ustrój, zawirowania ekonomiczne, kryzys na rynku światowym, które będą miały wpływ na kondycję Chorwacji, która w końcu, po ponad dwudziestu latach od powstania, przekształci się w kraj typowo turystyczny, gdzie napływ osób nietutejszych jest tym, co przenosi kraj fundusze. Ciepło, woda, plaża, piękne apartamenty - to fasada, która na tej historii zostaje zbudowana, bo choć pozornie kraj wygląda teraz całkiem inaczej, to jednak w środku tak naprawdę niewiele się zmieniło, ludzie, ich emocje, ich problemy pozostają nadal takie same, tylko skrywają się pod ładnym, atrakcyjnym dla turystów opakowaniem.
“- Czyli nie obchodzi to pana. Nie interesuje pana, co się stało.
- Proszę zrozumieć - zaczął wyjaśniać Gorki. - To już odległa przeszłość. Odległa i bolesna. Teraz są inne czasy, mamy inny kraj. Jesteśmy inni.
- Jesteśmy tacy sami - odpowiedział. - Tylko udajemy innych, bo tak nam pasuje.”
W tej historii daleko w tle przyglądamy się też przemianom społecznym. Tego, jak wiele zmienia wojna, podczas której ktoś, kto uznawany był przez innych za zero, może stać się bohaterem. Czy jeden czyn podczas wojny może zmazać grzechy przeszłości? To smutna refleksja, ale wydaje się, że tak, wojna, tak jak zniknięcie, wywraca świat na drugą stronę, zeruje licznik, po którym życie buduje się od nowa i nikogo już nie interesuje, co było wcześniej…
“(...) w tej wojnie nie ma zwycięzców. Są tylko odsunięte w czasie klęski.”
Na koniec wspomnę jeszcze o samym miejscu, o małej miejscowości Misto, która mimo tragedii, mimo stacjonującego tam przez jakiś czas wojska, wydaje się miejscowością spokojną i urokliwą. Ale i to niesie swoje cechy charakterystyczne - tam mieszkają ludzie twardzi, mocno do ziemi przywiązani, dla których dom rodzinny, odziedziczona ziemia to wartość nadrzędna. Jednak te pokolenie powoli wymiera, do głosy dochodzi nowe, którego priorytety się zmieniają, a ziemia staje się tylko nikomu niepotrzebnym nieużytkiem…
“To nie Ameryka. Tu nie ma porywaczy, złodziei ani seryjnych morderców. To jest Misto, a w Miście nic złego nikomu się nie stanie.”
“Czerwona woda” to powieść poruszająca, przejmująco smutna i bolesna, która uświadamia, jak szeroki wpływ może mieć jedno zdarzenie, jedna chwila, która wcale nie miała być znacząca, a jednak taka się stała. Zniknięcie Silvy jest tutaj tym rzuconym kamieniem, który burzy wodę, którego echo rozchodzi się falami, a te im dalej się posuwają, tym robią się mniej wyraźne, tym bardziej zlewają się z otoczeniem. Bo przecież po latach od zaginięcia każdy cała trójka z rodziny Valów nadal żyje i na pierwszy rzut oka nawet nie widać, jak wielką tragedię w sobie noszą… Ale ona jest i czeka na zamknięcie, które niekoniecznie będzie równało się z ukojeniem. Bo czy jest ono w ogóle możliwe po tylu latach cierpienia? Powieść z kryminalnym szkieletem, w której ważny jest człowiek jako jednostka, ale na tle historii całego kraju, który w tym czasie przechodzi znaczącą, ważną przemianę. Nie dziwię się temu, że książka została doceniona, to dobrze napisana, bogata w emocje, wartościowa proza. W żadnym razie nie można jej traktować jak typowego kryminału, a coś pomiędzy psychologiczną powieścią kryminalną, a może i literaturą piękną? Warta uwagi, czasu i docenienia!
“Ludzie, jeśli mają wybór między prawdą i legendą, zawsze wybierają legendę.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Oficyną Literacką Noir sur Blanc.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!