sierpnia 29, 2025

"Czarnobogi" Michał Zgajewski

"Czarnobogi" Michał Zgajewski

Autor: Michał Zgajewski
Tytuł: Czarnobogi
Data premiery: 27.08.2025
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 336
Gatunek: kryminał
 
Michał Zgajewski dzieciństwo spędził w Oleśnie, na studia wyjechał do Częstochowy, a po nich osiadł w Żywcu. I to te ostatnie miasto, a raczej cały rejon stał się ważnym elementem jego powieści. Kiedyś pisał do szuflady, zmieniło się to w końcu w roku 2024 zimą, kiedy po raz pierwszy mogliśmy sięgnąć po jego powieść - był to “Strażnik Jeziora”, pierwszy tom serii kryminałów noir z detektywem Norbertem Krzyżem, za który w tym roku autor otrzymał nagrodę Kryminalny Debiut Roku przyznawaną podczas Gwiazdozbioru Kryminalnego. Do tego czasu cykl rozrósł się do trzech tomów (recenzje - klik!), a po otrzymaniu nagrody przyszła pora na coś nowego - choć nie do końca nowego, bo tak naprawdę autor zaczął to pisać po skończeniu “Strażnika Jeziora”, a i w nurcie gatunkowym nadal pozostaje w czarnym kryminale - to “Czarnobogi”, powieść osobna, od serii niezależna.
 
Gorący lipiec 2023. Zyta Kafka zjawia się w Czarobogach, rodzinnej wsi położonej w Dolinie Koszarawy, z której uciekła przed laty. Mimo niechęci do miejsca, teraz nie miała wyjścia - zmarła jej matka, jej jedyna rodzina, musiała więc wrócić, by urządzić jej pogrzeb. Zaraz jednak wraca - tylko załatwi w urzędzie najpotrzebniejsze sprawy, wystawi dom na sprzedaż i już jej nie ma, już wraca do Wrocławia. A przynajmniej na to liczy, choć możliwe, że los zdecyduje inaczej… Tuż po pogrzebie jej przyjaciółka Gosia mówi jej o dziwnym zdarzeniu, do którego doszło miesiąc temu. Chwilę po śmierci Adama, nastoletniego chłopaka Zyty, który cały swój czas wolny spędzał na szukaniu nowych tropów w sprawie zaginięcia sprzed laty jej ojca, ktoś wykopał jego ciało z grobu i uciął mu głowę… To przesąd znany w tej wiosce od wieków, mający uchronić przemianę w strzygonia, jednak przecież przed I wojną światową zarzucony… Dlaczego zatem ktoś tak zbezcześcił ciało biednego Adama? Nikt tego nie wie, a zanim Zyta ma szansę wypytać przyjaciółkę o coś więcej, ta znika. Co się dzieje w Czarnobogach, dlaczego wszyscy wokół Zyty umierają lub znikają?
“Przyszło jej do głowy, że taką woń mają śmierć i szaleństwo. Akurat jednego i drugiego w Czarnobogach nie brakowało. Była jeszcze nuda, ale to jak na każdym zadupiu.”
Książka rozpisana jest na prolog osadzony w 1723 roku oraz trzy tytułowane części i epilog. Części dzielone są na rozdziały, w sumie jest ich dwadzieścia siedem, ale to ciągle nie najmniejsza część budowy powieści - rozdziały dzielone są na króciutkie fragmenty, które naprzemiennie oddają historię z perspektywy Zyty i Eryka Banasia, byłego policjanta, który przypadkowo w tę zagadkę się wplątuje. Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora, który ma wgląd nie tylko w zdarzenia, ale i w głowę postaci, z perspektywy której przedstawia dany fragment, jednak jest to narrator nieco wredny  - lubi zostawiać nas w niepewności, daje do zrozumienia, że coś się stało, ktoś coś odkrył, by przejść do kolejnego fragmentu, a czytelnik zżerany przez ciekawość musi chwilę poczekać, by odkryć to, co odkryły postacie. A to znaczy, że choć zdarzenia (prócz kilku retrospekcji) toczą się chronologicznie, to jednak nie całkiem linearnie. Styl powieści jest charakterystyczny dla kryminałów noir, jak i już chyba dla samego Michała Zgajewskiego - postacie w dialogach nieraz w słowach nie przebierają, ale też porozumiewają się ze sobą z lekką ironią, co odpowiednio kontrastuje z mroczną zagadką. Dialogów jest sporo, tak naprawdę większości informacji potrzebnych do rozwiązania zagadki dostarczane się nam przez rozmowy postaci. Książkę czyta się dobrze, choć w porównaniu do serii z Krzyżem, ta wydaje się, że przeszła przez mniej uważną korektę - pojawiło się kilka literówek, kilka zbędnych powtórzeń. Poza tymi detalami lektura przebiega płynnie.
“- Gdyby coś się działo, to dzwoń na sto dwanaście.
- Ale co się ma dziać?
- Coś strasznego.”
Po raz pierwszy Michał Zgajewski główną bohaterką, a raczej jedną z pary głównych bohaterów, uczynił kobietę. Zyta zbliża się do czterdziestki i choć twierdzi inaczej, nigdy nie odcięła się tak naprawdę od tego, co stało się w Czarobogach, od dzieciństwa i zaginięcia swojego ojca. Jest odważna i uparta, a to cechy charakterystyczne dla kryminałów noir - bohater musi przez nie, przez tę nadmierną samodzielność pakować się w kłopoty. To głównie na tym u Zyty się skupiamy i dlatego też większe wrażenie robi Eryk. To postać, która boryka się z problemem wpadania w niekontrolowaną złość, co wpędziło go w kłopoty w policji, co teraz też przysparza mu jeszcze większych problemów w miasteczku - oprócz frustrującej pracy jako ochroniarz w sklepiku wykonuje dorywcze prace dla szemranych typów. Eryk to wielki facet, który potrafi używać siły, gdy traci kontrolę to nawet za bardzo, a jednak tak na co dzień wydaje się stłamszony - przez matkę, przez samego siebie, którego kontrolować nie potrafi. Dla czytelnika jego wybuchy to dobry zapalnik zaskakującej akcji, ale równocześnie obraz zmarnowanego życia.
“Małomiasteczkowa atmosfera przytłaczała ją coraz bardziej. Tak samo jak zbocza gór zasłaniające horyzont. “Góry potrafią być piękne, ale zasłaniają świat”. Takie zdania zapisała w swoim pamiętniku jako trzynastolatka. Uważała, że to było najlepsze zdanie, jakie do tej pory wymyśliła.”
Zresztą nie sam Eryk może poszczycić się marnotrawieniem życia - to częsty los młodych ludzi w Czarnobogach, miejscu, w którym nie ma za wiele do roboty, a przez to bardzo chłonnym na wszelakie używki. Tak naprawdę ma się wrażenie, że życie stanęło tam już jakiś czas temu w miejscu, gdzieś na przełomie tysiącleci, gdy mentalność była nieco inna - łatwiej wierzyło się w legendy i lokalne wierzenia. I na połączeniu ich ze współczesnością właśnie ta powieść się opiera - gdzieś po lasach krążą dawne legendy, dzieje się coś dziwnego, coś, co wydaje się przekraczać ludzkie pojęcie. Zresztą sam autor serwuje nam kilka ciekawych legend dotyczących powstania doliny, w których Król Węży odgrywa znaczącą rolę… To wprowadza w powieść element tajemnicy, element delikatnie magiczny, nadający dziwne mglisty klimat, choć oczywiście intryga jest logiczna i jak najbardziej realna.
“Mam taką teorię, że Czarnobogi stanowią swego rodzaju axis mundi, w którym skupiają się wszystkie najbardziej ekstremalne zachowania z ostatnich wieków. Tutaj po prostu szaleństwo wisi w powietrzu.”
No właśnie, intryga zawiązuje się bardzo ciekawie: dziwny rytuał, zaginięcie teraz i przed laty, śmierci, a nawet martwy wąż pod drzwiami. Początkowo mamy wrażenie, że dostajemy porozrzucane różne elementy układanki, które wraz z biegiem lektury składamy w całość. Cała fabuła zbudowana jest na zasadzie kuli śnieżnej - zaczyna się sennie, by z rozdziału na rozdział lekko przyspieszać, aż do wielkiego, dynamicznego, dość sensacyjnego punkt kulminacyjnego, po którym nagle wszystko się uspokaja, a wątki zostają domknięte. O samej zagadce ciężko coś powiedzieć więcej bez naprowadzania na kierunek, którym idzie rozwiązanie, więc mogę powiedzieć tyle, że jest spójna i przemyślana, choć dla mnie samej momentami niepotrzebnie brutalna (i nie chodzi tu stricte o wybuchy Eryka). Niektóre elementy (znowu nie mogę wskazać które) wprowadzają też raczej niepotrzebne skomplikowanie. To detale, które czytelnik odbierze w zależności od swoich preferencji czytelniczych, jak i doświadczenia w gatunku kryminalnym.
“Eryk z doświadczenia wiedział, że przestępcy idioci często należą do tych najniebezpieczniejszych. Idioci nie kalkulują. Jeśli są zaślepieni zemstą, zrobią wszystko bez względu na koszty.”
A czy są tu jakieś tematy warte własnych refleksji? Tu wracamy do miejsca, które, nawet kiedy tego nie chcemy, w jakiś sposób zawsze się w nas zakorzenia. Wszyscy nosimy w sobie wspomnienia miejsc, w których spędziliśmy dzieciństwo, miejsca, które podobnie jak ludzie, nas ukształtowały i próby wymazania tego z pamięci na niewiele tak naprawdę się zda. A tym samym pytamy o przeszłość - czy warto pozwalać dyktować teraźniejszość przez przeszłość? Ale co, kiedy przeszłość nie została zamknięta, a zamknąć się jej nie da? Jak wtedy żyć, jak realizować się, funkcjonować, jak być szczęśliwym? Czy to w ogóle możliwe?
“(...) żyjemy w miejscu, które zawsze było podatne na różnego rodzaju wierzenia i przesądy.”
W “Czarnobogach” Michał Zgajewski daje czytelnikom to, co już znane, ale w nieco innej wersji - mamy w końcu Beskid Żywiecki, ale samo miejsce, klimat, które wprowadza, jest jeszcze bardziej wyraźny, nadaje książce atmosfery mglistej, niepokojącej, lekko może i mistycznej. Na pograniczu szaleństwa... To miejsce dyktuje zachowanie postaci, zagadki, rytmu, tak naprawdę to jemu wszystko jest podporządkowane. Miejscu i podgatunkowi, bo jednak kryminał noir jest tym, co trzyma całą historię w znajomym tempie, w znajomych ryzach. To dlatego momentami powieść zyskuje charakter sensacyjnych, to dlatego postacie lubią pakować się w kłopoty, choć w przypadku bohatera męskiego te kłopoty są naprawdę ciekawie zaproponowane. To ciekawa przerwa od Norberta Krzyża, inne spojrzenie na Beskid Żywiecki.
 
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Agora.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 29, 2025

Wygraj "Wspólniczkę"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Wygraj "Wspólniczkę"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Czy z okazji końca wakacji chcielibyście ugościć nową, pochłaniającą książkę w swojej biblioteczce? Zakładam, że tak, a zatem w ostatni weekend wakacji przychodzę z możliwością zdobycia egzemplarza "Wspólniczki" Steve'a Cavanagha! Co prawda jest to tom siódmy serii thrillerów prawniczych z Eddiem Flynnem, ale to jedna z tych, które bez problemu sprawdzają się równie dobrze w lekturze niechronologicznej, co chronologicznej. Sama dobrze to wiem, zaczynałam od tomu czwartego! 

Dla kogo jest to książka odpowiednia? W sumie dla wszystkich fanów powieści kryminalnych. Akcja toczy się żwawym tempem, tematyka kręci się wokół seryjnego mordercy i jego żony, bo to właśnie ona zostaje postawiona w stan oskarżenia. Są istotne moralnie zagadnienia do rozważenia, są dobre twisty i postacie, których nie da się nie pokochać - to właśnie Eddie i jego współpracownicy sprawią, że nawet jeśli zaczniecie od tomu siódmego, będziecie chcieli nadrobić wszystkie pozostałe... Dobrze to brzmi, prawda? A jeśli jeszcze więcej chcielibyście się o książce dowiedzieć, to zapraszam na recenzję - klik!


By wziąć udział w konkursie, odpowiedz na pytanie:
Co książka musi zawierać, żeby miała szansę Cię pochłonąć?
Swoją odpowiedź krótko uzasadnij.



Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, zabawniej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 29 sierpnia do 2 września, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG do 5 września.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę pięć, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na IG i FB) i zaprosicie do zabawy znajomych. 


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

11.09 aktualizacja - wyniki konkursu:
Wrzesień mnie pochłonął, przepraszam za opóźnienia w wynikach! 
A jak już jesteśmy w temacie pochłaniania, to ciężko jest określić to, co faktycznie w książce za to odpowiada, prawda? Co zatem wskazywaliście? Przede wszystkim dobrze prowadzone napięcie, które można poczuć już na pierwszych stronach powieści oraz bohaterów, którzy budzą emocje. Nam czytelnikom takie wyznaczniki wystarczą, bo przecież to zadanie autorów znaleźć przepis na pochłaniającą historię, prawda? Nam pozostaje po prostu dać się pochłonąć! 
Książką "Wspólniczka" nagrodzone zostają:

BLOG
1) Aga Sz. 
Opowiadając na Twoje pytanie, to czasem się zastanawiam czemu w ogóle czytam, czemu wchodzę w te wszystkie historie, często bardzo nieprawdopodobne, wymyślone, momentami nawet niespójne. I czemu mi to zazwyczaj nie przeszkadza...
Wydaje mi się, że chyba mnie jak i innym czytelnikom nie za bardzo chodzi o to, żeby było idealnie "zgodnie z zasadami stylistycznymi", ale żeby ta konkretna historia wzbudziła w nas jakieś emocje. Nie jest też ważne, czy będą mnie przechodzić dreszcze przy kryminale, czy wzruszenie przy powieści obyczajowej. Czytając książkę staram się nie analizować też jej strony "technicznej" i "logicznej", ale ważne jest dla mnie to specyficzne poczucie „zanurzenia”. Przestaję wtedy słyszeć świat wokół i wchodzę w sam środek historii jak do innego wymiaru. Potrzebuję bohaterów z krwi i kości, takich, którym mogę kibicować albo się na nich wkurzać. Pojawiam się wtedy jak duch obok nich i towarzyszę im w tym co przeżywają. To lubię najbardziej.

FACEBOOK
2) Kamila Kowalczyk
Książka musi mieć w sobie taki magnes, który sprawia, że świat wokół zaczyna się rozmywać – tramwaj odjeżdża, herbata stygnie, a ja nawet nie zauważam, że ktoś mówi do mnie po raz trzeci. Potrzebuję bohaterów z krwi i kości, którzy czasem kłamią, czasem się boją, a czasem robią coś głupiego – bo tylko wtedy wierzę w ich historię. I koniecznie zwroty akcji, takie które sprawiają, że serce podskakuje i nagle muszę zamknąć książkę na chwilę, żeby odetchnąć. Jeśli to wszystko się pojawi, to przepadnę – a książka stanie się dla mnie nie tylko opowieścią, ale doświadczeniem, które zostaje w głowie na długo po ostatniej stronie.❤

3) Magdalena Baldouska
Dobra książka, która mnie pochłonie jest niczym pajęcza sieć. Zaczynasz od brzegu, poznajesz bohaterów, wszystkie drobne wątki, śmiejesz się, wzruszasz czy wkurzasz i nawet nie wiesz kiedy zagłębiasz się coraz bardziej...Znikasz w gęstwinie sieci intryg, coraz bardziej utożsamiona z bohaterami przeżywasz wszystko razem z nimi, aż ockniesz się w samym epicentrum pajęczyny...ale wtedy to juz jest Twój koniec! Pająk/książka pochłania Cię w całości i nic z Ciebie nie zostaje... No dobra, może jakieś szczątki jeszcze będą, ale będziesz się czuła jak po przejażdżce na rollercoaster. Gdzie jest góra, dół, wyjście?? Nie ma! Musisz skończyć czytać i dopiero wtedy ów Pająk może Cię wypuści. Choć, pewna część Jego historii zostanie z Tobą na zawsze❤️

4) Joanna Kubatek
Po prostu musi miec dobra fabułę i ciekawych bohaterów. Książka nie moze byc przekombinowana. Czasem mniej znaczy więcej. I najlepiej, gdy zakończenie jest zaskakujące. Gdy czytam i nie słyszę co się do mnie mówi, to śmiało moge stwierdzić, ze ksiazka mnie pochłonęła.🙂

INSTAGRAM
5) @kasia.ek7
Generalnie oczekuję od książki, żeby wciągnęła mnie swoją intrygą i zmanipulowała już od pierwszych stron tak, żebym nie mogła się jej oprzeć. Chcę, by każdy rozdział sprawiał, że pragnę więcej i więcej. Lubię, gdy autor podrzuca tropy czasem mylące, ale zawsze zmuszające do myślenia.
Pociągają mnie bohaterowie prawdziwi, z którymi mogę się utożsamić, niekoniecznie idealni. 😉 Uwielbiam historie, które nie tylko angażują fabularnie, ale też mówią coś ważnego o ludzkiej naturze, strachu czy samotności.
A jeśli do tego dochodzi niepokojąca atmosfera i duszny, gęsty język to wiem, że ta książka jest dla mnie.
Twórczość Steve’a Cavanagha szczególnie przypadła mi do gustu i z przyjemnością chcę kibicować Eddiemu w kolejnych sprawach sądowych.


Gratulacje!
Czekam na Wasze dane adresowe wraz z numerem telefonu dla kuriera.
Wszystkim uczestnikom dziękuję za zgłoszenia i zachęcam do stałej aktywności, komentowania postów na moich profilach, jak i próbowania swoich sił w kolejnych konkursach!

sierpnia 28, 2025

"Tamte dzikie dni" Anna Bailey

"Tamte dzikie dni" Anna Bailey

Autorka: Anna Bailey
Tytuł: Tamte dzikie dni
Tłumaczenie: Małgorzata Stefaniuk
Data premiery: 13.08.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller psychologiczny / obyczajowy / literatura piękna
 
Anna Bailey to brytyjska autorka powieści z pogranicza thrillera psychologicznego i literatury pięknej, w których wątek kryminalny jest tylko pretekstem do przyjrzenia się małym społecznościom. Na ten moment autorka na koncie ma dwie powieści: “Przedsionek piekła” (recenzja -klik!) oraz “Tamte dzikie dni” - akcja obydwu osadzona jest w małych amerykańskich miejscowościach z południowych stanów, które poznała podczas swojego kilkuletniego pobytu w okolicach Colorado. Poza tymi tytułami napisała też opowiadania, które na razie na jej rynku rodzimym były publikowane w formie słuchowiska, a w przyszłym roku mają zostać wydane w formacie papierowym. Możemy też mieć nadzieję, że trzecia powieść autorki ukaże się szybciej niż druga (cztery lata czekania!) - już teraz na jej profilu na Instagramie pojawiła się informacja o podpisanej kolejnej umowie z wydawnictwem (teraz na kilka książek) oraz zapowiedzią najnowszego tytułu.
 
Luizjana, małe miasteczko Jacknife położone w delcie Missisipi, w którym życie kręci się wokół pracy w fabryce plastiku i biznesu związanego z połowem aligatorów. Kto może z młodych, ten ucieka, zostają tam tylko ci, którzy czują się z miejscem wyjątkowo związani lub po prostu ci, których na ucieczkę nie stać. Dziesięć lat temu, jeszcze przez osiemnastymi urodzinami, uciekła stamtąd Loyal, która teraz wraca - bo musi, bo jej matka zaczyna przejawiać objawy demencji, ale ciągle ma nadzieję, że nie na tyle poważne, by potrzebowała stałej opieki… W każdym razie musi to skontrolować, trochę z samotną matką pobyć, choć powrót nie jest łatwy. Loyal nigdy nie czuła się w Jacknife na miejscu, choć kiedy przyjaźniła się z inną dziewczyną, pozostającą na uboczu towarzystwa tak jak ona, to jeszcze życie tu było znośne. Zepsuło się przez pewne wydarzenia, które spowodowały, że Loyal porzuciła miasteczko, a więc i przyjaciółkę w gniewie. Teraz jednak nie ma czasu wyjaśnić starych nieporozumień - niedługo po jej powrocie, okazuje się, że Cutter nie żyje. Jej ciało zostało znalezione na bagnach, utonęła. Choć Loyal ma do tego wątpliwości - takie dziewczyny jak Cutter same z siebie się nie topią… jako dziennikarka lokalnej gazety postanawia się temat trochę podrążyć. Czy uda jej się coś odkryć? A przynajmniej odtworzyć ostatnie godziny życia jej dawnej przyjaciółki?
 
Książka rozpisana jest na prolog zatytułowany “jakaś droga, jakieś drzewa” oraz 46 rozdziałów pisanych w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego (prócz kilku rozdziałów opisujących zdarzenia sprzed kilku dni w czasie przeszłym) z perspektywy kilku osób - przede wszystkim Loyal, która jest postacią przewodnią znaczącej liczby rozdziałów, jednak nie jedyną: pojawiają się też bracia Cutter i współpracownik Loyal - Sasha. Styl powieści jest surowy, dosadny, ale ubrany w eleganckie zdania, ciekawe skojarzenia, niebanalne porównania. Przez to właśnie tekst wpisuje się w gatunek literatury pięknej - tu sposób oddania historii jest równie ważny, co sama historia. W tekście nie ma przekleństw, jest za to sporo opisów - to one oddają nam to, co niesie w sobie Jacknife.
“(...) przybiera wyraz współczucia tak łatwo, jakby nakładał balsam na usta. Zastanawia ją, jakiego życia musiał doświadczyć, że nauczył się uspokajać takich kanciastych mężczyzn.”
Bo jest to miasteczko, które poprzez swoje położenie, zachowało w sobie naturalną dzikość. To ciągła bliskość wody, głębokie lasy, bagna i niebezpieczne obszary, na których grasują prawdziwe krwiożercze potwory - aligatory. Latem panuje tam prawdziwy zaduch - przez bagna gorąco i wilgoć trzymają się w powietrzu, tak że czasami nie da się oddychać, a każdy zalewa się potem.
“To miejsce nie jest tak dzikie, jak ludzie sądzą. Już teraz oddychamy fabrycznym powietrzem, pijemy wodę zanieczyszczoną ściekami z fabryki… Jeszcze trochę, a zbudują nam fabrykę na głowie, zobaczysz. To nasze ostatnie dzikie dni, chłopcze. A ten aligator widmo to relikt… coś co zostało ze starego, dziwnego piękna tych mokradeł.”
W ogóle panuje tam dziwnie senna atmosfera - ludzie pracują w fabryce, potem piją w barze, a ci, którzy nie pracują, po prostu piją w domu. To miejsce starych wierzeń, magii Cajunów, choć to religia katolicka zajmuje w społeczności dziwnie ważne miejsce. To w kościele co tydzień spotykają się wszyscy mieszkańcy miasteczka, a ci, co nie przychodzą, traktowani są jak wyrzutki. I do grona wyrzutów, na samych obrzeżach społeczeństwa żyje rodzeństwo Labasquesów. Ich rodzice aniołami nie byli, zginęli dawno temu, po zapewnieniu swoim dzieciom wielu lat życia w bólu i przemocy. Od tej pory pozostali w trójkę: Dewall, Cutter i Beau. Dewall to postrach całego miasteczka, każdy ucieka przed jego twardymi pięściami i siłą, jaką zdobył dzięki całemu życiu spędzonemu na połowie aligatorów. Cutter uważana była za dzikuskę, która tych, co wsuwali ręce nie tam, gdzie mieli, gryzła do krwi bez skrupułów. Beau, najmłodszy, najbardziej wrażliwy, ukojenia i znieczulenia szuka w narkotykach. Nikt tak naprawdę nie wie jakie relacje skrywają cztery ściany Labasquesów, choć pogłoski krążą rożne… Ale właśnie dlatego tym trudniej jest sobie wyobrazić, że ktoś mógłby Cutter zabić, albo że mogłaby zabić się sama. Była na to za silna, za harda. Chyba że zrobił to któryś z braci?
“Beau wyobrażał sobie, że wszystkie rodziny poza nimi żyją w spokoju, że w domach innych ludzi nie ma gróźb ani bólu. Dlatego nie widział sens w próbie wyjaśnienia swoich problemów komukolwiek z zewnątrz. Bo to nic by nie dało; byłoby jak mówienie w obcym języku.”
Co innego Loyal. Nieśmiała, zawsze czująca się w towarzystwie głupio, nie ma miejscu. Wstydząca się swojej tuszy, w ogóle chyba wszystkiego, co sobą prezentuje. Dzięki Cutter przetrwała szkołę, potem ukojenia szukała w pisaniu. I teraz zamierza wykorzystać swój zawód, by poprzez znalezienie mordercy i wyjaśnienie losu Cutter na łamach gazety, odkupić to, co sama zrobiła swojej przyjaciółce dziesięć lat temu…
“(...) nigdy nie chodziło jej o ratowanie kogokolwiek. Ona chce tylko zrozumieć. Nie wystarcza jej rola biernego obserwatora, który spisuje fakty i przepisuje je dalej. Pisze, by nadać sens rzeczom - żałobie, bólowi, pozornie bezsensownym aktom okrucieństwa.”
Towarzyszy jej w tym Sasha, nieco od niej młodszy, równie do społeczeństwa niedopasowany, on jest zdaje się tym nie przejmować. Jak to możliwe, że te same niedopasowania wywołują tak różne reakcje, tak różne uczucia?
“Wiedziała, ile wysiłku kosztuje to, by czuć się dobrze we własnym ciele, gdy nie wyglądało ono jak u innych.”
Akcja powieści toczy się tempem bardzo spokojnym, czujemy się tak, jakbyśmy spacerowali po miasteczku i raz po raz podglądali inne osoby. Bo to na społeczności i jednostkach się skupiamy, a zagadka kryminalna, choć jest, stanowi raczej tylko bazę. Spokojnie przemierzamy Jacknife, przyglądamy się reakcjom i relacjom, kondycji życia, ścieraniu się człowieka z naturą. Emocji dostarczają kontrasty i prawdziwe zagrożenia - same aligatory, ale też i gang narkotykowy, i momentami podejrzanie zachowująca się policja. Rozwiązania i twisty fabularne dobrze pasują do całości, choć nie można ich rozpatrywać w kategoriach świeżości - pomiędzy debiutem autorki a tym tytułem, trochę powieści poruszających podobne zagadnienia już było.
“Widok Cutter, zapomnianej na własnym pogrzebie, zakopanej nie pod ziemią, ale pod ciężarem przemocy braci, pewnie byłby dla niej bolesny.”
Jednak to nie intryga kryminalna jest tutaj tak naprawdę ważna. Bo te miejsce zajmuje warstwa społeczno-psychologiczna, analiza postaci skomplikowanych i napiętnowanych życiem w tak małym, dość zaściankowym miasteczku. Autorka przygląda się tematowi wykluczenia, życia w biedzie i przemocy, jak i niezrozumieniu. W życiu, w którym stereotypy i przekonania większości dochodzą do głosu, a wszystko co inne, jest potępiane i odsuwane. I tak narasta złość i desperacja, a dawne urazy pęcznieją aż do granic swoich możliwości… Mimo smutnego wydźwięku można jednak i tu znaleźć promyk nadziei - niektórzy jeszcze mają szansę się zmienić.
“To jedna z rzeczy, których Loyal musi nauczyć się na nowo: tutaj nigdy nie jest się daleko od wody. To surowa kraina, która wciąż wydaje się dopiero co wyrwana naturze, choć według lokalnych archiwów miasteczko istnieje tu już od niemal trzech stuleci.”
“Tamte dzikie dni” to powieść nastrojowa, osnuta duszną mgłą unoszącą się znad bagien. Tu niektórzy ludzie mają równie ostre kły co aligatory, tu niektórzy tak jak one poruszają się w społeczności bezszelestnie, niezauważeni przez nikogo. Tu prawo ludzkie, boskie i poszukiwanych przestępców wiruje jak w kotle, a postacie muszą poruszać się tak, by żadnemu z nich się nie narazić. Dzikość zderza się ze współczesnym życiem, które coraz więcej miejsca dla siebie zawłaszcza. A wśród tego dramat osobisty braci Cutter, którzy na swój sposób radzą sobie z żałobą i Loyal, której nadzieje na powrót do przyjaźni sprzed lat przez jej opieszałość nie ma już szansy na pozytywne zakończenie. To dramat wszystkich ludzi niedopasowanych, sfrustrowanych przez brak możliwości wyrażenia siebie - jak te napięcie rozładować, zanim będzie za późno?
Dla mnie była to powieść bardzo spokojna, która napawała mnie lękiem drapieżności aligatorów i smutkiem ludzkich dramatów.
“(...) nie można nie kochać tych dzikich okolic. Dzięki nim czuje, że żyje w samym sercu prawdziwego świata (...).”
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 27, 2025

"Zbrodnia i rubin" Helena Dixon - zapowiedź patronacka

"Zbrodnia i rubin" Helena Dixon - zapowiedź patronacka
W dniu ostatnich premier sierpniowych, spójrzmy ponownie na to, co przyniesie wrzesień! Choć nie do końca to prawda - bo mimo że premiera książka zapowiedziana jest na 10 września, to dla czytelników korzystających z Legimi już teraz jest dostępna w abonamencie zarówno w ebooku, jak i audiobooku! To kryminał cosy crime osadzony w międzywojennej przeszłości - "Zbrodnia i rubin" Geleny Dixon, który ukaże się pod patronatem medialnym Kryminału na talerzu!

Kitty Underhay musi niespodziewanie przejąć stery rodzinnego hotelu w południowej Anglii. Dziewczyna jest przekonana, że dni spędzone w tętniącym życiem nadmorskim kurorcie będą wypełnione przygotowaniami do balu maskowego i oczekiwaniem na przyjazd piosenkarki jazzowej z Chicago.
Kiedy jednak ktoś zaczyna się włamywać do hotelowych pokoi, a w mieście roznoszą się plotki o skradzionym rubinie, Kitty znajduje się w samym środku niebezpiecznych wydarzeń. Hotel rozbrzmiewający jazzem i sala spowita dymem cygar stają się sceną dla zbrodni, której echa sięgają głęboko w przeszłość.
Z pomocą kapitana Matthew Bryanta, nowego ochraniarza, Kitty musi ocalić nie tylko reputację hotelu, ale i życie swoich gości. Czy w jednym z pokoi czai się morderca? I co łączy tajemniczy klejnot z zagadkową przeszłością dziewczyny?

"Zbrodnia i rubin" to pierwszy tom serii Tajemnice panny Underhay i faktycznie zapowiada ciekawą, dłuższą przygodę z główną bohaterką Kitty Underhay. To coś dla tych, którzy lubią historie toczące się nie tylko w przeszłości, ale i w murach hotelu - to bardzo ciekawe miejsce na zagadkę kryminalną, prawda? Gatunkowo to cosy crime, więc nie ma w książce brutalności, po prostu jest dobra zagadka do rozgryzienia z bogatą warstwą historyczno-obyczajową, a nawet i szczyptą wątku romantycznego... W końcu wcześniej autorka właśnie tym gatunkiem się zajmowała! Całość wypada przyjemnie i lekko, będzie więc doskonałą lekturą na gładkie wejście we wrzesień i zbliżającą się już jesień... 

Autorka: Helena Dixon
Tytuł: Zbrodnia i rubin
Cykl: Tajemnice panny Underhay, tom 1
Tłumaczenie: Emilia Niedzieska
Data premiery: 10.09.2025
Wydawnictwo: Mando
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał retro / cosy crime


Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.


A przedpremierowo dostępna jest w abonamencie 
We współpracy z Wydawnictwem Mando.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 26, 2025

"Śladami twojej krwi" Katarzyna Wolwowicz

"Śladami twojej krwi" Katarzyna Wolwowicz

Autorka: Katarzyna Wolwowicz
Tytuł: Śladami twojej krwi
Cykl: Rupert Ogrodnik, tom 1
Data premiery: 29.01.2025
Wydawnictwo: Zwierciadło
Liczba stron: 336
Gatunek: thriller psychologiczny / kryminalny
 
Katarzyna Wolwowicz na polskim rynku literatury kryminalnej pojawiła się całkiem niedawno, bo dopiero w roku 2022. W tym gatunku debiutowała książką “Niewinne ofiary”, pierwszym tomem cyklu kryminalnego z policjantką Olgą Balicką, który na ten moment rozrósł się już do 9 tomów. W międzyczasie na naszym rynku ukazało się jeszcze 9 książek z serią niezwiązanych: trzy nowe serie, z których dwie liczą liczy po dwa tomy, a jednak trzy, oraz dwa osobne thrillery. Seria z Rupertem Ogrodnikiem jest najnowsza, to nią autorka otworzyła rok 2025 - w styczniu na naszym rynku ukazał się tom pierwszy pt. “Śladami twojej krwi”, a już jutro premierę będzie miał tom drugi “Śladami zatartych wspomnień”. Jest to cykl, w którym kolejność chronologiczna lektury jest wskazana.
Katarzyna Wolwowicz zanim złapała za pióro, zajmowała się przeróżnymi zawodami: była stewardessą, instruktorką fitness, przedstawicielką medyczną i psycholożką, co na pewno teraz przydaje jej się w kreowaniu postaci i ich światów. Warto też zaznaczyć, że autorka pochodzi ze Szklarskiej Poręby, gdyż właśnie seria z Rupertem toczy się w tych dobrze znanych jej okolicach…
“(...) kto chciałby spać w domu w środku lasu, w którym kilka dni temu doszło do morderstwa?”
Początek stycznia, Szklarska Poręba. Rupert Ogrodnik budzi się w szpitalu - jest zdezorientowany, nie pamięta dlaczego w takim miejscu miałby się znaleźć, choć bandaż na głowie wskazuje, że jednak stało się coś złego. Tylko co? Niedługo do jego sali wkracza policja - komisarz Tomasz Wafel i podkomisarz Justyna Jasińska, którzy informują go, że poprzedniej nocy jego żona została brutalnie zamordowana, a on ranny został przewieziony właśnie tutaj. Jego chwilowa amnezja jest zatem normalna - oberwał w głowę, a przeżycia nocy na pewno wprowadziły go w szok. Trudno to mu pojąć - jego dobra, radosna żona zamordowana? Kto mógł zrobić coś takiego? Wkrótce po wyjściu ze szpitala będzie sam próbował odpowiedzieć na to pytanie, bo przecież to on ją znał najlepiej… A może jednak nie? Może osoba, z którą dzielił życie, wcale nie była prawdziwa?
 
Książka rozpisana jest na nienumerowane rozdziały i epilog. Historia toczy się naprzemiennie - z perspektywy Ruperta w czasach aktualnych, gdy towarzyszymy postaci w próbie odkrycia zagadki śmierci jego żony, jak i jej faktycznej tożsamości oraz Kaliny i Roksany, czyli żony i córki Ruperta w czasach przeszłych. Rupert swoją część opowieści przedstawia w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, a Kalina i Roksana oddane są w trzeciej osobie czasu przeszłego. Język powieści jest codzienny, potoczny, przekleństwa czy bardziej dosadne sformułowania pojawiają się, ale w odpowiednich momentach, nie są nadmiernie wykorzystywane. Dialogi prowadzone są dynamiczne, przyjemnie, a uwaga narratora dzielona jest równo pomiędzy zdarzenia, jak i przemyślenia wewnętrzne postaci.
 
Pierwszoosobowa narracja i te podstawowe pytanie: czy na pewno znasz osobę, z którą dzielisz życie, jasno wskazują, że do czynienia mamy z thrillerem psychologicznym. Thrillerem w wersji rozrywkowej, więc nie należy spodziewać się nadmiernego skupienia na psychologii, ale wystarczającego, by określenie gatunkowe pasowało. Jak to w thrillerach bywa, tak i tu nie jesteśmy żadnej z postaci pewni, ale ostatecznie poznajemy motywacje każdej z nich. No, prawie, bo jako że jest to początek serii, to autorka zostawiła sobie kilka furtek otwartych, kilka pytań bez odpowiedzi, których szukać będzie trzeba w kolejnych tomach. Najbardziej dopracowany jest bohater przewodni serii, czyli Rupert. To mężczyzna w okolicy pięćdziesiątki, właściciel firmy IT, który mimo utraty rodziców w wieku lat kilku, został wychowany na porządnego faceta przez swoich dziadków. A jednak w życiu miłosnym m się nie układało - jego córka Roksana to owoc jego pierwszego małżeństwa, po którym ciężko mu było zbudować kolejny związek, do chwili aż w jego życiu nie pojawiła się Kalina. Rupert uważa sam siebie za całkiem porządnego i rozumnego człowieka, a jednak gdy jego rzeczywistość doznaje kilku solidnych wstrząsów, zaczyna poddawać mniemanie o sobie w wątpliwość. Bo skoro Kalina nie była tą kobietą, na którą się kreowała, to kim on jest, że ją przyciągnął i przez dwa lata dawał się na to wszystko nabierać?
“Praca, rodzina, całe życie prywatne, wszystko runęło jak domek z kart. Nie jestem ani dobrym przedsiębiorcą, za którego zawsze się uważałem, ani dobrym ojcem, ani nawet nie byłem mężem. Kim, do cholery, jestem?”
I tu dochodzimy do clue psychologicznego tej powieści. Najważniejszym pytaniem jest te o własne zakłamanie i to nie te, którego dopuszczamy się świadomie, a te, za które odpowiedzialna jest nasza podświadomość, która automatycznie chroni nas przed bólem - bólem zderzenia faktycznych uczuć z tymi, które chcielibyśmy budzić. Rupert jest doskonałym tego przykładem i nie chodzi tu tylko o Kalinę - sięgamy głębiej, do jego pozostałych relacji, jak choćby z córką, bardzo trudną osobą, którą on woli tłumaczyć zespołem Aspergera, choć nawet znajoma psycholożka mówi mu, że to raczej nie to. Ale to przecież wygodne tłumaczenie, prawda? Jak często sami przyjmujemy takie łatwe, choć nieprawdziwe wytłumaczenia, zamiast brutalnie zmierzyć się z rzeczywistością?
“(...) człowiek powinien tworzyć związek dopiero wówczas, kiedy może wytrzymać sam ze sobą, a nie wchodzić w niego, bo nie potrafi żyć samotnie.”
Pozostałe postacie są już trochę mniej głębokie psychologicznie, choć nadal na potrzeby tej powieści wystarczające. Jest Kalina, której przeszłość krok po kroku poznajemy - zbudowana na dość ogranych już motywach, ale też przy thrillerze typowo rozrywkowym sama specjalnych innowacji nie wymagam. Jest Roksana, bardzo ciekawa postać, która będzie nam dalej towarzyszyć i to jej wątek na ten moment ciekawi mnie w drugim tomie najmocniej. Jest przyjaciel z dzieciństwa, były policjant, który teraz do emerytury dorabia w Niemczech, ale jak tylko dowiedział się o śmierci żony Ruperta, przyjechał wspomóc go psychicznie, jak i swoją własną wiedzą. Jest jeszcze dziadek, człowiek, który go wychował, teraz jednak coraz mocniej pogrąża się w demencji… Każda z tych postaci pełni w powieści jakąś funkcję i dobrze się z niej wywiązuje.
“(...) czy motywacje mają aż takie duże znaczenie w ocenie złych czynów? Czy jakkolwiek wpływają na to, że sam czyn staje się mniej potworny?”
Sama intryga jak na thriller psychologiczny toczy się tempem żwawym, jest w niej też kilka twistów, które choć sugerowane, mimo wszystko całkiem nieźle zaskakują. Perspektywa Ruperta wprowadza dodatkowy niepokój - oglądamy przecież świat oczami bohatera w relacjach naiwnego, więc ile przez to omijamy? Napięciem jest dawkowane odpowiednio tak, że opowieść cały czas utrzymuje czytelnika w przyjemnym zaciekawieniu - może nie takim, że nie da się powieści odłożyć, ale tak by po prostu czerpać z niej dobrą rozrywkę.
 
Seria z Rupertem to trzecia seria Katarzyny Wolwowicz, którą mam okazję sprawdzić i przyznaję, że rozpoczyna się naprawdę nieźle - mamy głównego bohatera, który by odkryć prawdę, musi przejść własną wewnętrzną przemianę, mamy jego córkę, której zachowanie, a i w końcu odkryte fakty, coraz mocniej niepokoją i obiecują wiele na później. Jest zagadka z przeszłości, może i sięgająca do już ogranych motywów, ale spójna i satysfakcjonująca w gatunku czysto rozrywkowym. Dobrze spędziłam z tym tytułem czas, kilka razy poczułam dreszczyk zaskoczenia, a interpretacja pytania, na którym opierają się wszystkie thrillery psychologiczne domestic noir, dodała do powieści ciekawego smaczku. Jestem ciekawa co przyniesie tom drugi!
“Już wiem, że nie mogę zawsze udawać, że układa się dobrze. Czasem trzeba zmierzyć się z bolesną prawdą i spojrzeć jej w oczy.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 25, 2025

"Plac zabaw" Michelle Frances

"Plac zabaw" Michelle Frances

Autorka: Michelle Frances
Tytuł: Plac zabaw
Tłumaczenie: Maria Gębicka-Frąc
Data premiery: 13.08.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller psychologiczny / obyczajowy
 
Mimo że Michelle Frances to angielska autorka thrillerów psychologicznych, to polscy czytelnicy nie mają na co narzekać - choć rok czy dwa musieliśmy na to poczekać, to jednak wszystkie jej powieści dostępne są na naszym rynku! A jest ich sześć - pierwsza pojawiała się w 2017 roku (w Polsce w 2018) pt. “Ta dziewczyna”, która szybko zyskała przychylność czytelników, znalazła się w topkach bestsellerów, jak i otworzyła autorkę na rynek zagraniczny. W tym roku, we wrześniu właśnie ten tytuł jako serial będzie miał swoją premierę na Prime Video, a za kamerą, jak i w roli głównej wystąpiła Robin Wright. Pozostałe książki tej autorki również zainteresowały środowisko filmowe, nic dziwnego - Michelle Frances, zanim rozpoczęła karierę pisarską, przez piętnaście lat pracowała w filmie i telewizji, jak i kształciła się w tym kierunku. Jej najnowsza powieść “Plac zabaw” z 2023 roku, teraz właśnie ukazała się w Polsce, a i już teraz prawa do jej ekranizacji zostały sprzedane. Nic dziwnego, to faktycznie książka na miarę “Wielkich kłamstewek” Moriarty!
 
Początek września, Darbyshire, niewielka wioska Ripton położona tuż przy jeziorze Heron Water. To właśnie tam sprowadza się Nancy Miller, która chwilę temu kupiła tu spory kawałek ziemi, na którym stoi przestronny dom. I już po wyjściu z auta, gdy ze swoją dziesięcioletnią córką po raz pierwszy przekracza próg ich nowego domu, czuje, że to dobra decyzja, że mogą się w końcu tutaj poczuć wolne i szczęśliwe, a Lara może wrócić do zdrowia - jej astma w Londynie wykluczała ją z życia, jakie dzieci wiodą w tym wieku. W ich nowym domu od razu oddycha się jej inaczej. To Nancy cieszy, w końcu po ostatnim roku nieszczęść, jakie ich spotkały, mogą zacząć proces leczenia… Jednak nie przewidziała tego, że dom, który kupiła, automatycznie narobi im w miasteczku wrogów, a jej kochana, w końcu nieco bardziej energiczna córeczka już pierwszego dnia przypadkowo narazi się najpopularniejszej dziewczynce w klasie. A to będzie miało dla nich obydwu naprawdę znaczące konsekwencje.
 
Książka rozpisana jest na 112 króciutkich rozdziałów i epilog składający się z dwóch części. Akcja powieści toczy się od września do marca, a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora obserwującego Nancy i Larę, jak i przeciwniczkę Lary -Rosie oraz kilka kobiet z miasteczka. Dodatkowo część rozdziałów to zapis z czatu grupowego mam z Ripton oraz artykuły prasowe miejscowej gazety. Język powieści mieści się w codziennym zakresie, sporo w książce jest dialogów, które prowadzone są zgrabnie, naturalnie. Opisy dotyczące przyrody w Ripton są z kolei bardzo kojące, choć oczywiście to tylko dodatek, tło powieści, które za zadanie ma wprowadzić w sielski nastrój stojący w kontraście z egoistycznym zachowaniem mieszkańców. Całość czyta się bardzo płynnie (choć raz czy dwa potknęłam się na błędzie jak np. pomylone imię), a perspektywa zamieniająca się w kluczowych momentach sprawia, że napięcie w czasie lektury cały czas utrzymane jest na wysokim poziomie.
“- (...) Wszyscy tutaj są cudowni.
To statystycznie niemożliwe, pomyślała Nancy, ale miło słyszeć. Dobrze było wiedzieć, że przeprowadziła się w przyjazne miejsce.”
Miejsce, do którego przeprowadza się Nancy z córką, na pierwszy rzut oka wydaje się sielskie - wokół pełno przyrody i pasących się na pastwiskach zwierząt, cisza, spokój i dom -duży, ale przestronny, z dużą liczbą okien, balkonem i ogrodem pełnym drzew owocowych. Jednak wystarczy zejść trochę niżej, do miasteczka, by odkryć, że każde miejsce, nawet tak piękne jak te, potrafią zniszczyć ludzie. I nie chodzi o samo niszczenie krajobrazu, a o relacje, ich sztuczność, toksyczność. To tak naprawdę wada widoczna doskonale w takich miejscach jak te - bo tu nikt nie jest anonimowy, na pewno nie tak, jak w wielkim mieście. I choć może to być zaletą, to niestety równie często bywa i wadą. Szczególnie, gdy w konflikt uwikłane zostają ambitne matki dbające o dobro swoich dzieci.
 
Bo właśnie w środowisko zaborczych matek tutaj wkraczamy. Matek, które zrobią wszystko, by ich dzieci dostały to, co według nich najlepsze. Ich kreacje zasługują na pochwałę - autorka doskonale balansuje na granicy niepewności, bo choć szybko czytelnikowi wydaje się, że jest w stanie stwierdzić z jakim rodzajem człowieka ma do czynienia, to jednak ciągle z tyłu głowy pozostaje pytanie: a co jeśli się mylę i sytuacji postaci wygląda całkowicie inaczej? Obserwujemy Nancy, która chce po prostu dla siebie i swojej córki spokoju, poznajemy lokalną plotkarę i lokalną gwiazdę. Ich charaktery zdają się przenosić na dzieci, które w szkole prowadzą ze sobą małe wojenki. Czy to nie dziwne, że już w tak młodym wieku potrafią być takie przebiegłe?
“Dlaczego mężczyźni nigdy nie dźwigają ciężaru rodzinnym zmartwień? Dlaczego porządkowanie, organizowanie, planowanie i zmienianie czegoś na lepsze zawsze należy do kobiet?”
Autorka całą opowieść opiera na jednej relacji matek z dziećmi – tej więzi najsilniejszej, która sprawia, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Tutaj jednak sytuacja jest o tyle dziwna, że tak naprawdę nie wiadomo co robić. W szkole dochodzi do nękania, ale takiego, o którym wiadomo tylko z opowieści - jak temu przeciwdziałać? Jak ma się zachować matka dziecka prześladowanego, jak je uchronić? Autorka doskonale oddaje te poczucie bezsilności, tego braku pola do manewru, jakiekolwiek ruchu, który zapewnić bezpieczeństwo dziecku, ale równocześnie zwyczajnie przed problemem nie uciec.
Jednak relacja więzi matki z dzieckiem przedstawiona jest szerzej, nie ogranicza się tylko do wątku nękania. Jest też to, z czym zmagają się każde rodzicielki - próba zapewnienia swojemu dziecku najlepszego z możliwych startu w życie. Tylko co to tak naprawdę znaczy? Dobre wykształcenie, dobre wychowanie, dobre miejsce do życia? Czy jeśli któregoś składnika zabraknie, to równa się to ze startem z niższej pozycji?
Jest też i relacja matki i córki już dorosłej, choć przedstawiona tylko na podstawie dwóch postaci. Ten wątek zadaje pytanie - czy matka na zawsze związana jest ze swoim dzieckiem, czy to je, a później także jego dzieci powinna stawiać na miejscu pierwszym?
 
Poza ogólnie pojętymi wątkami matczynymi, tym co skupia naszą uwagę, jest wątek nękania. To tak naprawdę on nas pochłania, bo nie jesteśmy pewni jak daleko strona nękająca będzie się w stanie posunąć, jak i w ogóle nie mamy pewności czy ta strona, której wierzymy, jest na pewno tą dobrą. To problem nękania psychicznego, takiego, którego nikt nie widzi. Czy jednak naprawdę jest to możliwe, gdy mówimy o dziesięciolatkach? Czy dziecko w tym wiek może być tak przebiegłe i tak złe? Autorka bada te granice, równocześnie nie pozwalając nam ciągle uzyskać pewności, jak i każe się zastanowić jak radzić sobie z takim problemem w życiu prawdziwym. Czy w ogóle jest jak?
“(...) była pewna tylko tego, że utknęła w systemie. W systemie opracowanym i zarządzanym przez szkołę. W systemie, którego jako rodzic nie miała możliwości zmienić.”
Na pokrętnych manipulacjach i toksycznych relacjach autorka opiera wątek, który odpowiedzialny jest za kreowanie napięcia w powieści. I choć akcja nie toczy się w zawrotnym tempie, to swój cel osiąga - dawno żadna z powieści nie pochłonęła mnie tak chorobliwie jak ta. Odpowiednio dawkowane, ale ciągle wysokie napięcie, niepewność, jak i coraz większe okrucieństwo, w którym szukamy jakiś granic - jego samego czy człowieczeństwa? To sprawia, że zwyczajnie chcemy wiedzieć - czy sprawca zostanie ukarany? Do czego posunie się zanim tak się stanie, jak wiele może mu ujść na sucho?
Obok tego głównego wątku, autorka zapewniła czytelnikowi jeszcze kilka pomniejszych pytań, na które wraz z biegiem lektury szukamy odpowiedzi. Jest tajemnica przeszłości Nancy i Lary, jak i zagadka lokalna dotycząca podejrzanych śmierci zwierząt… A równocześnie to nie tylko dodatkowa zagwozdka dla czytelnika, ale i kolejny temat, który podburza społeczność lokalnych matek.
 
Michelle Frances w “Placu zabaw” zabiera nas w miejsce, gdzie spotykamy matki i ich dzieci - do szkoły i miasteczka, w którym wszyscy razem mieszkają. Taka ilość charakterów musi powodować tarcia, jednak w chwili, gdy zjawia się pomiędzy ktoś nowy, sytuacja ulega przetasowaniu - w którą stronę? Czytelnik wciąga się w te gierki dorosłych, które gnane własnymi motywacjami, w towarzystwie udają empatyczne i ciepłe osóbki. Patrząc na fałsz dorosłych, jak mają się zachowywać dzieci? Oczywiście i wśród nich dochodzi do konfliktów, które szybko mogą przerodzić się w coś poważnego… ale kiedy dorośli mogą sobie po prostu wytoczyć sprawę w sądzie, uwikłać w to odpowiednie służby, to dzieci mogą tylko polegać na dyrekcji szkoły. Autorka nie tylko doskonale buduje napięcie, który mimo dość obyczajowego, psychologicznego wydźwięku powieści, jest ciągle utrzymane na wysokim poziomie, doskonale oddaje też tę bezsilność matki dziecka krzywdzonego. Bezsilność, kiedy miejsce, które miało być idealne, okazje się koszmarem. Ale… czy na pewno patrzymy na to wszystko od właściwej strony?
 
Moja ocena: mocne 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.


Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

sierpnia 23, 2025

Wygraj "Tajemnicę starego dworu"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Wygraj "Tajemnicę starego dworu"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Już za chwilę zaczynamy wrzesień - a to dla dzieci i młodzieży znaczy tyle, że znowu będzie trzeba codziennie wstawać o nieludzkiej porze, znowu będą do wykonania codzienne obowiązki. Choć mam nadzieję, że Wasze potomstwo dobrze się w takiej codzienności odnajduje, to jednak początki na pewno nie są najlżejsze - trzeba się przestawić z wakacyjnego luzu na codzienne powinności. Pomyślałam zatem, że na te pierwsze dni przyda się jakaś osłoda, coś, co poprawi humor - a czy dobrym wyborem nie będzie kryminał, który nie tylko absorbuje dobrą zagadką, ale i przy okazji rozśmiesza i poprawia humor? Zapraszam na konkurs z "Tajemnicą starego dworu" (recenzja - klik!), najnowszym tomem serii z detektywem Bonbonem, który oczywiście można czytać od niej niezależnie.

Książka przeznaczona jest dla czytelników w wieku 9+, choć przy poprzednim tomie donosiliście mi, że i młodsze dzieciaki po ten tytuł sięgają i też bawią się z Bonbonem znakomicie. Gatunkowo to powieść detektywistyczna z solidną warstwą humorystyczną – napisana jest przecież przez komika, więc śmiesznie musi być! Żarty dopasowane są dla dzieci, więc to one będą się śmiały podczas lektury najgłośniej. Poza tym jest to też świetne doznanie wizualne, na większości stron znajdują się czarno-białe ilustracje, a jak widzicie na zdjęciu, książka ozdobiona jest piękną zieloną twardą oprawą. 


Co trzeba zrobić, by wziąć udział w konkursie?

Detektyw Bonbon zjawia się na progu Dworu Adderstone w towarzystwie swojego pomocnika, dziadka Banksa, który taszczy za nimi wielką walizkę. Bonbon przyjechał tu na prośbę właściciela dworu, nie wie jednak dokładnie dlatego. 

Co według Ciebie powinno się obowiązkowo znaleźć w tej walizce, by Bonbon był gotowy na każde możliwe detektywistyczne zadanie? Swoją odpowiedź krótko uzasadnij.



Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, zabawniej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 23 do 28 sierpnia, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG do 1 września.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę pięć, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na IG i FB) i zaprosicie do zabawy znajomych. 


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

02.09 aktualizacja - wyniki konkursu:
Miały być na pierwszy dzień szkoły, ale nie zdążyłam, zatem są na drugi! Tym razem wybór zwycięzców był naprawdę trudny, bo w wielu zgłoszeniach zabrakło albo uzasadnienia, albo ogólnej aktywności na profilu... Taka zagwozdka! W rozwiązaniu jednak pomogły moje własne zdolności detektywistyczne - w końcu po tylu przeczytanych kryminałach posiadam je i ja! A co detektyw pakuje do walizki? Przede wszystkim lupę, notes i latarkę - tak, macie rację, nawet w "Tajemnicy starego dworu" jest pewna scena, w której latarka byłaby bardzo przydatna... 
Kto zatem będzie miał okazję odkryć ją dzięki temu konkursowi? 

Instagram:
1) @magdalenka_55
Moi chłopcy mi podpowiadają takie rzeczy: okulary przeciwsłoneczne, żeby ukryć przeszywający wzrok tropiciela, gazeta, żeby dodatkowo się nią zakrywać, jak obserwuje się ludzi, na przykład siedząc na ławce w parku. Telefon, bo można w nim szybko różne rzeczy sprawdzić i ma też notatnik, w którym ważne rzeczy szybko można zapisać. No i moi chłopcy chętnie wzięliby naszego kota, bo jest super sprytny, bezszelestnie się zakrada, hipnotyzuje wzrokiem i ma mądrość egipskich przodków. Tylko chłopcy nie wiedzą, czy kot w walizce to na pewno dobry pomysł ;)) 🐾🐾

2) @czyzewskamalwina
Detektyw pakuje lupę – hop! ❤️
Bez niej zagadki nie ruszą w trop.
Detektyw pakuje latarkę – ciach!
Bo w ciemnej piwnicy robi się strach.
Detektyw pakuje notatnik – pyk!
Tam każdy szczegół zapisze w mig.
Detektyw pakuje płaszcz w kratkę – bach!
I już gotowy na śledczy szlak.


3) @ilonamikulska.im
Według mnie BonBon do walizki koniecznie musi spakować szkło powiększające - żeby nie przegapić żadnej wskazówki i żadnego najmniejszego śladu, zestaw do pobierania odcisków palców - żeby wiedzieć kogo szuka i czy już go znalazła, koniecznie notes do zapisywania każdego zauważonego szczegółu i każdej podsłuchanej plotki mogących pomóc wyjaśnić zagadkę detektywistyczną. Płaszcz - koniecznie długi do ziemi z mnóstwem ukrytych kieszeni - żeby w czasie pracy miał pod ręką wszystkie niezbędne akcesoria. Przyda się też pyszna czekolada, która doda energii młodemu detektywowi (a właściwie detektywce😂)

Facebook:
4) Justyna Mazurkiewicz
No jak to co? Latarka przecież Bonbon lubi po ciemku rozwiązywać zagadki. Lupa, żeby obejrzeć wszystko dokładnie. I coby tu jeszcze... auto które nie rzuca się w oczy 🤣. I nieśmiertelny notes. A i wąsy!

5) Lucyna Kmiecik
Co powinno znaleźć się w walizce Bonbona? Myślę, że aparat, by móc dokumentować dowody zbrodni czy innego przestępstwa, do tego czarna peleryna, by był niewidoczny w podążaniu za sprawcami, no i nie zaszkodzi zapas lizaków tak jak miało to miejsce w przypadku słynnego Kojaka, co pomoże rozładować napięcie i stres. Nieodzowny będzie też luminol, by wiedzieć czy na miejscu przestępstwa doszło do rozlewu krwi czy też nie. No i obowiązkowo rękawiczki, by nie zatrzeć potrzebnych śladów 🙂

Gratulacje!
Czekam na Wasze dane adresowe wraz z numerem telefonu dla kuriera.
Wszystkim uczestnikom dziękuję za zgłoszenia i zachęcam do stałej aktywności, komentowania postów na moich profilach, jak i próbowania swoich sił w kolejnych konkursach!