lipca 03, 2025

"Bogowie małego morza" Jędrzej Pasierski

"Bogowie małego morza" Jędrzej Pasierski

Autor: Jędrzej Pasierski
Tytuł: Bogowie małego morza
Cykl: inspektor Leon Szeptycki, tom 1
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść kryminalna
 
Jędrzej Pasierski na rynku książki działa od roku 2018 - wtedy debiutował kryminałem “Dom bez klamek” (recenzja - klik!), który był pierwszym tomem cyklu z policjantką Niną Warwiłow. Teraz, siedem lat później cykl liczy osiem tomów, na koncie autora jest też jedna powieść osobna “W imię natury” (recenzja - klik!) oraz dwie superprodukcje przygotowane dla Audioteki w gwiazdorskiej obsadzie lektorów, z których pierwsza również została wydana w wersji książkowej. Książki te przyniosły mu sporą liczbę nominacji do ważnych gatunkowo nagród literackich, a w 2019 został posiadaczem statuetki Nagrody Wielkiego Kalibru. Do tej pory książki autora znaleźć można było w Wydawnictwie Czarnym, zmiana nastąpiła teraz - “Bogowie małego morza” czyli pierwszy tom nowego cyklu kryminalnego z Leonem Szeptyckim ukazał się pod szyldem Wydawnictwa Literackiego.
 
Jezioro Sławskie, turystyczna miejscowość Sława, początek czerwca. Po piętnastu latach nieobecności ponownie do domu ojca wrócił Leon Szeptycki - teraz już z tytułem inspektora policji, z nastoletnią córką Hanią. Jeszcze nie zdążył ponownie się rozgościć, a już przychodzi mu zmierzyć się z dziwną sprawą - pewien wędkarz odkrył, że na dryfującej po jeziorze stacji hydrologicznej znajduje się ciało. To mężczyzna w okolicy 60-tki, nagi, z ewidentnie wgniecioną czaszką - jasne jest więc, że nie umarł z przyczyn naturalnych. Kim jednak jest? Brak ubrania równa się z brakiem dokumentów, jednak ofiara ma pewien znak szczególny, dzięki któremu identyfikacja nie powinna sprawić większych problemów. Na początek jednak trzeba znaleźć świadków - Szeptyckiemu towarzyszyć w tym ma młoda policjantka Maria Pełka, która od urodzenia mieszka w tej miejscowości, zna ją zatem, i jej mieszkańców jak własną kieszeń. Czy uda im się rozwiązać sprawę zanim do miasteczka zjadą się turyści? I jak Sława przywita z powrotem Leona?
“Każde pokolenie powiela schematy… i dlatego tak dobrze jest wiedzieć, co już się wydarzyło.”
Książka rozpisana jest na 48 kilkustronicowych rozdziałów, których akcja toczy się w dwóch czasach - przede wszystkim współcześnie, od czasu do czasu jednak pojawiają się rozdziały zatytułowane “trzej nurkowie”, które rozgrywają się latem 1980 roku. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego w rozdziałach współczesnych z perspektywy Leona Szeptyckiego i choć narrator chętnie dzieli się myślami postaci, to jednak nie skupia się na jego charakterze, przez co tak naprawdę nie możemy Leona do końca poznać. Narracja z roku 1980 skupia się na tytułowych trzech nurkach i jest historią z wyraźnym wątkiem obyczajowym. Styl powieści jest bardzo spokojny, bardzo refleksyjny, dygresyjny, autor chętnie posługuje się idiomami i podobnymi do nich zabiegami mającymi na celu ubarwienie tekstu, sprawienie, że będzie niepowtarzalny. I pewnie jest, choć w nie do końca w pozytywnym znaczeniu tego słowa - momentami dygresji, powtórzeń, rozważań było po prostu za dużo, co niekorzystnie wpłynęło na mój odbiór powieści, a przecież jestem z tych czytelników, którzy naprawdę mocno cenią sobie spokojnie prowadzone akcje! Dialogi z kolei składają się z bardzo szybkiej wymiany zdań - i znowu trochę: za szybkiej, bo czytelnik ma wrażenie, jakby wpadał na postacie już w środku rozmowy. Mimo więc sprawnego operowania językiem pod kątem gramatycznym, książka wymaga od czytelnika wysiłku, koncentracji, by odsiać dygresje od tego, co dla fabuły istotne.
“Może nieodwracalne można było jakimś cudem odwrócić?”
Skupmy się jednak na tym, co w powieści dobre. Na pewno jest to miejsce akcji i sposób jego przedstawienia. Niewielka turystyczna miejscowość położona przy Jeziorze Sławskim, w którym zderzają się tanie atrakcje turystyczne z mrukliwością i skrzętnie skrywanymi tajemnicami mieszkańców. Przy jeziorze toczy się tak naprawdę inne życie - skupione wokół wody, pomostów, wędkarstwa, miejsce, w którym ludzie żyją od lat dokładnie tak samo i którzy między sobą bardzo dobrze się znają, wypracowali zależności i relacje - tu każdy wydaje się z resztą w jakiś sposób związany. Niektórzy są przyjezdni, inni mieszkają tu od pokoleń, ale wszyscy na tyle długo, bo wiedzieć, że milczenie będzie dla całej wioski korzystniejsze…
“Właśnie tak to się dokonywało - ofiara była wybierana poprzez milczenie innych i każdy był katem. Milczenie również bywało zbrodnią, prawda?”
Tuż obok miasto przygotowuje się na napływ turystów - budki z jedzeniem już stoją, trwają prace remontowe starego pałacyku, które zaburzają przejrzystość jeziora. Panuje więc swoje rodzaju rozdźwięk - miasteczko przecież w dużej mierze żyje z turystów, ale są oni czymś obcym, czymś niekoniecznie chcianym.
“Nikogo nie spotkał: był weekend, a deszcz wykurzył jak na razie wędkarzy. Może od dawna ich tu nie było. Pomarli, a i ich synowie musieli osiągnąć pewien wiek. Tak do razu nie zostaje się wędkarzem, prawda?”
I to w te miejsce powraca Szeptycki, który teraz już nie jest swój, ale też nie jest całkowicie obcy. Dla niego miejsce te też nie jest w pełni pozytywne - w jego dzieciństwie doszło do wielu tragedii, które położyły się cieniem na jego życiu. Leon powoli stara się w miasteczku odnaleźć, odwiedza stare znajome miejsca, spotyka starych znajomych, którzy reagują na niego tak, jakby nigdy nie wyjechał, a już na pewno jakby od tego czasu nie upłynęło 15 lat…
I tu zaczynają się schody, bo Leon jest postacią zbudowaną dość niekonsekwentnie. Lubi działać niekoniecznie zgodnie z protokołem, nie stosuje się specjalnie do zasad zabezpieczania dowodów czy meldowania swoim zwierzchnikom o postępach w sprawie. Czy to zatem nie dziwne, że ma wysoki stopień inspektora?
Podobnie jest w jego życiu prywatnym, które trudno jest zrozumieć, bo zamiast rozwiązywać problemy, Leon bardzo lubi je sobie mnożyć i udawać, że to nie jego wina, że działa w celu dobra innych. A problemów i zagadek wymagających wyjaśnienia ma naprawdę dużo, a więc i w książce sygnalizowanych jest wiele takich wątków, które w tym tomie nie zyskują rozwiązania. To wnioski, które udało mi się wyciągnąć na podstawie jego myśli i zachowania, bo tak naprawdę charakter postaci jest dla nas niedostępny, nie jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego bohater zachowuje się tak, a nie inaczej, a dla mnie, osoby, która bardzo przywiązuje wagę do psychologicznych portretów postaci, było to coś, co wzbudzało moją irytację, bo Leon nie był tajemniczy, a po prostu wydawał się zachowywać irracjonalnie.
“(...) to nie był wcale akt odwagi, ale może źle pojmowanej władzy.”
Sama intryga kryminalna prowadzona jest tempem powolnym, raczej z naciskiem na warstwę obyczajową. Zagadka jest wielowarstwowa, ładnie wpisuje się w miejsce i jego historię (pojawia się wątek skarbów z II wojny światowej) i w ułożenie terenu. Dzięki tego, jak jest prowadzona, dobrze poznajemy te okolice, jak i mentalność mieszkańców miasteczka. Rozwiązanie zagadki mocno bazuje na dedukcji i jest dość nieoczekiwane, kieruje się w stronę, której chyba przewidzieć się do końca nie da.
“Kiedy człowiek jest młody, wydaje mu się, że ma jakieś nieograniczone możliwości i świat stoi otworem, prawda? A potem się okazuje, że to nie otwór, a tylko jakaś dziura od szpilki, która się zwęża. I zwęża.”
Czy historia zawiera jakieś przesłanie? Pewnie te samo, co wszystkie osadzone w małych miejscowościach - mówi o zamkniętej społeczności, w której żyje się tak samo od lat, w której przeszłość jest równie żywa, co teraźniejszość, a grzechy kiedyś popełnione, nie przemijają.
“Zawsze ktoś coś widział, takie już było życie w tych małych miejscowościach, gdzie ludzie się obserwowali. Między innymi dlatego niegdyś stąd wyjechał, ale teraz miał nadzieję, że przyda się to niezdrowe wręcz zainteresowanie drugim człowiekiem, bo sąsiad był tu znacznie mniej anonimowy niż we Wrocławiu.”
“Bogowie małego morza” to powieść, która pozornie zawiera wszystko to, co lubię w kryminałach: zagadkę opartą o zdarzenia z przeszłości, której rozwiązania szukamy przez rozmowy i grzebanie we wspomnieniach mieszkańców małej miejscowości. Jest ciekawe miejsce, spokojne tempo, w którym jest czas również na refleksje. Jest i śledczy, który stara się w tym miejsce odnaleźć. A jednak coś tutaj się ze mną nie zgrało. Myślę, że sporo w tym winy w kreacji psychologicznej postaci, która według mnie jest po prostu niespójna i nie do końca zrozumiała, a przez to po czasie zaczęła wzbudzać irytację, a to stanowiło pewien dysonans z tym, jak traktowali ją mieszkańcy (a raczej mieszkanki) miasteczka. Dopracowania wymaga też styl, który w tej powieści niestety momentami był tak bardzo dygresyjny, że czytelnik tracił oczu kryminał - a to przecież cały czas ten gatunek literacki, prawda? Nie przekreślam jednak autora, bo wiem, że ma swoje wzloty i upadki - w serii z Niną też moje oceny wahały się od 8 do 6/10. A ten tom polecam czytelnikom, którzy nie mają nic przeciwko bardzo spokojnym historiom z mocnym wątkiem obyczajowym, ale też dla których psychologia postaci nie jest tym, co czego przywiązują dużą uwagę.
 
Moja ocena: 6/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 02, 2025

"Plan emerytalny" Sue Hincenbergs

"Plan emerytalny" Sue Hincenbergs

Autorka: Sue Hincenbergs
Tytuł: Plan emerytalny
Tłumaczenie: Violetta Dobosz
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 464
Gatunek: komedia kryminalna
 
Sue Hincenbergs udowadnia, że nie wolno porzucać swoich marzeń - od kiedy pamięta zawsze chciała napisać książkę, jednak w jej życiu ciągle coś się działo, co otrzymywało priorytet pierwszeństwa. Minęły więc lata, wychowała dzieci, zrealizowała wiele programów jako producentka telewizyjna. I dopiero teraz, gdy żyje sobie spokojnie w Toronto z mężem i psem, a dzieci już z gniazda wyfrunęły, zdecydowała, że w końcu jest na to czas - napisała powieść, swój debiut literacki, określaną jako czarną komedię kryminalną. Książka na rynku anglojęzycznym ukazała się w maju 2025, u nas zaledwie miesiąc później. Już teraz sporo krajów wykupiło prawa do publikacji, zostały już też sprzedane prawa do ekranizacji. Nic dziwnego - autorce świat gwiazd, telewizji i kina nie jest obcy, co także czuć w tej powieści. Aktualnie pracuje nad swoją drugą książką.
 
Cztery małżeństwa po sześćdziesiątce przyjaźnią się od zawsze - razem wychowali dzieci, razem szli przez życie, zaliczając wzloty i upadki. Pięć lat temu jednak ich upadek był kolosalny - do tej pory żyli całkiem wygodnie w domach z basenami, zmieniło się to, gdy mężowie par zainwestowali w pozornie pewny biznes i … stracili wszystkie ich pieniądze. Przyszło im więc sprzedać domy i zacząć naprawdę skromne życie, przez co ich więzi partnerskie mocno ucierpiały. A kiedy jeden z mężczyzn ginie przygnieciony własną bramą garażową i na pogrzebie okazuje się, że uczynił swoją żonę milionerką - wykupił polisę na życie na milion dolarów, reszta przyjaciółek wpada na makabryczny plan - one też chciałaby dostać po milionie dolarów, wymienić je za mężów, którzy od pięciu lat są całkowicie bezużyteczni… ale nie, czy naprawdę mogłyby to zrobić?
W tym czasie ich mężowie zaczynają panikować - ktoś zabił ich przyjaciela, ktoś wie o ich przekręcie… Jak uchronić się przed tym, bo i oni nie padli ofiarą morderstwa?
“Ludzie tak robią, wiesz? Po sześćdziesiątce wymyślają siebie na nowo.”
Książka rozpisana jest na 54 rozdziały, epilog i postscriptum. Rozdziały są tytułowane, a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego naprzemiennie z perspektywy czterech postaci: Pam, jej męża Hanka, fryzjera Hectora i nowej szefowej kasyna Padmy, w którym pracuje Hank. Styl powieści jest bardzo lekki i płynny, tekst płynie gładko, tempo nie jest specjalnie szybkie, ale bardzo stabilne. Dialogi prowadzone są sprawnie, humor zawarty jest w dialogach i sytuacjach, jednak jest on bardzo delikatny - raczej są momenty do uśmiechu, niż do śmiania się w głos.
“I uważa, że byłby do tego zdolny? Czy nie mówimy o facecie, który zapomniał wyłączyć samochód, idąc na kolację do restauracji? I to dwukrotnie?”
Autorka bazuje na pomyśle, który znamy z wielu filmów - jest płatny zabójca i małżeństwo, które chce się pozbyć nawzajem. No, tutaj przynajmniej jedno z nich chce, drugie ma nieco inny plan. Autorka jednak nie robi z tego typowej sensacji, a raczej tworzy obyczajową historię o przyjaźni i trudnych małżeńskich. Nie mamy tutaj więc pędzącej akcji, albo powodujących wybuchy śmiechu gagów, a raczej sytuacje, które każą się zastanowić nad własnymi relacjami. Oczywiście autorka ubiera to w lekkie słowa, przez co książka wypada rozrywkowo, a nie moralizatorsko.
“Co się porobiło z jej życiem? Ludzie ostrzegali ją, że czas po menopauzie może być trudny, no ale kurwa mać. Jej życie zupełnie wymykało się spod kontroli i nie miało to zupełnie nic wspólnego z poziomem estrogenów.”
W tekście czuć, że bawi się tym, co jest jej znane - postacie dostają swoje odpowiedniki aktorskie, fryzjer rzuca co chwilę hasłami z filmów, a małżeństwa przytaczają tytuły filmów i seriali, które warto zobaczyć. Sama intryga prowadzona jest z rozmysłem, twisty fabularne rozsiane są w odpowiednich odstępach, tak by w czytelniku wzbudzić zaciekawienie na stałym poziomie. Tak naprawdę większa część historii toczy się w dialogach, to poprzez rozmowy dowiadujemy się czegoś nowego, coś nas zaskakuje. Całość utrzymana jest w stonowanych barwach przyjemnej, obyczajowo-kryminalnej komedii.
“Myślałam, że poprowadzisz nas też do wdowieństwa. Nigdy nie przypuszczałam, że to ja będę pierwsza. Szczerze mówiąc, sama nie wiem dlaczego, ale zawsze zdawało mi się, że trafi nas to jednocześnie. (...) Ilekroć wyobrażałam sobie siebie na starość, zawsze byłam z wami, dziewczyny. Nigdy z Dave’em. Czy to nie dziwne?”
Ważnym elementem fabularnym są oczywiście postacie. Każda z przyjaciółek i przyjaciół to inna osobowość, każde małżeństwo jest inaczej do siebie dopasowane. Tym co ich łączy, to fakt, że wszyscy są ze sobą już naprawdę długo razem, więc znają siebie na wylot, ale też i przez to zdają się zaniedbywać swoje relacje. Nagle okazuje się, że małżeństwa ze sobą nie rozmawiają, zamiast tego robią sobie na złość - a przynajmniej tak myśli druga strona, bo kiedy brakuje rozmowy, zaczynają się domysły. Oczywiście są i postacie utrzymane w bardziej komediowym, ale równocześnie gorzkim stylu - jest młoda szefowa Hanka, Padma, która jest zdeterminowana, by osiągnąć więcej niż swoja matka, jednak idąc jej śladami niekoniecznie jej to wychodzi… A my żałujemy tego, jak bardzo zależy jej na aprobacie osoby, która nigdy jej nie doceniała. Postać fryzjera Hectora gra na znanych motywach filmowych - cichy, tajemniczy, z martwym spojrzeniem doskonale wpasowuje się w potrzeby małżeństw, a równocześnie sam świeci przykładem męża doskonałego - w końcu według niego szczęśliwa żona, to szczęśliwe życie.
“Tym właśnie różnimy się od naszych mężczyzn. (...) Myślimy o tym, kto może ucierpieć, jeżeli coś zrobimy.”
Książka poprzez lekką, humorystyczną warstwę, porusza temat ważnych w naszych życiu relacji. Mówi o partnerstwie, które niepielęgnowane, zanika, jest o przyjaźni silniejszej niż śmierć. O potrzeba bliskości, akceptacji i szczęścia, które się gdzieś w codzienności przez nieprzepracowane złości rozpłynęło, poprzez brak komunikacji sprawiło, że bliscy stali się sobie obcy. Ale również o tym, jak trudno jest przekreślić wspólnie spędzone lata życia, nawet w chwili, gdy wydaje się, że tego, co wspólne, już dawno nie ma. Postacie żyją zwyczajnym życiem, borykają się z takim samym wypaleniem uczuć, jakie towarzyszą nam wszystkim, ale poprzez komediową, pełną pomyłek intrygę, sprawiają, że historia nie jest przytłaczająca, a lekka i przyjemna.
“(...) wiedziałam, iż czasem tym, co niszczy małżeństwo, nie jest jedna wielka sprawa, tylko nagromadzenie drobiazgów.”
“Plan emerytalny” to powieść przewrotna. Spodziewałam się po niej szalonej komedii pomyłek z częstymi wybuchami śmiechu i zagmatwaną, dynamiczną fabułą, dostałam coś całkiem innego - spójnie, stałym rytmem prowadzoną fabułę, w której oczywiście zawarte są twisty fabularne, ale jakoś nie szokują - ot, są tak pisane, że po prostu dobrze zgrywają się z całością, czytelnik przyjmuje je ze stałym zainteresowaniem. Myślę, że jest to debiut, który dobrze sprawdzi się w wakacje do poczytania na leżaczku - nie wymaga wiele, a można z nim spędzić przyjemnie czas.
“Czy tak właśnie wygląda posiadanie pieniędzy - zawsze trzeba je przed kimś chronić?”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!