maja 31, 2025

"Słodka choroba" Patricia Highsmith

"Słodka choroba" Patricia Highsmith

Autorka: Patricia Highsmith
Tytuł: Słodka choroba
Tłumaczenie: Urszula Gutowska
Data premiery: 21.05.2025
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 312
Gatunek: powieść psychologiczna / kryminalna
 
Patricia Highsmith uznawana jest za prekursorkę współczesnego thrillera psychologicznego. Żyła w XX wieku, urodziła się i pierwsze dekady życia spędziła w Stanach Zjednoczonych, jednak już przed swoją pierwszą powieścią zaczęła podróżować. Debiutowała w połowie lat 40-tych, w 50-tych wyjechała z kraju do Europy, gdzie już została na stałe podróżując głównie po Francji i Szwajcarii. Na koncie ma ponad dwadzieścia powieści i kilkadziesiąt opowiadań, zresztą zainteresowania sztuką miała szersze, zajmowała się także malowaniem i rzeźbą. Jej powieści zdobyły najważniejsze nagrody literackie, wiele z nich zostało zekranizowanych m.in. przez Alfreda Hitchcocka. Jej proza jest ciągle żywa, ciągle powstają nowe adaptacje, nowe inspiracje jej twórczością. To przecież matka pana Ripleya! Od pierwszej powieści to psychologiczne zaburzenia, obsesje i natręctwa interesowały ją najmocniej, o jej prozie mówi się, że oddaje mroczną stronę American Dream…
 
“Słodka choroba” to książka, która po raz pierwszy na rynku anglojęzycznym wydana została w 1960 roku, w Polsce ukazała się ponad dwadzieścia lat później, choć oczywiście nie jest to jej jedyne wydanie - w tym roku ukazało się najnowsze pod szyldem Oficyny Literackiej Noir sur Blanc. A jest to opowieść o szaleństwie z miłości…
 
Końcówka lat 50-tych XX wieku, Ameryka. David Kelsey to młody mężczyzna, który żyje w niewielkim amerykańskim miasteczku Froudsburg. Od poniedziałku do piątku pracuje w lokalnej fabryce jako poważany chemik, zarobki ma naprawdę przyzwoite, jednak się z tym nie obnosi - żyje skromnie, wynajmuje pokój w pensjonacie pani McCartney, gdzie pozostali mieszkańcy mocno go szanują. I podziwiają za to, jak dobrym jest synem - w każdy piątek wieczorem jedzie przecież na cały weekend do matki, która mieszka w domu starców położonym około godzinę drogi od miasteczka. Tak, takiego Davida wszyscy znają i szanują.
David jednak ma drugie oblicze. Weekendy tak naprawdę spędza w domu, który kupił dla siebie i Annabelli, swojej ukochanej, dla której dwa lata temu tu przyjechał i zmienił pracę na lepiej płatną. Annabella jednak z nim nie mieszka, ba! właśnie poślubiła kogoś innego… To nie przeszkadza Davidowi każdego weekendu zachowywać się tak, jakby była tuż obok, a w tygodniu wyczekiwać na listy od niej i samemu je do niej słać. Choć chyba jej nowego mężowi się to nie podoba. Kto jednak by się tym przejmował? David i Annabella przecież są sobie przeznaczeni.
 
Książka rozpisana jest na dwadzieścia dziewięć rozdziałów różnej długości. Nie są one dzielone na krótsze fragmenty, tak jak znamy to z prozy współczesnej, jednak nie znaczy to, że jeden rozdział równa się jednej scenie, czasami jeden opisuje kilka dni. Niektóre rozdziały otwierają fragmenty listów, dzięki czemu możemy poznać dokładną datę wydarzeń. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Davida, jest to więc obraz przedstawiony subiektywnie, co tak naprawdę usypia czujność czytelnika - w końcu według Davida jego zachowanie jest jak najbardziej normalne… Styl powieści wymaga chwili przyzwyczajenia - jest delikatnie starodawny, mocno czuć to na początku powieści, dlatego też potrzeba chwili, by się do niego przyzwyczaić. Gdy jednak to już nastąpi, książkę czyta się łatwo i bez potknięć. I spokojnie, w skupieniu obserwując pozornie zwyczajną codzienność bohatera…
“Gdy tak stał teraz na środku pokoju, ogarnęła go raptem słabość. Jakby po raz pierwszy dostrzegł w sobie przestępcze skłonności, z których istnienia nie zdawał sobie sprawy. Bzdura, pomyślał i zaczął się rozbierać. Wszystko to było konieczne; (...).”
Bo na początku tej opowieści tak naprawdę nic się złego nie dzieje. David żyje sobie spokojnie, czasem wyśle list do Annabelli, ale przecież kobieta odpisuje mu normalnie, jak bliskiemu przyjacielowi, więc ich relacja wcale nie wydaje się toksyczna. No, może prócz tego, że David nieustannie wierzy, że w końcu stworzy związek z Annabellą, a ona już wybrała innego. Ale czy wybór był dobry? Z perspektywy, którą oglądamy, wydaje się, że niekoniecznie…. Pierwszym faktycznie niepokojącym sygnałem jest pierwszy weekend w domu Davida - wystrój, jego zachowanie - to wszystko świadczy, że jego postrzeganie rzeczywistości jest zaburzone. A jednak nadal nie dzieje się nic pozornie złego… Choć kiedy po czasie subtelne odmowy Annabelli do niego nie trafiają, sytuacja powoli zaczyna eskalować.
“(...) poruszy niebo i ziemię, by byli razem, (...) dysponuje nieograniczonymi możliwościami, których nie zdążył jeszcze wykorzystać. Miał oczywiście na myśli możliwości psychiczne, uczuciowe. Wierzył niezłomnie w moc oddziaływania listów, które potrafią umocnić, przekonać lub - w zależności od intencji - z taką samą siłą zniszczyć.”
I to właśnie w zachowaniu Davida, w jego nieprzewidywalności skrywa się cała intryga tej powieści. Bohater prowadzi z nami grę, grę pozorów, pod którą skrywa się jego obsesyjne, coraz mocniej pogłębiające się w szaleństwie oblicze. Napięcie, jakie odczuwamy jest bardzo delikatne, niepokój podsycany jest przez pogłębiające się uczucie klaustrofobii, coraz większe poczucie osaczenia przez równoległy świat wymyślony przez Davida. Autorka po czasie wprowadza w powieść wątek kryminalny, ktoś ginie, od początku też gra z nami poboczną postacią bohaterki Effie, która może w stosunku do Davida stać się kimś takim, jak on w stosunku do Annabelli. Jej baczne obserwowanie głównego bohatera podsyca niepokój, dodaje powieści wątek, który może potoczyć się bardzo nieoczekiwanie…
“Pewnego niedzielnego poranka wyrzucił flakon perfum “Kaszmir”, które kupił kiedyś, ponieważ Annabella często ich używała. Nie chciał, by takie rzeczy mu ją przypominały. Perfumy to już trochę za wiele.”
A co z samą Annabellą? To bohaterka, która zagrożenie na pewno dostrzegła za późno. Widzimy ją oczami Davida, jednak nawet z jego relacji można wywnioskować, że nigdy nie traktowała go na poważnie. Kiedy po ślubie David nie odpuszcza, zaczyna z nim grać w grę w uniki i przemilczenia, co współczesnego czytelnika może lekko irytować - na współczesne standardy powinna od początku powiedzieć jasno „nie” i zgłosić na policję stalking. To jednak koniec lat 50-tych XX wieku, czasy, kiedy kobiety musiały zachowywać się inaczej i nikt jeszcze nie wiedział, czym stalking jest.
 
No właśnie, to kolejny ciekawy aspekt powieści - Ameryka końca lat 50-tych. Samochody, wystroje wnętrz, akceptowalne ścieżki życia - to wszystko bardzo ciekawie obserwuje się ze współczesnej perspektywy, gdyż autorka dokładnie to wszystko przedstawia. Choć zostaje to w tle, to jest na tyle sugestywne, że ani na moment nie zapominamy o czasie, w którym ta powieść się toczy. Zachowanie ludzi, przyzwolenia inne dla różnych płci i wieku to wszystko jest tak różne od tego, jak żyjemy teraz… a to przecież tylko 65 lat różnicy.
“Śnieg odmienia rzeczywistość, oczyszcza świat z brudu, zamazuje kąty, w których czają się złe myśli, przeżyte rozczarowania, ponura rutyna dnia codziennego.”
“Słodka choroba” dla współczesnego czytelnika jest powieścią bardzo spokojną z delikatnie wyczuwalnym napięciem, która mimo wszystko wciąga nas do gry - gry w pozory, gry w prawdopodobieństwo, gry w zgadywanie, co jest realne, a co nie. Pozornie normalny styl narracji, który sugeruje, że wszystko jest w porządku i nic nie odbiega od normy jest dobrym zabiegiem, usypia czujność, przez którą podobnie jak Annabella reagujemy za późno. Siła powieść tkwi w jej warstwie psychologicznej i społecznej, dzięki której obserwujemy zaburzoną jednostkę tak doskonale grającą przed innymi, że nikt nie jest w stanie przejrzeć, co faktycznie dzieje się w jej głowie. Wątek kryminalny prowadzony jest sprawnie, a pod koniec powieści atmosfera wyczuwalnie się zagęszcza. Patricia Highsmith musiała być doskonałą obserwatorką ludzi zarówno jako jednostki, jak i społeczności, wszystko co związane z człowiekiem - zachowania, dialogi, wypadają bardzo wiarygodnie. Warto docenić taką prozę, warto sięgnąć choćby po to, by odpocząć od współczesnych thrillerów - tu sposób budowy całej powieści, intrygi, jest przecież tak różny od tego, co znamy. Dla mnie było to ciekawe, kojące, a równocześnie ze względu na głównego bohatera dość smutne doświadczenie.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Oficyną Literacką Noir sur Blanc.




Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

maja 30, 2025

Book tour z "Z miłości"!

Book tour z "Z miłości"!

Mój ulubiony rodzaj kryminału, to ten, który prócz dobrej łamigłówki, zawiera też zagadnienia związane z naszą rzeczywistością, z człowiekiem, które zmuszają do chwili refleksji. Do nich zalicza się właśnie powieść Marty Ryczko pt. "Z miłości", która otwiera nowy cykl Motywy Zbrodni. Autorka poza klimatyczną, małomiasteczkową, spokojnie opowiadaną historią, podsuwa nam to, co według mnie dla fanów powieści kryminalnych i true crime jest szczególnie ważne - pytania o moralną stronę tej części kultury czy popkultury bazującej na zbrodni. Opiera się o podcast głównej bohaterki, do którego śledztwo jest równocześnie osią fabularną powieści. Właśnie dla tych tematów zdecydowałam, że chcę temu tytułowi patronować i zachęcać Was do jego lektury. I dzisiaj pora na kolejne ułatwienie, by się z nią zapoznać - zapraszam na book tour z tym tytułem!

A jeśli nie jesteście pewni, czy jest to tytuł dla Was, to zapraszam na moją recenzję - klik!, jak i wywiad z autorką - klik!


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz profil autorki książki i Wydawnictwa Mando w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w niedzielę.
Książka ruszy w podróż w poniedziałek, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa, autorki książki i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Lista uczestników:
1. @sylwiaaa 
2. Anna Mucha (FB) (książka jest tu od 20.06)
3. @books_in_blood1
4. @mamazaczytana
5. @zaczytana_panna
6. @czytelnia.osobista
7. @z_ksiazka_mi_po_drodze
8. @zaczytana_daria
9. @oczytane_skrzaty
10. @just_to_books
11. @rozrywkapogodzinach.pl
12. @justyna_i_ksiazki
13. @kasienkaj7
14. @zaczytana_kobitka
15. @danutabobrowicz
16. @mirkowo3
17. @zafascynowana.ksiazkami_
18. @przeczytajki
19. @poczytane_zapisane
20. @zmowaksiazkowa
21. @zblogowanabiblioteczka
22. @za_strona
23. @zaczytani___

maja 29, 2025

"Ciemna woda" Charlotte Link

"Ciemna woda" Charlotte Link

Autorka: Charlotte Link
Tytuł: Ciemna woda
Cykl: Kate Linville, tom 5
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Data premiery: 21.05.2025
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 448
Gatunek: powieść kryminalna
 
Charlotte Link to jedna z najpopularniejszych niemieckich współczesnych autorek. Debiutowała wcześnie, bo w wieku zaledwie 19 lat. Zaczynała od powieści historycznych i psychologiczno-obyczajowych, by ostatecznie zasłynąć na cały świat jako autorka powieści kryminalnych w wyraźnym wątkiem psychologicznym. Część jej książek została zaadaptowana na serial telewizyjny, cześć zdobyła ważne nagrody literackie, większość trafiła na szczyt list bestsellerów. Aktualnie na koniec ma dobrze ponad 20 powieści (jeśli dobrze policzyłam to “Ciemna woda” jest jej dwudziestą siódmą powieścią), z czego większość została przetłumaczona na polski. Cykl kryminalny, którego akcja toczy się w niewielkiej angielskiej wiosce, a jego główną bohaterką jest Kate Linville to jej najnowsze dzieło, na naszym rynku właśnie pojawił się tom piąty, ale jak każdy z serii, można go równie dobrze traktować jak powieść osobną. Choć pewnie w tym wypadku prywatne dylematy postaci nie wzbudzą aż tyle emocji, co u znawców serii - sama znam tylko jej poprzedni tom pt. “Samotna noc” (recenzja -klik!), zatem zaliczam się do tej pierwszej grupy.
 
Szkocja, lato 2008. Na zachodnim wybrzeżu, w Kilbride na kempingu dochodzi do makabrycznego morderstwa. Nieznani sprawcy mordują z niesamowitym okrucieństwem dwie rodziny, w tym jedno małe dziecko. Z życiem uchodzi nastolatka.
Anglia, lato 2023. Iris Shaw wraz ze swoją przyjaciółką Tanią ruszają pożyczonym vanem na objazdowe wakacje po Francji. Wyprawa jest mocno budżetowa, obydwu kobietom z różnych powodów nie układa się teraz najlepiej - Irish płaci drogi czynsz, po tym jak zostawił ją wieloletni partner, jest też zestresowana przypuszczeniem, że ktoś ją ostatnio prześladuje, a Tania jeszcze po lockdownach z czasów koronawirusa nie postawiła swojego butiku na nogi. Mimo wszystko chcą się oderwać od rzeczywistości, spędzić czas w innym, ciekawym miejscu. Jednak wyprawa nie idzie po ich myśli - Irish ma gefyrofobię, panicznie boi się mostów, więc ich plan wycieczki praktycznie każdego dnia się komplikuje. I tak w końcu Tania ma dość, zostawia Irish przed mostem, odjeżdża obiecując, że wróci jak tylko dotrze do położonego tuż obok motelu i zorientuje się w innej trasie. Ale nie wraca. To chyba niemożliwe, by zostawiła ją tak bez dokumentów, bez telefonu na kompletnym odludziu?
W tym czasie Kate Linville w Scarboroughu otrzymuje awans i od razu przejmuje śledztwo od swojej szefowej, która zmuszona jest wziąć dłuższy urlop zdrowotny. Chodzi o zaginięcie nastolatki, 14-letniej dziewczyny, pochodzącej z zamożnej rodziny. Doszło do niego już kilka dni temu, a ciągle policja nie odkryła żadnego śladu… Gdzie szukać punktu zaczepienia?
“Czasami nie trzeba kogoś zabić w sensie fizycznym. I bez tego można pozbawić go życia.”
Książka podzielona jest na prolog i dwie części, które rozpisane są na rozdziały podzielone pod kątem daty zdarzeń. Każdy dzień dzielony jest na krótkie, numerowane podrozdziały. Większa część akcji rozgrywa się w lipcu 2023, choć prologiem sięgamy ponad 15 lat wcześniej, do stycznia i lipca 2008 roku. Akcja toczy się linearnie, choć z kilku perspektyw równocześnie, wyjątkiem od linii czasowej jest coś w rodzaju pamiętnika, spisanych wspomnień jednego ze sprawców morderstwa w Kilbride. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego w rozdziałach toczących się linearnie, wspomnienia z Kilbride przedstawione są w pierwszej osobie. Styl powieści jest spokojny, skupiony na psychologicznej stronie postaci, język wyważony, pozbawiony przekleństw. Miałam jednak wrażenie, że na samym końcu lektury pojawiły się zbędne powtórzenia faktów, tak jakby autorka nie wierzyła, że czytelnik wszystko zrozumiał podczas rozwiązania intrygi. Mocno kłuło mnie też w oczu nieustanne zwracanie się postaci na pan/pani w sytuacjach ekstremalnych, u osób zbliżonych wiekiem czy nawet po tym, jak chwilę wcześniej przeszli na ty - podejrzewam, że jest to decyzja tłumaczki, wypada to jednak dość nienaturalnie. Poza tymi drobnostkami książkę czyta się sprawnie, płynnie i z przyjemnością.
“Z mojego doświadczenia wynika, że w tych idealnych rodzinach praktycznie zawsze coś szwankuje. Im bardziej nieskazitelny wizerunek prezentowany na zewnątrz, tym więcej brudów mają do ukrycia.”
Już na wstępie wspomniałam, że Charlotte Link przywiązuje dużą wagę do wątku psychologicznego, a zatem ważną rolę w jej powieściach odgrywają wewnętrzne portrety postaci. I nie inaczej już w “Ciemnej wodzie”. Kate to dość nieszablonowa detektywka - w pracy jej największym atutem jest wyłapywanie nieścisłości, czegoś, co do siebie nie pasuje. Detale nie dają jej spokoju aż nie wyjaśni ich pochodzenia, co nieraz pozwala jej faktycznie rozwiązać sprawę, zdarza się jednak, że pakuje ją to w niemałe kłopoty. Prywatnie to kobieta pełna lęków i kompleksów, bardzo samotna. Jej najbliższą towarzyszką jest kotka i Caleb, z którym łączy ją dziwna relacja – kiedyś mogła być bliższa, ale Kate się wycofała. Bohaterka dobrze zna swoje wady, ją samą denerwują, ale ciągle nie potrafi nic z nimi zrobić.
“(...) coś takiego spotkało nas wszystkich. Niemal każdego. To, że kochało się bardziej niż druga osoba. Albo że obiekt naszych uczuć co prawda odwzajemniał miłość, ale potem emocje wygasły. To nie jest tylko dwoje doświadczenie (...). To się dzieje, w kółko, na całym świecie. Codziennie. I wiesz, co robią ludzie? Płaczą, cierpią, krzyczą, wycofują się, wydaje im się, że umierają. Ale prędzej czy później znowu stają na nogi. I wychodzą na świat. I zaczynają od początku. Ponownie otwierają się na życie. Ponownie ryzykują. Bo życie to jedno wielkie ryzyko, a jeżeli go unikasz, unikasz samego życia (...).”
Caleb, który odgrywa w tym tomie ważną rolę, też walczy ze swoimi słabościami - u niego jest to alkoholizm. Alkoholizm, który wziął się z pracy w policji, był jego sposobem na walkę ze złem, które w tym zawodzie potrafi osaczyć. Teraz pracuje jako taksówkarz, wybiera się na wakacje, pozornie jakoś sobie radzi, choć też jest samotny, mimo Kate, do której zawsze może się zwrócić.
Te dwie postacie znane z całej serii, jednak równie ciekawe portrety psychologiczne autorka buduje dla bohaterów tego tomu. Jest Irish, dziewczyna z głęboką traumą z przeszłości, która prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie żyć w stu procentach normalnie. My poznajemy ją w sytuacji mocno stresującej – najpierw, gdy ktoś włamuje się do jej domu, później na wakacjach, na których przez te ciągle pojawiające mosty nie może się zrelaksować… aż w końcu jej przyjaciółka znika. Irish wydaje się bohaterkę bezbronną, nad którą trzeba ciągle roztaczać opiekę. Jest krucha, lękliwa, ciągle w kontakcie ze swoim terapeutą.
Obok niej drugą ważną postacią jest chłopak, mężczyzna, jeden ze sprawców morderstwa w Kilbride. Nie znamy jego tożsamości, niecierpliwie czekamy, by odsłonił przed nami motywy, bo że była to zbrodnia planowana, jasne jest od początku… Jak bardzo chorym, złym, zdesperowanym trzeba być, by coś takiego zrobić? Kim byli jego towarzysze?
Każda kreacja psychologiczna jest tu ważna i zadbana, każda przynosi ciekawe zagadnienia do refleksji - niektóre tematy znamy z własnego życia, emocjonalne rozczarowania i lęki, inne odnoszą się typowo do zbrodni, do sprawców i ofiary, a to pozwala nam lepiej zrozumieć co dzieje się w ich umysłach, jednocześnie uwrażliwiając na krzywdę i przestrzegając przed niepokojącymi sygnałami, które przeoczone mogą prowadzić do prawdziwych tragedii.
“Może w żadnym innym staniem nie jesteśmy tak bezbronni, jak w stanie zakochania. Gdy odkrywamy swoje uczucia. Gdy oddajemy serce drugiemu człowiekowi i mamy nadzieję, że dobrze je potraktuje. Nie zawsze tak jest, nawet jeżeli ma jak najlepsze intencje.”
Intryga kryminalna powieści budowana jest spokojnie i skrupulatnie, autorka sprawnie manipuluje emocjami czytelnika. Zaczynamy już mocno szokującym (choć nie makabrycznym w opisach) prologiem, później emocje trochę się wyciszają, ale napięcie zostaje, bo przecież nieustannie dochodzi do sytuacji, które mogą oznaczać coś złego. Emocje buzują po stronie Irish i jej przyjaciółki, Kate z kolei wprowadza balans, jest bardziej wyważona, skupiona na detalach śledztwa. Przez sporą część powieści mamy podział na dwie sprawy - tę dotyczącą Irish i tę z zaginięciem nastolatki, co jest dobrym zabiegiem, dzięki któremu autorka w swojej powieści może zawrzeć więcej ciekawych zagadnień. Samo rozwiązanie zagadki jest solidnie (nawet za 😉) wytłumaczone, choć do tej pory nie wiem czy jestem nim usatysfakcjonowana - wydaje mi się, że niektóre jego elementy były niepotrzebne. Zagadka jednak jest rozbudowana, zaskakuje nie tylko na końcu i gdzieś w połowie powieści, co podobało mi się zdecydowanie bardziej niż samo zakończenie. Cała intryga prowadzona jest w skupieniu na sprawie, na postaciach i ich emocjach. Tu liczą się ludzie i ich przeszłość, która na wpływ na teraźniejszość.
“Niełatwo zmierzyć się z tym, co jedni ludzie wyrządzają drugim, zwłaszcza gdy zła jest w nadmiarze i coraz trudniej dostrzec dobro, które przecież także się zdarza.”
W tym tomie autorka przegania nas po różnych miejscach - trochę Francji, trochę Anglii, trochę Szkocji. Małe miasteczka, nieuczęszczane drogi, rzeczki, które w czasie burz przybierają spore rozmiary. Poruszamy się po mniej zatłoczonych terenach, gdzie dużo jest natury, jej dzikości, co wprowadza w książkę naprawdę fajny klimat.
“Praca w wydziale zabójstw oznaczała, że morderstwo stawało się przygnębiającą normą i choćby człowiek nie wiadomo jak się starał, trudno było pamiętać, że większość ludzi nie popełnia zbrodni ani innych przestępstw.”
Tematycznie autorka skupia się na traumach, jakich w życiu doświadczamy. Lęk przed miłością po skrzywdzeniu, który każe nam trzymać ludzi na dystans. Wszelkiego typu fobie, które choć irracjonalne, momentami wydają się nie do okiełznania. Poczucie winy, pragnienie zemsty, brak zrozumienia, które kierują umysł w złe rejony to wątki, które czają się pod powierzchnią tych zbrodni. Zbrodni popełnianych przez zagubionych ludzi, którzy w momencie, gdy potrzebowali pomocy, trafili na złe towarzystwo, dokonali złych wyborów. Autorka mocno skupia się na zagubieniu swoich bohaterów, na potrzebie miłości, której zaspokojenia czasami szukają w złym miejscach, a czasami w ogóle sobie na szukanie nie pozwalają.
“Proszę cieszyć się życiem (...). Najbardziej, jak się da. I proszę nigdy, przenigdy nie przebywać zbyt długo z niewłaściwymi ludźmi.”
“Ciemna woda” to powieść kryminalna, która skupia się na ludziach i ich problemach wynikających po prostu z ich natury, charakterów, uwarunkowań genetycznych, jak i przeróżnych przeżyć, które na swojej drodze doświadczają. Akcja toczy się tempem niespiesznym, mocno klimatycznym, ale ciągle dobrze zaskakującym. Skupiając się na śledztwie odkrywamy kolejne tropy, które podsuwają inne rozwiązania - które z nich jest tym prawdziwym? Może książka ma kilka niewielkich wad, niemniej jednak całościowo jest to dobra lektura, kryminał z gatunku tych, które lubię najbardziej, tych, w których warstwa wiarygodności psychologicznej gra pierwsze skrzypce.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

maja 28, 2025

"Rysa" Kamila Bryksy

"Rysa" Kamila Bryksy

Autorka: Kamila Bryksy
Tytuł: Rysa
Data premiery: 14.05.2025
Wydawnictwo: Mięta
Liczba stron: 304
Gatunek: thriller
 
“Rysa” to piąty thriller w dorobku literackim Kamili Bryksy, jednak pierwszy, w którym wykorzystała coś, co sama przeżyła - moment zgubienia się w bieszczadzkim lesie, już po zmroku, w czasie jednej z pieszych wędrówek… Jak sama przyznaje, na górskich szlakach spędziła sporą liczbę godzin, dobrze więc wie, że góry błędów nie wybaczają… czy jednak wybaczą to, co stało się w fikcyjnej opowieści autorki?
Kamila Bryksy na rynku książki działa od roku 2021 - w debiutanckim roku ukazały się dwie jej powieści, kolejne wydawane były przez Wydawnictwo Mięta w spokojniejszym rytmie jednej książki rocznie, choć na “Rysę” trzeba było poczekać jeszcze kilka miesięcy dłużej. Pisarstwem autorka jednak nie zajmuje się w pełni zawodowo - na co dzień prowadzi z mężem własną firmę. Pochodzi i żyje w Gdańsku, który podobnie jak Bieszczady, w “Rysie” odgrywa ważną rolę.
 
Lato 2021, Gdynia. Na orłowskich klifach znalezione zostaje ciało. Policjanci szybko rozpoznają w nim kobietę, która wczoraj odwiedziła ich komisariat, przyniosła jakąś teczkę, nie była jednak pewna czy powinna z nimi rozmawiać, a oni nie naciskali. Czy popełnili wtedy błąd? Czy gdyby zareagowali bardziej stanowczo, ta kobieta nie byłaby teraz martwa?
Jakiś czas wcześniej, podczas wycieczki do Wilna narzeczeństwo Szymon i Paulina na portalu łączącym Wilno z Lublinem dostrzegli kobietę, która wygląda dokładnie tak jak Julia, młodsza siostra Pauliny, która zniknęła dziesięć lat wcześniej podczas ich wycieczki w Bieszczady. Jak to możliwe? Czy to na pewno Julia? Co miałaby robić w Lublinie? I co działo się z nią przez te dziesięć lat? A może powinniśmy zapytać: co sprawiło, że dziesięć lat temu zniknęła, a teraz wróciła?
 
Książka rozpisana jest na króciutkie rozdziały, które nie są numerowane, a ich wyznacznikami jest miejsce i czas. Historia toczy się naprzemiennie w roku 2011 i 2021, a głównymi miejscami akcji są Bieszczady w przeszłości, teraz Wilno i Gdańsk. Całość otwiera się wydarzeniami ułożonymi chronologicznie najpóźniej, jasne jest więc, że przez całą historię będziemy dążyć do tego, by odkryć powody, dla których jakaś kobieta wylądowała martwa na klifie w Gdyni. Nieustanne przeskoki w czasie - raz w 2021, zaraz znowu w 2011 - z początku mogą wprowadzać niewielki zamęt, jednak szybko można się do ich rytmu przyzwyczaić, a ostatecznie ten zabieg dodaje powieści dynamizmu i dodatkowo podsyca ciekawość - autorka skutecznie wykorzystuje cliffhangery. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator naprzemiennie oddaje relacje z perspektywy czterech postaci: Pauliny, Julii, Szymona i Jarka. Wyjątkiem od tego są pierwsze i końcowe rozdziały, kiedy to uwaga zwrócona jest ku policjantom. Narrator skupia się na wydarzeniach, nie ignoruje jednak emocji postaci, co dodatkowo pozwala czytelnikowi wczuć się w ich sytuację. Styl powieści jest prosty, codzienny, wymiany zdań pomiędzy postaciami są szybkie, co uwiarygadnia ich stan podenerwowania, w którym przez większą część powieści się znajdują.
 
Historia “Rysy” zbudowana jest na liczbie dwa: mamy dwa czasy, dwa miejsca, dwa rodzeństwa, dwie siostry i dwóch braci, dwóch policyjnych partnerów. Najważniejsze są tu jednak obydwa rodzeństwa i relacje jakie ta forma więzi wytwarza – zawsze jest postać bardziej rozsądna i mniej, ta, która układa sobie życie i ta, której wychodzi to gorzej. Tym, którym wychodzi to Paulina i Szymon, którzy już od ponad dekady są parą. Jarek i Julia są mniej stabilni życiowo, bardziej nieprzewidywalni. Czy to znaczy, że ci pierwsi lepiej poradzili sobie z zaginięciem? Kreacje postaci są ciekawie zbudowane, oszczędne, ale wiarygodne na tyle, że nie mamy problemów z akceptacją ich zachowania. Przyglądamy się dynamice związku Szymona i Pauliny, jak wpłynęło na nich zaginięcie Julii, przyglądamy się też dynamice obydwu rodzeństwa - dziewczynom w roku 2011, kiedy to Paulina zdaje się roztaczać parasol ochronny nad Julią, co nie zawsze wzbudza pozytywne emocje i braciom, u których Szymon nieustannie stara się wyważyć burzliwe emocje Jarka. Jak duże, jak istotne są te zależności? Czy jeśli zaczynają przybierać destrukcyjne formy, jesteśmy w stanie mimo wszystko się od nich uwolnić?
“Kto z nich nie mógł spokojnie spać w nocy? Kto zamykał powieki, a mimo to przed oczami widział obrazy z przeszłości? Kto się bał samego siebie? Kto nie patrzył w lustro? Czy każdy z nich miał jakąś rysę na życiorysie?”
Intryga powieści zbudowana jest ciekawie, autorka sprawnie dawkuje napięcie. Przyglądamy się zdarzeniom z Bieszczad mając wrażenie, że w każdym momencie może stać się to, co sprawiło, że Julia zniknęła. Czy to właśnie teraz jest ta chwila? Kiedy stanie się coś złego? Bo, że się stanie, to przecież jest jasne. Z kolei w 2021 przyglądamy się, jak postacie ułożyły sobie życie i co pojawienie Julii może w nich zmienić. Czy się ucieszą czy wręcz odwrotnie? Ważnym zagadnieniem dla całej historii jest manipulacja - w różnych odcieniach, i ta niewinna i ta, która sprawi, że w końcu ktoś zginie…
 
Poza dobrze budowanym napięciem na pewno warto zwrócić też uwagę na same miejsca akcji. Zarówno Bieszczady, jak i Gdańsk oddane są z dużym wyczuciem, ich klimat jest nienachalny, ale tak, że czytelnik czuje się, jakby był tam razem z postaciami. Ciemny las, niewielki domek, a w drugiej przestrzeni czasowej piasek i morze - choć tak naprawdę większa część historii z 2021 rozgrywa się po prostu w mieście, to sam wstęp na klifach podziałał tak, że morskość jest wręcz namacalna.
“Słowiańskie wierzenia. Bies i Czad. To od nich pochodzi nazwa Bieszczady.”
“Rysa” to thriller z gatunku tych lekkich i szybkich, przy których można się dobrze rozerwać. Autorka świetnie oddaje klimat miejsc, dobrze buduje napięcie - od początku czekamy aż wydarzy się coś złego. Lęk, niepewność, poczucie zmieszania - to wszystko choć w prostych, krótkich zdaniach, oddane jest na tyle dosadnie, że nie mamy wątpliwości w kłopotliwości sytuacji, w których znajdują się postacie. Autorka równocześnie pyta o to, jak ułożyć sobie życie o stracie, jak żyć dalej, gdy sumienie jest obciążone. Ważne są tu relacje - zarówno te partnerskie, jak i te pomiędzy rodzeństwem, relacje przecież tak skomplikowane, bo naszpikowane różnymi emocjami i przeżyciami. Analiza psychologiczna może nie jest bardzo głęboka, jednak wystarczająca, by sprawić, by książka jako thriller czytelnika usatysfakcjonowała. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mięta.



Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

maja 26, 2025

"Colette" Valérie Perrin

"Colette" Valérie Perrin

Autorka: Valérie Perrin
Tytuł: Colette
Tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
Data premiery: 21.05.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 576
Gatunek: literatura piękna
 
Valérie Perrin od kilku lat podbija serca polskich czytelników. Pierwszą jej powieścią na naszym rynku było “Życie Violette” wydane w 2022 roku, które wywołało niezwykłe poruszenie. Nie inaczej było z kolejnymi dwiema: “Cudownymi latami” i “Zapomnianymi niedzielami” – te ostatnie chronologicznie są debiutem autorki w tym roku świętującym dziesięciolecie. Teraz Wydawnictwo Albatros dostarczyło nam jej najnowsze dzieło pt. “Colette”, które uznawane jest za jej powieść najambitniejszą. Każda z tych książek popularnością cieszyła się nie tylko w Polsce, każdy tytuł sięgał szczytów list bestsellerów i został wyróżniony sporą liczbą nagród literackich.
Valérie Perrin w swoim życiu zawodowym zajmuje się nie tylko książkami, jeszcze dłużej związana jest z filmem - jest scenarzystką i fotografką, która uwiecznia na planie filmowym ulotne chwile. Prywatnie, od kilku lat, jest partnerką znanego francuskiego reżysera Claude’a Leloucha.
 
Końcówka października roku 2010, Paryż. Agnès, 38-letnia reżyserka czterech filmów długometrażowych, które rozsławiły ją na cały świat, od czterech lat żyje bezczynnie. Tak naprawdę nadal nie pogodziła się z rozstaniem z mężem, wygląda a to, że utraciła swoją muzę i nawet dorastająca córka nie jest w stanie przywrócić ją do aktywnego życia. Z marazmu codzienności wyrywa ją telefon - dzwoni żandarm z Gueugnon, małego miasteczka położonego w Burgundii. Zawiadamia ją o śmierci jej ciotki Colette. Ciotki, która przecież od trzech lat leży pochowana na cmentarzu wraz z jej rodzicami... Jak zatem możliwe, by umarła po raz drugi? Agnès musi wyjaśnić sprawę na miejscu, wraca więc tam, gdzie spędzała każde wakacje swojego dzieciństwa… Co odkryje w sprawie ciotki? Co Colette skrywała, że musiała przez trzy lata udawać martwą? I jak odkrycie tego wpłynie na samą Agnès? Wiele pytań, na które trzeba zacząć szukać odpowiedzi…
“Może zmarłych nie widać. Chodzi mi o to, że jeśli człowiek myśli, że ktoś nie żyje, to nawet jeśli na niego wpadnie, nie widzi go.”
Książka podzielona jest na dwie części, każda rozpisana jest na numerowane rozdziały - pierwsza zawiera ich 53, druga 41.  Ich narracje, czasy, a nawet formy opowieści są różne: Agnès zaznajamia nas z tym, co dzieje się teraz, ale równocześnie wspomina historię swojej przeszłości w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, a jej głos dopełnia kilka innych postaci, których tożsamości i miejsca na planszy opowieści z początku nie poznajemy. Jest i Colette, która snuje opowieść na dwa sposoby: poprzez spisane nagrania z kaset, które Agnès dostaje oraz przeskok czasowy do przeszłości, dzięki któremu poznajemy jej losy od czasów dzieciństwa - w narracji trzecioosobowej, ale nadal czasu teraźniejszego. W przeszłości również pojawia się kilka innych narratorów, dodatków też od czasu do czasu pomiędzy tymi osobistymi historiami pojawiają się fragmenty scenariusza autorstwa Agnès - to też jej opowieść, historia rodziny jej mamy. Już więc na poziomie budowy, poziomie narracji dzieje się dużo, jednak autorka sprawnie to rozłożyła - nie czujemy związanego z tym zamieszania, choć chwilę trwa, zanim przyzwyczaimy się do tej formy narracji. Styl każdego narratora też jest różny, choć najmocniej od pozostałych odstaje Agnès - jej zdania są krótkie, to co dzieje się, jest przemieszane z tym, co myśli, co może chciałaby powiedzieć. Sporo jest odniesień do filmów i muzyki, jednak i to wypada naturalnie, w końcu Agnès jest reżyserką, jej były mąż aktorem, a jej rodzice i córka byli/są muzykami. Sztuka w odbywa formach jest więc tu mocno obecna. Mimo to powieść daje wrażenie prostoty - nie ma wielkich poetyckich słów, nie ma przerostu formy nad treścią - w centrum jest opowieść. Opowieść o kilku pozornie cichych, niewiele znaczących życiach.
“Dziś już nic ani nikt na mnie nie czeka i ja nie oczekuję niczego po nikim. Może to właśnie jest szczęście. A przynajmniej wolność.”
Na pewno najbardziej niepozorna była Colette. Małomówna i skromna, jej całe życie skupiało się na warsztacie szewskim, lokalnym klubie piłkarskim i jej bracie, dla którego rozwoju kariery pianisty poświęciła swoje własne marzenia. Colette nigdy nie wyszła za mąż, nigdy nie miała dzieci, rodzina jej brata była jej rodziną jedyną. Wydaje się, że każdy jej dzień wyglądał tak samo, a jedyną rozrywkę były mecze piłki nożnej. Tak pamięta ją Agnès, jednak jak naprawdę wyglądało jej życie?
“Głos Colette pozwala nam posklejać fragmenty nie tylko jej życia, ale też życia innych osób, w tym naszego.”
Dojście do sedna tej sprawy staje się dla niej kwestią bardzo istotną. Kwestią, dzięki której wraca do znajomych z dawnych lat, może skonfrontować ich dziecięce marzenia i plany z tym, czego doświadczyli naprawdę. Agnès w końcu zaprząta sobie głowę czymś innym niż byłym mężem, a to daje jej nową perspektywę. Jak wiele zmarła Colette może jeszcze w jej życiu zmienić?
“Prawdę mówiąc, nie wiem. Dlaczego, na Boga, do ciebie dzwonię? Żeby się dowiedzieć, co słychać? Ale co ma być słychać? U ciebie nie słychać niczego nowego, wałkujesz wciąż to samo. Zatrzymałaś się w przeszłości.”
Mimo że z imienia wymieniam tylko dwie bohaterki, to tych postaci, które tworzą opowieść, których historie poznajemy, jest więcej. Mamy tu zwyczajne życia, miłości, dzieci, pracę. Mamy też i życia odstające od normy - osoby skrzywdzone, osoby, które przez lata żyły z piętnem, od którego nie było ucieczki. Mamy ofiary i tyranów, mamy morderstwa i podejrzane samobójstwa. Mamy rodziców, którzy się nie przejmują i tych, którzy wydają się przejmować za bardzo. Mamy egoistów i osoby gotowe na ostateczne poświęcenie. Mamy w końcu tych, którzy mają odwagę o zmianę zawalczyć, tych którzy nie pozwolili, by doświadczenia ich złamały. Każda z tych opowieści, niezależnie czy zwyczajna czy nie, niesie w sobie wiele - klimat dawnych i współczesnych lat, dawne i aktualne obyczaje. Opowieści zaczynające się neutralnie, by nagle ukazały się wodospadem emocji. Sama długo nie byłam pewna co ta powieść ma mi przynieść, jednak nawet nie zauważyłam, gdy historia mnie pochłonęła - może dlatego, że złożoność ludzkich żyć i charakterów zaczęła być coraz bardziej widoczna? Może dlatego, że pojawił się wątek zbrodni sprzed lat, które nadal czekały na zakończenie? Nie wiem dokładnie, coś jednak sprawiło, że historia mnie mocno przyciągnęła.
“Jestem dzieckiem wielu historii. Mocnych historii. Moim obowiązkiem wobec siebie jest opowiadanie ich.”
W tych opowieściach na pewno nie brakuje pasji pojmowanej w przeróżny sposób. Pasji, która sprawia, że człowiek rozkwita, albo pasji, która wyniszcza. Jest ból, jest strata, jest chwila zapomnienia i lata spędzone na rozpamiętywaniu. Jest lęk, który wydaje się przekazywany z pokolenia na pokolenie. Są i zachowania, które kiedyś były akceptowane, czy po prostu przemilczane, teraz już jednak na nie nikt nie pozwala. Są wszystkie ludzkie oblicza – od potworów po osoby, od których nigdy odchodzić się nie chce.
“Ocean milczenia, w którym unoszą się bezkarnie zbrodniarze, zatapiając swoje ofiary, jest tak głęboki, że na samą myśl kręci się w głowie.”
“Colette” to powieść, o której tak naprawdę trudno mi pisać. Sześćset stron, które mogłabym opowiedzieć, ale przecież na to spokojnym odkrywaniu tych opowieści, składaniu wszystkich porozrzucanych jej kawałków w spójną całość przyjemność z lektury, jej czar polega. Na pewno jest to proza niespieszna, proza tak prosta i pozornie codzienna, że trzeba się do niej przyzwyczaić, ale która ostatecznie pochłania tak, że nagle okazuje się, że już koniec, a my siedzimy zlani łzami... Bo choć tyle żyć w niej zawartych, to każde jedno ma znaczenie, każde jest częścią wielkiego obrazu. To powieść pełna przeróżnych emocji - radości, miłości, smutku, nienawiści, obsesji, przemocy i winy. Powieść, w której można odnaleźć nie tylko sprawnie usnutą fabułę i ciekawe kreacje postaci, ale i głębię, nadzieję, rodzinę i przyjaciół, a także samotność, która wcale nie musi równać się poczuciem nieszczęścia. Niepozornie poruszająca proza.
“Zatonęłam w książkach, dosłownie i w przenośni. W historiach innych, żeby nigdy nie myśleć o własnej.”
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

maja 24, 2025

Wygraj "Z miłości"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Wygraj "Z miłości"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Choć książka Marty Ryczko "Z miłości" dostępna jest na naszym rynku już od miesiąca, to dopiero w minionym tygodniu udało nam się z autorką na jej temat porozmawiać. Zapis tej rozmowy znajdziecie tu - klik!, a ja gorąco zachęcam do jej zobaczenia/przesłuchania, bo mimo iż nie trwała długo, udało nam się krótko umówić wszystkie kluczowe tematy, jakie ta powieść porusza. Oczywiście rozmowa odpowiednia jest dla wszystkich - tych, co książkę już czytali i tych, którzy ciągle się wahają!

I dla tych drugich dzisiaj wyciągam pomocną dłoń - zapraszam na konkurs z tym tytułem! Dla kogo będzie to dobry wybór? Dla tych, co lubią kryminały prowadzone spokojnym rytmem, małomiasteczkowe, o zbrodni sprzed lat. Takie, które prócz intrygi kryminalnej, zadają dobre pytania o to, jak zbrodnia spostrzegana jest we współczesnym świecie, jakie role pełni w kulturze. Zagadnienia dla fanów powieści kryminalnych wręcz obowiązkowe! Więcej o tym pisałam w swojej recenzji, na którą również serdecznie zapraszam - klik!

Co zrobić, by wziąć udział w konkursie?
„Z miłości” rozpoczyna nową serię kryminalną zatytułowaną Motywy zbrodni. Odpowiedz zatem na pytanie:
Czy motyw zbrodni ma znaczenie? Dlaczego?
Swoją odpowiedź krótko uzasadnij. 


Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, zabawniej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 24 do 28 maja, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG do 31 maja.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę pięć, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB, autorki (IG - klik!, FB - klik!) oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na IG i FB) i zaprosicie do zabawy znajomych. 


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

02. 06 aktualizacja - wyniki konkursu:
Tym razem byliście jednogłośni - motyw zbrodni ma znaczenie! Zwróciliście uwagę na niego zarówno rozpatrując go pod kątem literackim, jak i tym życiowym, zadaliście też kilka dobrych pytań, nad którymi w tym temacie warto się zastanowić.
Jedynie smutno jest mi z tego powodu, że w konkursach część zgłaszających się potrafi tworzyć takie piękne odpowiedzi, cóż kiedy, aktywność poza postami konkursowymi w sekcji komentarze na profilu Kryminału na talerzu jest zerowa? Odpowiedzi doceniam, bez aktywności niestety wyróżnić ich nie mogę! Ostatecznie więc dzisiaj książką "Z miłości" nagrodzone zostają: 

Facebook
1) Diana Szydło
Motyw jest najważniejszy zdecydowanie!
Jego odkrycie to moje główne czytelnicze zadanie.
Już tam pal diabli, kto zabił, ważne dlaczego,
co go skłoniło do kroku tak... ostatecznego.
Dla nas, miłośników kryminalnego gatunku,
motyw jest najważniejszy w ostatecznym rozrachunku.
Połączyć wszystkie nitki i dojść do przyczyny,
przecież wszyscy to najbardziej lubimy. 🙂

2) Justyna Mazurkiewicz
Uważam, że motyw zbrodni jest ważny. Czasem jest to zemsta, czasem coś innego. Jest to coś co napędza działanie sprawcy, pcha go do osiągnięcia celu. 

3) Magdalena Kmiecik
Czy motyw zbrodni ma znaczenie? Myślę, że tak, ponieważ zbrodnię można popełnić z różnych pobudek. Z premedytacją, w afekcie, albo w obronie własnej - co przesądza o potencjalnym wymiarze kary, dlatego uważam, że motyw odgrywa kluczową rolę, bo to pozwala "zrozumieć" śledczym mechanizm działania i poznać przebieg zbrodni. Motyw jest jak odcisk palca, jest jakby wizytówką mordercy, jest swoistego rodzaju podpisem, bo to na jego podstawie potem działa i osądza wymiar sprawiedliwości.

Instagram:
4) @magdalenka_55
No ba! Ma znaczenie i to zasadnicze. Zbrodnia zawsze pozostanie zbrodnią, niemniej jednak, są takie zbrodnie, które w pewien sposób można bardziej pojąć, wytłumaczyć - zbrodnie w afekcie, pod wpływem udręczenia, silnych kumulujących się emocji, gdy ofiara nie ma wyjścia, gdy chce ocalić siebie lub innych ludzi, gdy wybiera "mniejsze zło" albo "zło konieczne" ... Inaczej gdy zbrodnia jest zaplanowana, z premedytacją , z wyrachowaniem, taka czysta w swojej zimnej perfekcji, to przeraża, ta bulwersuje. Motywy zbrodni są ważne także z psychologicznego punktu widzenia, ukazują skomplikowaną ludzką psychikę, jej mroczne zakamarki. Motywy i ich poszukiwanie to także kluczowy element śledztwa. Zatem - motywy są niezwykle istotne, z różnych względów, pod wieloma aspektami. Zgłaszam swój udział z przyjemnością 🔥

5) @ahywka_p
Jasne że motyw zbrodni ma znaczenie, jednak czy zawsze powinien? Na przykład w obliczu kary, czy motyw powinien wpływać na decyzję sądu? Ostatecznie zbrodnia to zbrodnia, niezależnie od tego, dlaczego została popełniona… i czy ocenianie zbrodni, przez pryzmat motywu nie jest trochę zabawą w Boga? 😉


Gratulacje!
Czekam na Wasze dane adresowe wraz z numerem telefonu dla kuriera.
Wszystkim uczestnikom dziękuję za zgłoszenia i zachęcam do stałej aktywności, komentowania postów na moich profilach, jak i próbowania swoich sił w kolejnych konkursach!

maja 23, 2025

"Zmowa milczenia" Lisa Regan - zapowiedź patronacka

"Zmowa milczenia" Lisa Regan - zapowiedź patronacka
Tak krótkiego odstępu pomiędzy tomami tej serii jeszcze nie mieliśmy! Ale to dobrze, Wydawnictwo Dolnośląskie dba, żebyśmy w wakacje mieli pod ręką przynajmniej jeden nowy tom z naszą ulubioną Josie Quinn (bądź dwa, jeśli jeszcze nie czytaliście kwietniowej premiery? Albo całą serię? 😉) - już 4 czerwca na naszym rynku premierę świętować będzie "Zmowa milczenia" Lisy Regan, dziewiąty tom serii z detektywką Josie Quinn, któremu Kryminał na talerzu na przyjemność patronować!

Na widok kurtki na ciele martwej dziewczyny Josie zastyga z przerażenia. Znała właściciela tego okrycia. Pięć lat temu zmarł w jej ramionach.
Ulewne deszcze zmieniły ulice Denton w rwącą rzekę. Pomagając w ewakuacji mieszkańców, detektywka Josie Quinn zauważa, że z jednego ze zrujnowanych domów wypłynęło owinięte w plandekę ciało. To zwłoki młodej kobiety ubranej w charakterystyczną kurtkę. Identyczną miał Ray, były mąż Josie. Sekcja zwłok wykazuje, że w głowie dziewczyny tkwi kula…
Podążając tropem prowadzącym do czasów licealnych, Quinn identyfikuje ofiarę jako Beverly Urban – uczennicę, o której plotkowano, że spotykała się z Rayem. Własne wspomnienia z przeszłości dają Josie pewną przewagę nad mordercą, ale powrót do nich ma swoją cenę… Nadzieją na przełom w śledztwie jest pojawienie się tajemniczej informatorki. Jednak ktoś zrobi wszystko, by prawda nie wyszła na jaw.
Żywiołu wody nie można lekceważyć. Mordercy także.

Tom dziewiąty, ale jak każdy z serii, bez problemu można traktować jak powieść osobną - Lisa Regan dba, by czytelnik dołączający w jakimkolwiek momencie, czuł się z serią komfortowo. Co przynosi "Zmowa milczenia"? Wszystko to, co tak w ten serii lubię - zajmującą, przyjemnie dynamiczną intrygę, solidne kreacje psychologiczne, w których przewodzi Josie, a my po raz kolejny możemy poznać następny wycinek z jej przeszłości. No i niewielkie miasteczko w Pensylwanii, otoczone lasami, które tym razem nawiedza kataklizm... Muszę też podkreślić, że wydanie dziewiątego tomu w porównaniu do poprzednich tomów nieco się różni - nazwisko tłumaczki znalazło miejsce na okładce, a na jej skrzydełku znajdziecie moją polecajkę! W takim wypadku chyba już nie muszę dodatkowo podkreślać, że książkę polecam? 😉 

Autorka: Lisa Regan
Tytuł: Zmowa milczenia
Cykl: detektywka Josie Quinn, tom 9
Tłumaczenie: Marta Czub
Data premiery: 04.06.2025
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 336
Gatunek: kryminał

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

We współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!




maja 22, 2025

"Coś się dzieje w naszym domu" Josh Malerman

"Coś się dzieje w naszym domu" Josh Malerman

Autor: Josh Malerman
Tytuł: Coś się dzieje w naszym domu
Tłumaczenie: Filip Sporczyk
Data premiery: 07.05.2025
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść grozy / horror
 
Josh Malerman to amerykański autor powieści grozy, który debiutował ponad dekadę temu. W 2014 roku ukazała się jego pierwsza książka “Nie zamykaj oczu”, która kilka lat później została zaadaptowana na film o tym samym tytule z Sandrą Bullock w roli głównej. Wtedy też ten tytuł ukazał się w polskim wydaniu i do tej pory był jednym jego pióra w polskim przekładzie. Aż do teraz, gdy na rynku ukazała się jego najnowsza, trzynasta książka pt. “Coś się dzieje w naszym domu”.
Na rynku amerykańskim jego nazwisko jest znane, książki wskakują na listy bestsellerów, a i dwie kolejne ekranizacje są już przygotowywane - w tym jedna właśnie z najnowszego tytułu. Autor jednak nie tylko pisze, ale również tworzy teksty piosenek i śpiewa - jest członkiem zespołu rockowego High Strung, którego piosenka jest motywem przewodnim do amerykańskiej wersji serialu Shameless.
 
Historia “Coś się dzieje w naszym domu” toczy się we współczesnych czasach, w małym amerykańskim miasteczku położony niedaleko jeziora Michigan. W spokojnej okolicy we własnym domku mieszkają kilkuletnia Bela z Mamusią i Tatuśkiem, a ich życie toczy się w miarę stałym rytmem. Teraz są wakacje, Tatusiek zostaje z Belą w domu, a Mamusia coraz później wraca z domu do pracy… Bela jednak nie jest samotna - w jej pokoju ukryta w szafie czeka Druga Mamusia. Tyle że i ona chyba nie jest już jej przyjaciółką - coraz częściej pyta Belę czy wpuści ją do swojego serduszka… Do tej pory Bela nikomu o Drugiej Mamusi nie mówiła, jednak teraz, podczas imprezy zorganizowanej przez rodziców, przyjaciółka mamy ją dostrzega. I krzyczy jak jeszcze nigdy w życiu. Kim jest Druga Mamusia i czego od Beli chce? I czy teraz, gdy nie tylko Bela jest świadoma jej obecności, Druga Mamusia zacznie zachowywać się inaczej?
“Masz prawo się denerwować. Niedługo przekonasz się, że wszyscy w życiu czymś się denerwują, ale ci, którzy od razu biorą się do roboty i załatwiają swoje problemy, mają potem o wiele łatwiej.”
Książka rozpisana jest na 51 rozdziałów pisanych z pierwszoosobowej narracji czasu teraźniejszego z perspektywy małej Beli, do której autor dopasował układ graficzny tekstu - jest on szerzej rozłożony, jest więcej odstępów pomiędzy fragmentami, dialogi są inaczej ywyjustowane. Sam język też dopasowany jest do perspektywy małej dziewczynki, jest prosty, zdania raczej krótkie, jest dużo pytań, nie ma przekleństw. I to w tym jest siła powieści, ta perspektywa małego dziecka sprawia, że historię o demonie, bo przecież tym jest Druga Mamusia, odbieramy bardziej naturalnie - w końcu dziecko jest dużo bardziej przekonujące w wierze i akceptacji obecności czegoś takiego niż dorosły.
“Kiedy dorośniesz, zrozumiesz, że tematy, o których się nie rozmawia, potem sprawiają największe problemy. Przez całe życie powtarzano mi, że o polityce i religii się nie dyskutuje. I popatrz, jaki teraz jest bałagan w tym kraju. Niektóre tematy chorują, zupełnie tak jak ludzie. Potrzebują opieki. Leczenie. A dla nich takich lekarstwem jest rozmowa.”
Kreacja Beli jest świetnie dopracowana i bardzo realistycznie oddana. To ciągle małe dziecko, nie znamy jej dokładnego wieku, poza tym, że już się uczy i potrafi czytać. Bela jednak ciągle żyje w tej krainie dziecięcej naiwności i prostoty. Wiele rzeczy jest dla niej ciągle nowych, więc i potwór wychodzący z jej szafy wcale jej nie dziwi. Świat dorosłych jest nadal odległy, nieco za skomplikowany… choć czy to faktycznie świat jest skomplikowany, czy raczej dorośli go takim czynią?
“Ta nienawiść nie musi zarażać. Można ją powstrzymać. Jedna życzliwa osoba potrafi zatrzymać zło płynące od kogoś złego. Nie musi go do siebie dopuszczać. Czyli, jak by to powiedzieć… Nie musisz wpuszczać zła. Nie wpuszczaj do własnego życia kogoś, kto się tak zachowuje.”
Poprzez narrację pierwszoosobową Beli wszystkie pozostałe postacie poznajemy jej oczami, jak i podczas przytaczanych dialogów. Rodzice Beli mają tendencję do siadania na jej łóżku w nocy i prowadzenia monologów, których ona według nich nie słyszy - to jedyny aspekt powieści, który wypada lekko nienaturalnie, ale dzięki niemu poznajemy ich sposób myślenia i podejście do życia. Mamusia, ta prawdziwa, jest człowiekiem, który od problemów ucieka, w kluczowych momentach zdarza się jej zostawiać rodzinę - presja ewidentnie jest dla niej za duża. Tatusiek z kolei to człowiek wręcz naiwnie dobry, który w każdej chwili stara się szukać wyjścia z sytuacji, szuka czegoś, co może okazać się pozytywne, nie daje się stłamsić. W najbliższym otoczeniu jest jeszcze babcia, mama Mamusi, która poprzez dłuższą obecność na świecie, jest dużo bardziej skora do wiary w niemożliwe, a równocześnie najbliżej jej do podejścia stoickiego. Wszystkie te kreacje nie są w pełni pozytywne, ale dzięki temu wydają się realne. Z perspektywy dziecka oddane tak dokładnie, jak wydaje się to możliwe.
“On nie ma w sobie ani krzty ciemności. Nie ma w nim ani jednego ciemnego zakamarka. Ani jednego miejsca, w którym dałoby się coś ukryć. Zero ciemnych szaf. (...) ale we mnie takie szafy są (...). I to wiele. Kocham twojego Tatuśka bardziej, niż możesz sobie wyobrazić, ale czasami zastanawiam się, czy nie lepiej wyjść za kogoś, kto ma podobny wewnętrzny rozkład pomieszczeń.”
Intryga również zyskuje dlatego, że narratorką jest mała dziewczynka - to przez to, że wydarzenia obserwujemy jej niewinnymi oczkami emocje sięgają zenitu. Rzeczy dla niej naturalne, dla nas takie nie są, wiemy, że wydarzać się nie powinny, więc nieustannie boimy się, co się z małą stanie. Jej naiwność może doprowadzić przecież do sytuacji najgorszej z możliwych. Jej ciągle wahanie czy stwór jest jej przyjaciółką czy nie (a przyjaciołom przecież trzeba pomagać) przyprawia o ból serca - tak bardzo chcielibyśmy by wiedziała, że Druga Mamusia naprawdę nie chce jej dobra… To ta niepewność co do zachowania narratorki, tego, jak ona w swoim dziecięcym umyśle zrozumie sytuację, której tak naprawdę nikt jej wytłumaczyć nie potrafi, doskonale trzyma w nieustannym napięciu, w ciągłym lęku o jej los. Dawno czegoś takiego w gatunku powieści grozy nie czułam - nie powiem, żebym bała się tego stwora, ale bałam się tego, co mała bohaterka zdecyduje.
“(...) strach to bardzo interesujące zjawisko. Gdyby się nad tym zastanowić, za każdym razem, kiedy się czegoś bałaś, udało ci się przetrwać. Prawda? Dosłownie udało ci się przeżyć wszystko, co wydawało się straszne. Wszystko, co cię przerastało… a jednak cię nie przerosło. Inaczej nie byłoby cię tutaj i nie mogłabyś powiedzieć, że przetrwałaś najgorsze.”
Bo cała historia opowiada o tym, jak mierzyć się z czymś niewyobrażalnym. O tym, że znajomość życia dorosłych też ma swoje granice, że nawet oni nie są w stanie przewidzieć, zrozumieć i rozwiązać wszystkiego. Zdecydowanie jednak trzeba patrzeć na tę powieść głębiej, bo pod warstwą grozy kryje się prawdziwy dramat rodzinny. Małżeństwo rodziców Beli przechodzi kryzys, dziewczynka coraz częściej doświadcza ich kłótni, coraz częściej tęskni za czasami, gdy rodzice trzymali się za ręce i razem śmiali. Teraz głównie na siebie krzyczą. Poza tym jednak tematy są dużo szersze, dużo bardziej uniwersalne. Zastanawiamy się nad samym strachem, nad tym, co znaczy się bać. Całą Drugą Mamusię można też potraktować jako alegorię zła, które rozprzestrzenia się w duszy - w końcu Druga Mamusia pojawiła się dopiero, kiedy Bela zaczęła dostrzegać, że coś pomiędzy jej rodzicami jest nie tak. Sporo uwagi przyciągają sposoby radzenia sobie z problemami, refleksje czy ucieczka to naprawdę dobry na nie sposób. Warstwa psychologiczna, tak jak świat dorosłych dla małej Beli, jest skomplikowana, ale równocześnie niesie wiele zagadnień wartych zastanowienia, chwili refleksji.
“Świat jest okrutny. Tu nie chodzi o to, że ktoś, jakaś konkretna osoba, kipi nienawiścią, tylko że takie osoby są przekonane, że reszta świata czuje to, co one. A świat daje im mnóstwo powodów, żeby tak właśnie myśleć.”
“Coś się dzieje w naszym domu” to tak naprawdę dramat rodzinny, w którym złe emocje, złe uczynki przybierają postać mroku i potworów. To próba zmierzenia się z czymś, co może okazać się dla człowieka za duże, za trudne do zniesienia. Czy Druga Mamusia to demon, który za długo przybierał na sile? Czy teraz nie jest już za późno, by ją zwalczyć? Doskonała kreacja, a zarazem narracja małej dziewczynki, choć przecież w tym gatunku jednak już dość znana, sprawdza się w tej historii perfekcyjnie - czytelnik bez zastrzeżeń przyjmuje to, czego mała doświadcza, a jednocześnie zastanawia się, co kryje się pod spodem - przecież potwór musi być czegoś ucieleśnieniem. Doskonale budowane napięcie, sprawne kreacje psychologiczne i prostota stylu sprawiają, że książka staje się nieodkładalna. Sama dawno nie czułam tak dużych emocji podczas lektury powieści grozy jak teraz, nie powiem może, że się bałam, ale czułam ciągły niepokój, lęk, strach o los naszej małej narratorki. W oczy mocno rzuca się ten rozdźwięk co dziecko widzi, a co rodzice mówią, a my doświadczamy tego, jak mała to interpretuje. Fascynująca, pochłaniająca lektura!
“Bo zawsze nadchodzi taki moment, kiedy zdajemy sobie sprawę, że cały świat i całe życie to nasz dom (...). Może nam się wydawać, że coś złego dzieje się w domu, ale tak naprawdę to się dzieje w nas.”
Moja ocena: mocne 8/10 
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Akurat.


Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!